1999-10-30 Cracovia - Proszowianka Naftomontaż Proszowice 2:1

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Herb_Cracovia

Trener:
Ireneusz Adamus
pilka_ico
III liga grupa IV , 15 kolejka
Kraków, Stadion Cracovii, sobota, 30 października 1999, 12:00

Cracovia - Proszowianka Naftomontaż Proszowice

2
:
1

(1:0)



Herb_Proszowianka Proszowice

Trener:
Wojciech Stawowy
Skład:
Paluch
Wacek
Walankiewicz
Siemieniec
Kowalik
Ziółkowski
Fudali (80' Kmak)
Księżyc
Zięba (46' Hrapkowicz, 77' Bagnicki)
Zegarek
Janik

Ustawienie:
3-5-2

Sędzia: Wiesław Bąk z Rzeszowa
Widzów: 1 000

bramki Bramki
Ziółkowski (10' k.)
Zegarek (69')
1:0
2:0
2:1


Bania (85')
zolte_kartki Żółte kartki
Wacek
Siemieniec
Janusz
Skrzyński
Hajduk
Skład:
Łaciak
Kusek
Janusz (79' Piotr Zięba)
Skrzyński
Piszczek
Hajduk
Duniec
Kępski
Świstak
Bania
Świeca (73' Jaskólski)

Ustawienie:
3-5-2
Mecz poprzedniego dnia: Mecze tego dnia:

1999-10-29 Cracovia (U-19) - Wanda Kraków (U-19) 3:0

1999-10-30 Cracovia - Proszowianka Naftomontaż Proszowice 2:1
1999-10-30 Skawinka Skawina - Cracovia II 3:1



Zapowiedź meczu

Opis meczu

"Wygrali rutyną" -
Dziennik Polski

Wygrali rutyną

Relacja z meczu w dzienniku Dziennik Polski
Trener gości Wojciech Stawowy zapowiadał przed meczem, iż jego drużyna nie zamierza grać w Krakowie defensywie, że nastawi się na atak. Tak rzeczywiście było, choć pierwsze 10 minut należało do Cracovii, która parę razy zaatakowała skrzydłami.

W 9 minucie po prostopadłym podaniu Janika Paweł Zegarek wpadł w pole karne, bramkarz gości, próbując ratować sytuację, rzucił się pod nogi rozpędzonego napastnika "Pasów". Sędzia orzekł, iż Łaciak zahaczył rękami Zegarka i podyktował karnego. Pewnie strzelił Ziółkowski i Cracovia objęła prowadzenie 1-0.
Od 15 minuty coraz częściej zaczęli atakować goście, nieźle funkcjonowała ich druga linia, choć brakowało tego ostatniego, celnego podania. W 25 min Bania strzelał z wolnego z ok. 25 metrów, mocno uderzoną piłkę Paluch odbił w bok. W 26 min w polu karnym ostro atakowany był Piszczek, sędzia nie przerwał jednak gry. w 34 min Piszczek stanął przed wielką szansą, znalazł się w polu karnym i przy biernej postawie A. Zięby strzelił z kąta, z 7 metrów w boczną siatkę.
Dopiero w ostatnich 5 minutach tej połowy "Pasy" przeprowadziły dwie groźne akcje. W 43 min Kowalik wywiódł z bramki Łaciaka, podał na 16 metr, ale A. Zięba fatalnie przestrzelił. W 45 min Janik wbiegł w pole karne, ale jego strzał z kąta wyłapał bramkarz.
Na drugą połowę Cracovia wyszła już bez A. Zięby, którego trener Adamus - słusznie, miał wyjątkowy słaby dzień, zamienił na nie będącego jeszcze w pełni sił Hrapkowicza (n.b. ten wytrzymał na boisku tylko przez 31 minut, zamienił go potem Bagnicki).
Pierwsze 15 minut to znowu przewaga gospodarzy, w 53 min obrońcy gości w ostatniej chwili zablokowali strzelającego Zegarka. W 55 min dobrego podania ze skrzydła Janika nie wykorzystał Księżyc. I najlepsza okazja Cracovii - w 58 minucie Kowalik urwał się obrońcom, ale źle dograł piłkę do Zegarka, po którego strzale piłka wyszła na róg. Po kornerze efektownie przewrotką strzelał Księżyc, metr obok słupka.
I kiedy gra wyrównywała się, a goście zaczęli znowu atakować, padła bramka dla "Pasów", jak się to mówi, z niczego. W 69 min Wacek wyrzucił piłkę z autu, moment nieuwagi obrońców Proszowianki i do piłki doskoczył nie obstawiony Paweł Zegarek. Pięknie uderzył z 15 m w "okienko" i Cracovia prowadziła 2-0.
Proszowianka walczyła ambitnie o poprawienie rezultatu. W 71 min strzał Bani z ponad 20 m minimalnie minął poprzeczkę. W 75 min po rzucie rożnym, w ogromnym zamieszaniu piłka zmierzała już do bramki gospodarzy, ale z linii bramkowej wybił ją Siemieniec. Potem w 80 min pozycję miał Bagnicki, ale na 11 metrze nie opanował piłki. W 82 min po dośrodkowaniu z kąta Hajduka nikt z graczy Proszowianki nie przystawił nogi do lecącej piłki, która przeszła tuż obok słupka w aut. W 85 min po błędzie obrony Cracovii i niepotrzebnym wybiegu Palucha, piłkę wywalczył Bania i strzałem do pustej bramki zniżył na 1-2.
Ostatnie minuty były bardzo nerwowe. Proszowianka nacierała z impetem, ale dobrej pozycji nie zdołała wypracować.

W ten sposób Cracovia wygrała 2-1. Zwyciężyła w tym bardzo wyrównanym i zaciętym pojedynku dzięki rutynie i doświadczeniu. Zdobyła dwa gole po stałych fragmentach gry. W drużynie gospodarzy bardzo dobrze grali obrońcy Siemieniec, Wacek, swoje w ataku zrobił Zegarek (zarobił karnego, strzelił gola). Proszowianka zaprezentowała się jako wyrównany, waleczny zespół, obronie można by wystawić dobrą ocenę, gdyby nie dwa proste błędy. Widać dobrą rękę trenera Wojciecha Stawowego.
Andrzej Stanowski
Źródło: Dziennik Polski nr 256 z 2 listopada 1999


"Liczą się punkty" -
Gazeta Krakowska

Liczą się punkty

Cracovia zagrała jeden ze słabszych meczów w tej rundzie, a mimo wszystko wygrała, gdyż goście chyba nie za bardzo wierzyli w możliwość powodzenia. Zresztą środków ku temu nie mieli. Na pewno różnie mogło ułożyć się to spotkanie, gdyby nie sytuacja z 8 minuty. Wtedy to bowiem starli się Zegarek i Łaciak. Sędzia uznał w tej sytuacji, że proszowicki bramkarz winien jest przewinienia i podyktował rzut karny. Goście zbytnio nie protestowali, a niezawodny w takich sytuacjach Ziółkowski zdobył swą ósmą bramkę w tym sezonie, a piątą po strzale z 11 metrów.

Proszowianka toczyła wyrównaną grę w polu, ale Paluch pozostawał raczej bezrobotny, jeśli nie liczyć dobrej interwencji po groźnym strzale Bani z 25 m. Kapitalną szansę na wyrównanie miał Piszczek w 33 min, którego nie upilnował Zięba (kolejny slaby mecz tego zawodnika, ale tym razem forma iście C-klasowa), jednak strzelił z 5 m w boczną siatkę. Łaciak zaś interweniować musiał jeszcze w 35 min po strzale Ziółkowskiego z rzutu wolnego i Janika po indywidualnej akcji w ostatniej minucie pierwszej połowy. Chwilę wcześniej Kowalik wymanewrował obrońców i bramkarza wyciągając go z bramki, ale z ostrogę: kąta centrował do obstawionego Zegarka, który nie doszedł do piłki, a akcję zakończył niecelny strzał Zięby.

O dwubramkowym prowadzeniu mógł zadecydować Kowalik, ale będąc w dobrej sytuacji w 57 min odgrywał jeszcze piłkę do Księżyca i gospodarze zyskali tylko róg, po którym Księżyc strzeli! obok bramki. Jednak po 10 minutach Zegarek strzałem ze środka pola karnego w „okienko" zdobył drugiego gola.

To uspokoiło gospodarzy, a przyjezdni postawili wszystko na jedną kartę dążąc uparcie do zdobycia gola. W 75 min Siemieńcowi (jak zwykle grającemu bardzo ambitnie, mimo dokuczającej kontuzji) udało się jeszcze wybić piłkę z linii bramkowej, ale w 85 min padł jednak gol. Paluch niepotrzebnie opuścił bramkę wychodząc naprzeciwko Bani, ten zrobił zwód w prawą stronę i z kąta umieścił piłkę w pustej bramce. Goście ruszyli jeszcze do ataków, ale nie stworzyli już dogodnej sytuacji strzeleckiej. Opuszczenie boiska przez Hrapkowicza było spowodowane odnowieniem się urazu kolana.
Jacek ŻUKOWSKI
Źródło: Gazeta Krakowska 2 listopada 1999


Opinie trenerów

Trener Cracovii Ireneusz Adamus

— Cieszy zwycięstwo po twardej grze. Proszowianka pokazała otwartą piłkę, absolutnie nie przyjechała się bronić. Cracovia zagrała jeden ze słabszych meczów w tej rundzie. Spowodowane to było m.in. ubytkami w składzie. Hrapkowicz wystąpił z nie w pełni zaleczonym urazem i choć na treningach spisywał się dobrze, podczas meczu uraz mu się odnowił. Frajerska bramka, którą straciliśmy po błędzie Palucha w końcówce wprowadziła nerwowość. Były jeszcze sytuacje do podwyższenia prowadzenia np. po akcji Kowalik — Zegarek. Przeciwnicy potraktowali derbowy mecz prestiżowo. Proszowianka była w lepszej sytuacji, bo grała bez obciążeń, my zaś stoimy pod pręgierzem. Liczą się punkty — w Tarnowie pokazaliśmy niezłą grę, a nie wywalczyliśmy choćby jednego,, tu było gorzej, a wygraliśmy.

Trener Proszowianki Wojciech Stawowy

— Mecz stał na dobrym poziomie. Przyjechaliśmy z nastawieniem otwartej gry. Cracovia wysoko postawiła przed nami poprzeczkę Moi chłopcy stanęli na wysokości zadania, przez większą część meczu mieliśmy optyczną przewagę. Nie uniknęliśmy jednak błędów — zwłaszcza przy drugiej bramce, która już ustawiła mecz. To. był jeden z lepszych meczów w naszym wykonaniu, odkąd prowadzę zespół, ale najlepszy był niewątpliwie w Przemyślu. W miarę upływu czasu mankamenty powinny być wyeliminowane i będzie jeszcze lepiej. Najważniejsze, by nie tracić głupich bramek. Co do sytuacji w polu karnym, to był to atak na piłkę, która wyleciała z rąk bramkarza, moim zdaniem decyzja o podyktowaniu rzutu karnego powinna być na „nie”, zresztą sędzia zawahał się przed podjęciem werdyktu.

Mecze sezonu 1999/00