1998-06-06 Cracovia - RKS Radomsko 2:0
|
![]() Kraków, sobota, 6 czerwca 1998
(1:0)
|
|
Skład: Kwiatkowski Siemieniec Walankiewicz Mróz Szary Ziółkowski Ł. Kubik (71' Węgiel) Powroźnik (46' Krupa) Prokop (82' Hrapkowicz) Zegarek Feutchine |
Sędzia: G. Zator z Opola
|
Mecze tego dnia: | Mecz następnego dnia: | |
|
Opis meczu
A wcześniej? W tym meczu o II-ligowy byt - dla obu zresztą drużyn - goście nie nastawiali się bynajmniej na grę obronną, przeciwnie - w pierwszej połowie śmiało atakowali. Ta część spotkania była wyrównana, częściej nawet interweniował Kwiatkowski, ale groźniej bywało pod bramką Radomska. M.in. w 21 boiskowa sprawiedliwość nakazała podyktować rzut karny za faul na szarżującym Zegarku, zaś w 38 min. Bobrowicz sparował piłkę po strzale Ziółkowskiego, ale przy dobitce Prokopa był bezradny. W drugiej połowie goście poczynali sobie bardzo ofensywnie, kilkakrotnie pod bramką "Pasów" było więcej niż groźnie, ale z tego rodzaju taktyką gości wiązała się mniejsza troska o własne przedpole. A Cracovia kontrowała równie sprawnie (przeprowadzenie akcji), co... nieskutecznie. Owszem, można nie mieć pretensji do Siemieńca, notabene najwaleczniejszego zawodnika na boisku, który w 50 min. strzelił ostro, a Bobrowicz i tym razem wykazał się znawstwem bramkarskiej profesji. Potem jednakże kilkakrotnie zabrakło gospodarzom zimnej krwi, a zwłaszcza w 71 min. kiedy zmarnowali szansę, o której rzec można, iż była... 200-procentowa. Zegarek i Prokop znaleźli się sam na sam z bramkarzem, żaden z obrońców im nie przeszkadzał, pierwszy z wymienionych podał idealnie do partnera, a ten spatałaszył w sytuacji, która niech mu się raczej nie przyśni...
Generalnie wszak oceniając - więcej dobrego było w poczynaniach obu zespołów, zwłaszcza w drugiej połowie. Cracovia i Radomsko w zniewalającym upale stworzyły naprawdę dobre - jak na drugą ligę - widowisko, a ocena ta obowiązuje nawet po uwzględnieniu zdarzeń, które "zniesmaczyły" końcówkę.
Gazeta Krakowska
Gdyby nie te wydarzenia cały mecz trzeba by oceniać bardzo pozytywnie. Mimo panującego upału, obie drużyny stworzyły szybkie, emocjonujące widowisko. Od samego początku na akcje Radomska Cracovia odpowiadała zdecydowaną ofensywą. W 5 min strzelał z rzutu wolnego Kowalski. Kwiatkowski miał trochę kłopotów z obronieniem tego uderzenia. W 17 min po ładnej akcji Prokopa piłkę otrzymał Zegarek, ale jego strzał z odległości 7-8 metrów zdołali zablokować obrońcy. W 23 min miała miejsce bardzo kontrowersyjna sytuacja. Szarżującego Zegarka powstrzymał Bobrowicz. Z wysokości trybun wyglądało to na ewidentny karny, ale sędzia kazał grać dalej. To podrażniło tylko pasy, które coraz śmielej atakowały. Nadeszła wreszcie 38 min. Z 17 metrów mocno strzelił Ziółkowski. Bobrowicz zdołał sparować piłkę, ale wobec dobitki Prokopa, z najbliższej odległości, był bezradny. W 45 min mogło być 2:0. Z rzutu wolnego uderzył Ziółkowski i bramkarz Radomska miał spore problemy z wyekspediowaniem piłki na róg.
Druga połowa zaczęła się od niecelnego strzału Feutchine. W odpowiedzi goście dwukrotnie zagrozili bramce Kwiatkowskiego. Najpierw Kowalski przymierzył z wolnego, ale bramkarz pasów wybił piłkę na róg. Po kornerze na polu karnym Cracovii powstało ogromne zamiesza nie. W pewnym momencie piłka przedefilowała po lini bramkowej gospodarzy, ale na szczęście nie miał kto dołożyć nogi i skończyło się na strachu. Jeszcze w 55 min ładnie głową strzelał Blaszczyk i w sumie była to ostatnia groźna akcja Radomska w tym meczu. Po drugiej stronie szanse mieli natomiast Zegarek i Prokop. Obaj strzelali z najbliższej odległości, ale Bobrowicz bronił bardzo dobrze.
W 84 min miał miejsce nieprzyjemny incydent. Kurek zaatakował ostro Kwiatkowskiego, który padł jak rażony gromem. W tym momencie doszło do sporej przepychanki. Mróz uderzył nawet zawodnika Radomska. Sędzia nie panował jednak już wcale nad tym co dzieje się na boisku. Koniec końców Kwiatkowski wrócił do bramki, za co otrzymał gromkie brawa.
W 88 min stało się jasne, że Cracovia odniesie zwycięstwo. Głową na pole karne zagrał Hrapkowicz, piłka trafiła do Ziółkowskiego, który w sytuacji sam na sam z Bobrowiczem nie dał mu szans.Źródło: Gazeta Krakowska czerwca 1998