1957-09-08 Cracovia - Wawel Kraków 1:0
|
![]() Kraków, Stadion Cracovii, niedziela, 8 września 1957
(0:0)
|
|
Skład: L. Michno Mazur Reichel Wąchalewski Malarz Gołąb Opoka Jarczyk Manowski Dudoń Kasprzyk Ustawienie: 3-2-5 |
Sędzia: Jan Pawlik z Sosnowca
|
Skład: W. Pajor Durniok Kaszuba Kołodziejczyk Gryboś Szarański Słysz Grabowski Grabarz Danielowski Waśniowski Ustawienie: 3-2-5 |
Mecze tego dnia: | ||
|
Zapowiedź meczu
Opis meczu
Przegląd Sportowy
W pierwszych minutach gry, dopóki Wawel rozporządzał pełnym zespołem (później bez kontuzjowanego Grabarza), gra miała wyrównanej walki z tym, że przez pierwsze 30 minut Wawel nadawał ton grze i był wielokrotnie bliski zdobycia prowadzenia. Później, a zwłaszcza od momentu utraty bramki, zaczęła się rysować przewaga gospodarzy i coraz większe wyczerpanie przeciwnika.
Echo Krakowa
Mecz stanowił niejako wyjściową pozycję dla piłkarzy Cracovii do ponownej walki o utrzymanie przodującej pozycji w tabeli. W razie porażki szanse drużyny na ewentualny awans malały niemal do teoretycznych tylko rozważań, a zwycięstwo dawało znów realne możliwości. Toteż do spotkania z wojskowymi przywiązywano ogromną wagę.
Przed rozpoczęciem meczu bardziej przesądni zwolennicy drużyny zobaczywszy wybiegających na boisko piłkarzy Cracovii w czarnych spodenkach liczyli na pewne zwycięstwo, przypominając, że biało-czerwoni grając w takich samych spodenkach, rozgromili lipiński Naprzód 6:0.
Oczywiście wróżby nie mają nic wspólnego z umiejętnościami piłkarzy. O zwycięstwie przede wszystkim rozstrzyga twarda, nieustępliwa walka, a częściowo... szczęście. Ale i szczęście w tym roku dopisuje Cracovii. Wystarczy wspomnieć, że przy porażkach ze Stalą Mielec czy z Garbarnią, potracili również punkty inni rywale, a po tragicznie przegranym meczu z Piastem, drużyna Mielca straciła punkt ze Stalą Rzeszów. Podobnie było wczoraj. Jeszcze przed zawodami z Wawelem, Cracovię doszła przyjemna dla niej wiadomość, że główny konkurent — Szombierki przegrał z AKS-em, a Garbarnia znów przysłużyła się Cracovii, wygrywając tym razem - mielecką Stalą. Tak więc ciężar gatunkowy meczu z Wawelem znacznie wzrósł. Doskonale orientowali się w tym układzie sił widzowie, którzy bardzo licznie wypełnili stadion, chcąc być świadkami meczu. Do zawodów drużyny wystąpiły w podobnych składach, w jakich grali ostatnio. Jedynie w zespole wojskowych zobaczyliśmy na skrzydle Słysza, a w zespole biało-czerwonych zamiast Szymczyka zagrał na lewej obronie Wąchał, zadowalająco wywiązując się ze swego zadania.
W pierwszej połowie zawodów więcej inicjatywy wykazała Cracovia, mając w tym okresie lekką przewagę. Doskonałe okazję na zdobycie bramki mieli min.: Kasprzyk, Manowski (w zamieszaniu podbramkowym), Dudoń (ładny strzał głową). Opoka (główka po centrze przejętej od Kasprzyka).
W tych wypadkach piłka stała się jednak łupem ofiarnie i dobrze broniącego Pajora, albo też ataki biało-czerwonych likwidowali obrońcy wojskowych.
Po przerwie drużyna Wawelu grała w dziesiątkę bez kontuzjowanego Grabarza. W tym okresie przewaga Cracovii wyraźnie wzrosła tak, że bramkarz biało-czerwonych Michno nie miał właściwie groźniejszego strzału. Mimo tej ogromnej przewagi akcje Cracovii przeprowadzane były na ogół w zbyt wolnym tempie.
Źródło: Echo Krakowa nr 210 z 9 września 1957
Gazeta Krakowska
Wysoka stawka spotkania, gdyż w dużym stopniu od tego meczu zależało czy Cracovia ma jeszcze szanse walczyć o awans do ekstraklasy, spowodowała. że biało-czerwoni grali początkowo bardzo nerwowo, co skrzętnie wykorzystał przeciwnik.
Zwycięstwo Cracovii w „bratobójczej walce" jest tym cenniejsze, że przeciwnik był trudny do pokonania. Obrona wojskowych w tym dniu była doskonale usposobiona. Spokojna gra Kaszuby i Durnioka spowodowała, że wiele akcji napastników biało-czerwonych było na linii pola karnego likwidowanych. Podkreślić należy, że Wawel prawie przez 70 min. grał w „dziesiątkę", gdyż kontuzjowany Grabarz został zniesiony z boiska.
W drużynie zwycięzców, która wystąpiła w zestawieniu: Michno, Mazur. Reichel. Wąchał, Malarz, Gołąb, Opoka, Dudoń Manowski. Jarczyk. Kasprzyk — wszyscy grali bardzo ambitnie i dali z siebie maksimum wysiłku. W linii napadu doskonale zagrał Dudoń, który był nie tylko napastnikiem, ale często i pomocnikiem. Dobrze wypad! również debiut Wąchała. Zawodnik ten z powodzeniem -zastąpił Szymczyka, dobrze pilnując Słyszą.
W pierwszej połowie spotkania liczne akcie napastników Cracovii docierały tylko do przedpola Pajora. Doskonale grający Kaszuba spokojnie likwidował wszelkie zakusy trójki środkowej Cracovii, a były momenty, że napastnicy gospodarzy bali się po prostu zbliżyć do niego. Do przerwy Cracovia była o krok od uzyskania prowadzenia. Z najbliższej odległości „główkę" Opoki Pa¬jor w fantastyczny sposób obronił.
Dopiero w 58 min. padła upragniona — I jak się okazało— jedyna bramka dnia. Po przeprowadzeniu składnej akcji piłkę otrzymuje Opoka, niezwykle silnym strzałem kieruje ją na bramkę Wawelu. Pajor wybija piłkę w pole, a Kasprzyk przytomnie główką umieszcza ją w siatce. Za chwilę ten sam zawodnik omal nie podwyższył wyniku. Tym razem jednak nie trafił do pustej bramki i piłka wolniutko minęła słupek. Jeszcze raz była doskonała okazja do zdobycia drugiego gola. W zamieszaniu podbramkowym Kołodziejczyk podał piłkę Pajorowi, piłka przeskoczyła bramkarza, a w ostatniej chwili Kaszuba wybił ją ponad bramkę.
W sumie zwycięstwo Cracovii jest zupełnie zasłużone i wywalczone zostało dużym wysiłkiem i ambicją całego zespołu.
Dziennik Polski
W ataku Cracovii w niedzielnym meczu z Wawelem najbardziej bojowy był Opoka, który nie tylko parł naprzód, ale również kilkakrotnie strzelił mocno 1 celnie na bramkę Pajora. Jeden z takich strzałów przyniósł, choć nie bezpośrednio, zwycięską bramkę. „Bomba” była tak silna, że Pajor mógł ją sparować tylko piąstkowaniem, piłkę dostał na głowę Kasprzyk, i ulokował ją w siatce. Słowa uznania za pracowitość należą się Dudoniowi, a za mądre kierowanie atakiem Manowskiemu. Jako strzelec nie miał Manowski w niedzielę szczęścia, a już zupełnie stracił głowę, kiedy zamiast lekko wepchnąć piłkę do siatki, stanął w miejscu jak urzeczony, z czego skorzysta! Kaszuba i wybił ją na kornet. Tylne formacje spełniły przykładnie swe zadanie, zwłaszcza obaj pomocnicy. Młody Wąchał na obronie zablokował skutecznie groźnego skrzydłowego Wawelu — Słyszą.
Zawodnicy Wawelu po pierwszym zrywie szybko ostygli, grali jakoś bezbarwnie, bez polotu. A kiedy na kilka minut przed przerwą zniesiono z boiska kontuzjowanego kierownika napadu Grabarza, szanse na zdobycie bramki stały się znikome. W defensywie pierwsze noty należą się, naszym zdaniem, przede wszystkim Pajorowi oraz Kaszubie i Durniokowi. Przed tymi ostatnimi gracze Cracovii czuli aż za duży respekt.
Cracovia przełamała złą passę więcej bojowości, szybkości i zdecydowania pod bramką w przyszłych meczach, a droga do upragnionej I ligi stanie otworem.