1924-08-03 Warta Poznań - Cracovia 4:1
|
mecz towarzyski Poznań, stadion Warty, niedziela, 3 sierpnia 1924, 17:00
(3:1)
|
|
Skład: Schneider Śmiglak Jarzembowski Olszewski Wojciechowski Spojda Mówka Szmyt W.Staliński Przybysz Dabert Ustawienie: 2-3-5 |
Sędzia: Wachsmann
|
Skład: Przeworski Pychowski Fryc Strycharz Chruściński Synowiec Zimowski Kubiński Kałuża Łańko Sperling Ustawienie: 2-3-5 |
Zapowiedź meczu
- Pierwsza zapowiedź meczu w poznańskim tygodniku Sport Ilustrowany
- Druga zapowiedź meczu w poznańskim tygodniku Sport Ilustrowany
- Zapowiedź meczu w tygodniku Przegląd Sportowy
- Trzecia zapowiedź meczu w poznańskim tygodniku Sport Ilustrowany
Opis meczu
Tygodnik Sportowy (pierwsza relacja)
Tygodnik Sportowy (uwagi)
Tygodnik Sportowy (druga relacja)
Przegląd Sportowy (relacja)
3 sierpnia. Warta – Cracovia 4:1 (3:1).
Cracovia: Przeworski; Pychowski, Fryc; Strycharz, Chruściński, Synowiec; Zimowski, Kubiński, Kałuża, Łańko, Szperling.
Warta: Schneider; Śmiglak, Jarzembowski; Spojda, Wojciechowski, Olszewski; Dabert, Przybysz, Staliński, Szmyt, Mówka.
O całym meczu, który był jedną, nieprzerwaną awanturą, niewiele pisać będziemy, podamy pokrótce jego przebieg.
Z rozpoczęciem stwarza Warta niebezpieczną sytuację pod bramką gości, efektowny strzał Przybysza poszedł ponad poprzeczkę. Atak Cracovii załamał się na obronie Warty, poczem już nieprzerwanie Warta owładnęła polem. Z ładnego rzutu Szmyta pada wnet pierwsza bramką, co dało, zresztą bardzo sympatycznemu i lubianemu w Polsce kapitanowi Cracovii, p. Synowcowi, powód do prawie pięciominutowego wykładu o „spalonym”, z którego bramka została podobno zdobyta. Sędzia p. Wachsmann, popada w zdenerwowanie, co powoduje zbyt może pohopne usunięcie Szperlinga z boiska, a to oczywiście stało się znów dopiero po dłuższych targach. Niedługo potem znajduje sędzia powód do dania rzutu neutralnego, przy którym kopie sędziego może przypadkowo jeden z napastników Cracovii. Zdeterminowany tem zajściem p. Wachsmann, przerywa grę i przed trybuną, chcąc siebie, czy rozstrzygnięcie swoje usrawiedliwić, wygłasza niefortunne przemówienie. Ten fakt bezwzględnie miejsca mieć nie powinien. Dłuższe konferencje i targi. Kałuża schodzi z boiska, publiczność i gracze poirytowani. Nareszcie gra idzie dalej. Cracovia gra w dziewiątkę. Drugą bramkę strzela Szmyt. Trzecią bramkę strzelił Mówka obok wybiegającego Przeworskiego. Bramka dla Cracovii padła z winy Schneidera, który piłkę wychodzącą na aut, niepotrzebnie robinzonując, zatrzymał w polu, co wykorzystał Kubiński.
Po przerwie dalsza przewaga Warty. Jeden atak Przybysza, powoduje wybieg Przeworskiego, nieudany, co sprowadza nadwerężenie nogi u tego gracza. Sędzia odgwizdał faul na korzyść Warty, w tej samej chwili Przybysz mimo wszystko wyłuskuje piłkę i pakuje ją do pustej bramki, a sędzia daje gwizd powtórny zatwierdzający bramkę. Rozstrzygnięcie oczywiście błędne. Dalsza gra bez ochoty, napad Warty do piłki wogóle nie dochodzi, strzelając sobie od czasu do czasu obok, czy też ponad bramkę. Przeworskiego zastępuje w tym czasie Fryc. Karny dla Cracovii, za faul Jarzembowskiego, wspaniale obroniony przez Schneidera na róg. Mecz-awantura, oto jedyna nazwa tego przyjacielskiego spotkania, podczas którego Warta zachowywała się wzorowo.
Sędzia p. Wachsmann. Sędziował on bardzo dużo najpoważniejszych meczy w Poznaniu, przeważnie z drużynami zagranicznemi, i zawsze słyszeliśmy o nim od gości zdanie tylko pochlebne. Lecz tym razem miał p. Wachsmann swój najsłabszy dzień. Lwią ilość bramek straconych przez Cracovię, ma na sumieniu Przeworski, wskutek niefortunnych wybiegów. Obrona Cracovii dobra. Chruściński pracowity, reszta pomocy przeciętna. W napadzie najlepszy Zimowski.
Warta grała dobrze, jednak po awanturach zupełnie bez ambicji, choć z humorem! Kapitanowi związkowemu zwracamy uwagę na Przybysza, który od meczu do meczu jest lepszy. Staliński po długiej przerwie, jeszcze nie w starej formie.
Przegląd Sportowy (relacja Tadeusza Synowca)
Od dwu prawie miesięcy zawiesiłem na kołku zarówno dziennikarską, jak i organizacyjną pracę sportową, czując się szczęśliwym, żem się wyrwał z tego błędnego koła intryg, swarów, animozyj, nagonek i t.p., jakiemi naszpikowane jest nasze życie sportowe, co ludzi bardziej idealnie wartość i znaczenie sportu pojmujących, musi wkońcu zrazić zupełnie do wszelkiej działalności sportowej. Nie przypuszczałem, że tak prędko zniewolon będę do chwycenia za pióro i do zabrania głosu i to „pro domo mea”, w obronie mego klubu względnie drużyny i w imię zasady: „audiatur et altera pars”. Skłania mnie do tego niesłychana nagonka, jaką prawie cała prasa w Polsce urządza sobie z okazji zawodów Cracovia-Warta dn. 3 b.m. w Poznaniu i chęć rzucenia paru snopów światła na przykrą aferę.
Zawody te miały przebieg nienormalny, burzliwy, pełen przykrych incydentów, które wielu widzów zapewne odstraszyły na zawsze od sportu, a we wszystkich wzbudziły niesmak. Po czyjej stronie wina? Dla obserwatora nie mogącego widzieć wszystkiego, co się działo na boisku i w szatni, winną była nie drużyna Warty, która istotnie zachowywała się bardzo spokojnie, lecz goście, którzy bardzo często mieli scysje z sędzią i powodowali przerwy w grze. Lecz niewielu wie, dlaczego ta drużyna, która w ciągu całego sezonu wiosennego była – w przeciwieństwie do lat ubiegłych – bardzo karna i spokojna i której gracze ani razu nie weszli w ciągu wiosny w niemiły kontakt z Wydziałem dyscypliny, nagle zachowała się w Poznaniu tak niesfornie. Wielu upatruje przyczynę w tem, że białoczerwoni nie mogli z lekkiem sercem i z godnością ponieść pierwszej porażki od Warty, a więc zdradzili kompletny brak ducha sportowego. Mogę tych panów zapewnić, że w ciągu wiosny ostatniej mieliśmy dość sposobności wyrobić w sobie tę naprawdę rzadką zaletę prawdziwego sportowca. Wobec tego – pomyśli sobie wielu – z pewnością zaczną zwalać winę na sędziego. Przecież to tak łatwo, tak się często i stale praktykuje!! Niestety ja, który w ciągu tyloletniego kapitaństwa starałem się na boisku respektować orzeczenia sędziów i broniłem ich powagi, często z krzywdą dla własnej drużyny, tym razem muszę wystąpić w roli oskarżyciela, gdyż tak „słabego dnia” jeszczem u żadnego z sędziów nie widział.
Z góry muszę zastrzec, że wchodząc na boisko, nawet się nie zainteresowałem tem, kto ma kierować zawodami. Dopiero w ciągu gry dowiedziałem się, jak się nazywa władca gwizdka, a dopiero po zawodach oznajmiono mi, że dziwnym trafem w miejsce wyznaczonego sędziego p. Adamskiego funkcję tę objął p. Waksman. Lecz mniejsza z tem. Zaczynamy grę bez najmniejszego uprzedzenia co do osoby sędziego. Po paru minutach Warta robi nam bramkę. Spokojnie idę na swe stanowisko, gdy wtem sędzia oznajmia mi, że wyklucza Chruścińskiego za dwukrotne zwrócenie mu uwagi, że bramka padła ze spalonego. Zaskoczony tą skwapliwością zacząłem prosić sędziego, by tego nie robił i nie osłabiał zaraz z początku gry drużyny, zwłaszcza, że to były zawody przyjacielskie; prawa do wykluczenia nie negowałem. Sędzia ustąpił, z jego polecenia napomniałem kolegę za krytykę sędziego. Niektórzy sprawozdawcy uznali zaraz tę rozmowę za wykład o spalonym, jaki miałem na boisku, co niby miało być początkiem utraty równowagi przez sędziego! Nie upłynęło 10 minut, a już los wykluczenia spotkał innego współgracza, tym razem Sperlinga. Powód wykluczenia: Sperling chcąc uspokoić gadatliwego w tym dniu Chruścińskiego, gdyż obawiał się, że go sędzia wykluczy, uczynił to w sposób opryskliwy. Sędzia oświadczył: „wszysko jedno, czy mówił do współgracza, czy nie, publiczność poznańska nie przywykła do nieparlamentarnych wyrażeń” i postawił na swojem. Tego było trochę zadużo nawet dla mnie, z natury na boisku zrównoważonego. Mimoto uspokojałem jeszcze słusznie oburzonych na tę dziwną pochopność w wykluczaniu z boiska współgraczy. Czuliśmy wszyscy, że drużynie, a specjalnie Sperlingowi dzieje się krzywda. W rezultacie Sperling opuścił boisko. Po incydencie z Kubińskim sędzia przerywa grę i – co się wogóle po raz pierwszy w Polsce zdarza – wygłasza przed trybuną mowę, w której objaśnia powód usunięcia z boiska Sperlinga (podobno jego słowa: „stul…” miał wobec widzów uznać jako zwrócone przeciw sobie) i zajście z Kubińskim, przyczem użył słów: „zbrodniarz”, „to jest bandytyzm”. I oto sędzia, który ma na boisku władzę w ramach przepisów prawie nieograniczoną, nagle zwraca się z przemową do publiczności, szukając w niej aprobaty swych postępków i odważa się ciężko obrażać drużynę! Naturalnie z tego wynikła gorączkowa wymiana słów, podchodzi do mnie jakiś porucznik, przedstawia się jako korespondent sportowy, nazywa zachowanie się sędziego skandalem i namawia mnie do zejścia z boiska i zażądania innego sędziego. Teraz żałuję bardzo, żem tego nie uczynił, gdyż miałem wobec takich faktów pełne prawo do tego! Przemógł we mnie wstręt do opuszczania boiska, czego nigdy dotąd z drużyną dobrowolnie nie uczyniłem, oraz wzgląd na płacącą wstęp publiczność. Zażądałem tylko od sędziego przeproszenia za obelżywe słowa co też uczynił. Powinienem był zażądać, by te przeprosiny wygłosił wobec publiczności; i tu znów popełniłem fatalny błąd!
Nadchodzi pauza. W szatni gotuje się, wszyscy miotają się w bezsilnej wściekłości, drżą jak w febrze. O tem, że Warta prowadzi 3:1, że nam grozi wysoka przegrana, nikt nie mówi: to drobiazg wobec tego, co nas spotkało! A tu co chwila dochodzą nas nowe wieści o nietaktach p. Waksmana, a więc,że schodząc z boiska głośno rzekł: „niech sobie żydów zostawią w Krakowie”, następnie, że sędziuje z rewolwerem w kieszeni i że go pokazuje w szatni. Przez konfrontację 2 panów stwierdziłem, że sędzia wobec jednego odezwał się: „Dziwię się, że ich tu nie pozabijają”. Wychodzimy znów na boisko. Oznajmiam sędziemu, że nie będziemy grać, o ile rewolweru nie zostawi w szatni. Otrzymałem odpowiedź: „To moja rzecz, proszę zaczynać grę”. Kałuża wobec tego opuszcza boisko i długo jak nieżywy leży w szatni z wyczerpania nerwowego. Sędzia dopiero po pewnem wahaniu oznajmia mi, że nie ma rewolweru przy sobie. Jeszcze raz interpelowałem sędziego przy czwartej bramce, mimo że na parę sekund przed strzałem odgwizdał foul (t.zn. chciał zarządzić rzut karny). Wytknąłem mu tylko nieznajomość przepisów i odszedłem.
Tak oto wygląda „skandal poznański”. Przedstawiłem go tak, jak utkwił w mojej pamięci. Przegrana mię nie boli, gdyż żadna porażka nie hańbi, tembardziej, jeśli się poniesie ją wśród takich okoliczności, gdy się jest osłabionym nietylko liczebnie, ale i wyczerpanym nerwowo. Nie przeczę, że niektórzy z moich kolegów nadmiernie dawali folgę swemu językowi i wciąż ich musiałem uspokajać, używając w podnieceniu mniej lub więcej dosadnych wyrażeń, za które Sperlinga dotknęła surowa kara. Mogę jednak zapewnić p. sędziego, że gdyby był okazał więcej względności i życzliwości, gdyby się był odnosił do graczy z przyjaźnią i dobrą wolą, zwłaszcza, że miał do czynienia z graczami, którzy spoglądają na piękną i chlubną przeszłość sportową, tobyśmy sami znaleźli byli środki do uspokojenia mniej karnych kolegów i pomogli mu do spokojnego przeprowadzenia zawodów.
Jeśli zaś sędzia posuwa się do niesłychanych nietaktów, podburza widownię, obraża słownie graczy, rozróżnia u nich narodowość lub wyznanie, to wówczas kończy się czysty sport, a zaczyna się zgubna polityka w sporcie. Nie wątpię, że nasze władze sportowe nie przejdą nad temi zajściami do porządku dziennego i znajdą sposoby, zapobiegające na przyszłość podobnym „słabym dniom w Poznaniu”.Źródło: Przegląd Sportowy nr 33 z 7 sierpnia 1924
Sport Ilustrowany (relacja)
Cenione w Poznaniu imię Cracovii zwabiło na boisko Warty z górą 3000 widzów, spodziewających się zobaczyć ładną i żywą grę. Dotychczasowe występy Cracovii w Poznaniu należały do najładniejszych zawodów. Tymczasem byliśmy niestety świadkami zajść, które dobrą tę opinję musiały poderwać. Zawody niedzielne pozostawiły przykre wrażenie, tem więcej, że publiczność doznała zawodu ze strony drużyny, dotychczas wysoko u nas cenionej. Lecz przejdźmy do przebiegu gry.
Przed sędzią p. Waksmanem stają drużyny:
(…)
Warta rozpoczyna grę i przypuszcza odrazu atak na bramkę gości, zakończony strzałem Przybysza, obronionym przez Przeworskiego. Cracovia odwzajemnia się atakiem, lecz piłka wychodzi na aut. Zimowski podciąga, centra jego przynosi Cracovii róg, niewykorzystany. Ładna kombinacja Dabert-Przybysz-Staliński podprowadza piłkę na 10 m. przed świątynię gości, lecz Staliński nie trafia do bramki. Warta nadal pozostaje w ofenzywie i wkrótce strzela Szmyt z ładnego podania Mówki pierwszą bramkę dla zielonych. I tutaj zaczynają się wydarzenia, które sprawiły, że zawody pozostawiły wrażenie fatalne. Cracovia zwraca się do sędziego z oświadczeniem, że bramka padła z pozycji spalonej. Następują targi, lecz sędzia przerywa je, dając znak do rozpoczęcia gry. Zresztą bramka została zdobyta zupelnie prawidłowo, o spalonym nie może być zupełnie mowy. Incydent ten wywołał pewne naprężenie stosunków pomiędzy sędziem a drużyną biało-czerwonych. To też pod adresem sędziego padają od czasu do czasu słowa krytyki i niechęci, powodując wzrost rozdrażnienia. Warta atakuje nadal i Szmyt bije z 16 m. ostro w poprzeczkę, wracającą w pole piłkę łapie Staliński i strzela wysoko ponad bramę. Atak Cracovii wstrzymuje w ostatniej chwili Spojda. Szmyt nie umie z 16 m. ponownie trafić w siatkę. Z okazji pewnego odezwania się Sperlinga do innego gracza swej drużyny wywiązuje się między sędzią a Sperlingiem sprzeczka, w rezultacie której zostaje ten ostatni z gry wykluczony. Sperling z boiska nie chce schodzić, w sprawę tę miesza się cała drużyna krakowska i zaczynają się targi. Na boisku skupiają się gracze w jednem miejscu i urządzają formalny wiec, żądając ponownego dpuszczenia do gry wykluczonego Sperlinga. Ostatecznie sędzia nie zmienia swej decyzji i Sperling na zlecenie kapitana swej drużyny schodzi. Przerwaną grę zaczyna sędzia rzutem neutralnym, gdy nagle Kubiński zupełnie widocznie rozmyślnie uderza nogą sędziego w brzuch. Następuje ponowna przerwa, sędzia zwraca się do wzburzonej publiczności, wyjaśniając przyczynę wykluczenia Sperlinga i wypadek przy rzucie neutralnym. Wzburzenie wśród publiczności jak też na boisku grozi wybuchem skandalu i tylko [dzięki] energicznemu postępowaniu kilku jednostek oraz sędziego można grę zacząć dalej. Od tej chwili ale zaczyna się walka pomiędzy drużyną biało-czerwonych a sędzią, która trwa przez całe zawody, a której publiczność całkiem nie mogła [nie] zauważyć. Każde rozstrzygnięcie czy słuszne i fałszywe spotyka się z krytyką i z docinkami, tak mało kulturalnemi, że spowodowaćby mogło wykluczenie większej części graczy krakowskich. Całe zachowanie się graczy Cracovii zdradziło taki brak kultury sportowej, że tylko rozumne i energiczne stanowisko kapitana p. Synowca pozwoliło na dokończenie zawodów. Wróćmy jednakże do gry.
Po rzucie neutralnym następuje atak Warty. Staliński się przedziera, lecz Przeworski broni na róg, ładnie bity przez Daberta, Spojda jednakże przenosi. Następuje zamieszanie po bramką Cracovii. Przeworski wybiegł, lecz nie dostał piłki, w ogólnym rozgardjaszu bije Synowiec na własną bramkę, piłka odbija się o któregoś z graczy, wraca Olszewskiemu pod nogi, ten oddaje do Szmyta, który ostrym strzałem bije… w poprzeczkę, i jeszcze raz poprawia… w aut. Nie ma jakoś szczęścia. Śmiglak oddaje piłkę do Szneidera, którego zaraz atakuje Kubiński. Pojedynek kończy się rogiem dla Cracovii. Odkop Jarzembowskiego chwyta Szmyt i ładnie przechodzi pod bramkę, lecz Przeworski broni wybiegiem na róg, ładnie podany przez Mówkę i obroniony na drugi róg. Dabert bije przed bramkę, piłka idzie z głowy na głowę, dostaje ją Olszewski i strzela ostro z tyłu, lecz Przeworski broni. Ładną centrę Zimowskiego broni Szneider. Cracovia zgrywa się. Spojda podaje Przybyszowi, ten zaś centruje do Szmyta naprzód, Przeworski wybiega, lecz Szmyt mija go i strzela drug[ą] bramkę dla zielonych. Centrę Mówki skierowuje Przybysz ostrym strzałem na bramkę, lecz Przeworski broni. Piłkę dostaje Spojda, oddaje do Mówki, który uzyskuje trzeci punkt dla Warty. Bramka ta jest trochę niewyraźna, gdyż pozycja Mówki wyglądała na spaloną. Cracovia przeprowadza od środka silny atak prawą stroną. Centrę Zimowskiego odbija Olszewski fałszem do Zimowskiego z powrotem, którego ponowną centrę zamienia Kałuża główką na bramkę dla Cracovii. Ponowny atak Cracovii kończy się centrą Zimowskiego, z której Kałuża główką kieruje piłkę na aut, poczem sędzia oznajmia przerwę.
W dugiej połowie nie grywa Kałuża, tak że Cracovia występuje w dziewiątkę. Goście przypuszczają kilka groźnych ataków na bramkę zielonych, lecz ataki te załamują się na obronie względnie bramkarzu. Ładną akcję Warty wstrzymuje wspaniałym wybiegiem Przeworski, krótko potem broni ładnie centrę Mówki. Strzał wolny za przetrzymanie piłki przez Przeworskiego bije Przybysz umyślnie w aut. Przybysz przedziera się z piłką i mija Fryca. Do niego dobiegają równocześnie Pychowski i Przeworski, lecz Przybysz ich mija i bije do pustej bramki. Przeworski przy wybiegu tym źle stąpnął i musi zejść z boiska. W bramce zastępuje go Fryc, za którego wchodzi do obrony gracz rezerwowy. Gra staje się brzydką. Gracze Cracovii stale protestują, zaś zachowaniem swem uwidaczniają takie lekceważenie drużyny i publiczności poznańskiej, że doprawdy należy się naszej publiczności uznanie, że na prowokację tę nie zareagowała. Wspomnę tylko niemądre i dziecinne zabawki Fryca jako bramkarza. Po obu stronach kopią piłkę tylko, by przetrzymać czas zawodów. Za faul Jarzembowskiego dyktuje sędzia rzut karny, który Szneider ladnie broni na róg. Zmienne ataki, częstsze ze strony Warty już nie przynoszą zmiany rezultatu i przy stanie 4:1 dla miejscowych kończy sędzia zawody. Stosunek rogów 5:2 (3:2) na korzyść Warty.
Jeżeli chodzi o ocenę drużyn, to przyznać trzeba, że Warta była lepsza i byłaby bezwzględnie zawody te wygrała, chociażby Cracovia grała i ze Sperlingiem. W Cracovii najlepszą częścią drużyny było trio defenzywne. Przeworski przeciętny w bramce, ma doskonałe i odważne wybiegi którymi zapobiegł niejednej pewnej bramce. Z obrońców Pychowski był lepszym i skuteczniejszym. Fryc słabszy technicznie, gra zbyt brutalnie. System jednego obrońcy, stosowany przez niego chronicznie, nie przynosił wobec dobrych przebojowców poznańskich zbytniej korzyści. W pomocy najlepszym Synowiec. Chruściński na środku pomocy bardzo słaby, lecz zato bardzo głośny. Strychacz grał dobrze. W ataku najlepszym był Zimowski, którego biegi i centry stwarzały nieraz groźne sytuacje pod bramką Warty. Kałuża dobrze dyryguje atakiem, wykorzystując ładnie skrzydła, pozatem ale jest powolny i bez strzału. Sperling nic nam nadzwyczajnego nie pokazał. Łącznicy słabi.
We Warcie zaś atak szedł bardzo dobrze. Zdaje się, że Warta znalazła nareszcie prawoskrzydłowego, napad zaś w tym składzie winien po pewnem treningu stać się ostoją drużyny. Pomoc dobra. Wojciechowski, u którego podobały się znów ładne główki, musi się nauczyć dokładniejszego podawania do ataku. Obrona czyni postepy, chociaż jeszcze dużo musi się nauczyć. Szneider mógłby ewentualnie zapobiec pierwszej bramce, zato ładnie obronił karny.
Jako całość sprawiła nam Warta miłą niespodziankę. Widać owoce pracy trenera. Cracovia jako całość tworzyła zespół dobrze zgrany, lecz brak było wykończenia ładnie zresztą zainicjowanych ataków.
Sędzia p. Waksman miał bardzo trudne zadanie. Do czasu zapoczątkowania sporów był zupełnie dobry. Energicznem swem postepowaniem oraz spokojnem zachowaniem się w drugiej połowie gry umożliwił skończenie zawodów.
Sport Ilustrowany (refleksje)
Każdy, kto był na niedzielnych zawodach dwóch tych drużyn, wrócił zapewne w dziwnym nastroju do domu. Zadawał sobie pytanie, czy możliwem jest, aby spotkania towarzyskie dwóch drużyn polskiej ekstraklasy mogły być podobne do zawodów ostatnich. Niemiłe wrażenie oraz przykre uczucie zabrane z boiska sprawiły zapewne, iż spotkania Cracovia-Warta, cieszące się jak dotychczas w Poznaniu dobrą opinją, lwią część tej opinji straciły. Postaramy się, niewchodząc zresztą w meritum samej sprawy, oświetlić całe zajście z punktu widzenia psychologji sportowej.
Otóż zaszedł fakt wykluczenia gracza z gry. Abstrahując, czy rozstrzygnięcie sędziego było słuszne czy nie, wyrok jego musimy bezwzględnie przyjąć. Sędzia jest najwyższą instancją na boisku, od orzeczeń jego niema chwilowo apelacji. Tak mówią przepisy, przyjęte przez ogół sportowy na świecie. P.Z.P.N. przepisy te uzupełnił jeszcze rozporządzeniem, zakazującym bezwzględnie wszelkie protesty i krytyki w stosunku do rozstrzygnięć sędziego. Jeżeli zatem przepisy takie obowiązują, to sportowiec do nich musi się zastosować. Wykluczenie gracza może być niesłuszne, nawet i krzywdzące, to jednak nigdy nie upoważnia drużyny do protestów i awantur. Dla drużyny sportowo myślącej jedna jest tylko droga wyjścia, spotkanie grać dalej, starając się sposobem gry i zachowania udowodnić swój poziom kulturalny sportowy. Może taka drużyna i przegrać, lecz lepiej, stokroć lepiej przegrać z honorem, aniżeli ratować się zachowaniem się niesportowem. Pamiętajmy, że pierwszem przykazaniem winna być bezwzględna karność. Li tylko karny sportowiec może mieć pretensje do miana sportowca. Jednostki zaś nie umiejące się podporządkować to wrzody na zdrowym ciele, które usunąć należy czemprędzej, jeżeli się chce cały organizm uratować. Tej karności nam nie pokazała drużyna Cracovii. Protesty, targi, pogróżki i wykrzykniki pod adresem sędziego, lekceważenie przeciwnika i publiczności (zwłaszcza w drugiej połowie) musiały siłą faktu wytworzyć jaknajgorsze mniemanie o drużynie krakowskiej. Publiczność poznańska, zupełnie bezstronna i objektywna (potwierdzają to opinje wszystkich bawiących w Poznaniu drużyn zagranicznych) umie ocenić wartość każdej drużyny tak pod względem spotowem, jak i pod względem moralnym. Po niedzielnych zajściach zaś nie może pojąć, że ta Cracovia, która takie sławne imię dotychczas miała w sporcie polskim, która nasz sport tak często zagranicą reprezentowała, tak mało kultury sportowej posiada.
Piętnujemy zachowanie się Hakoah na meczu z Polonią, potępiamy Rudolfshügel za zajścia na boisku Cracovii i tak samo pod pręgierz opinji publicznej postawić musimy postępowanie Cracovii na ostatnim meczu z Wartą. Od czołowej drużyny polskiej żądać musimy karności i dobrego zachowania się. Niechaj sędzia stokrotnie fałszywie rozstrzyga, niechaj nawet mecz wygrywa - jeżeli sami postanowiliśmy, że sędzia jest kierownikiem zawodów, to nam nie wolno oponować. Drużynie pokrzywdzonej powinno wystarczyć przeświadczenie, że jej się stała krzywda, i napewno dozna uznania widzów i prasy - nigdy zaś nie wolno nam wychodzić po za ramy obowiązującej nas karności, Dokąd byśmy bowiem zaszli, gdyby każdy robił to, co sam uważa za słuszne!
Przykro nam jest, że właśnie Cracovia, ta Cracovia, której tyle szczerej i niekłamanej sympatji okazywał Poznań, jednym zamachem zdołała wykreślić tę sympatję, - pragnąc jednakże zdrowych i dobrych stosunków w sporcie polskim, nie możemy brać względu na nikogo. Właśnie od tych, którzy stoją na czele naszej organizacji sportowej, od tych, którzy drugim świecić mają przykładem, musimy i możemy wymagać bezwzględnego rygoru i prawdziwej kultury sportowej.
Wszak sport i charakter ludzi ma wyrabiać.
Sport Ilustrowany (uwagi)
Niebywałe wprost zajścia, jakie spowodowała „Cracovia” na meczu z „Wartą” w Poznaniu a których powodem rzekomo był sędzia, p. Waksman, spowodowały istną powódź najróżniejszych artykułów i artykulików do redakcji pisma naszego, do których umieszczenia nie starczyłaby objętość jednego numeru naszego pisma.
Umieszczając poniżej przygodnie nam nadesłany artykuł (p.K.), przepraszamy tych wszystkich, którym niestety odmówić musimy zabrania w tej sprawie głosu na łamach naszego pisma, aby sprawy nie przeciągać w nieskończoność a za to postaramy się, dać od siebie jaknajobiektywniejszy opis przebiegu tego „meczu awantury”, jak ogólnie spotkanie Warta-Cracovia nazwano (Red.)
Echa wiecu „Cracovii” w Poznaniu.
Ostatnie zajścia na meczu, albo raczej wiecu Cracovia – Warta były tak przykre i upokarzające, że chciałoby się najchętniej spuścić za nimi zasłonę zapomnienia.
Jeżeli jednakże strona, która zajścia te sprowokowała, znalazła przygodnego kronikarza, który miał odwagę przedstawić wypadki te w prasie poznańskiej w wręcz fałszywem świetle, wtenczas już milczeć nie można, wtenczas należy wobec opinji publicznej uderzyć pięścią tak głośno w stół, że spróchniałe rupiecie warcholstwa rozpadną się raz na zawsze w pył.
Na zawody Cracovii z Wartą cieszyła się najszersza publiczność sportowa Poznania i licznych miast wielkopolskich jak na jakieś wielkie święto.
Cracovia miała w Poznańskiem swój niezatarty mir, uchodziła zawsze jeszcze za niekoronowanego króla drużyn polskich, za „moralnego mistrza” Polski.
„Moralny mistrz”! – po niedzielnych wypadkach nie można wymyślić więcej szyderczej ironji nad ten tytuł… Zaszczytnej tej legendzie zadała Cracovia sama w ubiegłą niedzielę raz na zawsze kłam!
Nie będę się zapuszczał w szczegółową analizę wypadków. Można nawet przyznać, że sędzia postąpił niewłaściwie, apelując do publiczności, lecz z drugiej strony należy pamiętać, że sędzia jest także tylko człowiekiem i kto wie, czy inny sędzia, bezczelnie obrażony przez gracza i następnie kopnięty przez innego gracza, nie byłby zareagował w jeszcze mniej odpowiedzialny sposób. Lecz to bynajmniej nie tłómaczy zachowania się Cracovii. Krok sędziego był tylko epizodem w całem awanturniczem postępowaniu Cracovii od początku do końca gry.
Cracovia pokazała, że nie umie honorowo przegrywać – w tem tkwi jądro całej sprawy. Po 20-minutowej, bezapelacyjnej przewadze Warty, nie ulegała przegrana Cracovii dla każdego, który umie orjentować się w sytuacji, żadnej wątpliwości. Od tego właśnie momentu zaczyna się Cr. awanturować , i odtąd pokazała Cr., że potrafi lepiej wymachiwać rękoma nad głową sędziego, aniżeli nogami nad piłką. Nie było najbłahszego rozstrzygnięcia sędziego, któreby natychmiast nie ściągnęło całej drużyny – nie wyłączając bramkarza – na około sędziego. Gestykulowaniu, karczemnym krzykom, szyderczym śmiechom i wzajemnej kłótni nie było końca. W stosunku do sędziego i publiczności drużyna zachowała się po prostu prowokacyjnie, pozwalając sobie na wyraźne kpiny.
A gdzie kapitan drużyny? – zginął gdzieś w zbiegowisku wiecujących graczy – atrener? – popychał gdzieś graczy na swoje stanowiska. Zwłowrogi cień Sicińskiego przesunął się przez boisko, warcholstwo nieszczęsnego „liberum veto” wyprawiało swoje orgie…
Żołnierze starożytnej Grecji głosili zasadę: zwyciężyć lub uledz honorowo – wrócić do ojczyzny „z tarczą lub na tarczy”. – Cracovia nie mogąc wrócić z tarczą zwycięstwa, wróciła pod tarczą, okryta wstydem. Niema co bawić się w kompromisy i pobłażliwość. Drużyna, która zawiniła taki skandal, musi usłyszeć twardy wyrok, a wyrok opinji poznańskiej w tej smutnej sprawie jest prosty i ostry jak szpada: „Moralny mistrz” Polski zachował się jak niesforne zbiegowisko! Ka.
Przed meczem.
Zainteresowanie spotkaniem „Cracovia – Warta” tak w Poznaniu jak i na prowincji było ogromne. Wszystko bez wyjątku cieszyło się na tę „ucztę sportową”, temwięcej, że „Cracovia” gościła w Poznaniu bardzo rzadko, a poprzedni jej występ (2:2), ma cały Poznań w jaknajlepszej pamięci i bez ogródek przyznaje, że wówczas wygrana” Cracovii” z różnicą jakich pięciu bramek byłaby odpowiednim miernikiem sił między walczącemi drużynami. O nastąpić mającem spotkaniu „Cracovii" z „Wartą” głośno było w całem Poznaniu: między sportowcami, w kawiarniach, na ulicach, w teatrze, wszędzie – każdy miał na ustach: „no, w niedzielę użyjemy emocji…” – (no – emocja była -, ale paskudna). Z prowincji zjechało się dużo widzów, a nie licząc miast bliżej położonych, stwierdzamy obecność specjalnych wycieczkowiczów aż z Inowrocławia, Bydgoszczy itd. Oj, smutny ich spotkał zawód!
Mecz.
Z początku zapowiadał się brdzo ładnie. Szybkie dwukrotne ataki „Warty”, zakończone autami, wzajemny atak „Cracovii” zakończony rogiem i – horrend! – pirwsza bramka dla „Warty”! czyli: zagajenie wiecu! Na fotografii umieszczonej w ostatnim numerze „Sp. Il.” Uwieczniony jest moment zdobycia pierwszej bramki dla „Warty”, ale „spalonego” podług niej trudno przypuszczać. W dalszym ciągu więcej wiec niż gra, od czasu do czasu Kałuża ta primadonna „Cracovii” schodził to znów wracał na boisko, po pauzie – przy wejściu na boisko – ten sam Kałuża posyła głośno sędziego „na walkę byków” za rzekome posiadanie browninga – i wraca do szatni, kopnięcie sędziego przez Kubińskiego, zemdlenie Przeworskiego przy nadwyrężeniu ścięgień czy też kolana przy wybiegu, zgoła niepoważne zachowanie się poważnego Fryca przy obronie bramki, nieprzerwane „gadania” do sędziego i w końcu gra taka, aby mecz „przetrwał 45 minut” – i ot! cały mecz.
Sędzia.
Na mecz ten wyznaczył WSS. Pozn. ZOPN. sędziego p. Waxmana, niezaprzeczenie jednego z najlepszych w Polsce. Że jeszcze po za Poznaniem nie sędziował to – przypuszczamy – jedynie dla tego, że mieszka w Poznaniu, a Poznań swoich ludzi mało umie wysuwać na plan pierwszy. P. Waxman sędziował dużo i to najpoważniejszych meczy w Poznaniu. Nie stwierdziliśmy podczas jego sędziowania ani niezadowolenia publiczności, ani – co w tym wypadku ważniejsze – goszczących w Poznaniu drużyn jak MTK., Union – Berlin, Kamratena – Norrköping i wiele innych.
P. Waxman sędziował i na „Cracovię” beznagannie – ale do czasu. Za jego późniejsze błędy winić należy ale przedewszystkiem „Cracovię”. Prosimy sobie wyobrazić, czy, kiedy każdy prawie z 11 graczy „Cracovii” do każdego jego rozstrzygnięcia miał jakieś pretensje, kiedy co chwilę zbierała się wkoło niego cała grupa graczy „Cracovii” i „poucza”, demonstruje, oponuje, dowcipkuje złośliwie i… „kłuje szpileczkami” a wreszcie też obraża, oczywiście tak, - że sędzia może ale i nie może tych docinków brać pod swoim adresem, w końcu zaś gracz kopie rozmyślnie w najbrutalniejszy sposób sędziego, raniąc go w rękę (na szczęście brzuch ręką był zasłonięty) tak, że sędzia gubi gwizdek, czy wtenczas starczą nawet „stalowe” nerwy?
Ale również p. Waxman zawinił, nie powinien był przedewszystkiem wygłosić swej przemowy do publiczności (nawiasem mówiąc bardzo niefortunnej) bo jego władza na boisku starczy w zupełności na poskromienie niesfornej drużyny, dalej nie powinny z jego strony (jako sędziego piłkarskiego) paść niektóre uwagi w przerwie. Tą sprawą – o ile nam wiadomo, zajęła się już komisja dyscyplinarna WSS Pozn. ZOPN., która do spaczenia przyjętych zasad nie dopuści.
Publiczność.
Publiczność nasza, której bezstronnością zachwycone są bez wyjątku wszystkie goszczące w Poznaniu drużyny kazała się niestety też wyprowadzić z równowagi – i to tak dalece, że rolę odegrały nawet antagonizmy dzielnicowe. To stać się było niepowinno, i przypuszczamy, że było to po raz pierwszy – ale i po raz ostatni.
Na pochwałę jednak podkreślić musimy, że, skoro tylko awantury na boisku przycichły, a zwłaszcza też, kiedy „Cracovia” zdobyła honorową bramkę, oklaski były huczne, a zachowanie się naszej publiczności „korrekt”.
Po meczu.
Po meczu żałowali wszyscy. Publiczność, że się strasznie zawiodła, „Warta”, że nie dostąpiła zaszczytu pokonania „Cracovii” w pełnym składzie, „Cracovia” swego postępowania a jedyny, który się „uśmiechał pod wąsem”, to prawdopodobnie skarbnik gospodarzy.
Prasa.
„Kurjer Poznański” – Wczorajszy mecz posiadał wszelkie dane, aby być atrakcją sezonu, tymczasem zawiódł i to całkowicie i mało brakowało, a skończyłby się… skandalem sportowym.
„Sędzia wyklucza Sperlinga. Robi się ogólne zamieszanie, obie drużyny skupiają się na środku boiska, wymiana zdań coraz ostrzejsza a zaczyna w niej brać udział również publiczność. Wówczas zdarza się wypadek jedyny bodaj w swoim rodzaju: oto sędzia staje przed trybunami i… zaczyna przed widzami tłumaczyć się z swego postępowania, co jest absolutnie niedopuszczalne oraz niezgodne z obowiązującym regulaminem…
Warta zdobyła do przerwy dwie bramki (nam się zdaje, że trzy – Red.), chociaż mogła ich zdobyć znacznie więcej, a Cracovii udało się uzyskać tylko jednego goala. Po przerwie schodzi z boiska Kałuża, nie godząc się grać z p. Waksmanem, a niebawem Przeworski, kopnięty dotkliwie, usuwa się, …Cracovia gra w …ośmiu. Tu już nie są zawody, lecz istna parodja, to też publiczność przed końcem jeszcze tłumnie opuszcza trybuny.
…Nie bez winy w całem zajściu była również „Cracovia”, której gracze pozwalali sobie na nieparlamentarne okrzyki na boisku. Natomiast „Warta”zachowywała się wzorowo, a w drugiej połowie wykazała dużo kurtuazji, nie wykorzystując swej przewagi liczebnej.
(Sprawozdanie to zawiera dużo nieścisłości: przedewszystkiem przemowa do „trybuny” miała miejsce dopiero po kopnięciu sędziego przez Kubińskiego, a dalej nikt Przeworskiego nie „kopnął” dotkliwie, a Przeworski sam sobie nogę nadwyrężył, co sam przyznał. – Red. Sp. Il.)
„Dziennik Poznański”.
Ci, którzy spodziewali się zobaczyć interesującą walkę, zawiedli się srodze. Kapitulacja Cracovii przed Wartą zdolna była przedstawić piłkę nożną w świetle jaknajgorszem. Gdzież się przedewszystkiem podziała renomowana krakowska kultura sportowa? Ubiegły mecz był jedną wielką kłótnią graczy Cracovii, z nieco zbyt energicznym sędzią p. Waksmanem. Wstrętny przedstawiał się widok gdy cała jedenastka Cracovii obskoczyła sędziego na środku boiska, kłócąc się z nim i obsypując się nawzajem niezbyt wytwornemi epitetami. A już krzyczącym o pomstę był fakt rozmyślnego kopnięcia sędziego przez jednego z krakowskich graczy. Dużo zaś bolesnego humoru zawierało częste opuszczanie boiska przez Krakowian pod najrozmaitszemi pozorami, nieraz bardzo śmiesznemi.
Także i zachowanie publiki niezawsze było sportowe. Raziły przedewszystkiem niewczesne i niezrozumiałe okrzyki.
Nie można się przeto dziwić, że w takim chaosie stracił nerwy i sędzia por. Waksman, tak, że rozstrzygnięcia jego niekiedy kolidowały z prawidłami gry. Należy natomiast podkreślić gentlemeńskie zachowanie się Warty, która grała wskutek tych przykrych zajść bardzo niechętnie. Trzymając się zdala od wszelkiej ingerencji, nie wykorzystując z powodu mniej lub więcej uzasadnionych protestów kilka pewnych pozycji, dała tem samem wzór sportowego zachowania się.
„Posener Neueste Nachrichten”: …Nadmienić wypada, że panujący w Poznaniu antysemityzm wybujał nawet na boisku. Słyszeliśmy na trybunie odgłosy, które wyrażały zadowolenie z poranienia bramkarza gości. Zachowanie takie ludzi, którzy mienią się być zwolennikami sportu, jest wprost niedopuszczalne, i zraża prawdziwie bezstronnego widza. Zalecamy przeto tutejszym klubom sportowym, aby uprzednio przekonały się o narodowości swoich przeciwników, by zaoszczędzić sobie na przyszłość gry przeciwko żydom, którzy, jak wiadomo, wydają się za „międzynarodowców”.
Prasa krakowska narazie milczy, ograniczając się do podania wyniku.
„Tygodnik Sportowy” ogranicza się do wzmianki, że mecz był awanturniczy i oczekuje wiadomości od swego poznańskiego korespondenta.
„Przegląd Sportowy” - jak dowiadujemy się od jego poznańskiego korespondenta - zniekształcił spawozdanie nie do poznania.
„Sport” - Lwów podaje, że Szperling kopnął sędziego, co się nie zgadza, a był to Kubiński.
„Stadjon” milczy, tak samo
„Sportowiec” toruński.
„Tydzień Sportowca” zwala całą winę na sędziego.
Sport
1924-03-16 Cracovia - Olsza Kraków 5:1 1924-03-23 Cracovia - Schöneberger Kickers Berlin 7:3 1924-03-25 Cracovia - Schöneberger Kickers Berlin 2:1 1924-03-30 Polonia Warszawa - Cracovia 4:1 1924-04-06 Cracovia - Warta Poznań 4:2 1924-04-12 Cracovia - Union Berlin 4:4 1924-04-13 Cracovia - Union Berlin 1:1 1924-04-20 Cracovia - Vasas Budapeszt 1:3 1924-04-21 Cracovia - Vasas Budapeszt 0:0 1924-05-03 Cracovia - Eintracht Lipsk 0:0 1924-05-04 Cracovia - Eintracht Lipsk 4:0 1924-05-11 Cracovia - Wisła Kraków 0:2 1924-05-18 Cracovia - Jutrzenka Kraków 0:0 1924-05-24 Cracovia - III Kerület Budapeszt 1:1 1924-05-25 Cracovia - III Kerület Budapeszt 2:5 1924-06-08 ŁTS-G Łódź - Cracovia 0:3 1924-06-09 Union Łódź - Cracovia 1:3 1924-06-15 Cracovia - Makkabi Brno 1:1 1924-06-21 Cracovia - Ferencváros Budapeszt 1:2 1924-06-22 Cracovia - Viktoria Žižkov 3:1 1924-06-29 Cracovia - Törekvés Budapeszt 2:3 1924-07-08 Cracovia - Rudolfshügel Wiedeń 0:1 1924-07-12 Cracovia - WAC Wiedeń 2:3 1924-07-13 Cracovia - WAC Wiedeń 2:3 1924-08-03 Warta Poznań - Cracovia 4:1 1924-08-10 Cracovia - Nemzeti Budapeszt 3:0 1924-08-15 Cracovia - Sparta Praga 0:2 1924-08-17 Cracovia - Sparta Praga 0:0 1924-08-24 Cracovia - Jutrzenka Kraków 1:2 1924-08-31 BBSV Bielsko - Cracovia 2:2 1924-09-07 Cracovia - DFC Praga 0:4 1924-09-08 Cracovia - DFC Praga 2:3 1924-09-21 Cracovia - Wisła Kraków 2:0 1924-09-28 Cracovia - Olsza Kraków 5:1 1924-10-05 Cracovia - Wawel Kraków 2:0 1924-10-12 Wisła Kraków - Cracovia 4:2 1924-10-19 Jutrzenka Kraków - Cracovia 1:0 1924-10-26 Cracovia - BBSV Bielsko 1:3 1924-11-02 Cracovia - Meteor VIII Praga 0:1 1924-11-09 Wawel Kraków - Cracovia 0:4 1924-11-16 Olsza Kraków - Cracovia 0:5