1936-10-25 Cracovia - Śmigły Wilno 5:0
|
baraże o Ligę grupa finałowa , 5 kolejka Kraków, Stadion Cracovii, niedziela, 25 października 1936, 11:15
(1:0)
|
|
Skład: W. Pawłowski Pająk Lasota Schmager Grünberg Żiżka A. Zieliński Chudzik Korbas Szeliga Zembaczyński Ustawienie: 2-3-5 |
Sędzia: Romanowski
|
Skład: Czarski Chowaniec Moszczyński Puzyna Skowroński Hajdul Naczulski Tymosław Skrzypczak Pawłowski Drąg |
Zapowiedź meczu
- Pierwsza zapowiedź meczu w dzienniku Ilustrowany Kuryer Codzienny
- Druga zapowiedź meczu w dzienniku Ilustrowany Kuryer Codzienny
- Trzecia zapowiedź meczu w dzienniku Ilustrowany Kuryer Codzienny
Opis meczu
Raz Dwa Trzy
Spotkaniem tym dopełniła Cracovia formalności, mających udowodnić jej dojrzałość ligową. Bez przegrania jednego choćby spotkania w ciągu żmudnego pochodu mistrzowskiego całego roku, dobrnęli białoczerwoni do sytuacji, w której nawet matematyka sportowa nie może odebrać im promocji. Kwestja pierwszego, czy drugiego miejsca jest tylko drobiazgiem prestiżowym.
Cracovia zagrała znowu dobrze, okresami tak dobrze i ładnie, że porwała widownię, która zgromadziła się w rzadko obecnie trafiającej się ilości około 5.500 entuzjastów, żywo reagujących na grę i jej efekty. Dotkliwe przerzedzenie drużyny kontuzjami, czy chorobami pozbawiło ją nadal Dońca, Stępienia i ostatnio Malczyka,
nie zmieniło jednakże ducha jednostki,
konsekwentnie dążącej do swego celu.
Wysokie zwycięstwo nie wyraża możliwości, jakie w tem spotkaniu reprezentowała Cracovia. - Aczkolwiek bojowa gra, chwilami nawet zbyt ostra, wyskoki jednostek nie oddziaływały zachęcająco na poszczególnych graczy gospodarzy, wyższość Krakowian nad przeciwnikiem była zdecydowana pod każdym względem. Przez 15 minut w drugiej połowie zademonstrowali białoczerwoni grę na poziomie w stylu, który bierze publiczność, a równocześnie niszczy przeciwnika.
Śmigły wniósł do gry dużo zapału, woli nie dania się przeciwnikowi. Bronił się też twardo, za twardo czasem, jednakże nie rezygnował z atakowania. Był nawet okres, w którym strzelali Wilnianie częściej od Krakowian. Niestety w ich grze tkwi wiele niedojrzałości taktycznej, a ponieważ również w technice są jeszcze braki u niektórych graczy, poważniej Cracovii nie zagrażali często. W każdym jednak razie byli przeciwnikiem interesującym, walczącym do ostatka.
Formacją w całości na poziomie u gospodarzy była
trójka obronna.
Pawłowski nie miał dużo pracy, bo częściej nie trafiano w obszar między słupkami. Kilka ciekawszych i dobrych interwencji wskazywało, że czuje się pewnie. Lasota i Pająk napracowali się solidnie. Agresywność napastników Śmigłego nie pozwalała wypoczywać na laurach, tem bardziej, że w pomocy nie wszystko było w porządku. Tem bardziej zatem zasłużyli na dobrą ocenę.
Nieoczekiwanie
słabiej zagrała linja pomocy.
Grünberg słabo zastartował, a i potem mimo podciągnięcia się miał wiele słabych momentów, co najciekawsze - we współgraniu z atakiem. Również i Szmagier nie mógł zadowolić przez długi czas swą powolnością i małą ruchliwością. Żiżka zaćmił obu. Doskonały w opanowaniu piłki, nieposłusznej innym w tej linji, był inicjatorem najciekawszych zagrań. Żyłka strzelecka objawiała się też i to nie tylko rzutami wolnymi.
Ciekawie grał atak. Przesunięcia, wobec braku Stępienia i Malczyka dały kierownictwo ataku Korbasowi, który wcale udatnie funkcję tę spełniał. Brak go natomiast było pod bramką i to była jedyna szkoda przesunięcia go ze skrzydła, gdzie umie strzelać, jak mało innych. Na pomysły Korbasa szedł należycie Szeliga. Dwójka ta zespoliła się wyjątkowo dobrze, trochę może zbyt wiele sobie się poświęcając. Nie dostroił się do nich Chudzik, dziwnie ociężały, nie dokładny w podaniach. Dobrze sprawiały się oba skrzydła. Zembaczyński zawdzięczał dużo Szelidze. Zieliński musiał być bardziej samodzielny. Początkowe unikanie starć osłabiało efekt, a dopiero [po] przerwie zmienił się obraz jego gry.
Zaletą występu gości był ich zapał, walka z przeciwnikiem, który przecież już z góry musiał uchodzić za faworyta. Nie zmieniło się to nawet wtedy, gdy Cracovia prowadziła 4:0. Umiejętności mają różne braki, zrozumiałe wobec małego kontaktu z drużynami, od których można czegoś nauczyć się. Materjał ludzki jednak jest dobry.
O bramkarzu Czarskim wiele dobrego słyszano w Krakowie. Istotnie też zdradzał w niedzielę, że talent ma, bronił wiele. Błędów jednak też wiele popełnił. W obronie energicznym aż do przesady był lewo skrzydłowy Moszczyński, szybki i wcale dobry technicznie. Sąsiad nie przedstawiał już tej wartości.
W pomocy dobrym był środkowy Skowroński. Opanowanie piłki, celowe jej dyrygowanie odbijało wyraźnie od gry skrajnych nastawionych głównie na defenzywę, a tylko przypadek decydował o zagraniu naprzód.
Dodatnią indywidualnością w ataku był Pawłowski. W innem otoczeniu, przy innych partnerach, odegrał[b]y niewątpliwie dobrą rolę szczególnie, jako niebezpieczny strzelec. Nie miał dużej pociechy z Drąga na lewem skrzydle, który zbyt szybko pozbywał się piłki dalekiemi wykopami, które najczęściej kończyły się w aucie. Skrzypczak i Tymosław nie dorastali do gry Pawłowskiego, choć w wysiłku mu dorównali. Naczulski, mimo słabszej gry pomocnika Cracovii na tej stronie, nie wykazał niczego wartościowego.
Skład drużyn i przebieg gry.
Cracovia: Pawłowski, Lasota, Pająk, Żiżka, Grünberg, Szmagier, Zieliński, Chudzik, Korbas, Szeliga, Zembaczyński. - Śmigły: Czarski, Chowaniec, Moszczyński, Puzyna, Skowroński, Hajdul, Naczulski, Tymosław, Skrzypczak, Pawłowski, Drąg.
Strzał na bramkę Pawłowskiego zaraz w 1 min. gry i kilka dalszych minut gry na połowie Cracovii dziwi widownię. Gospodarze jednakże powoli opanowują pole i rozpoczynają ataki. Pierwszy kończy się chwyceniem piłki na linji, a obrót bramkarza do tyłu z nią, mógł być bramką przy bliżej się znajdującym sędzią. Jeszcze dwa razy Czarski gubił piłkę, na szczęście chwyta ponownie w ostatniej chwili.
Nacisk Cracovii spotyka się z ostrą grą obrony, w efekcie której sędzia dyktuje rzuty wolne, karze [!] przepraszać. Atak Śmigłego odpowiada wypadami i strzałami wysoko nad bramkę. W 33-ciej min. strzał Korbasa trafia w poprzeczkę. Następuje dłuższe obleganie bramki gości, broniących się rozpaczliwie, ale skutecznie. Dopiero w 42 min. dwójka Korbas-Szeliga bardzo ładnie przechodzi podaniami ku samej bramce Śmigłego, a strzał ostatniego kieruje piłkę do siatki.
Po przerwie Cracovia odrazu przejmuje inicjatywę. W 8 min. rzut wolny Pająka z odległości grzęźnie w siatce gości. Teraz przychodzi okres świetnej gry ataku, budującego doskonałe akcje krótkiemi, przyziemnemi podaniami. Jedną z nich kończy Korbas doskonałym ominięciem obrony i bramkarza, a potem strzałem do pustej bramki. Już w następnej minucie znowu Korbas podwyższa wynik do 4:0.
Niestety napastnicy Cracovii pod bramką tracą wysokie wartości gry w polu. Odbija się to potem na tyłach, którym atak Śmigłego poczyna znowu dawać zatrudnienie. Gdy znowu napastnicy Cracovii dojdą do pozycji strzałowych, sędzia myli się dwukrotnie i gwiżdże urojone spalone. Nie widzi natomiast, że Chudzik doszedł do piłki na pozycji spalonej w ostatniej minucie i pozwala mu strzelić piątą bramkę dla Cracovii.
Sędzia p. Romanowski.Źródło: Raz Dwa Trzy nr 43 z 27 października 1936
Przegląd Sportowy
Śmigły nie może dotrzymać kroku Cracovii
Cracovia: Pawłowski, Lasota, Pająk, Żiżka, Grünberg, Szmagler, Zieliński, Chudzik, Korbas, Szeliga, Zembaczyński.
Śmigły: Czarski, Chowaniec, Moszczyński, Kurzyan, Skowroński, Hajdul, Naczulski, Tymosław, Skrzypczak, Pawłowski, Drąg.
Meczu z drużyną wileńską oczekiwano w Krakowie ze szczególnym zainteresowaniem. Wyczuwano, że Cracovia zechce wygrać wysoko, aby zrewanżować się za wileńską wyprawę.
7 tys. ludzi przeżywało bezsprzecznie wiele emocji, gdyż mecz, jakkolwiek nie stojący na wyżynach, obfitował jednak w ciekawe momenty. Twardość i ambicja z jednej strony, wyższość techniczna i wola zwycięstwa z drugiej, złożyły się w sumie na to widowisko emocjonujące. Gospodarze wystąpili osłabieni bez Góry, Malczyka i Stępienia. Musieli więc zastosować możliwości do warunków i odpowiednio drużynę przestawić. W efekcie Korbas przeszedł ze skrzydła na środek, co odbiło się może na jednolitości całej piątki, której zabrakło kierownika, nadającego ton, ale przyniosło za to na środek gracza o zaletach indywidualnych, umiejącego je w decydujących momentach wykorzystać. W tych warunkach centrum myślowe ataku przesunęło się ku stronie lewej, gdzie technik Szeliga był pomysłodawcą, a reszta dostrajała się do niego.
Dobra gra pomocy, gdzie Szmagler nie ustępował swym kolegom oraz niezawodzące trio defenzywne – złożyło się w sumie na całość obrazu Cracovii, która zasłużenie wygrała mecz.
Gościom brak jest pierwiastka, który nadawałby ton grze. Nie mają we krwi przyziemnej szkoły wiedeńskiej, nie hołdują systemowi półdługich rzutów górnych. W sumie gra stoi pod znakiem indywidualnych wyczynów, których autorami są skrzydłowi, lub też Pawłowski. W tylnych formacjach pomoc myśli przeważnie o defenzywie, tylko środkowy Skowroński pamięta o konieczności posuwania się za atakiem. Boczni grawitują raczej ku własnej bramce. Obrona twarda i zdecydowanie skracająca.
Przebieg gry stoi początkowo pod znakiem szybkich ataków wilnian. Nie trwają one jednak długo, gdyż Cracovia przejmuje inicjatywę i zaczyna coraz silniej napierać. Po 35 min. sytuacja jest już wyklarowana. Białoczerwoni są panem sytuacji, a atak ich walczy z trio defenzywnem przeciwnika. Rozstrzygnięcie pada w 43 min., gdy Szeliga otrzymawszy od Korbasa piłkę, strzela w słupek, a piłka odbiwszy się, wpada do bramki. Po przerwie obraz gry wykazuje zdecydowaną przewagę miejscowych, którzy w równych odstępach zdobywają punkty. Wolny Pająka w 10 min., dwie akcje Korbasa w 12 i 13 min. podwyższają wynik do 4:0. Po tym padają jeszcze dwie bramki, nie uznaje ich jednak sędzia z powodu spalonego. Legalny jest dopiero punkt, uzyskany przez Chudzika, który w 44 min. ustala wynik dnia.Źródło: Przegląd Sportowy nr 91 (1237) z 26 października 1934 [1]
Ilustrowany Kuryer Codzienny
Po zmianie stron zmienił się również obraz gry. Podyktowany przez sędziego w 8 minucie rzut wolny za rękę obrońcy zamienił Pająk w drugą bramkę, która zdeprymowała gości do tego stopnia, że w ciągu dalszych pięciu minut otrzymali jeszcze dwie bramki, których autora mi byli Korbas i Szeliga.
Teraz następuje okres pewnego odprężenia. Cracovia spoczywa na laurach. Wilnianie wobec takiego obrotu sprawy z natury rzeczy przechodzą do ataku. Grają już jednak bez wiary w możliwość sukcesu i wobec tego też bez powodzenia. Kilka anemicznych strzałów, które w tym okresie doszły do bramki Cracovii trzyma bez trudu Pawłowski.
Jego kolega z przeciwnej strony Czarski ma dużo więcej do roboty i mimo pięciu puszczonych bramek pozostawił dobre wrażenie. Nie ma on jeszcze wyczucia dystansu i momentu konieczności wybiegu z bramki. To kosztowało go conajmniej dwie z pięciu puszczonych bramek i dużo przykrych chwil. Piąta bramka padła zresztą z wyraźnego spalonego w ostatniej dosłownie minucie gry. Uzyskał ją Chudzik.
W Cracovii wyróżnił się doskonale grający Pająk, Żiżka, oraz Szeliga i Korbas w napadzie. Naogół mimo wysokiego zwycięstwa wykazuje drużyna Cracovii jeszcze pewne luki. W zespole gości podobał się przedewszystkiem środkowy pomocnik Skowroński I Pawłowski w napadzie.
nym stopniu doskonałe wrażenie początkowe. Nawet i tak jednak Śmigły pozostawił wrażenie miłe. Jest to w każdym razie drużyna o pewnem wyraźnem obliczu, brak jej jednak jeszcze szlifu i rutyny wielkich decydujących spotkaniu. Wilnianie grali, jak spodziewano się dość ostro, nie przekraczało to jednak zbytnio dozwolonych granic.
Jako całość Cracovia robiła wrażenie bez¬sprzecznie lepsze i zwycięstwo jej nie ulegało nigdy wątpliwości. Mimo doskonałej chwilami gry miała drużyna słabe punkty tym razem w pomocy. Grűnberg jest wyraźnie przemęczony, Szmagier nie dostosował się również całkiem do poziomu reszty.
Korbas z Szeligą rozumieli się bardzo dobrze i współpraca ich dawała też niekiedy ciekawe i pomysłowe efekty. Przesunięcie Korbasa na środek napadu osłabiło jednak nieco prawą stronę, gdzie zjawił się znowu Zieliński. Z dotychczasowych występów świetnego ongiś skrzydłowego był ten najbardziej udały. Zieliński nie zepsuł niczego i był wcale pożyteczny. Zembaczyński po przeciwnej stronie ma naturalnie nad nim przewagę większej żywiołowości i bezpośredniości w grze.
Trójka obronna stanowiła dla napadu gości zaporę zbyt trudną do przezwyciężenia. Pawłowski gra jednak czasami zbyt nonszalancko, zdradzając pewne oznaki zmanierowania. Obaj obrońcy, a specjalnie Pająk doskonali.
Śmigłe, jak już wspomnieliśmy, mimo wysokiej porażki pozyskał sobie w Krakowie dużo przyjaciół. Wykolejenie psychiczne, jakiemu uległa drużyna gości po drugiej bramce świadczy o małej jeszcze odporności na niepowodzenia. W każdym razie chętnie zobaczymy Wilnian jeszcze raz w Krakowie w jakimś meczu towarzyskim.
- * *
Sędzia p. Romanowski niebardzo orjentował się w spalonych. W ocenie ich mylił się często. Nie uznał Cracovii jednej bramki z powodu spalonego, choć interpretacja przepisów w tym właśnie wypadku nastręczała pewne wątpliwości, zgodził się natomiast na piątą bramkę Chudzika, choć tutaj właśnie gracz był wyraźnie spalony. Naogół jednak nie było najgorzej. Publiczności ponad 5 tysięcy.
Obie drużyny wystąpiły w nast. składach: W. K. S. Śmigły: Czarski, Chowaniec, Moszczyński, Puzyna, Skowroński, Hajdul, Naczulski, Tymosław, Skrzypczak, Pawłowski, Drąg.
Nowy Dziennik
W dniu wczorajszym rozegrane zostały dwa mecze o wejście do Ligi:
CRACOVIA — WKS ŚMIGŁY (Wilno) 5:0 (1:0)
Raz Dwa Trzy
I Analogicznie z mistrzostwami kończy sic również w przyszłym tygodniu serja rozgrywek kwalifikacyjnych o wejście do grona polskiej arystokracji piłkarskiej. Skoro przed rozpoczęciom tych rozgrywek nie było poza Cracovia żadnego pewnego kandydata na przedostanie się do Ligi, to już po pierwszej rundzie nie ulegało niemal wątpliwości, że w towarzystwie Cracovii znajdzie się ostatecznie Amatorski KS z Chorzowa.
Przebieg spotkań wykazał następnie, że zarówno aspiracje Brygady jak i wileńskiej drużyny Śmigły były przecież jeszcze nieco przedwczesne. Obie drużyny osiągnęły już obecnie bardzo poważny poziom i być może nie odgrywałyby Lidze roli najpośledniejszej. Nawet najzagorzalszy zwolennik tych klubów przyznać jednak musiałby, że zarówno Cracovia jak i Amatorski reprezentują z tej czwórki klasę najwyższą i najbardziej dojrzałą, tak że tym razem ciężki proces wielokrotnych egzaminów kandydatów do Ligi wyło ił jednak zespoły najlepsze.
Cracovia reprezentuje już nie w piłkarstwie, ale sporcie polskim takie tradycje i ustalone wartości, że powrót jej drużyny piłkarskiej do Ligi przywita cała opinja sportowa z dużą radością, buza i chlubną przeszłość ma również Amatorski AKS, który zachował sobie z dawnych, dobrych czasów nieprzerzedzone kadry wiernych sympatyków i zwolenników, które są zawsze najpewniej ostoją klubu sportowego.
Niedziela ubiegła zatwierdziła obecnie już formalnie przynależność obu klubów do polskiej Ligi piłkarskiej w przyszłym roku, gdyż dwa pozostałe jeszcze spotkania mają obecnie znaczenie raczej prestiżowe. Zadecyduje ona już tylko o tem, który z tych dwóch zespołów zajmie w turnieju kwalifikacyjnym miejsce pierwsze, a który drugi . Wysokie zwycięstwo Cracovii nad Śmigłym przyszło jeszcze łatwiej, niż się tego spodziewano. Amatorski wywalczył ponowną sobie wygraną z Brygadą, mimo, że spotkanie odbyło się na gorącym gruncie częstochowskim. Cracovia gra swój ostatni mecz w przyszłą niedziele znowu u siebie z Brygadą (sędziuje p. Głowacz), Amatorski spotka się ze Śmigłym w Wilnie (sędziuję p. Kafliński).
…
Cracovia – Śmigły 5:0 (1:0)
Kraków, 26 października. Spotkaniem tym dopełniła Cracovia formalności, mających udowodnić jej dojrzałość ligową. Lecz przegrania jednego choćby spotkania w ciągu żmudnego pochodu mistrzowskiego całego roku, dobrnęli białoczerwoni do sytuacji, w której nawet matematyka sportowa nie może odebrać im promocji. Kwestja pierwszego, czy drugiego miejsca jest tylko drobiazgiem prestiżowym.
Cracovia zagrała znowu dobrze okresami tak dobrze i ładnie, że porwała widownie, która zgromadziła się w; rzadko obecnie trafiającej się ilości koło 5.500 entuzjastów żywo reagujących na grę jej efekty. Dotkliwie przerzedzenie drużyny kontuzjami czy chorobami pozbawiło ją nadal Dońca, Góry, Stępienia i ostatnio Malczyka. nie zmieniło jednakże ducha jedenastki, konsekwentnie dążącej do swego celu.
Wysokie zwycięstwo nie wyraża możliwości, jakie w tern spotkaniu reprezentowała Cracovia. — aczkolwiek bojowa gra chwilami nawet zbyt ostra, wyskoki jednostek nie oddziaływały zachęcająco na poszczególnych graczy gospodarzy, wyższość Krakowian nad przeciwnikiem była zdecydowana pod każdym względem. Przez 15 minut drugiej połowie zademonstrowali białoczerwoni grę na poziomie w stylu, który bierze publiczność, a równocześnie niszczy przeciwnika. Śmigły wniósł do gry dużo zapału, woli nie dnia się przeciwnikowi. Bronił się toż twardo, za bardzo czasem, jednakże nic rezygnował z atakowania. Był nawet okres, w którym strzelali Wilnianie częściej od Krakowian. Niestety w ich grze tkwi wiele niedojrzałości taktycznej, a ponieważ również w technice są jeszcze braki u niektórych graczy, poważniej Cracovii nie zagrażali często. W każdym jednak razie byli przeciwnikiem interesującym, walczącym do ostatka. Formacją w całości na poziomie u gospodarzy była trójka obronna.
Pawłowski nie miał dużo pracy, bo częściej nie tafiano w obszar między słupkami. Kilka ciekawszych i dobrych interwencji wskazywało, że czuje się pewnie. Lasota i Pająk napracowali się nudnie. Agresywność napastników Śmigłego nie pozwalała wypoczywać na laurach, tem bardziej, że w pomocy nie wszystko było w porządku. Tom bardziej zatem zasłużyli na dobrą ocenę.
Nieoczekiwanie słabiej zagrała lin ja pomocy Grűnberg słabo zastartował, a i potem mimo podciągnięcia się miał wiele słabych momentów, co najciekawsze — we współgraniu z atakiem. Również i Szmagier nie mógł zadowolić przez długi czas swą powolnością i małą ruchliwością. Żiżka zaćmił obu. Doskonały w opanowaniu piłki, nieposłusznej innym w tej linji, był inicjatorem najciekawszych zagrań. Żyłka strzelecka objawiała się też i to nie tylko rzutami wolnymi. Ciekawie grał atak. Przesunięcia, wobec braku Stępienia i Malczyka dały kierownictwo ataku Korbasowi, który wcale udatnie funkcję tę spełniał. Brak go natomiast było pod bramką i to była jedyna szkoda przesunięcia go ze skrzydła, gdzie umie strzelać, jak mało innych. Na pomysły Korbasa szedł należycie Szeliga. Dwójka ta zespoliła się wyjątkowo dobrze, trochę może zbyt wiele sobie się poświęcając. Nie dostroił się do nich Chudzik, dziwnie ociężały, nie dokładny w podaniach. Dobrze sprawiały się oba skrzydła. Zembaczyński zawdzięczał dużo Szelidze. Zieliński musiał być bardziej samodzielny. Początkowo unikanie starć osłabiało efekt, a dopiero przerwie zmienił się obraz jego gry.
Zaletą występu gości był ich zapęd, walka z przeciwnikiem, który przecież już z góry musiał uchodzić za faworyta. Nie zmieniło się to nawet wtedy, gdy Cracovia prowadziła 4:0. Umiejętności mają różne braki, zrozumiale wobec małego kontaktu z drużynami, od których można czegoś nauczyć się. Materjal ludzki jednak jest dobry. O bramkarzu Czorskim wiele dobrego słyszano w Krakowie. Istotnie też zdradzał w niedzielę, że Talent ma, bronił wiele. Błędów też wiele popełnił. W obronie energicznym aż do przesady był lewo skrzydłowy Moszczyński, szybki i wcale dobry technicznie. Sąsiad już nie przedstawiał już tej wartości. W pomocy był dobry środkowy Skowroński. Opanowanie piłki, celowe jej dyrygowanie odbijało wyraźnie od gry skrajnych nastawionych głównie na defensywę, a tylko przypadek decydował o zagraniu naprzód. Dodatnią indywidualnością w ataku był Pawłowski. W innem otoczeniu, przy innych partnerach, odegrały niewątpliwie dobrą rolę szczególnie , jako niebezpieczny strzelec . Nie miał dużej pociechy z Drąga na lewym skrzydle, który zbyt szybko pozbywał się piłek dalekemi wykopami, które najczęściej kończyły się w aucie. Skrzypczak i Tymosław nie dorastali do gry Pawłowskiego, choć w wysiłku mu dorównali. Naczulski mimo słabszej gry pomocnika Cracovii na tej stronie, nie wykazał niczego wartościowego. Skład drużyn i przebieg gry.
Cracovia: Pawłowski, Lasota, Pająk. Ziżka, Grűndberg, Szmagier, Zieliński, Chudzik. Korbas, Szeliga—Zembaczyński- Śmigły- Czarski, Chowaniec Moszczyński, Puzyna, Skowroński, Hadul, Naczulski, Tymosław, Skrzypczak, Pawłowski, Drąg.
Strzał na bramkę Pawłowskiego zaraz w 1 min. gry i kilka dalszych minut gry na połowie Cracovii dziwi widownie. Gospodarze jednakże powoli opanowują pole i rozpoczynają ataki. Pierwszy kończy się chwyceniem piłki na linji. a obrót bramkarza do tyłu z nią. mógł być bramką przy bliżej się znajdującym sędzią. Jeszcze dwa razy Czarski gubił piłkę, na szczęście chwyta ponownie w ostatniej chwili.
Nacisk Cracovii spotyka się z ostrą grą obrony. w efekcie której sędzia dyktuje rzuty wolne, karze przepraszać. Atak Śmigłego odpowiada wypadami i strzałami wysoko nad bramkę. W 33-ciej min. strzał Korbasa trafia w poprzeczkę. Następuje dłuższo obleganie bramki gości, broniących się rozpaczliwie, ale skutecznie. Dopiero w 42 min. dwójka Korbas-Szeliga bardzo ładnie przechodzi podaniami ku samej bramce Śmigłego, a strzał ostatniego kieruje pitkę do siatki.
Po przerwie Cracovia odrazu przejmuje inicjatywę. W 8 min. rzut wolny Pająka z odległości grzęzie w siatce gości. Teraz przychodzi okroi świetnej gry ataku, budującego doskonal - akcje krótkiemu, przyziemnemi podaniami. Jedną z nich kończy Korbas doskonałym ominięciem obrony i bramkarza, a potem strzałem do pustej bramki. Już w następnej minucie znowu Korbas podwyższa wynik do 4.0.
Niestety napastnicy Cracovii pod bramką tracą wysokie wartości gry w polu. Odbija się to po toni na tyłach, którym atak Śmigłego poczyna znowu dawać zatrudnienie. Gdy znowu napastnicy Cracovii dojdą do pozycji strzałowych, sędzia myli się dwukrotnie i gwiżdże urojono spalone. Nie widzi natomiast, że Chudzik doszedł do piłki na pozycji spalonej w ostatnimi minucie i pozwala mu strzelić piątą bramkę dla Cracovii.
Sędzia p. Romanowski.
1936-02-23 Cracovia - ZSG Kraków 7:1 1936-03-01 Cracovia - Zwierzyniecki Kraków 6:4 1936-03-08 Cracovia - KS Roździeń 4:0 1936-03-15 Cracovia - 06 Katowice 4:0 1936-03-22 Cracovia - Garbarnia Kraków 2:0 1936-03-29 Cracovia - Fablok Chrzanów 4:0 1936-04-05 Cracovia - Krowodrza Kraków 7:2 1936-04-12 Cracovia - Budai Budapeszt 1:1 1936-04-13 Makkabi Kraków - Cracovia 0:0 1936-04-19 Legia Kraków - Cracovia 0:4 1936-04-26 Cracovia - Policyjny Katowice 9:2 1936-05-03 Olsza Kraków - Cracovia 1:3 1936-05-10 Korona Kraków - Cracovia 0:6 1936-05-17 Cracovia - Wisła II Kraków 3:0 1936-05-31 Cracovia - Zwierzyniecki Kraków 4:2 1936-06-04 Podgórze Kraków - Cracovia 1:2 1936-06-07 Cracovia - Nadwiślan Kraków 3:0 1936-06-11 Cracovia - Grzegórzecki Kraków 3:1 1936-06-18 Cracovia - Garbarnia II Kraków 4:1 1936-06-21 Cracovia - Wawel Kraków 8:0 1936-06-28 Cracovia - Unia Kraków 5:2 1936-06-29 Cracovia - Ruch Wielkie Hajduki 9:0 1936-07-05 Skawa Wadowice - Cracovia 2:4 1936-07-19 Pogoń Stryj - Cracovia 0:3 1936-07-26 Polonia Przemyśl - Cracovia 1:3 1936-08-05 Cracovia - Rapid Wiedeń 5:3 1936-08-09 Cracovia - RKS Hajduki 13:0 1936-08-15 Cracovia - Polonia Przemyśl 6:0 1936-08-23 Cracovia - Pogoń Stryj 11:0 1936-08-30 RKS Hajduki - Cracovia 0:0 1936-09-01 Cracovia - Wisła Kraków 2:0 1936-09-06 06 Katowice - Cracovia 2:4 1936-09-13 Cracovia - Team Klubów Ligii 3:5 1936-09-20 Śmigły Wilno - Cracovia 0:0 1936-09-27 Cracovia - AKS Chorzów 1:1 1936-10-11 Brygada Częstochowa - Cracovia 0:2 1936-10-18 AKS Chorzów - Cracovia 2:3 1936-10-25 Cracovia - Śmigły Wilno 5:0 1936-11-01 Cracovia - Brygada Częstochowa 4:1 1936-11-08 Wisła Kraków - Cracovia 3:2 1936-12-06 Cracovia - Garbarnia Kraków 7:6 1936-12-13 Cracovia - Tarnovia 4:0