1928-06-24 Polonia Warszawa - Cracovia 1:3
|
![]() Warszawa, niedziela, 24 czerwca 1928
(0:2)
|
|
Skład: S. Kisieliński Miączyński J. Bułanow Seichter Hyla Nowikow Zimowski M. Ałaszewski Dittmer Jelski Krygier Ustawienie: 2-3-5 |
Sędzia: Artur Marczewski z Łodzi
|
Skład: Szumiec F. Zastawniak Doniec Ptak Chruściński T. Zastawniak Kubiński S. Wójcik Kałuża Gintel Sperling Ustawienie: 2-3-5 |
Mecze tego dnia: | ||
|
Opis meczu
Przegląd Sportowy
Niestety przebieg gry wykazał że w tegorocznym dorobku ligowym krakowian tradycja i rutyna odgrywa polę bodaj że poważniejszą, niż zalety czysto sportowe tej drużyny.
Zespół ten, a raczej jej napad to chyląca się do upadku arystokracja polskiej piłki nożnej. To też lada dzień przyjdą nowi ludzie, silni, szybcy, wytrzymali i tak jeszcze rozstrzygną odwieczną walkę mózgu z mięśniami na swoją korzyść. Jeśli bowiem ścisnąć przebieg meczu w prasie analizy i pozostawić jedynie treść sytuacji bramkowych okaże się że Cracovia wykorzystała ich conajmniej 90 proc. A cztery-pięć okazji do uzyskania punktu w ciągu 90-iu minut gry to o wiele zamało.
W przeciwieństwie do gości warszawianie nie wykorzystali może 90 proc. swych możliwości bramkowych. Tutaj jednak pech walczył właśnie z absolutnym brakiem rutyny no i bądźmy szczerzy umiejętności.
W rezultacie- Jeśli oceniać przebieg gry w związku z możliwością bramek Polonia powinna go była wygrać z różnicą 3-ch bramek. Jeśli jednak wziąć kwalifikacje techniczne i taktyczne napadu pokonanych należy zwycięstwo Cracovii uważać za absolutnie uzasadnione.
Poza tą słabą stroną drużyny warszawiacy stanowili zespół z którego wprost promieniała wola zwycięstwa, zapał, świetna kondycja fizyczna, szybkość szybkość duch bojowy rzeczywiście godny podziwu.
Pod tym względem górowali oni nad gościami o całe niebo- co ważniejsze- nie posiadali w swym zespole ani jednego punktu słabego. Dość powiedzieć że nawet nieruchliwi i powolni zazwyczaj Dittmer i Jelski grali jak na siebie b. dobrze a nawet szybko.
Do walki drużyny stanęły w zestawieniach :
Cracovia : Szumiec: Zastawniak II, Calder: Ptak, Chruściński, Zastawniak I: Kubański, Wójcie, Kałuża, Gintel, Szperling.
Polonia: Kisieliński, Miaczyński, Bulanow, Seichter, Hyla, Nowikow: Zimowski, Jelski I, Ditener, Alaszewski, Krygler. Pierwszy gol spadł na warszawian jak z nieba: po prostopadłem wystawieniu Kałuży, Gintel pięknym górnym strzałem 1-tu mtr. utokowal piłkę w siatce. Kisieliński ani drgnął.
Punkt drugi za faul Hyli był wynikiem błędu Bulanowa który chciał za późno zostawić Wójcika na spalonym. Po tym momencie Polonia zaczęła się rozgrzewać i coraz bardziej naciskać gościa. Ci jednak bronili się świetnie: nie było prawie ataku na któryby nie czekało pod bramką 5-iu czy 6-iu graczy. Mimo to okazyj do bramek było naprawdę dużo, ale też na, okazjach się kończyło.
Tymczasem wypas Gineta i brak decyzji w wybiegu u Kisielińskiego przyniósł gościom punkt trzeci. Końcowa generalna ofensywa gospodarzy przyniosła im po paru sztangach i pudłach zasłużony punkt z pięknego strzału Jelskiego który jednak w ostatniej minucie strzelił w słupek rzutu karnego.
Ze zwycięzców dobre momenty mieli dysponowany strzałowo i grający mądrze Gintel, zawsze świetny technicznie Szperling, dalej Chruściński, Calder i Szumiec. W Poloni wszyscy grali jak na siebie b. dobrze. Mimo to każdy z graczy ma jakieś błędy na sumieniu.
Sędziował spokojnie i rzeczowo p. Marczewski z Łodzi .Źródło: Przegląd Sportowy nr 26 z 30 czerwca 1927 [1]