1957-09-01 Concordia Knurów - Cracovia 1:0
|
![]() Knurów, boisko Concordii, niedziela, 1 września 1957, 17:00
(1:0)
|
|
Skład: Wróblewski Musiolik Grychtoł Kabiczke N. Golik Morys Sikora Golik I Kiszka Burek Haja Ustawienie: 3-2-5 |
Sędzia: Kubiak (Zielona Góra)
|
Skład: L. Michno Bystrzycki Reichel Szymczyk Malarz Gołąb Opoka Miceusz Manowski Dudoń Kasprzyk Ustawienie: 3-2-5 |
Mecze tego dnia: | ||
|
Opis meczu
Dziennik Polski
Czemu więc przypisać porażkę Cracovii? Między innymi nienormalnemu stanowi boiska. Jest ono tak zaniedbane, porosłe wysoką trawą, a pod bramkami czernią się w dużym promieniu tak olbrzymie płaty żużlu, że aby zdobyć teren, musi się grać górą, a gra ta, jak wiadomo, nie leży w specjalności Cracovii, ani też nie może przynieść efektu bramkowego (dowód - jedyna bramka padła z rzutu karnego).
Druga przyczyna - to już natury nie obiektywnej. Atak Cracovii gra z meczu na mecz słabiej, jeśli chodzi o stwarzanie sytuacji podbramkowych. Cóż z tego, że w polu poszczególni zawodnicy popisują się grą nieraz koronkową, ładną dla oka, jeżeli napastnicy znalazłszy się na przedpolu bramkowym przeciwnika, nie potrafią wyrobić sobie dogodnych sytuacji do strzału. Podania są albo nie celne, albo też stają się łupem obrony. I pod tym właśnie względem musi przyjść zdecydowany przełom, w przeciwnym razie trzeba by było pożegnać się z myślą o awansie do I ligi.
Pocieszające jest natomiast to, że tylne formacje zagrały w Knurowie na dobrym poziomie - bo ostatnio nie zawszę z tym dobrze bywało - zwłaszcza Reichel, Gołąb i Michno.
Concordia była przeciwnikiem twardym, o nie najwyższych kwalifikacjach technicznych, ale jej napastnicy mając dobry start do piłki, zdolni są do szybkich i groźnych wypadów. Obrona niweczyła bez większego trudu wszelkie zakusy ataku biało-czerwonych, a bramkarz Wróblewski może mówić o szczęściu (choć trzeba przyznać, że rozporządza doskonałym, szybkim refleksem), dzięki któremu wyszedł cało z kilku gorących opresji.
Źródło: Dziennik Polski nr 209 z 3 września 1957
Przegląd Sportowy
Concordia odniosła zwycięstwo dzięki wykorzystaniu rzutu karnego. Fakt ten bynajmniej nie umniejsza sukcesu gospodarzy. Jedenastka podyktowana została za rękę Bystrzyckiego, który w ten sposób chciał zażegnać niebezpieczeństwo wybijając piłkę w pole z samej linii bramkowej.
Źródło: Przegląd Sportowy nr 134 z 2 września 1957