1957-09-08 Cracovia - Wawel Kraków 1:0

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Herb_Cracovia

Trener:
Karel Finek
pilka_ico
II liga grupa południowa , 17 kolejka
Kraków, Stadion Cracovii, niedziela, 8 września 1957

Cracovia - Wawel Kraków

1
:
0

(0:0)



Herb_Wawel Kraków

Trener:
Włodzimierz Stiasny
Skład:
L. Michno
Mazur
Reichel
Wąchalewski
Malarz
Gołąb
Opoka
Jarczyk
Manowski
Dudoń
Kasprzyk

Ustawienie:
3-2-5

Sędzia: Jan Pawlik z Sosnowca
Widzów: 15 000

bramki Bramki
Kasprzyk (57') 1:0
Skład:
W. Pajor
Durniok
Kaszuba
Kołodziejczyk
Gryboś
Szarański
Słysz
Grabowski
Grabarz
Danielowski
Waśniowski

Ustawienie:
3-2-5
Mecze tego dnia:

1957-09-08 Cracovia - Wawel Kraków 1:0
1957-09-08 Cracovia II - Kabel Kraków 2:0



podczas meczu
podczas meczu

Zapowiedź meczu

Opis meczu

"Cracovia bierze trudną przeszkodę" -
Przegląd Sportowy

Cracovia bierze trudną przeszkodę

Relacja z przeglądu Sportowego
Walką lokalnych rywali o mistrzowskie punkty cechuje zawsze bardzo naelektryzowana atmosfera promieniująca z widowni na boisko. Trzeba więc pochwalić zawodników obu drużyn za to, że przy arbitrze nie mającym rutyny i doświadczenia i prowadzącym wręcz słabo zawody , spotkanie miało na ogół spokojny przebieg, mimo, że wynik wisiał na włosku.
W pierwszych minutach gry, dopóki Wawel rozporządzał pełnym zespołem (później bez kontuzjowanego Grabarza), gra miała wyrównanej walki z tym, że przez pierwsze 30 minut Wawel nadawał ton grze i był wielokrotnie bliski zdobycia prowadzenia. Później, a zwłaszcza od momentu utraty bramki, zaczęła się rysować przewaga gospodarzy i coraz większe wyczerpanie przeciwnika.
Źródło: Przegląd Sportowy nr 138 z 9 września 1957 [1]


"Główka Kasprzyka zadecydowała o zwycięstwie biało-czerwonych" -
Echo Krakowa

Główka Kasprzyka zadecydowała o zwycięstwie biało-czerwonych

A WIĘC znów obserwo­waliśmy drugoligowe „derby“ krakowskie. Tym razem na zielonej murawie spotkały się jedenastki pił­karskie Wawelu i Cracovii. Zwyciężyli biało-czerwoni 1:0 (0:0).

Mecz stanowił niejako wyj­ściową pozycję dla piłkarzy Cracovii do ponownej walki o utrzymanie przodującej pozy­cji w tabeli. W razie porażki szanse drużyny na ewentualny awans malały niemal do teo­retycznych tylko rozważań, a zwycięstwo dawało znów real­ne możliwości. Toteż do spot­kania z wojskowymi przywią­zywano ogromną wagę.
Przed rozpoczęciem meczu bardziej przesądni zwolennicy drużyny zobaczywszy wybie­gających na boisko piłkarzy Cracovii w czarnych spoden­kach liczyli na pewne zwycię­stwo, przypominając, że biało-czerwoni grając w takich samych spodenkach, rozgromili lipiński Naprzód 6:0.
Oczywiście wróżby nie mają nic wspólnego z umiejętnościami piłkarzy. O zwycięstwie przede wszystkim rozstrzyga twarda, nieustępliwa walka, a częściowo... szczęście. Ale i szczęście w tym roku dopisuje Cracovii. Wy­starczy wspomnieć, że przy poraż­kach ze Stalą Mielec czy z Gar­barnią, potracili również punkty inni rywale, a po tragicznie prze­granym meczu z Piastem, drużyna Mielca straciła punkt ze Stalą Rzeszów. Podobnie było wczoraj. Jeszcze przed zawodami z Wawe­lem, Cracovię doszła przyjemna dla niej wiadomość, że główny konkurent — Szombierki przegrał z AKS-em, a Garbarnia znów przysłużyła się Cracovii, wygry­wając tym razem - mielecką Sta­lą. Tak więc ciężar gatunkowy meczu z Wawelem znacznie wzrósł. Doskonale orientowali się w tym układzie sił widzowie, któ­rzy bardzo licznie wypełnili sta­dion, chcąc być świadkami me­czu. Do zawodów drużyny wystąpiły w podobnych składach, w jakich grali ostatnio. Jedynie w zespole wojskowych zobaczyliśmy na skrzydle Słysza, a w zespole bia­ło-czerwonych zamiast Szymczyka zagrał na lewej obronie Wąchał, zadowalająco wywiązując się ze swego zadania.
W pierwszej połowie zawodów więcej inicjatywy wykazała Cracovia, mając w tym okresie lek­ką przewagę. Doskonałe okazję na zdobycie bramki mieli min.: Kasprzyk, Manowski (w zamieszaniu podbramkowym), Dudoń (ładny strzał głową). Opoka (głó­wka po centrze przejętej od Ka­sprzyka).
W tych wypadkach piłka stała się jednak łupem ofiarnie i dobrze broniącego Pajora, albo też ataki biało-czerwonych likwidowali obrońcy wojskowych.
Po przerwie drużyna Wawelu grała w dziesiątkę bez kontuzjo­wanego Grabarza. W tym okre­sie przewaga Cracovii wyraźnie wzrosła tak, że bramkarz biało-czerwonych Michno nie miał wła­ściwie groźniejszego strzału. Mi­mo tej ogromnej przewagi akcje Cracovii przeprowadzane były na ogół w zbyt wolnym tempie.

Decydująca bramka padła w 57 minucie gry. Nieobstawiony Opoka „rąbnął silną bombę”, Pajor piłkę wybił, a nadbiegający Ka­sprzyk główką zdobył zwycięską bramkę. Na 5 minut przed końcem meczu biało-czerwoni dość przypadkowo mogli podwyższyć wynik. Obrońca Wawelu Kołodziejczyk podał półgórnie Pajorowi piłkę, która go przeskoczyła, a i następnie zaczęła się toczyć do pustej już bramki. Dopiero nadbiegający Kaszuba wybił piłkę dosłownie w ostatniej chwili i wynik pozostał bez zmiany.
Antoni Ślusarczyk
Źródło: Echo Krakowa nr 210 z 9 września 1957


"Po niepowodzeniach znów sukces piłkarzy biało-czerwonych" -
Gazeta Krakowska

Po niepowodzeniach znów sukces piłkarzy biało-czerwonych

Relacja z meczu w dzienniku Gazeta Krakowska
Kibice drużyny biało-czerwonych odetchnęli w niedzielę, gdyż ich ulubieńcy po ostatnich niepowodzeniach tym razem odnieśli pełny sukces nad groźnym przeciwnikiem. Po nadzwyczaj emocjonującej i denerwującej grze, Cracovia pokonała miejscowego rywala Wawel — 1:0 (0:0).

Wysoka stawka spotkania, gdyż w dużym stopniu od tego meczu zależało czy Cracovia ma jeszcze szanse walczyć o awans do ekstraklasy, spowodowała. że biało-czerwoni grali początkowo bardzo nerwowo, co skrzętnie wykorzystał przeciwnik.
Zwycięstwo Cracovii w „bratobójczej walce" jest tym cenniejsze, że przeciwnik był trudny do pokonania. Obrona wojskowych w tym dniu była doskonale usposobiona. Spokojna gra Kaszuby i Durnioka spowodowała, że wiele akcji napastników biało-czerwonych było na linii pola karnego likwidowanych. Podkreślić należy, że Wawel prawie przez 70 min. grał w „dziesiątkę", gdyż kontuzjowany Grabarz został zniesiony z boiska.
W drużynie zwycięzców, która wystąpiła w zestawieniu: Michno, Mazur. Reichel. Wąchał, Malarz, Gołąb, Opoka, Dudoń Manowski. Jarczyk. Kasprzyk — wszyscy grali bardzo ambitnie i dali z siebie maksimum wysiłku. W linii napadu doskonale zagrał Dudoń, który był nie tylko napastnikiem, ale często i pomocnikiem. Dobrze wypad! również debiut Wąchała. Zawodnik ten z powodzeniem -zastąpił Szymczyka, dobrze pilnując Słyszą.
W pierwszej połowie spotkania liczne akcie napastników Cracovii docierały tylko do przedpola Pajora. Doskonale grający Kaszuba spokojnie likwidował wszelkie zakusy trójki środkowej Cracovii, a były momenty, że napastnicy gospodarzy bali się po prostu zbliżyć do niego. Do przerwy Cracovia była o krok od uzyskania prowadzenia. Z najbliższej odległości „główkę" Opoki Pa¬jor w fantastyczny sposób obronił.
Dopiero w 58 min. padła upragniona — I jak się okazało— jedyna bramka dnia. Po przeprowadzeniu składnej akcji piłkę otrzymuje Opoka, niezwykle silnym strzałem kieruje ją na bramkę Wawelu. Pajor wybija piłkę w pole, a Kasprzyk przytomnie główką umieszcza ją w siatce. Za chwilę ten sam zawodnik omal nie podwyższył wyniku. Tym razem jednak nie trafił do pustej bramki i piłka wolniutko minęła słupek. Jeszcze raz była doskonała okazja do zdobycia drugiego gola. W zamieszaniu podbramkowym Kołodziejczyk podał piłkę Pajorowi, piłka przeskoczyła bramkarza, a w ostatniej chwili Kaszuba wybił ją ponad bramkę.
W sumie zwycięstwo Cracovii jest zupełnie zasłużone i wywalczone zostało dużym wysiłkiem i ambicją całego zespołu.

Zawody prowadził p. Pawlik z Sosnowca. Widzów 15.000.
Źródło: Gazeta Krakowska nr 215 z 9 września 1957


"Cracovia przełamała złą passe" -
Dziennik Polski

Cracovia przełamała złą passe

Relacja z meczu w dzienniku Dziennik Polski
Zasłużone zwycięstwo I dwa punkty w obecnej sytuacji — to wiele, bardzo wiele, ale to jeszcze nie wszystko, aby być spokojnym o dalsze losy Cracovii. A stoją przed nią ciężkie spotkania, z których trzeba wynieść co najmniej 0 punktów, aby znaleźć się w przyszłym roku w I lidze.

W ataku Cracovii w niedzielnym meczu z Wawelem najbardziej bojowy był Opoka, który nie tylko parł naprzód, ale również kilkakrotnie strzelił mocno 1 celnie na bramkę Pajora. Jeden z takich strzałów przyniósł, choć nie bezpośrednio, zwycięską bramkę. „Bomba” była tak silna, że Pajor mógł ją sparować tylko piąstkowaniem, piłkę dostał na głowę Kasprzyk, i ulokował ją w siatce. Słowa uznania za pracowitość należą się Dudoniowi, a za mądre kierowanie atakiem Manowskiemu. Jako strzelec nie miał Manowski w niedzielę szczęścia, a już zupełnie stracił głowę, kiedy zamiast lekko wepchnąć piłkę do siatki, stanął w miejscu jak urzeczony, z czego skorzysta! Kaszuba i wybił ją na kornet. Tylne formacje spełniły przykładnie swe zadanie, zwłaszcza obaj pomocnicy. Młody Wąchał na obronie zablokował skutecznie groźnego skrzydłowego Wawelu — Słyszą.

Zawodnicy Wawelu po pierwszym zrywie szybko ostygli, grali jakoś bezbarwnie, bez polotu. A kiedy na kilka minut przed przerwą zniesiono z boiska kontuzjowanego kierownika napadu Grabarza, szanse na zdobycie bramki stały się znikome. W defensywie pierwsze noty należą się, naszym zdaniem, przede wszystkim Pajorowi oraz Kaszubie i Durniokowi. Przed tymi ostatnimi gracze Cracovii czuli aż za duży respekt.

Cracovia przełamała złą passę więcej bojowości, szybkości i zdecydowania pod bramką w przyszłych meczach, a droga do upragnionej I ligi stanie otworem.
Źródło: Dziennik Polski nr 215 z 10 września 1957


Mecze sezonu 1957