1937-04-11 Warszawianka Warszawa - Cracovia 2:2
|
Liga , 2 kolejka Warszawa, stadion Wojska Polskiego, niedziela, 11 kwietnia 1937, 16:00
(2:1)
|
|
Skład: Rudnicki Joksch Fert Sochan Sroczyński Święcki Stollenwerk Krawczyk Smoczek Knioła Pyrich Ustawienie: 2-3-5 |
Sędzia: Zygmunt Lange z Łodzi
|
Skład: W. Pawłowski Lasota Pająk Góra Grünberg Żiżka Korbas Stępień J. Majeran Szeliga Zembaczyński Ustawienie: 2-3-5 |
Mecze tego dnia: | ||
1937-04-11 Warszawianka Warszawa - Cracovia 2:2 |
Opis meczu
Warszawianka prowadzi w 9-ciu minutach 2:0 i… kończy szczęśliwym remisem
Warszawianka - Cracovia 2:2 (2:1)
WARSZAWA, 11.4. - Warszawianka - Cracovia 2:2 (2:1). Bramki zdobyli: Pirych 2 (jedna z wolnego), Majera i Zembaczyński. Sędzia p. Lange z Łodzi; widzów ok. 3000.
Cracovia: Pawłowski, Lasota, Pająk, Góra, Grünberg, Żiżka, Korbas, Stępień, Majeran, Szeliga, Zembaczyński.
Warszawianka: Rudnicki, Fert, Joksz, Sochan, Sroczyński, Święcki, Stollenwerk, Krawczyk, Smoczek, Knioła, Pyrich.
Gdy Warszawianka po dziewięciu minutach gry prowadziła 2:0 zdawało się, że odbije ona sobie na Cracovii wszystko to, co przed tygodniem straciła z Wisłą. Pesymizm, jaki ogarnął licznie zebraną kolonię krakowską miał uzasadnienie swe: 1) w fatalnej roli, jaką odegrał w obu wypadkach bramkarz Pawłowski, 2) w sposobie gry, demonstrowanym w tym okresie przez „białoczerwonych”.
Utrata w szybkim tempie dwu bramek, impet, jaki rozwinął przeciwnik, wytrącił Cracovię z konceptu. Zamiast puścić co szybciej w ruch precyzyjny aparat kombinacyjny, krakowianie podenerwowani zaczęli operować górnymi piłkami. Było to fatalne zarówno ze względu na odpowiadający Warszawiance jak najbardziej styl, jak i z uwagi na silny wiatr, który nakazywał trzymanie piłki możliwie przy ziemi.
W rezultacie pierwsze 20 minut należało do gospodarzy. Narzucili oni przeciwnikowi swą wolę i metodą dalekich, szybkich podań zdezorganizowali całkowicie pracę defensywną krakowskiej pomocy, która nie wiedziała, jak paraliżować skutecznie tego rodzaju nieobliczalne operacje.
Na szczęście obrona Pająk-Lasota, trzymała się dzielnie od pierwszej chwili. Energicznym „wpadaniem w nogę” i dalekimi wykopami oczyszczała raz po raz przedpole, umożliwiając swej pierwszej linii otrząśnięcie się z nerwowej psychozy. Nastąpił wreszcie moment, w którym pomoc zaczęła się konsolidować, coraz bardziej zagęszczały się luki, przez które Smoczek, Knioła czy Krawczyk mogliby swobodnie harcować i - ostatecznie dobra postawa drugiej linii krakowskiej zdecydowała o zasadniczej zmianie sytuacji i końcowym wyniku.
KARTA SIĘ ODWRACA
Gdzieś od 20-ej minuty oblicze jedenastki krakowskiej stawało się wyraźniejsze, gra się wyrównała. Po przerwie, gdy w sukurs przyszedł jeszcze wiatr, przewaga „białoczerwonych” była już tak zdecydowana, że Warszawianka szczęściem tylko uratowała przynajmniej jeden punkt!
Szczęściem był bowiem szeroki gest sędziego p. Langego, który nie miał odwagi czy serca podyktować stuprocentowo słusznego rzutu karnego, za przytrzymanie ręką nogi Majerana, przed którym nie było już nic, jak tylko… pusta bramka. Szczęściem była też obrona przez Rudnickiego rzutu karnego, którego nie wyraźnym egzekutorem był Korbas. Nie bierzemy przy tym pod uwagę jeszcze dwu pewnych pozycji, zaprzepaszczonych przez nerwy Zembaczyńskiego i volleyów Korbasa, którym przy trafności nie dałby rady nawet sam Rudnicki.
Sam Rudnicki?
Niedzielne powietrze na stadionie W.P. nie służyło jakoś bramkarzom! Rudnicki miał wypadki, które nie zdradzały reprezentacyjnej formy. Obronił wprawdzie rzut karny, ale druga bramka powstała ze zbyt krótkiej odbitki.
Jeszcze gorzej wiodło się jego vis a vis! Pawłowski fatalnie rzucił się do dalekiej bomby z wolnego i w rezultacie piłka przeszła pod piersiami. Przy drugiej bramce zachowywał się tak nieudolnie, że musimy go również obarczyć współwiną.
Inaczej spisywała się obrona. Lasota dobrze orientujący się, pewny w taklingu, doskonale ustawiający się i pewny w wykopie, był bodajże najlepszym, a w każdym razie najrówniejszym graczem na boisku! Interwencje Pająka nie wypadły tak często, nie mniej jednak były równie skuteczne. Dzięki szybkości i zaciętości mógł on zresztą korygować własne błędy. W sumie obrońcy krakowscy zasłużyli na dobrą notę.
Po przeciwnej stronie Joksz trzymał się doskonale w pierwszej połowie, po przerwie dystansowano go coraz częściej. Wstawiony z konieczności Fert, jak na przypadkowego zastępcę, nie spisywał się o wiele gorzej, niż ci, którym wypadło grać na stałych pozycjach.
POMOC DECYDUJE
Pomoc „białoczerwonych” po chwilowych perypetiach stanęła na wysokości zadania. Notujemy przede wszystkim poprawę formy Grünberga, który walczył energicznie, dobrze wybierał piłki, i dobrze oddawał je do przodu. Należałoby oszlifować podania na skrzydła. Boczni, złapawszy tempo, stale się poprawiali i po przerwie całkowicie zaszachowali swych przeciwników. Góra wszedł szybciej w uderzenie, aczkolwiek trwało dość długo nim przypomniał sobie o płaskich podaniach. Żiżka w drugiej połowie należycie się rozruszał i prawa strona Warszawianki nie miała już nic do powiedzenia. Nie mniej jednak pozwolimy sobie zadać p. Żiżce pytanie na ucho: „Jak tam z lewą nogą, panie lewy pomocniku?”.
Druga linia Warszawianki była gorsza o klasę. Początkowo nie widziało się tego tak dokładnie. Ambicja i zapał starczyły jednak tylko do chwili, w której Cracovia zaczęła grać precyzyjnie i szybciej oddawać piłkę. Przy pojedynkach coraz silniej wychodziły na jaw techniczne braki. Jako tako radzono sobie w destrukcji, natomiast mało było pożytku z pomocy, gdy przyszło współuczestniczyć w rozbudowie akcji. Pamiętać przy tym należy, że napastnicy warszawscy często cofali się po piłkę ułatwiając tym znacznie pracę pomocnikom.
W PIERWSZEJ LINII
Atak Cracovii, zawieszony początkowo w powietrzu, ruszył należycie ze startu z chwilą gdy przeszedł do płaskich podań. O ile w pierwszej fazie atakowano błędnie w rozwiniętej linii, to później zastosowano system schodkowy, zdobywano teren dalekimi, prostopadłymi ciągami i zaskakiwano przeciwnika różnorodnością gry. Na dodatnie konto zapisać należy rozkładanie pracy na całą piątkę.
Przed pauzą forsowano wprawdzie przede wszystkim Zembaczyńskiego, jednak później wciągnięto energicznie w grę również Korbasa; zwijał się przez cały czas Szeliga, nie pozostawał w tyle Stępień ani Majeran, który zastąpił zupełnie dobrze Malczyka.
Obok poważnych walorów technicznych zwracała uwagę ambicja, z jaką rzucano się do walki, angażując się odważnie w pojedynki. Czasami wracały dawne błędy. Próbowano znów nadmiernych dribblin[g]ów, jednak były to już wypadki sporadyczne. We znaki dawał się natomiast brak spokoju w sytuacjach pod bramką. Dzięki temu pudłował z pewnych pozycji Zembaczyński, podnosił niepotrzebnie piłkę Stępień. Nie zawsze zdecydowany był Korbas dezorientując przez to swoich partnerów.
Atak Warszawianki rozpoczął grę w wielkim stylu. Podziwialiśmy znów błyskawiczną orientację Smoczka, szybką reakcję i zrozumienie jego partnerów, przy czym „nowy” Krawczyk z miejsca doskonale dopasował się do reszty. Pirych zapisał się wprawdzie chlubnie zdobyciem dwu bramek, jednak w polu prawa strona była groźniejsza. Dobry okres nie trwał zbyt długo. W miarę przesuwania się wskazówki zegarowej znikała też bitność linii ofensywnej. Gubił się gdzieś Knioła, coraz mniej widziało się Krawczyka, od czasu do czasu błysnął jeszcze geniusz strategiczny Smoczka, ale nie stało już wykonawców! Obrona i pomoc Cracovii miały się na baczności, paraliżowały na przedpolu wszelkie akcje, zanim jeszcze mogły one dojrzeć do niebezpiecznego strzału.
PADAJĄ BRAMKI
W tych warunkach szczęściem było dla Warszawianki, że spotkanie, w którym przeciwnik miał 75 procent z gry, zakończyło się ostatecznie remisem.
Przebieg zawodów był ciekawy i wysoce emocjonujący. Nie brak było błyskotliwych akcji i szarpiących nerwy momentów. W 6-ej min. rzut wolny z odległości ponad 20 metrów. Nikt nie przeczuwa katastrofy. Pirych bije ostro, płasko w lewy róg. Pawłowski rzuca się i… piłka trzepoce w siatce. Boczny, porywisty wiatr sprzymierza się raczej z Warszawianką. W trzy minuty później kombinacja ze środka. Stollenwerk ucieka, przerzuca z linii autowej piłkę dalekim łukiem w kierunku bramki. Pawłowski nie wie co robić. Piłka uderza o poprzeczkę, wraca w pole i główka Pirycha nadaje jej właściwy kierunek. Jest 2:0.
Akcje się zmieniają, jednak przewaga jest po stronie gospodarzy. Od 20-ej min. Cracovia atakuje sprawniej. Kilka szans niewyzyskanych. Wreszcie precyzyjna kombinacja od lewego skrzydła robi swoje - Majeran wpisuje się na listę strzelców. Ataki Cracovii konsolidują się coraz bardziej. Warszawianka niepokoi przeciwnika niebezpiecznymi wypadami. Obie strony nie wyzyskują szans.
Po przerwie z miejsca przewaga Cracovii. W 5-ej min. Korbas dobrze wypuszczony ucieka, podaje piłkę do Stępienia, prawy łącznik strzela, Rudnicki odbija, jednak Zembaczyński jest na miejscu i wyrównanie gotowe! Teraz sunie atak za atakiem. W 10-ej min. moment dramatyczny.
Przy wykopie bramkarz Warszawianki i obrońca zbyt długo marudzą. Majeran wpada zdecydowanie pomiędzy nich, wybiera piłkę i sunie wprost do pustej bramki. Tymczasem jednak Rudnicki upadając zdołał zahaczyć ręką jego nogę i gracz Cracovii na kilka kroków przed celem pada. Rzut karny wisi w powietrzu. Sędzia jest innego zdania, spotyka się z bardzo wyraźnym niezadowoleniem widowni. Od tego czasu dopinguje ona wyraźnie Cracovię.
Napór krakowian wciąż nie ustaje. Święcki zmienia miejsce z Krawczykiem, co jednak nie wiele pomaga. W 30-ej min. ręka obrońcy Warszawianki jest zbyt wyraźna. Rzut karny. Korbas stara się splasować piłkę w róg, strzał jest jednak słaby, to też Rudnicki w ostatniej chwili wybija ją na korner. Ostatnie minuty upływają pod znakiem przewagi gości i sporadycznych wypadów Warszawianki. Rezultat pozostaje niezmieniony.
Sędzia p. Lange, poza wspomnianym powyżej momentem, na ogół wywiązał się zadawalająco ze swego zadania. Zawody prowadzone były zresztą w spokojnej atmosferze. Cracovię przywitano bukietem kwiatów.
N.S.
Źródło: Przegląd Sportowy [1]
Ilustrowany Kuryer Codzienny
Graco via wystąpiła zatem bez Malczyka, a w Warszawiance po raz pierwszy grał nowy zawodnik Krawczyk. Podczas gdy Świącki został cofnięty do pomocy. Zawody utrudniał bardzo zmieniający się co chwila porywisty wiatr, skutkiem czego każda niemal górna akcja była zgóry skazana na niepowodzenie.
Drużyny usiłowały grać dołem, nie zawsze jednak się to udawało, skutkiem czego mecz miał wiele momentów chaotycznych.
Lepszą jako zespół była drużyna Cracovii, u której obserwowaliśmy niezłą łączność poszczególnych li ni j i współpracę w ataku. Zwłaszcza w drugiej połowie Cracovia wyraźnie przeważała i zasłużyła na zwycięstwo.
Warszawianka operowała przedewszystkiem skrzydłami, ataki jej choć może niezbyt składne, były w pierwszej połowie bardzo groźne. Obaj bramkarze nie stanęli na wysokości zadania i właściwie wszystkie cztery bramki były do obrony. Rudnicki mając po przerwie wiele do roboty pokazał kilka ładnych parad, a obronienie rzutu karnego zasługuje na pochwałę.
Z obrońców na czoło wybili się: Joksz w Warszawiance i Lasota w Cracovii. Pozostali dwaj mniej pewni.
Z linji pomocy Cracovii Grűnberg po przerwie poprawił się znacznie, słabo natomiast wypadł Żiżka. W ataku Cracovii prawa strona znacznie groźniejsza. Majeran rozegrał się po pauzie, Szeliga zbyt nie bawił się piłką.
Warszawianka zaczyna z wiatrem i początkowo przeważa. W 7-mej mim. zdobywa Pirych z rzutu wolnego ładnym strzałem pierwszą bramkę, przy czem Pawłowski wypuścił piłkę z rąk.
W dwie min. później strzał Stolenwerka idzie w słupek, a odbitą piłkę kieruje Pirych głową do siatki i Warszawianka prowadzi 2:0.
W 13-tej min. strzał Majerana idzie tuż nad bramką, a w 22-giej min. tenże graca strzałem z bliska zdobywa pierwszą bramkę dla Cracovii.
W 25-ej min. Żiżka omal że nie pakuje piłki do własnej bramki, ale Pawłowski ratuje. W ostatnim kwadransie przed pauzą gra wyrównana bez specjalnych momentów podbramkowych.
Po przerwie w 5-tej min. strzela Stępień na bramkę Warszawianki, Rudnicki odbija piłkę, a dobiegający Zębaczyński kieruje ją do siatki i wyrównuje na 2:2.
Warszawianka opada na siłach i Cracovia uzyskuje coraz większą przewagę. W 9-tej min. Rudnicki fauluje jednego z napastni¬ków krakowskich tuż pod bramką, ale sędzia nie reaguje.
Krakowski Kurier Wieczorny
Bramki dla białoczerwonych zdobyli Majeran i Zembaczyński.
Nowy Dziennik
1937-02-14 Cracovia - Zwierzyniecki Kraków 5:1 1937-02-21 Cracovia - Wawel Kraków 4:4 1937-02-28 Cracovia - Naprzód Katowice 6:2 1937-03-07 Cracovia - Policyjny Katowice 8:0 1937-03-28 Cracovia - FC Wien 1:2 1937-03-29 Cracovia - FC Wien 1:3 1937-04-04 ŁKS Łódź - Cracovia 1:1 1937-04-11 Warszawianka Warszawa - Cracovia 2:2 1937-04-18 Cracovia - ŁKS Łódź 5:0 1937-04-25 AKS Chorzów - Cracovia 2:1 1937-05-02 Cracovia - Pogoń Lwów 5:1 1937-05-03 Cracovia - Floridsdorfer Wiedeń 4:1 1937-05-09 Cracovia - Warszawianka Warszawa 5:0 1937-05-17 Wysokie Tatry Zakopane - Cracovia 2:6 1937-05-23 Cracovia - Warta Poznań 2:0 1937-05-27 Wisła Kraków - Cracovia 1:1 1937-05-30 Ruch Wielkie Hajduki - Cracovia 1:1 1937-06-04 Cracovia - Bocskay Debreczyn 4:2 1937-06-06 Cracovia - Admira Wiedeń 0:1 1937-06-15 Cracovia - Szegedi AC 2:3 1937-06-29 Cracovia - Garbarnia Kraków 4:0 1937-07-11 Cracovia - AKS Chorzów 1:1 Plik:KS Wolbrom herb.png 1937-07-25 KS Wolbrom - Cracovia 3:7 1937-08-08 Hasmonea Lwów - Cracovia 1:4 1937-08-09 WKS Lublin - Cracovia 0:6 1937-08-15 Wawel Nowa Wieś - Cracovia 4:2 1937-08-22 Cracovia - Flota Gdynia 9:0 1937-08-29 Warta Poznań - Cracovia 3:3 1937-09-05 Cracovia - Wisła Kraków 1:0 1937-09-19 Cracovia - Wawel Nowa Wieś 3:1 1937-10-03 Garbarnia Kraków - Cracovia 0:1 1937-10-17 Pogoń Lwów - Cracovia 2:0 1937-10-24 Cracovia - Ruch Wielkie Hajduki 4:2 1937-11-11 Unia Sosnowiec - Cracovia 2:4 1937-11-21 Cracovia - AKS Chorzów 0:7 1937-11-28 AKS Chorzów - Cracovia 5:1
1937 Cracovia - Dąb Katowice 3:0 1937 Dąb Katowice - Cracovia 0:3