1947-03-23 Cracovia - Łobzowianka 10:0

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Herb_Cracovia


pilka_ico
mecz towarzyski
Kraków, stadion Cracovii, niedziela, 23 marca 1947, 11:00

Cracovia - Łobzowianka Kraków

10
:
0

(3:0)



Herb_Łobzowianka Kraków



Sędzia: Chruściński
Widzów: 2000

bramki Bramki
Dycjan x5
Zastawniak x2
Pacut x2
Bobula


Zapowiedź meczu

Opis meczu

Podczas meczu

Echo Krakowa

Opis meczu w dzienniku Echo Krakowa
Pierwsze spotkanie piłkarskie w tym sezonie Jakie rozegrała Cracovia, zakończyło się spodziewanym wysokim jej zwycięstwem. Na drużynie białoczerwonych znać dobrą zaprawę zimową oraz dobrą rękę instruktora wychowania fizycznego. Zaprawa prowadzona była najprawdopodobniej wszechstronnie i przez fachowca, toteż pierwsze wyjście drużyny na boisko, dało rezultat.

Nie myślimy tu bynajmniej o wysokim wyniku, lecz o postawie i kondycji, jaką wykazała większość zawodników. Gdyby kondycja ta utrzymała się nadal, należy mieć nadzieję, że Cracovia w pierwszych swych spotkaniach będzie miała wiele do powiedzenia o ile atak jej ustalony zostanie raz na zawsze w tym sezonie.
Młodzi zawodnicy jakich zobaczyliśmy we wczorajszym meczu nie przedstawiają się najgorzej. Nieźli technicznie, mają debry strzał i „chęć do gry" a ta jest najważniejsza. Tyczy się to przede wszystkim Dycjana i Pacuta w ataku. Dobry trener - wychowawca może tu wiele zdziałać, gdyż materiał jest bardzo dobry.
Jeśli chodzi o przebieg gry, to od samego początku Cracovia miała ogromną przewagę techniczną, a że przy tym była w dobrej kondycji, musiała zmęczyć swego przeciwnika, który zwłaszcza pod koniec zupełnie oddał inicjatywę w ręce swego rutynowanego przeciwnika. Drużyna Łobzowianki, która wyszła po raz pierwszy w ogóle na boisko (bez treningu) grała dobrze tylko do przerwy, zwłaszcza w ataku, prowadzonym przez Hajdzińskiego. Dobry środkowy pomocnik nie wytrzymał tempa, które narzuciła Cracovia, a że i u reszty szwankowała kondycja, porażka musiała przyjść.
Rybicki w bramce mało miał zajęcia. ale to co obronił, zrobił w ładnym stylu i dobrze. Gędłek z Glimasem stanowili mur nie do przebycia, zwłaszcza Gędłek dysponujący bardzo dobrym startem i szybkością.
Doskonałym był w pomocy Parpan, wszędobylski i grający jak zawsze z sercem. Dobrym jego partnerem był rutyniarz Jabłoński (najpilniejszy na zaprawdę zimowej) mający po drugiej stronie dobrze technicznie wyrobionego Mazura.
Dycjan w ataku będzie dobrym kierownikiem po kilku czy kilkunastu meczach, gdyż ma rozum — tak potrzebny do gry w piłkę nożną. Niezłym jest młody Pacut, potrzebujący jeszcze szlifu i obycia. Zastawniak na poziomie. Ze skrzydłowych, których było czterech, najlepszym był Bobula (grający po przerwie) oraz Kletschka. Młody Świst pcha się na „spalony", przez co psuje akcje.
Gra sama była dość ładna jak na początek sezonu mimo bardzo grząskiego boiska (grano na boisku treningowym). Widziało się szereg ładnych podań i zagrań.

Bramki zdobyli; Dycjan 5, Zastawniak i Pacut po 2, oraz Bobula z rzutu karnego. Sędziował ob. Chruściński, który nie zauważył jednej ręki i jednego spalonego. Publiczności około 2.000.
Źródło: Echo Krakowa nr 84 z 25 marca 1947


Mecze sezonu 1947