1997-10-26 Cracovia - WKP Włocławek 2:1

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Herb_Cracovia

Trener:
Piotr Kocąb
pilka_ico
II liga grupa wschodnia , 12 kolejka
Kraków, niedziela, 26 października 1997

Cracovia - WKP Włocławek

2
:
1

(0:0)



Herb_Wisła Włocławek


Skład:
Felsch
Szary
Walankiewicz
Mróz
Powroźnik
E. Kowalik
Kraczkiewicz
Siemieniec (85' Waldemar Góra)
Zegarek
Gościniak (57' Depa)
Hrapkowicz

Ustawienie:
3-5-2

Sędzia: W. Bagiński z Kalisza
Widzów: 700

bramki Bramki
Walankiewicz (52')
E. Kowalik (67')
1:0
2:0
2:1


Nitecki (86')
zolte_kartki Żółte kartki
E. Kowalik
Szary
Błachewicz
Dylewski
Skład:
Dembek
Kowalski
Grzesiak
Kiniec
Teodorowicz
Kuciński
Dylewski (67' Zapiec)
Kasiński
Błachewicz
Dróbkowski (46' Janas )
Król (81' Nitecki).



Opis meczu

Tempo

W 52 min. Walankiewicz znalazł się niemal w samym rogu boiska, w sąsiedztwie chorągiewki, uderzył mocno, a piłka - wydawało się iż dośrodkowywana - nabrała w powietrzu rotacji i nieoczekiwanie wpadła w górny róg bramki. Za moment stoper "Pasów" znalazł się w objęciach partnerów, a gratulowano mu tym serdeczniej, iż do tej pory krakowianie nie mogli pokonać włocławskiej defensywy. Cracovia, owszem, od samego początku zepchnęła gości do obrony, momentami zamykała ich niczym hokejowym zamku, ale gola zdobyć nie potrafiła. Brakowało opanowania, strzeleckich umiejętności, a trochę też i fartu, gdyż pozycji było sporo. Najlepsze? W 14 minucie po centrze Siemieńca piłka odbiła się od spojenia słupka z poprzeczką, przed bramką Wisły kotłowało się przez dłuższą chwilę, a bodaj najbliższy szczęścia był wówczas Gościniak. Dwie minuty później trafił on piłką w słupek (główka), w 34 ponad poprzeczkę strzelił Powroźnik, a w 43 Dembek obronił strzał Mroza, oddany z bliskiej odległości, ale zbyt słaby.

Również druga połowa rozpoczęła się od ataków piłkarzy w biało - czerwonych kostiumach, ale krakowianie odnaleźli się dopiero po opisywanym golu Walankiewicza. Odtąd ich akcje nabrały tempa, stały się urozmaicone, a pod bramką Wisły raz po raz dochodziło ostrych spięć. Bramkarz gości kilka razy interweniował z refleksem, ale pokpił sprawę po uderzeniu Kowalika, który raczej centrował niż strzelał. Nie popisał się także jego vis-a vis, Felsch - goście oddali na bramę Cracovii ledwie jeden (sic!) celny strzał, ten właśnie w 86 minucie, po którym jednak piłka powinna znaleźć się w rękach bądź co bądź drugoligowego bramkarza.

Słowem, najniższy wymiar kary dla najsłabszej drużyny, jaką tej jesieni oglądano na stadionie przy ul. Kałuży. Cracovia po zdobyciu prowadzenia prezentowała się w polu całkiem dobrze, jednak przez cały czas mecz grzeszyła - i to ciężko - brakiem skuteczności..
M. Grzegorz Nowak
Źródło: Tempo 27 października 1997


"Ważne, że wpadło" -
Dziennik Polski

Ważne, że wpadło

Cracovia - Wisła Włocławek 2-1 (0-0)

CRACOVIA: Felsch - Szary, Mróz, Walankiewicz - Powroź-nik, Kraczkiewicz, Kowalik (83 Góra), Hrapkowicz, Siemieniec - Zegarek, Gościniak (58 Depa). WISŁA: Dembek - Kowalski, Kiniec, Grzesiak, Kuciński - Teodorowicz, Dylewski (66 Zapiec), Kasiński, Błachewicz - Dróbkowski (46 Janas), Król (81 Nitecki).

Nie bardzo wiadomo, z kim piłkarze Cracovii wygrali. - Ja też nie wiem. Siedziba klubu jest u Pana Boga - odparł trener gości Mirosław Waligóra zapytany, pod jaką nazwą występuje zespół, który rozpoczął rozgrywki jako „Jagiellonka", a teraz używa terminu „Wisła”. Po czym dodał: - Wstydzę się jeździć z tą drużyną, bo powinna grać w III lidze.

Gościom udało się strzelić bramkę, po raz pierwszy od kilku spotkań. Wprowadzony 5 minut wcześniej 19-letni Nitecki biegł z piłką nie atakowany przez żadnego z trzech obrońców Cracovii i strzelił niezbyt mocno zza linii pola karnego. Piłka wpadła do bramki pomiędzy słupkiem a spóźnionym Felschem. Na szczęście dla gospodarzy (którzy grali w nowych strojach ufundowanych przez Wojciecha Bełtowskiego, dealera Volkswagena i Skody), mieli już wtedy na koncie dwa gole. Oba zdobyte przez piłkarzy mających zadania destrukcyjne. - Gdy nie idzie napastnikom, staramy się im pomagać. Ważne, że wpadło -skwitował kapitan zespołu Edward Kowalik. W 51 min Walankiewicz, będąc 25 m od bramki, przelobował Dembka z ostrego kąta. - To miało być silne dośrodkowanie. Na szczęście wyszło inaczej. Zdobyłem już podobnego gola dawno temu - przyznał później. Druga bramka to zasługa tyle strzelającego z tej samej strony boiska Kowalika, co obrońcy gości Kowalskiego. Nie trafił nogą w uderzoną piłkę, czym zmylił Dembka.

Dwa przypadkowe gole były wynagrodzeniem dla gospodarzy za znakomite sytuacje wypracowane i zmarnowane przez napastników. W 13 min po podaniu Kraczkiewicza Siemieniec, do-środkowując na pole karne, trafił w słupek. Piłka zatrzymała się metr przed linią bramkową, ale ani Gościniak, ani idący mu w sukurs Zegarek nie byli w stanie przepchnąć jej obok interweniującego obrońcy i bramkarza. Minutę później po podaniu Siemień-ca Gościniak główkował efektownie, ale trafił w słupek. W 34 min Zegarek wycofał piłkę po rajdzie prawą stroną, a nadbiegający Powroźnik uderzył za wysoko. WII połowie sytuacji było równie dużo. Wymieńmy tę z 60 min, gdy po dośrodkowaniu Kraczkiewicza główkował Szary oraz z 68, gdy Depa strzelił prosto w bramkarza. - To był ciężki mecz nie dlatego, że rywal był mocny, ale z tego względu, że. jesteśmy w dołku, jeśli chodzi o skuteczność -wyjaśniał Walankiewicz.
(KAW)
Źródło: Dziennik Polski


Mecze sezonu 1997/98