1936-06-29 Cracovia - Ruch Wielkie Hajduki 9:0
|
mecze towarzyskie Kraków, Stadion Cracovii, poniedziałek, 29 czerwca 1936, 18:00
(2:0)
|
|
Skład: Pawłowski Lasota Doniec Góra Grünberg Żiżka Korbas Stępień Malczyk Majeran Zembaczyński Ustawienie: 2-3-5 |
Sędzia: Kerz
|
Skład: Kurek Giemza Rurański Panhyrz Badura Dziwisz Sukacz Górka Peterek Wilimowski Majcherek Ustawienie: 2-3-5 |
Mecz poprzedniego dnia: | ||
Zapowiedź meczu
- Pierwsza zapowiedź meczu w dzienniku Ilustrowany Kuryer Codzienny
- Druga zapowiedź meczu w dzienniku Ilustrowany Kuryer Codzienny
- Trzecia zapowiedź meczu w dzienniku Ilustrowany Kuryer Codzienny
- Czwarta zapowiedź meczu w dzienniku Ilustrowany Kuryer Codzienny
Opis meczu
Przegląd Sportowy
Na 9 bramek Ruch nie odpowiedział ani jedną
CRACOVIA: Pawłowski, Lasota, Doniec; Góra, Grünberg, Ziżka; Korbas, Stępień, Malczyk, Majeran, Zębaczyński.
RUCH: Kurek; Giemza, Rurański; Panhirsz, Badura, Dziwisz, Sukacz, Górka, Peterek, Wilimowski, Majcherek.
Gdy dostojni dżentelmeni, ludzie na poważnych stanowiskach, wiwatowali donośnym głosem potrząsając z triumfem kapeluszami, gdy na trybunie obcy ludzie padali sobie w objęcia, gdy wreszcie najbardziej opanowany widz począł ocierać sobie czoło, zastanawiając się, czy przypadkiem to wszystko nie jest snem przedziwnym, wtedy to właśnie krzyknął ktoś obok: „Ależ to taka sensacja, jak Schmelling - Louis!”.
Zginęło to zdanie w ogólnej wrzawie. Zastanowiwszy się jednak że padło w momencie gdy mistrz Polsk inkasował piątą bramkę w przeciągu 20 minut drugiej połowy, że dostał ich już w pierwszej połowie 2 i że razem wynik opiewał 9:0, - doszliśmy do wniosku, że nasz sąsiad miał rację. Może nie w tej skali co Schmelling - Louis, ale w skali ogólnopolskiej.
NA POBOJOWISKU
W ciągu 90 minut prysł czar potęgi jedenastki hajduckiej. Symbol najwyższej klasy polskiej ligi zdruzgotany w spotkaniu z zespołem niższym formalnie o klasę, a wyższym faktycznie o dwie. Za jednym zamachem wzięły w łeb wszelkie porównania i sztywne formy klasowe. Pulsujący nurt życia zmiótł je z powierzchni, a zagadka - ten najważniejszy czynnik każdego meczu piłkarskiego - triumfowała w całej pełni.
Czy był to jednak tylko uśmiech kapryśnej fortuny, zwróconej tym razem obliczem ku Cracovii? Czy było to dzieło przypadku? Czy był to może wynik specyficznych warunków? Tak zapewne zapytają ci wszyscy, którzy poza 3.000 widzów emocjonować się będą wynikiem meczu jedynie na podstawie jego opisu. Tym wszystkim powiemy w założeniu postawowem: przedewszystkiem różnica poziomów. Różnica między grą dwu drużyn, z których jedna rzuciła na szalę wszystkie swe atuty, zagrała tak, jak tylko zagrać można, pozbawiona była słabych punktów i stanowiła idealnie sharmonizowany organizm. Całość, rozumiejąca się od linji bramkowej aż do skrajnego napastnika. Druga strona - to zbiór luźnych jednostek, nawzajem szukające i gubiące się elementy, pozbawione nici przewodniej, myśli, woli, hartu i siły. A przedewszystkiem siły!
WIELKA FORMA POMOCY
Trzy tysiące krakowian przeżywało wspaniałe momenty, drużyna ich szła niepowstrzymanie naprzód, nie wykazując najmniejszej luki w swej konstrukcji. Tylko przed pauzą wzdychano żałośnie, gdy Zębaczyński spaskudził kilka udanych akcyj swych partnerów. Ale już po przerwie zrehabilitował się zupełnie, walnie przyczynił się do ognia huraganowego, jaki posypał się na bramkę śląską. Od tej chwili przez 45 m. nie miała Cracovia żadnej luki. Była idealnie wyrównanym i sharmonizowanym zespołem. Najmniej jeszcze roboty miał Pawłowski w bramce. Gra jego partnerów w obronie, a jeszcze w większej mierze poziom pomocy wystarczyły do likwidacji wszelkich zamierzeń Ruchu. Nie będzie przesadą, gdy powiemy że 9 bramek strzelonych jest w większej może mierze zasługą pomocy niż napastników, którzy je uzyskali. Ziżka - Grünberg - Góra, to największe nazwiska tego atrakcyjnego spotkania, to nazwiska, których właściciele potrafili w zupełności zaszachować, Wilimowskiego, Peterka i wreszcie Giemzę, ktry pod koniec poszedł do ataku, spiesząc w sukurs swym kolegom.
A wreszcie atak prowadzony przez Malczyka. Szybki i myślą kierujący się kwintet, mający w środku potężny motor w formie trójki, operującej krótkiemi podaniami miał najlepszy swój dzień w historji klasy A, a i w poprzednich dziejach ligowych trudno będzie doszukać się takiej formy Cracovii. Czy to Malczyk wódz wszelkich poczynań, czy to Stępień strzelec najlepszy, czy wreszcie Majeran debiutujący udatnie, wszyscy zasłużenie odbyli drogę do szatni na ramionach triumfujących widzów.
Na tem tle wystarczy kilkoma rzutami zakreślić sylwetki pokonanych ślązaków. Dla ich charakteryzacji dość będzie powiedzieć, że w drugiej połowie byli już kompletnie gotowi, że pomoc nie miała siły przeciwstawić się ofenzywie przeciwnika, że obrona wyczyniała najbardziej cudaczne rzeczy, a atak nie miał za grosza grozy, i poza kilkoma akcjami Peterka czy Wilimowskiego nie potrafił wykrzesać ze swych poczynań ani jednej lichej bramki.
A BYŁO TO TAK…
Zaczęło się to wszystko w atmosferze zupełnie spokojnej, nic nie zapowiadało tak nieoczekiwanego końca. Była spoczątku ręka na polu karnem Ślązaków, potem znów jedna taka, ale sędzia nie reagował, publiczność się zdenerwowała. W 10 min. Giemza strzelił nawet bramkę, ale sędzia stwierdził że była spalona. Gra toczyła się spokojnie dalej. Ruch egzekwował trzy rogi, zanosiło się na to że lada chwila uzyska prowadzenie. Zmieniły się jednak losy spotkania, Cracovia była coraz częściej przy głosie, aż wreszcie nadeszła 38 minuta. Przebił się Wilimowski i strzelił obok słupka. Zrewanżował się temsamem Malczyk, trafił jednak w bramkarza, a odbitą piłkę wykończył Stępień. Cracovia uzyskała prowadzenie. Coraz lepiej pracował atak gospodarzy, coraz większa była ich przewaga, aż wreszcie w 42 minucie po wolnym Ziżki, Szeliga [w rzeczywistości Stępień, Szeliga nie grał - przyp. PK] dostał piłkę na głowę wypchnął ją na róg. Cracovia nietylko prowadziła 2:0 ale do pauzy była już panem sytuacji. Spodziewali się Ślązacy na przerwie że zdołają uzyskać wyrównanie. Przeliczyli się jednak, gdyż już w 3 min. Zębaczyński wspaniałym szpurtem podjechał pod bramkę i rzucił piłkę do środka. Dopadł ją momentalnie Korbas i błyskawicznie umieścił w rogu. Jest 3:0. Ruch próbuje się odegrać atakuje przez chwilę, nie trwa to jednak długo. Cracovia znów przy głosie. Zębaczyński biegnie wspaniale, przerzuca piłkę do Malczyka, a ten lewą nogą błyskawicznie lokuje ją w siatce. 4:0 w 10 minucie. W powietrzu pachnie pogromem.
OSTATNIA KARTA
Ślązacy nie mają nic do stracenia. Idzie Giemza do ataku, znów mija sześć minut. Pod bramką Ruchu jest korner, coś zakotłowało, piłka wyskoczyła w górę. Dostał ją Zębaczyński na głowę i znów ryczy widownia. Jest już 5:0. Ślązacy nie istnieją. Cracovia gra jak w transie. Wśród nieustannego grzmotu oklasków sypią się bramki. Stępień w 20 minucie, Góra w 26 i Stępień w 35 podciągają do 8:0. Ślązacy nie próbują oponować, starają się tylko przeciągnąć do końca. Po szóstej bramce schodzi z boiska Kurek i ustępuje miejsca Tatusiowi.
Nadchodzi 44 minuta, jeszcze raz zakotłowało się pod bramką Ruchu i jeszcze raz Stępień wpadł piłką do bramki.
Za chwilę rozlega się potężny ryk tłumu i jedenastkę znoszą sympatycy z boiska. Po roku cierni i niepowodzeń po roku goryczy chleba A-klasowego Cracovia w przededniu powrotu do ligi przeżywa swój wielki dzień radości.Źródło: Przegląd Sportowy nr 54 (1200) z 30 czerwca 1936 [1]
Ilustrowany Kuryer Codzienny
Zwycięstwo 9:0 nad mistrzem Polski i wspaniała gra, jaką pokazała wczoraj Cracovia upoważnia do najoptymistyczniejszych przewidywań co do roli, jaką biało-czerwoni odegrać winni w przyszłości. Wprawdzie samo zwycięstwo jest bezwzględnie nieoczekiwaną przez nikogo sensacją i nastąpiło w warunkach dla Ruchu niezbyt korzystnych (w dniu następnym po ciężkim meczu ligowym z Wisłą), ale nie umniejsza to sukcesu Cracovii, gdyż od mistrza Polski wymagać się musi umiejętności rozegrania dwu meczów w dwu po sobie następujących dniach w znośnej formie.
Również osłabienie, jakiem było wstawienie do drużyny Kuchu obu rezerwowych skrzydłowych i bramkarza Kurka (który zadebiutował po 2-letniej przerwie), nie stanowi jeszcze bynajmniej usprawiedliwienia porażki mistrzowskiej drużyny.
Do meczu tego wystąpiły obydwa zespoły w nast składach: Cracovia — Pawłowski, Lasota, Doniec, Góra, Gruenberg, Ziżka, Korbas, Stempień, Malczyk, Majeran i Zembaczyński. Kuch: Kurek, Giemza, Rurański, Panhyrz, Badura, Dziwisz, Sukacz, Górka, Peterek, Wilimowski i Sukacz.,
Początkowo nie zanosi się bynajmniej na tak wysoką porażkę Ruchu, obie drużyny mają liczne pozycje podbramkowe niewykorzystane i gra jest otwarta. W 10 min. następuje rzut wolny przeciw Cracovii, wykonany świetnie z odległości około 40 m. przez Giemzę. Strzelonej prawidłowo bramki sędzia nie uzna je z powodu rzekomego ofsidu.
Po kilku niewykorzystanych obustronnie murowanych sytuacjach (ze strony Ruchu Wilimowski, a z Cracovii Malczyk) nada niespodziewanie pierwszy goal dla Cracovii ze strzału Stempienia w zamieszania podbramkowego.
Od tej pory zaznacza się już przewaga Cracovii, która trwa przez cały przeciąg meczu poza drobnemi wyjątkami. W 43 minucie zdobywa Cracovia jeszcze drugą bramkę również przez Stempienia, który po rzucie wolnym skierował piłkę do siatki obok wybiegającego Kurka. Gracz ten jeszcze w ostatniej minucie do pauzy ratuje z najwyższym wysiłkiem po rzucie wolnym, strzelonym przez Cracovię.
Naogół sądzono, iż po pauzie Ruch weźmie się do roboty i potrafi jeszcze powetować swoją porażkę do pauzy. Stało się jednak inaczej, gdyż Cracovia pokazała się z jeszcze lepszej strony, aniżeli do pauzy i zademonstrowała koncertową grę, podczas gdy drużyna Ruchu osłabiona na siłach nie przedstawiała kompletnie przeciwnika, z którym możnaby się poważnie liczyć.
Wyczerpanie tak dalece wystąpiło u po¬szczególnych graczy Ruchu, iż nie byli oni w stanie zdobyć się na rozwinięcie jakiegokolwiek tempa, a napastnika cofającego się do tyłu w celu przyjścia z pomocą przemęczonym tyłom nie widziało się zupełnie.
W przeciwstawieniu do gry Ruchu Cracovia grała pod każdym względem bez zarzutu. Całość pracowała niezwykle składnie i wszyscy gracze wznieśli się na najwyższy poziom. Jedynie tylko może debiutujący Majeran odbiegał nieco od poziomu reszty współpartnerów.
Historja drugiej połowy meczu jest bardzo krótka. Przy nieustannej przewadze Cracovii padają dalsze bramki, a mianowicie w 2 min. ze strzału Korbasa (voley) z centry Zembaczyńskiego, w 10 min. ze strzału Malczyka w pełnym biegu. W tym momencie zdenerwowany Giemza przechodzi do linji ataku, co tylko na pewien czas pozwala Ruchowi na kontrofensywę.
Trwa ona bardzo krótko, gdyż już w 16 min. zdobywa Zembaczyński głową piątą, a w 20 min. Stemepień szóstą bramkę z podania Korbasa.
W tym momencie Kurek ustępuje miejsca Tatusiowi, który nie jest szczęśliwszy od swego poprzednika. Przepuszcza on trzy bramki, które strzelają w 21 min. Góra z odległości 25 m, w 38 minucie Stempień z podania Malczyka i wreszcie w 45 minucie Majeran w zamieszaniu podbramkowem. — Ruch ograniczał się tylko do zrywów krótkotrwałych, które kończyły się częstokroć strzałami Peterka. Wilimowskiego lub Malcherka, obronionemi jednak pewnie przez Pawłowskiego.
Nowy Dziennik
A jednak tak było. Cracovia zdeklasowała w niebywały sposób naszego mistrza, który do zawodów tych wystąpił w swym najsilniejszym składzie, jedynie bez Włodarza i Urbana. Również w Cracovii brakło zdyskwalifikowanych Pająka i Szeligi.
Początek nie wskazywał na to, że rzecz weźmie taki obrót. Gra była wyrównana, z lekką przewagą gości, którzy przeprowadzili kilka ładnych ataków, a nawet strzelili bramki, nieuznaną przez sędziego gdyż padła z pozycji spalonej. Zwolna Cracovia się rozgrywa i przechodzi do energicznego kontrataku, który zostaje uwieńczony bramką zdobytą przez Stępienia, w kilka minut później ten sam gracz podwyższa wynik, który utrzymuje się do pauzy.
Po zmianie pól następuje istny pogrom ślązaków. Atak Cracovii gra fenomenalnie i sunie co chwila jak lawina na bramkę przeciwnika. W krótkich odstępach czasu — w ciągu 20 minut — pada aż 5 bramek, których autorami są Malczyk. Stępień. Zembaczyński, Góra i Korbas. Widownia szaleje z radości. Ruch mimo konsternacji, zabiera się jednak do poprawienia wyniku i zmniejszenia kieski. Następują w drużynie zmiany Bramkarza Kurka zastępuje Tatuś. Gemza grający w obronie zostaje przesunięty do ofensywy. Nic wiele jednak to pomaga. Mima kilku bardzo dogodnych pozycji nie zdołali Ślązacy uzyskać honorowego punktu. Natomiast znacznie lepiej powiodło się Cracovii, która zdołała jeszcze podwyższyć wynik do 9:o. Strzelcem ostatnich bramek był Stępień.
Podkreślić należy, iż sukces Cracovii był w stu procentach zasłużony a według ilości sytuacyj podbramkowych wynik odpowiada przebiegowi spotkania.
Cracovia zagrała swój najlepszy mecz bodajże od kilku lat. Wszystkie linje — począwszy od bramkarza Pawłowskiego, obrony Dońca i Lasoty, pomocy Żiżki, Grűnberga i Góry, oraz ataku Zembaczyńskiego, Majerana, Malczyka. Stopienia i Korbasa — grały znakomicie, szczególnie pomoc, gdzie brylował Grűnberg. Z przyjemnością oglądało się piękną przyziemną grę stojącą na bardzo wysokim poziomie. Zaznaczyć jeszcze wypada, że atak był strzałowo świetni 5 dysponowany. Jednem słowem cała jedenastka biało - czerwonych zasłużyła sobie na najwyższy uznanie.
Na tle tak wyśmienicie grającej Cracovii wy padł Ruch bardzo blado. Formacje defensywne były słabe i nie mogły sobie poradzić z atakiem przeciwnika. Również zawiodła renomowana ofenzywa Ślązaków. Wilimowski grał jakby od niechcenia. Peterek dobrze kryty przez Grűnberga zupełnie nie istniał. Reszta przeciętna. Bramkarze tak Kurek jak i Tatuś w przepuszczonych goalach winy nie ponoszą.
Mecz prowadził n. Kerc. Publiczności przybyło około 5.000 osób. Trudno doprawdy opisać się działo po meczu. Rozentuzjazmowana widownia wprost szalała z radości. Widzowi wtargnęli na boisko i wszystkich graczy wynieśli na ramionach do szatni.
Raz Dwa Trzy
Los Cracovii w ubiegłym roku przypieczętował Kuch, remisując na swem boisku. W ten sposób mistrz uzyskał swój tytuł. Cracovia zaś jako efekt cyfr, a nigdy klasy gry znalazła surpoza czołową grupą.
Zły los nic złamał drużyny o takiej tradycji, jak Cracovia. Przez ciężkie i niewdzięczne gry okręgowe przeszła ona lekko, z utratą zaledwie jednego punktu, dowodząc niezbicie swej klasy. Jakby dalszem potwierdzeniem takiej opinji. niewątpliwie dla każdego objektywnego widza, było spotkanie z mistrzem Polski. Ruchem. Cracovia wygrała bezapelacyjnie w stosunku, który nie do-puszcza usprawiedliwień. Wygrała po grze, jakiej często na naszych boiskach nie widać. Był to dobitny rewanż, wyrażony w najbardziej sportowo pożądany sposób, bo przez grę. której mistrz Polski nie zdołał się oprzeć, choć na poprawie wyniku bardzo mu zależało. Wynik i gra jest pełną satysfakcją dla pracy białoczerwonych. Będzie to zresztą zasłużonym bodźcem do dalszej pracy o swe prawa w piłkarstwie polskiem.
Sensacja jest niewątpliwa.
Mistrz Polski ulega klubowi A-klasowemu wtedy, gdy od tego klubu wymaga się po zdobyciu przezeń mistrzostwa jeszcze dodatkowego przejścia przez różne bramki z potrzaskami. Występ poniedziałkowy Cracovii chyba dostatecznie mówi za siebie, by dopuścić do t. zw. Eliminacyjnych rozgrywek. Ruch miał poza sobą grę z Wisłą w niedziele na swem boisku. Z trudem wywalczone zwycięstwo 1:0 kosztowało napewno wiele wysiłku i należy pamiętać. Ale i Cracovia nie spoczywała, bo w sobotę miała mecz mistrzowski.
Do przerwy padły dwie bramki, choć sposobności było więcej. Ruch do tego czasu trzymał grę naogół wyrównaną w polu, pod bramkę mało dochodził. Po przerwie nacisk Cracovii był nieustanny. Piękne akcje kończono wprost doskonale i tak padły bramki głową, z dalekich strzałów, wszystkie świetnie wypracowano. Ruch tylko chwilami usiłował być groźny, przeważnie nie przechodził poza linję obrony.
Cracovia zagrała świetnie.
Drużyna włożyła w grę całą swą umiejętność, ambicje i wysiłek, posunięty do ostateczności. Łączność miedzy linjami stworzyła doskonalą całą, funkcjonującą sprawnie, celowo a przytem piękne dla oka. Najbardziej uderzała skuteczna pobliżu bramki, racjonalne wykładanie piłki partnerom, no i strzał. To też bramki padały jedna piękniejsza od drugiej. W pochwały godnej całości czołowe miejsce zajęła linja pomocy. Potrafić przytrzymać atak gości. unieruchomić go prawie i nie dopuścić do strzału, a równocześnie w przykładowy sposób zasilać własny atak piłkami, stwarzać mu pozycjo wypadowe i strzałowe było sztuką. W tej formie grająca pomoc nie znajdzie wielu konkurentów, napewno zaś środkowy Grűnberg, grający od dłuższego czasu świetnie.
Gra ataku łączy się zdecydowanie z rolą Grűnberga, będącego ośrodkiem poczynań ofensywnych. Przez niego inicjowane akcje przejmowali napastnicy i dalej kontynuowali. Podania nie miały szablonu, zaskakiwały przeciwnika, a zdecydowanie napastników Cracovii otwierało im drogę do bramki Ruchu. Malczyk był kierownikiem ataku w calem tego słowa znaczeniu. Jeden z najpracowitszych, wykorzystywał partnerów doskonale. strzelał. Głównym wykonawcą jego planów był Stępień, zawodnik szczególnie wartościowy w grze głową. Jego dziełem były też cztery bramki. Na drugim łączniku debjutował Majeran, wykazujący bardzo ładne warunki opanowania technicznego, rozumu i gry głową. Ze skrzydłowych Korbas zabłysnął świetną techniką, miękkiem plasowaniem piłki pod bramką i dobrem ustawianiem się. Natomiast Zembaczyński, wyraźnie nerwowo pracujący, miał chwile słabsze. Obrońcy Doniec i Lasota, przystosowali się do gry pomocy i z nią zablokowali całkowicie atak Ruchu. W drugiej połowie panowali zupełnie nad przeciwnikiem. Bramkarz Pawłowski kilkakrotnie tylko interweniował. Dobry w bramce, przed nią traci głowę.
Na tle takiej Cracovii Ruch wypadł słabo.
Początkowo udało akcje, mające pozory pokazowości, ustąpiły szybko pod wpływem gry Cracovii. Ruch chciał potem grać, nie pozwoliła mu Cracovia. W bramce pojawił sic po długiej przerwie Kurek. Trafił nieszczęśliwie na drużynę, która tak strzelała, że nawet lepszy bramkarz nie byłby uratował sytuacji. Okazało się to potem przy Tatusiu. również daremnie broniącym, choć napewno skuteczniej w sumie, niż Kurek.
Obrona, złożona z Gemzy i Rurańskiego nie znalazła także sposobności do popisu, choć Gemza silił się. Agresywni napastnicy Cracovii nie pozwalali im na swobodny wykop i dlatego obaj meczem pochwalić się nie mogą. Cofnięty do obrony Dziwisz nie poprawił sytuacji. Pomoc Ruchu ani w małej części nie spełniła tego, co pomoc Cracovii. Badura bardzo dalekim był od Grűnberga, a także skrajni nie dorastali tychże u Cracovii.
Inna rzecz, że atak grą swą nie ułatwiał nią pomocy. Otrzymawszy nawet dobrą piłkę, szybko tracił ją. zmuszając swe tyły do walki o nią. Wiadomości z Hajduk z meczu z Wisłą potwierdziły się bo ani Wilimowski, ani Peterek nic wykazali się kwalifikacjami. Próby „wózkowania" pierwszego zawodziły, nie strzelił zdaje się też ani razu. Środkowy poza kilku podaniami też niczem nio wyróżnił się. Już więcej dala gra Górki i rezerwowych skrzydłowych, szczególnie Malcherka. Skład drużyn i przebieg gry.
Cracovia: Pawłowski. Lasota. Doniec. Góra, Grűnberg. Ziżka. Korbas, Stępień, Walczyk. Majeran. Zembaczyński. — Ruch: Kurek (Tatuś), Gemza. Rurański, Dziwisz. Badura, Panhyrz. Sukacz. Górka. Pcterek Wilimowski, Malcherek.
Gra zapowiada się ciekawie od pierwszego uderzenia piłki. Ruch sili się na sforsowanie pomocy Cracovii. która netylko powstrzymuje zapędy Ruchu, ale i pcha dobrze swój atak. Ten więc coraz częściej bywa pod bramką Ruchu.
W 11 min. sędzi mylnie decyduje wolny przeciw Cracovii, z którego Gemza strzela bramkę sędzia jej nie uznaje, z powodu spalonej (?). Cracovia jest z każdą chwilą lepsza. W 29 min. strzał Korbasa broni Kurek za krótko i Stępień dobija. Potem jeszcze Zembaczyński ma sposobność, lecz psuje. Natomiast po wolnym rzucie Żiżki Stępień dobrze głową mija Kurka i jest 2:0. Pod koniec tej połowy wolny Dońca trafia w słupek.
Po przerwie już w 2 min. Korbas strzela z podania Zembaczyńskiego. Jest to początek świetnej gry Cracovii, która całkowicie przejęła inicjatywę w swe ręce. W 10 min. Malczyk strzela po bardzo ładnej akcji. Ruch przesuwa Gemzę do ataku. Dziwisz idzie do obrony. Nic nie pomaga, bo w 18 min. po kornerze Zembaczyński podwyższa wynik do 5:0, a już w następnej minucie jest 6:0 ze strzału głową Stępienia. Tatuś zastępuje Kurka i w 21 min. skapitulować wobec pięknego strzału Góry. Znowu Stępień mija obrońców i biegającego Tatusia, by strzelić w 37 min. ósmą bramką, a kończy serję Majeran w ostatniej minucie gry.
Publiczność w liczbie około 3.000 osób gorąco aplauduje zwycięzców, słychać nawet chóralny śpiew: „niech żyją”. Na barkach uradowanych opuszczają gracze boisko.
Sędzia p. Kerc miał łatwe zadanie wobec bardzo „fair” gry obu drużyn.
1936-02-23 Cracovia - ZSG Kraków 7:1 1936-03-01 Cracovia - Zwierzyniecki Kraków 6:4 1936-03-08 Cracovia - KS Roździeń 4:0 1936-03-15 Cracovia - 06 Katowice 4:0 1936-03-22 Cracovia - Garbarnia Kraków 2:0 1936-03-29 Cracovia - Fablok Chrzanów 4:0 1936-04-05 Cracovia - Krowodrza Kraków 7:2 1936-04-12 Cracovia - Budai Budapeszt 1:1 1936-04-13 Makkabi Kraków - Cracovia 0:0 1936-04-19 Legia Kraków - Cracovia 0:4 1936-04-26 Cracovia - Policyjny Katowice 9:2 1936-05-03 Olsza Kraków - Cracovia 1:3 1936-05-10 Korona Kraków - Cracovia 0:6 1936-05-17 Cracovia - Wisła II Kraków 3:0 1936-05-31 Cracovia - Zwierzyniecki Kraków 4:2 1936-06-04 Podgórze Kraków - Cracovia 1:2 1936-06-07 Cracovia - Nadwiślan Kraków 3:0 1936-06-11 Cracovia - Grzegórzecki Kraków 3:1 1936-06-18 Cracovia - Garbarnia II Kraków 4:1 1936-06-21 Cracovia - Wawel Kraków 8:0 1936-06-28 Cracovia - Unia Kraków 5:2 1936-06-29 Cracovia - Ruch Wielkie Hajduki 9:0 1936-07-05 Skawa Wadowice - Cracovia 2:4 1936-07-19 Pogoń Stryj - Cracovia 0:3 1936-07-26 Polonia Przemyśl - Cracovia 1:3 1936-08-05 Cracovia - Rapid Wiedeń 5:3 1936-08-09 Cracovia - RKS Hajduki 13:0 1936-08-15 Cracovia - Polonia Przemyśl 6:0 1936-08-23 Cracovia - Pogoń Stryj 11:0 1936-08-30 RKS Hajduki - Cracovia 0:0 1936-09-01 Cracovia - Wisła Kraków 2:0 1936-09-06 06 Katowice - Cracovia 2:4 1936-09-13 Cracovia - Team Klubów Ligii 3:5 1936-09-20 Śmigły Wilno - Cracovia 0:0 1936-09-27 Cracovia - AKS Chorzów 1:1 1936-10-11 Brygada Częstochowa - Cracovia 0:2 1936-10-18 AKS Chorzów - Cracovia 2:3 1936-10-25 Cracovia - Śmigły Wilno 5:0 1936-11-01 Cracovia - Brygada Częstochowa 4:1 1936-11-08 Wisła Kraków - Cracovia 3:2 1936-12-06 Cracovia - Garbarnia Kraków 7:6 1936-12-13 Cracovia - Tarnovia 4:0