1999-09-04 Cracovia - Błękitni Kielce 1:0
|
![]() Kraków, Stadion Cracovii, sobota, 4 września 1999, 17:00
(0:0)
|
|
Skład: Paluch Powroźnik Walankiewicz Siemieniec Kowalik (69' Wacek) Księżyc Janik Ziółkowski Baster Hrapkowicz (24' Zegarek) Zięba |
|
Skład: Styczyński Cieciura Wołoszyn Cieślikowski Tobola (75' Pawłowski) Łoszek Janaszek Trela Saliou Kiełb (75' Kukuła) Rogala |
Mecze tego dnia: | Mecz następnego dnia: | |
|
Zapowiedź meczu
Opis meczu
Tempo
Po zmianie stron - w miarę upływu czasu - "Pasy" poczynały sobie coraz bardziej nerwowo, tym bardziej, ze przyjezdni wykorzystywali każdą okazję, by zarobić kilka czy kilkanaście sekund. W 72 minucie boiskowej sprawiedliwości stało się wszakże zadość, a było to po rzucie rożnym, egzekwowanym przez Andrzeja Ziębę. Centra była dobrze mierzona, strzał głową Tomasza Księżyc celny, ale udział w tym golu miał także Leszek Walankiewicz, który w odpowiednim momencie wbiegł na pole karne Błękitnich, absorbując bodaj dwóch defensorów. W 83 minucie piłka raz jeszcze wpadła do kieleckiej bramki, tym razem strzelał Marek Baster, ale arbiter gola nie uznał(spalony).
Słowo Ludu
Cracovia: Paluch - Powroźnik, Walankiewicz. Siemieniec - Kowalik (69 Wacek), Księżyc, Ziółkowski, Janik. Baster - Zięba, Hrapkowicz (23 Zegarek). Błękitni: Styczyński - Cieciura, Wołoszyn, Cieślikowski - Loszek. Tobola (71 Pawłowski), Janaszek. Trela. Saliou - Kiełb (75. P. Kukuła), Rogala.
Sędziował: M. Wrażeń (Nowy Sącz). Widzów 1500. Żółte kartki: Zięba oraz Janaszek. Saliou.
Zdecydowanym faworytem tego spotkania byli gospodarze, którzy od początku ruszyli do zdecydowanych ataków. Już w pierwszej minucie, po rzucie rożnym. egzekwowany m przez Janika, piłka trafiła do stojącego 5 metrów przed kielecką bramką Ziółkowskiego, jednak ten strzelił zbył słabo. W kilkadziesiąt sekund potem do „dwójkowej” akcji Bastera z Ziółkowskim, Hrapkowicz minimalnie spóźnił się do piłki. W 10 minucie mocno strzelał Hrapkowicz. lecz piłka minęła cel. Po kolejnej akcji grających z rozmachem gospodarzy tym razem „główkował” Ziółkowski, ale Styczyński me dal się zaskoczyć.
Po pierwszym kwadransie gra nieco się wyrównała, ale w 29 minucie znów było „gorąco" przed kielecką bramką. Janik egzekwował rzut wolny zza linii pola karnego. Piłka po drodze odbiła się od jednego z kieleckich graczy zupełnie zmieniając kierunek, jednak Styczyński zdołał zareagować, popisując się znakomitym refleksem. O przewadze Cracovii najlepiej świadczy fakt, ze kielczanie pierwszy strzał na bramkę rywala oddali dopiero tuz przed przerwą, kiedy to Trela wykonywał rzut wolny, jednak piłka przeszła obok bramki.
Druga połowa była już znacznie mniej efektowna w wy konaniu gospodarzy. Praktycznie tylko raz w 54 minucie w dogodnej sytuacji znalazł się Zegarek, jednak strzeli! mało precyzyjnie. Gdy wydawało się. że być może kielczanie osiągną cel i wywalczą pod Wawelem remis, w 71 minucie po kolejnym rzucie rożny m Cracovii, Janik dośrodkowa! na głowę do Księżyca, a ten z 7 metrów strzelił gola, który rozstrzygnął o losach spotkania. Jeszcze w ostatnich sekundach gry Błękitni nieoczekiwanie stanęli przed szansą na wyrównania, gdy Paluch wypuści! piłkę po strzale Pawłowskiego, jednak Rogala spóźnił się z dobitką
- Błękitni przez większą część spotkania ograniczali się praktycznie tylko do obrony. Dopiero po utracie gola próbowali zaatakować. Przy odrobinie szczęścia wobec nieskutecznej gry krakowian, taktyka ta mogła przynieść im sukces, ale zwycięstwo na pewno lepszej piłkarsko Cracovii jest w pełni zasłużone. Dwa strzały w ciągu 90 minut gry to jednak za mało, by marzyć o strzeleniu gola. Właściwie na wyróżnienie w zespole Błękitnych zasłużył tylko bramkarz - Wojciech Styczyński, który kilkakrotnie popisywał się dobrym refleksem - powiedział nam krakowski korespondent „Sportu”, red. Przemysław FranczakŹródło: Słowo Ludu nr 207 z 6 września 1999 [1]
Dziennik Polski
Cracovia: Paluch - Powroźnik, Walankiewicz, Siemieniec - Kowalik (68 Wacek), Ziółkowski. Janik, Księżyc, Baster ,Hrapkowicz (23 Zegarek), Zięba.
Błękitni: Styczyński - Cieciura. Wołoszyn. Janaszek, Cieślikowski - Tobola (75 Pawłowski), Loszek, Trela, Saliou - Rogala, Kiełb (Kukula).
Piłkarze Cracovii natarli na Błękitnych z takim impetem, że wydawało się, iż kielczanie zostaną rozgromieni. W pierwszych trzech minutach gra toczyła się w okolicach pola bramkowego gości, szczęśliwie dla nich żaden strzał za wodników gospodarzy nie okazał się celny. Widać było, że celem Cracovii jest jak najszybsze zdobycie gola, aby tym samym zmusić Błękitnych do odważniejszej gry. Ten plan się nie powiódł, więc do chwili zdobycia gola gospodarze z ogromnym trudem próbowali rozmontować defensywę rywala. Było to tym trudniejsze, gdyż kielczanie nawet nie próbowali atakować, a wszystkie swoje wysiłki podporządkowali destrukcji.
Cracovia co jakiś czas wypracowywała sobie okazje bramkowe, ale w decydujących momentach zawsze czegoś brakowało, aby piłka wpadła do siatki. W 11 min, po do-środkowaniu Edwarda Kowalika, strzał głową Roberta Ziółkowskiego wyłapał Wojciech Styczyński. Potem kieleckiego bramkarza próbował zaskoczyć Zdzisław Janik. Najbliżej szczęścia był w 30 min, gdy uderzoną przez niego piłkę z rzutu wolnego efektownie na korner wybił Styczyński. Za moment zimnej krwi w zamieszaniu podbramkowym nie potrafili wykazać Andrzej Zięba i Ziółkowski. Tc niepowodzenia nieco zniechęciły gospodarzy, którzy przestali atakować z tak wielką pasją, jak na początku meczu.
Podobnie było przez kilka minut po przerwie. Wreszcie w 53 min Janik znakomicie podał do Pawła Zegarka i ten znalazł się sam przed Styczyńskim. Napastnik Cracovii zdecydował się na strzał w długi róg i minimalnie chybił. Lepszym jednak rozwiązaniem byłoby chyba podanie piłki do nie pilnowanego Zięby, który znajdował się w znacznie korzystniejszej pozycji strzeleckiej. 7 minut później po do-środkowaniu Kowalika strzał głową oddał Księżyc; piłka minęła jednak cel. Potem groźnie, ale niecelnie, strzelał Janik. W 70. swojej szansy nie wykorzystał Marek Baster i gdy kibice głośno zaczęli wyrażać swoje zniecierpliwienie oczekiwaniem na gola, Cracovia objęła prowadzenie.
Zięba zmienił Janika w roli wykonawcy rzutu rożnego i posłał precyzyjną centrę na pole karne. Kieleccy obrońcy skoncentrowali swoją uwagę na wbiegającym w pobliże bramki Leszku Walankiewiczu, gdy tymczasem osamotniony Księżyc posłał głową piłkę do siatki. Cracovia objęła zasłużone prowadzenie, losy meczu zostały przesądzone, bo Błękitni nie mieli żadnych środków, aby odważniej zaatakować, aby spróbować odrobić stratę. Gospodarze tez sprawiali wrażenie zadowolonych z jedno-bramkowego prowadzenia, choć dwukrotnie byli bliscy powiększenia swego dorobku golowego. W 82 min Księżyc znakomitym podaniem wypracował Basterowi sytuację sam na sam z bramkarzem. Pomocnik Cracovii zbyt daleko wypuścił sobie piłkę i Styczyński odważnym wybiegiem zażegnał niebezpieczeństwo. W końcówce gospodarze raz jeszcze umieścili piłkę w siatce, ale arbiter odgwizdał spalonego.
W sumie wyższość Cracovii nie podlegała dyskusji. Błękitni zaprezentowali się jako dość prymitywny zespół, mimo to spotkanie powinno być dla krakowian ostrzeżeniem. Zespół nie radzi sobie zbyt dobrze z rozgrywaniem ataku pozycyjnego i nieco inteligentniejszy rywal może to wykorzystać.Źródło: Dziennik Polski nr 208 z 6 września 1999
Opinie trenerów
Marek Majka (trener Błękitnych): - Cracovia wygrała zasłużenie. Nasza taktyka podporządkowana był jednemu celowi - wywalczeniu remisu. Generalnie wszystko układało się po naszej myśli, u porażce zadecydował jeden błąd, gdy obrońcy, przy stałym fragmencie gry, nie upilnowali zawodnika sześć metrów przed bramką.
Ireneusz Adamus (trener Cracovii): - Nie mą najmniejszych wątpliwości, ze wygraliśmy zasłużenie. Przez cały mecz posiadaliśmy przygniatającą przewagę, ale chłopcy zagrali zbyt nerwowo i dlatego nie wykorzystali wielu znakomitych okazji. Wierzyłem jednak, że w końcu ten gol dla nas pad-nie i tak się stało. Kontuzja, jakie] doznał Marcin Hrapkowicz, nie jest zbyt groźna, ale nie chcieliśmy ryzykować i dlatego został on zmieniony.
- źródło [2].