1924-09-28 Cracovia - Olsza Kraków 5:1
|
![]() Kraków, Stadion Cracovii, niedziela, 28 września 1924
(0:1)
|
|
Skład: Szumiec Pychowski Fryc Strycharz Cikowski Zastawniak II Kubiński Chruściński Gintel Ciszewski Sperling Ustawienie: 2-3-5 |
Sędzia: Mund
|
Skład: grali m.in. Malczyk |
![](/images/thumb/7/74/1924-09-28_Cracovia_-_Olsza_Krak%C3%B3w.jpg/300px-1924-09-28_Cracovia_-_Olsza_Krak%C3%B3w.jpg)
Skład zespołu Cracovii
Skład zespołu z kronik klubowych Cracovii.
Zapowiedź meczu
Opis meczu
Tygodnik Sportowy
Olsza przedstawiła nam się na tych zawodach z najlepszej strony, grając ofiarnie i nie ograniczając się tylko do obrony, lecz atakując też przybytek Cracovii. Najsłabszą częścią ataku to prawa strona. Pomoc gra górą, obrona dobra, a bramkarzowi Malczykowi ma Olsza do zawdzięczenia, że wynik zawodów nie był dwucyfrowy, a przynajmniej do pauzy zwycięski dla Olszy.
Pierwszy kwadrans to bezcelowa obustronna kopanina, po której Cracovia powoli przychodzi do głosu i atakuje bramkę Olszy. Lecz niecelne strzały napastników, lub za długie bawienie się pod bramką Olszy przed dojściem do strzału i wkońcu doskonała gra Malczyka nie pozwala Cracovii zdobyć żadnej bramki. Lepiej się już wiedzie Olszy, której napad przy jednym z wybiegów uzyskuje przez lewoskrzydłowego Nowosielskiego jedynego w tej połowie, a dla Olszy wogóle honorowego goala. Po pauzie Olsza od 20’ „spuchnięta”, nie jest więcej groźnym przeciwnikiem dla tyłów Cracovii, która w równych mniejwięcej odstępach czasu uzyskuje 5 bramek. I tak w 19’ z karnego Gintel strzela 1 goala, w 21’ Ciszewski 2-go, 23’ Chruściński 3-go, 31’ Ciszewski 4-go z winy Malczyka, 43’ Chruściński 5 goala. Pod koniec Olsza przeprowadza jeszcze parę ataków, z których jeden daje bramkarzowi Szumcowi pole do popisu, silny strzał napastnika Olszy śliczną robinzonadą broni on na róg. Rogów 4:4. Sędziował p. Mund sen. Około 1200 widzów.Źródło: Tygodnik Sportowy nr 40 z 1 października 1924
Przegląd Sportowy
Cracovia odnajduje, zdaje się, właściwą drogę. Wyrugowawszy z szeregów jednostki rozleniwione i obdarzone wybujałą ambicją, niewspółmierną do poziomu umiejętności - pozostawiła gromadkę nieliczną wprawdzie, ale zato ożywioną chęcią gry i wolą zwycięstwa. Luki zapełniono z powodzeniem rekonwalescentami. Gintel, cieszący się za swój równy, pogodny humor i dżentelmeńską grę, szerokim kredytem u współgraczy i publiczności - zjawił się jako upragniona podpora dla słabego fizycznie ataku. Może nie gra narazie tak, jakby sam tego pragnął, może za często jeszcze ociera kroplisty pot i wywiesza język na brodę, ale partnerom wystarcza, że on jest, że jego uśmiechnięte oblicze przewodzi im na placu przy mozolnej pracy zarabiania na mistrzostwo. Kałuża jest głową i kierownikiem ataku, Gintel twórcą nastroju i ostoją harmonii w całej drużynie. Innego rodzaju dodatnim czynnikiem jest Kubiński. Dwa lata nudnej i kosztownej kuracji byle tylko grać, byle móc czynem zadokumentować fanatyczne przywiązanie do swego klubu - to zasługuje chyba na szacunek każdego sportowca. Fanatycy z kawiarni i trybun demoralizują drużynę - tacy jak Kubiński ją ożywiają. Nie widać u tych dwu graczy śladu pozy obliczonej na tani efekt dla galerji. Grają obecnie jak mogą najlepiej, ożywieni tym dawnym nieskażonym duchem sportowym, którego brak było młodym lecz nieobliczalnym w kaprysach członkom wileńskiej wyprawy po złote runo. Najsłabiej z powróconych drużynie prezentuje się Chruściński. Widać w nim brak sił do dawnych biegów i zajadłych walk o piłkę. Czas to naprawi - narazie zauważyliśmy wiele starania, którego dowodem 2 uzyskane bramki.
Uwolniona od dawnego zbytecznego balastu Cracovia, wygląda mi raczej na drużynę odświeżoną, zdążającą pewną drogą w kierunku odrodzenia dawnej siły bojowej, niż na dekadentkę z przebłyskami resztek energji przed jeneralną klapą. Czy mam słuszność, przekonamy się w niedalekiej przyszłości.
Do gry z Olszą wystąpiła Cracovia bez Kałuży, z Szumcem w bramce, Kubińskim, Chruścińskim i Ciszewskim w ataku. Gintek jako kierownik ataku wypadł dość blado; natomiast odegrał z przejęciem rolę stracha na Olszę, która po jednym armatnim strzale z przed pola karnego wolała licha nie kusić i całą siłę obronną skonsygnowała przeciw centrum nacierającej linji białoczerwonych. Ten system obronny zadecydował o powodzeniu i nawet częściowej przewadze Olszy w pierwszej połowie. Pomoc Cracovii, licząc na strzał Gintla, posyłała wszystkie piłki ku środkowi, co było błędem, gdyż trójka środkowa nie mogła się przedrzeć przez mur czerwono-czarnej pomocy i obrony. To też tylko ofiarnej grze tyłów, zwłaszcza świetnie usposobionego Strycharza i akrobatycznie zwrotnego Cikowskiego zawdzięcza Cracovia, że za złą taktykę ofenzywną nie została dotkliwiej ukarana. Zato Olsza pracowała do pauzy wzorowo: atak miał pierwszoklasowe pociągnięcia i kombinacyjnie dominował nad Cracovią. Duszą napadu był prawy łącznik, gracz ruchliwy o bardzo dobrym starcie i niesłabnącej chęci darcia na bramkę. Bramka strzelona Cracovii w 40 min. przez Nowosielskiego była właściwie zasługą prawego łącznika. Kończąc charakterystykę gry przed pauzą, trudno pominąć milczeniem zbyteczne upodobanie Cikowskiego do wózkowania, rażąco częste w pierwszej połowie. Że wózki te są przeważnie oryginalne i z finezją przeprowadzane, to jeszcze nie dowód, aby przekarmiać niemi żądną efektów galerję.
Po pauzie obraz gry uległ całkowitej zmianie. Pomoc Cracovii, zorjentowawszy się, że Gintel jest w zbyt licznem towarzystwie, poczęła skierowywać piłki na skrzydła, co dało Kubińskiemu możność pokazania szeregu celowych zagrań, częstokroć jadowitych - wedle recepty starych skrzydełek Cracovii. Serję bramek otworzył Gintel karnym za przytrzymanie go rękami w chwili, gdy zdradzał zamiary podskoku do piłki idącej z rzutu rożnego. Drugą bramkę ładuje Ciszewski z kilku kroków po pięknem podaniu Kubińskiego, trzecią Chruściński po rzucie wolnym, bitym przez Szperlinga, czwartą Ciszewski, piątą - najpiękniejszą bramkę dnia i jedną z najładniejszych w sezonie - strzela precyzyjnie głową Chruściński. Inicjatorem ostatnich 2 bramek był Kubiński, na którego niskie podania najlepiej poluje Ciszewski. Trio obronne Olszy miało w tej połowie nielada robotę. Malczyk odbijał, łapał, wykopywał, ale najlepszy bramkarz nie ponosi winy za bramki z 2-3 kroków.
W całości grę nazwałbym zajmującą, choć pozbawioną określonego stylu. Cracovia grała półwysoko, a chilami całkiem górnie. Bardziej krótko i płasko kombinował w pierwszej połowie napad Olszy, zwłaszcza ładne były pociągnięcia lewej strony: Nowosielski, Ptak, Dużniak. Cracovia po pauzie zastosowała system, któremu nie lubi hołdować, a który jednak w tym wypadku okazał się jedynie możliwy i skuteczny. Że zwolennicy krótkiego podawania i kombinacyj w stylu Kałuży byli rozczarowani - to trudno. Niech ich pocieszy fakt, że wygraną osiągnięto tutaj dzięki zmianie taktyki, co dowodzi inteligentnej pracy mózgowej u naszych piłkarzy.
Na podkreślenie zasługuje wzorowa karność obu drużyn, dzięki czemu sędzia p. Mund nie miał kłopotów w sędziowaniu.
Sport Ilustrowany
Stadjon
Sport
Ilustrowany Kuryer Codzienny
Nowy Dziennik
Sędzia p. Mund, dobry.