1949-09-18 Kolejarz Poznań - Ogniwo Kraków 1:2
|
![]() Poznań, niedziela, 18 września 1949
(1:1)
|
|
Skład: Ławniczak Sobkowiak Tarka R. Wojciechowski Słoma Matuszak Kołtuniak T. Anioła Czapczyk Białas F. Wojciechowski Ustawienie: 3-2-5 |
Sędzia: Grzegorz Aleksandrowicz z Warszawy
|
Skład: Rybicki W. Gędłek Parpan Glimas Mazur M. Jabłoński Wiśniowski Rajtar S. Różankowski Radoń Bobula Ustawienie: 3-2-5 |
Mecze tego dnia: | ||
|
Opis meczu
Przegląd Sportowy
W jednym tygodniu stracił poznański Kolejarz 3 punkty, co mocno nadszarpnęło szansę zdobycia pierwszego miejsca. Utrata tych punktów tłumaczy się przede wszystkim spadkiem formy drużyny poznańskiej. Atak Kolejarza, zasilony przebojowym Aniołą, wypadł bardzo słabo strzałowo. W tych warunkach, mimo wysiłków linii pomocy, która, niezmordowana w rozbijaniu akcji przeciwnika, zasilała własnych przeciwników, nie można było myśleć o wygranej. Napastnicy poznańscy gubili się na polu karnym, a to, co przedostawało się przez linię obrony, kończyło się na bramkarzu Rybickim, który zaledwie raz skapitulował. Obrona Kolejarza nie grała na poziomie i gdyby nie przysłowiowy „łut szczęścia”, goście zdobyli by 2 dalsze bramki. W dodatku do porażki poznańczyków przyczynił się bramkarz Ławniczak. Przy pierwszej bramce jego refleks był spóźniony,a drugą puścił w sposób fatalny. Cracovia grała z wielką wolą zwycięstwa. Doskonale rozumiejąca się defensywa z niezawodnym Parpanem na czele, przetrzymała napór poznańczyków, a w gorących momentach podbramkowych dwoiła się i troiła. Im też w pierwszym rzędzie krakowianie mają do zawdzięczenia niedzielny sukces. Po utracie pierwszej bramki zdobytej przez Radonia, Kolejarze odpowiedzieli ostrym kontratakiem, zdołali jednak oddać tylko kilka celnych strzałów, z których jeden, po pięknym zagraniu Czapczyk - Białas uwieńczony został sukcesem. Na nic nie zdała się również w II połowie nawałnica Kolejarza. Wszędzie było pełno krakusów i zawsze nawet w najgorętszych chwilach umiano sobie radzić.
Nieliczne wypady przyniosły natomiast Cracovii bramkę strzeloną przez Bobulę, a niewiele brakowało, by zdobyła ona jeszcze trzecią w ostatnich minutach gry.
Krakowianie przewyższali przeciwnika tak pod względem fizycznym, technicznym, jak i taktycznym.Źródło: Przegląd Sportowy nr 75 z 19 września 1949 [1]