1999-10-30 Cracovia - Proszowianka Naftomontaż Proszowice 2:1
|
![]() Kraków, Stadion Cracovii, sobota, 30 października 1999, 12:00
(1:0)
|
|
Skład: Paluch Wacek Walankiewicz Siemieniec Kowalik Ziółkowski Fudali (80' Kmak) Księżyc Zięba (46' Hrapkowicz, 77' Bagnicki) Zegarek Janik Ustawienie: 3-5-2 |
Sędzia: Wiesław Bąk z Rzeszowa
|
Skład: Łaciak Kusek Janusz (79' Piotr Zięba) Skrzyński Piszczek Hajduk Duniec Kępski Świstak Bania Świeca (73' Jaskólski) Ustawienie: 3-5-2 |
Mecz poprzedniego dnia: | Mecze tego dnia: | |
|
Zapowiedź meczu
Opis meczu
Dziennik Polski
W 9 minucie po prostopadłym podaniu Janika Paweł Zegarek wpadł w pole karne, bramkarz gości, próbując ratować sytuację, rzucił się pod nogi rozpędzonego napastnika "Pasów". Sędzia orzekł, iż Łaciak zahaczył rękami Zegarka i podyktował karnego. Pewnie strzelił Ziółkowski i Cracovia objęła prowadzenie 1-0.
Od 15 minuty coraz częściej zaczęli atakować goście, nieźle funkcjonowała ich druga linia, choć brakowało tego ostatniego, celnego podania. W 25 min Bania strzelał z wolnego z ok. 25 metrów, mocno uderzoną piłkę Paluch odbił w bok. W 26 min w polu karnym ostro atakowany był Piszczek, sędzia nie przerwał jednak gry. w 34 min Piszczek stanął przed wielką szansą, znalazł się w polu karnym i przy biernej postawie A. Zięby strzelił z kąta, z 7 metrów w boczną siatkę.
Dopiero w ostatnich 5 minutach tej połowy "Pasy" przeprowadziły dwie groźne akcje. W 43 min Kowalik wywiódł z bramki Łaciaka, podał na 16 metr, ale A. Zięba fatalnie przestrzelił. W 45 min Janik wbiegł w pole karne, ale jego strzał z kąta wyłapał bramkarz.
Na drugą połowę Cracovia wyszła już bez A. Zięby, którego trener Adamus - słusznie, miał wyjątkowy słaby dzień, zamienił na nie będącego jeszcze w pełni sił Hrapkowicza (n.b. ten wytrzymał na boisku tylko przez 31 minut, zamienił go potem Bagnicki).
Pierwsze 15 minut to znowu przewaga gospodarzy, w 53 min obrońcy gości w ostatniej chwili zablokowali strzelającego Zegarka. W 55 min dobrego podania ze skrzydła Janika nie wykorzystał Księżyc. I najlepsza okazja Cracovii - w 58 minucie Kowalik urwał się obrońcom, ale źle dograł piłkę do Zegarka, po którego strzale piłka wyszła na róg. Po kornerze efektownie przewrotką strzelał Księżyc, metr obok słupka.
I kiedy gra wyrównywała się, a goście zaczęli znowu atakować, padła bramka dla "Pasów", jak się to mówi, z niczego. W 69 min Wacek wyrzucił piłkę z autu, moment nieuwagi obrońców Proszowianki i do piłki doskoczył nie obstawiony Paweł Zegarek. Pięknie uderzył z 15 m w "okienko" i Cracovia prowadziła 2-0.
Proszowianka walczyła ambitnie o poprawienie rezultatu. W 71 min strzał Bani z ponad 20 m minimalnie minął poprzeczkę. W 75 min po rzucie rożnym, w ogromnym zamieszaniu piłka zmierzała już do bramki gospodarzy, ale z linii bramkowej wybił ją Siemieniec. Potem w 80 min pozycję miał Bagnicki, ale na 11 metrze nie opanował piłki. W 82 min po dośrodkowaniu z kąta Hajduka nikt z graczy Proszowianki nie przystawił nogi do lecącej piłki, która przeszła tuż obok słupka w aut. W 85 min po błędzie obrony Cracovii i niepotrzebnym wybiegu Palucha, piłkę wywalczył Bania i strzałem do pustej bramki zniżył na 1-2.
Ostatnie minuty były bardzo nerwowe. Proszowianka nacierała z impetem, ale dobrej pozycji nie zdołała wypracować.
Źródło: Dziennik Polski nr 256 z 2 listopada 1999
Gazeta Krakowska
Proszowianka toczyła wyrównaną grę w polu, ale Paluch pozostawał raczej bezrobotny, jeśli nie liczyć dobrej interwencji po groźnym strzale Bani z 25 m. Kapitalną szansę na wyrównanie miał Piszczek w 33 min, którego nie upilnował Zięba (kolejny slaby mecz tego zawodnika, ale tym razem forma iście C-klasowa), jednak strzelił z 5 m w boczną siatkę. Łaciak zaś interweniować musiał jeszcze w 35 min po strzale Ziółkowskiego z rzutu wolnego i Janika po indywidualnej akcji w ostatniej minucie pierwszej połowy. Chwilę wcześniej Kowalik wymanewrował obrońców i bramkarza wyciągając go z bramki, ale z ostrogę: kąta centrował do obstawionego Zegarka, który nie doszedł do piłki, a akcję zakończył niecelny strzał Zięby.
O dwubramkowym prowadzeniu mógł zadecydować Kowalik, ale będąc w dobrej sytuacji w 57 min odgrywał jeszcze piłkę do Księżyca i gospodarze zyskali tylko róg, po którym Księżyc strzeli! obok bramki. Jednak po 10 minutach Zegarek strzałem ze środka pola karnego w „okienko" zdobył drugiego gola.
To uspokoiło gospodarzy, a przyjezdni postawili wszystko na jedną kartę dążąc uparcie do zdobycia gola. W 75 min Siemieńcowi (jak zwykle grającemu bardzo ambitnie, mimo dokuczającej kontuzji) udało się jeszcze wybić piłkę z linii bramkowej, ale w 85 min padł jednak gol. Paluch niepotrzebnie opuścił bramkę wychodząc naprzeciwko Bani, ten zrobił zwód w prawą stronę i z kąta umieścił piłkę w pustej bramce. Goście ruszyli jeszcze do ataków, ale nie stworzyli już dogodnej sytuacji strzeleckiej. Opuszczenie boiska przez Hrapkowicza było spowodowane odnowieniem się urazu kolana.Źródło: Gazeta Krakowska 2 listopada 1999
Opinie trenerów
Trener Cracovii Ireneusz Adamus
— Cieszy zwycięstwo po twardej grze. Proszowianka pokazała otwartą piłkę, absolutnie nie przyjechała się bronić. Cracovia zagrała jeden ze słabszych meczów w tej rundzie. Spowodowane to było m.in. ubytkami w składzie. Hrapkowicz wystąpił z nie w pełni zaleczonym urazem i choć na treningach spisywał się dobrze, podczas meczu uraz mu się odnowił. Frajerska bramka, którą straciliśmy po błędzie Palucha w końcówce wprowadziła nerwowość. Były jeszcze sytuacje do podwyższenia prowadzenia np. po akcji Kowalik — Zegarek. Przeciwnicy potraktowali derbowy mecz prestiżowo. Proszowianka była w lepszej sytuacji, bo grała bez obciążeń, my zaś stoimy pod pręgierzem. Liczą się punkty — w Tarnowie pokazaliśmy niezłą grę, a nie wywalczyliśmy choćby jednego,, tu było gorzej, a wygraliśmy.
Trener Proszowianki Wojciech Stawowy
— Mecz stał na dobrym poziomie. Przyjechaliśmy z nastawieniem otwartej gry. Cracovia wysoko postawiła przed nami poprzeczkę Moi chłopcy stanęli na wysokości zadania, przez większą część meczu mieliśmy optyczną przewagę. Nie uniknęliśmy jednak błędów — zwłaszcza przy drugiej bramce, która już ustawiła mecz. To. był jeden z lepszych meczów w naszym wykonaniu, odkąd prowadzę zespół, ale najlepszy był niewątpliwie w Przemyślu. W miarę upływu czasu mankamenty powinny być wyeliminowane i będzie jeszcze lepiej. Najważniejsze, by nie tracić głupich bramek. Co do sytuacji w polu karnym, to był to atak na piłkę, która wyleciała z rąk bramkarza, moim zdaniem decyzja o podyktowaniu rzutu karnego powinna być na „nie”, zresztą sędzia zawahał się przed podjęciem werdyktu.