1957-10-27 Cracovia - Broń Radom 2:2
|
![]() Kraków, Stadion Cracovii, niedziela, 27 października 1957, 11:00
(2:1)
|
|
Skład: L. Michno Mazur Reichel Szymczyk Malarz Gołąb Opoka Jarczyk Manowski Dudoń Kasprzyk Ustawienie: 3-2-5 |
Sędzia: Ziemnicki (Wrocław)
|
Skład: Kwasiborski Cybulski Miechowicz Nowak Kaczmarczyk Grzegorczyk Gruszczyński Muc Szymański Strzecha Wojewoda |
Zapowiedź meczu
Opis meczu
Przegląd Sportowy
Echo Krakowa
Ten brak poważniejszej stawki, w dużej mierze zadecydował o poziomie zawodów. Piłkarze biało-czerwonych wystąpili wprawdzie w swym normalnym składzie, ale grali jakoś od niechcenia i bez serca. Brak chęci do walki zaciążył między innymi, na dokładności podań i grze ataku. Nic więc dziwnego, że drużyna radomska przedstawiająca się jako zespół jeszcze dość surowy (z wyjątkiem doskonałego bramkarza Kwasiborskiego) uzyskała zaszczytny dla siebie wynik remisowy 2:2 (1:2) który w żadnym wypadku nie przynosi zaszczytu krakowskiej jedenastce.
Po meczu kibice wyrażali różne opinie. Jedni uważali, że Cracovia, jako mistrz grupy południowej i zespół awansujący do pierwszej ligi, powinna zademonstrować w tych zawodach dobrą grę, udowadniając swą wyższość, tym bardziej że przeciwnik był słaby i nie wchodziła tutaj w rachubę atmosfera nerwowości, jaka często towarzyszyła ważnym spotkaniom mistrzowskim. Drudzy bardziej liberalnie podchodzili do meczu, usprawiedliwiając zawodników ciężkimi meczami w okresie bezpardonowej walki o niezbędne punkty mistrzowskie, i obecnie przy ocenie gry swych ulubieńców stosowali ulgową taryfę.
Była również trzecia grupa kibiców którzy oglądając wczorajsze spotkanie wyrażali obawy o ewentualne losy drużyny w przyszłorocznych rozgrywkach pierwszoligowych. Ich zdaniem drużyna nie powinna przegrywać ze słabszym przeciwnikiem.
Która z tych opinii jest słuszniejsza, trudno autorytatywnie stwierdzić. Tym niemniej wydaje się. że w każdej z tych wypowiedzi tkwi odrobina prawdy.
Źródło: Echo Krakowa nr 252 z 28 października 1957
Gazeta Krakowska
Trudno było w niedzielę powiedzieć o drużynie Cracovii, że to jest ten sam zespół, który tak pięknie walczył z mielecką Stalą o decydu¬jące punkty lub w tydzień później był trudnym przeciwnikiem dla naszej kadry.
Wczoraj piłkarze biało-czerwonych mocno zirytowali dość licznie zgromadzoną publiczność. Można mieć słabszy dzień, można drużynie wiele wybaczyć, ale wczorajsza gra była wyrazem braku ambicji i — jak głośno mówiono na trybunach — efektem zbyt długiego fetowania powrotu do ekstraklasy. Można sądzić, że piłkarze Cracovii po sparringu z ka¬drą nie uczęszczali już na treningi.
Mało brakowało a pierwszoligowiec zebrałby „baty” od trzecioligowca. Radomska Broń, która opuściła już II ligę była dla słabo grającej krakowskiej drużyny, trudnym orzechem do zgryzienia. Przez 90 minut ani razu nie widzieliśmy przemyślanej składnej akcji ataku biało-czerwonych. Nie dziwimy się, że publiczność wygwizdała nonszalancką, kompromitującą grę Manowskiego. Zawodnik ten po prostu statystował na boisku. W najdogodniejszych nawet sytuacjach nie ruszył się do piłki. Skrzydłowi — Kasprzyk i Opoka, którzy zawsze stanowili silną pozycję zespołu, w niedzielę — tak jak ich pozostali koledzy — grali chaotycznie i niemrawo. Jedynie Dudoń starał się zbliżać do piłki, ale i ten zawodnik grał o wiele, wiele słabiej niż w po-przednich spotkaniach. Przy słabej i niepewnej grze obrony i nieistniejącej pomocy — bramkarz Michno miał trudne zadanie. Wprawdzie piłkarze Broni nie byli asami, ale w prosty sposób na jaki ich stać było podchodzili pod bramkę Michny i strzelali.
JAK PADŁY BRAMKI?
W 10 min. ostry strzał Manowskiego bramkarz gości wyłapał za linią i sędzia od gwizdał bramkę. W 8 minut później (nie bez błędu naszej obrony goście wyrównali ze strzału Muca. W 33 min. obrońca gości odrzucił piłkę ręką i sędzia p. Ziemnicki z Wrocławia podyktował „jedenastkę". Rzut karny pewnie egzekwował Jarczyk i Cracovia prowadziła 2:1.
Po przerwie piłkarze Broni znów byli częściej przy piłce. W 55 min. Wojewoda nie pilnowany przez obrońców, ostro strzelił i piłka wylądowała w siatce.