1937-04-18 Cracovia - ŁKS Łódź 5:0
|
Liga , 3 kolejka Kraków, Stadion Cracovii, niedziela, 18 kwietnia 1937, 16:30
(1:0)
|
|
Skład: W. Pawłowski Lasota Pająk Góra Grünberg Żiżka Korbas Stępień J. Majeran Szeliga Zembaczyński Ustawienie: 2-3-5 |
Sędzia: Wacław Kuchar ze Lwowa
|
Skład: Andrzejewski Gałecki Fliegel Osiecki Rudnicki Tadeusiewicz E. Miller Wolski - Koczewski A. Lewandowski Król Kowalski Ustawienie: 2-3-5 |
Mecze tego dnia: | ||
1937-04-18 Cracovia - ŁKS Łódź 5:0 |
Zapowiedź meczu
- Zapowiedź meczu w dzienniku Krakowski Kurier Wieczorny
- Pierwsza zapowiedź meczu w dzienniku Ilustrowany Kuryer Codzienny
- Druga zapowiedź meczu w dzienniku Ilustrowany Kuryer Codzienny
Opis meczu
A gdzie gościnność?
Dzieje się źle. Giną dawne, dobre cnoty! Gościnność nie jest już więcej w modzie!
Czterdziestutrzech chłopców z różnych miast Polski nie bacząc na trudy i znoje, śpieszy z entuzjazmem do swych kolegów po fachu. A jaki rezultat?
"Gościnni" gospodarze chwytają za pas, leją co się wlezie i... żeby choć pozwolili zostawić sobie jakiś skromny gościniec.. Ot taki nieznaczny, mały guz! Ale gdzie tam!..
W Warszawie, Krakowie, Poznaniu i Hajdukach gościli obcy piłkarze! Nie tylko zabrano im punkty, ale nie pozwolono strzelić ani jednej bramki. 14:0 brzmi sumaryczny wynik na korzyść gospodarzy. I to w czterech różnych stronach Polski! Giną widać dawne, dobre cnoty!
Giną nie tylko cnoty ale nie ma już żadnej solidarności! CO obowiązywało wczoraj, jest dzisiaj tylko chimeryczną mrzonką. Trudziła się Wisła przez trzy niedziele, grała, walczyła, zdobywała bramki, a tu.. jeden strzał Wilimowskiego i cały dorobek diabli wzięli. Trzeba ustąpić pierwszego miejsca Warcie i czekać, aż jej z kolei powinie się noga
Albo drugi przykład. Przed tygodniem dobrzy przyjaciele omal nie pogrzebali Ruchu. W duchu widzieli nawet zastępcę. W tym celu osierocony tron trzebaby było przetransportować. Niedaleko - tylko o kilka kroków, z Hajduk do Chorzowa. Dziś jest Ruch znów triumphans, a AKS przeżywa gorycz pierwszej porażki. Nie tak to łatwo w Lidze o listki wawrzyna.
Kraków nigdy nie był zbyt przyjemny. Dostojność jego zamrozić mogła kawalera o największej fantazji, a cóż dopiero poczciwych łodzian, którym nie śniły się nawet jakieś fantastyczne sny. Ot, chcieli po prostu wynieść całą skórę ze smoczej podwawelskiej jamy. Co ich jednak spotkało? Dziś leczyć się muszą z dwu ciężkich poparzeń. Porcja, jedenastu bramek w ciągu dwu tygodni to nawet dla strusiego żołądka niestrawna dawka. I jak tak można, panowie Krakusy?
Pogoń nie miał złudzeń. Wiedziała że na rynku poznańskim nie wiele da się utargować. Przeczucie jej nie myliło, nie mogła jednak przeczuć tego, że okrutni poznańczycy każą w dziewiątkę iść na jedenastu!
Zginęły dobre cnoty, zginęła solidarność. Dlatego też za tydzień obowiązywać będzie zapewne coś zupełnie innego, niż dzisiaj. Triumfatorzy znajdą się może w gronie bolejących płaczek a maluczcy znów będą wywyższeni.
Siły Ł.K.S. starczą tylko na pół meczu. Krakowianie dochodzą do formy po wyeliminowaniu jedenastego gracza.
Stępień opuszcza boisko, Korbas ratuje sytuację
Gdyby któremukolwiek z 4 tysięcy widzów powiedzieć przed przerwą, że mecz zakończy się 5:0 dla Cracovii, uśmiechnąłby się z niedowierzaniem i pomyślał w duchu "Chyba nie dzisiaj". Nie zanosiło się na to na razie ani w 19-ej minucie, kiedy mimo przewagi łodzian gospodarze prowadzili po rzucie karnym, ani też później, kiedy przy tym samym stanie drużyny schodziły na przerwę do szatni. Jeśli tak się stało, to dlatego, że powtórzyła się historia "łódzka" z ubiegłego tygodnia. Tylko w bardziej jaskrawych przemianach i wyrazistej formie. Powtórzyła się kameleonowa forma ŁKS-u, którą oglądaliśmy już na meczu z Wisłą.
Widząc ŁKS, grający w pierwszej połowie jak z nut i przeważający w polu, trudno było przypuszczać, że drużyna ta pozwoli sobie strzelić aż pięć bramek i zejdzie z boiska zdeklasowana przez przeciwnika. Jeśli tak się stało, to złożyło się na to kilka przyczyn. A więc po pierwsze forma Cracovii, która pozbawiona do pauzy wszystkich możliwości ofenzywnych ze względu na fatalną formę Majerana, w drugiej połowie dokonała przesunięć w drużynie i jakkolwiek grała w dziesiątkę, stała o klasę wyżej, udowadniając, że grać umie i może, a to co było do przerwy - było nieporozumieniem. Znacznie lepiej wytrzymali też gospodarze psychicznie ciążące na nich zadanie i nie załamali się mimo niepowodzeń ofenzywy. Przytrzymawszy krytyczny okres zaskoczyli przeciwnika w drugiej połowie tempem, zaciętością i zdecydowaniem. Wreszcie zgubiła ŁKS kompletna indolencja strzałowa, która spowodowała, że nie wyzyskawszy swej przewagi pod względem cyfrowym w pierwszej połowie, zdany był na łaskę i nie-łaskę przeciwnika, który zawładnął polem. Tak więc kilka czynników złożyło si na to, że z boiska zeszli pokonani łodzianie.
Jak już powyżej wspomnieliśmy forma początkowa drużyny łódzkiej nie zapowiadała tego. Na czoło zespołu wybijała się przede wszystkim świetna gra pomocy, gdzie szczególnie brylował Rudnicki, utrzymujący doskonale równowagę między obiema bramkami. Pozbawiony słabego punktu był w tym okresie atak ŁKS-u, którym żywo dyrygował Lewandowski, mając obok siebie dwóch pozytywnie pracujących łączników. Dobra forma Millera uzupełniała całość kwintetu. Nie można było czynić wyrzutów bramkarzowi, który zresztą zdał egzamin z całego meczu, a najbardziej chwiejną formę wykazała obrona. Zmieniło się to wszystko po pauzie. Rudnicki opadł na siłach i teraz pracowali razem obaj boczni pomocnicy. Atak przestał chodzić lekko, utrzymując się na powierzchni tylko dzięki Królowi i Lewandowskiemu; reszta była już znacznie bledsza.
O ile na formę i wynik ŁKS-u wpłynęły trzy czynniki, które powyżej omawialiśmy, o tyle Cracovię mógł w tym meczu zgubić tylko jeden - jej środkowy napastnik. Majeran grał już nie raz w ataku biało-czerwonych, ma na koncie dobrą grę przeciw Rapidowi, nie tak słabego poziomu jak dzisiaj jeszcze nigdy nie pokazał. Słabą swą formą rozkleił atak gospodarzy, który rwał się do czynu, ale któremu brakło myśli i wykończenia. Dlatego nie osłabiło szeregów Cracovii ustąpienie Stępnia, który w 40-ej min. opuścił boisko, aby więcej nie powrócić. Wprost przeciwnie, Cracovia w drugiej połowie zagrała o klasę lepiej, nabrała rumieńców i była zdecydowanie lepsza. Stało się to zaś dlatego, że Majeran przeszedł na skrzydło, a batutę najął Korbas, kierując atakiem rozumnie i dając mu to, co środkowy napastnik dać powinien.
Teraz dopiero wyzyskano w pełni lewą stronę, teraz cała maszyna weszła na właściwy tor i realizowała swe zadanie, strzelając bramki jak z rogu obfitości. Odciążyło to naturalnie pomoc i zmniejszyło napór za obrońców, gdzie szczególnie Lasota zagrywał świetnie, wygrywając masę pojedynków.
Geneza pierwszej bramki, to zamieszanie na polu karnym za rękę obrońcy. Strzał Stępnia zamienił go niebawem w pierwszy punkt. Teraz gra toczy się dalej z przewagą łodzian, ale z tego okresu wspomnieć należy ustąpienie Stępnia, który kontuzjowany zszedł w 40-ej minucie, aby więcej nie powrócić. Cracovia po przerwie gra w dziesiątkę, mając Kobasa w środku. W drugiej min. przebój Zembaczyńskiego podwyższa rezultat, a w 5-ej Korbas podwyższa wynik do 3:0. Gra toczy się teraz częściej na stronie łódzkiej, a wolny Pająka w 37-ej min. i akcja Zembaczyńskiego w 44-ej przynoszą ostatnie bramki.
Źródło: Przegląd Sportowy [1]
Ilustrowany Kuryer Codzienny
Start Cracovii nie wróżył nic dobrego.
Cała drużyna grała słabo, a nawet poza bramkarzem i obroną bardzo słabo. ŁKS natomiast przypomniał dobre swe chwile z poprzedniej niedzieli, kiedy to w spotkaniu z Wisłą walczył jak równy z równym. Tym razem ŁKS był nietylko przeciwnikiem równorzędnym, ale przewyższał początkowo Cracovię we wszystkich formacjach, przedewszystkiem zaś w pomocy i ataku.
Były w pierwszej połowią okresy, w których piłka krążyła tylko między graczami łódzkimi. ŁKS grał pięknie w polu, kombinował ładnie wszerz, nie umiał jednak zdobyć się na skuteczny strzał.
Pawłowski w bramce Cracovii miał wprawdzie w tym okresie kilka gorących momentów, znajdował się w ciężkiej opresji, jednak nie było to zasługą ŁKS, lecz winą białoczerwonych, którzy nieopatrznemi podaniami w tył zagrozili kilkakrotnie poważnie świątyni Pawłowskiego.
Jedynie na początku centra lewoskrzydłowego ŁKS, omal nie przyniosła bramki, kiedy Pawłowski źle się ustawił do pliki i miał potem duży kłopot z jej unieszkodliwieniem.
ŁKS. grał pięknie dla oka, efektownemi trójkątami, piłka chodziła od gracza do gracza. Na polu karnem jednak kończył się zapal i energja Łodzian.
Brakło Strzelca, któryby uwieńczył dobre pociągnięcia. Zupełnie też niespodziewanie przy bezsprzecznej przewadze ŁKS pada w pierwszej połowie, w 20 minucie gry bramka dla Cracovii.
Lewa strona ataku bladoczerwonych inicjuje udany wypad, kilka ładnych podań pod bramką ŁKS. Zembaczyński strzela na bramkę, piłka odbija się o rękę obrońcy ŁKS. Rzut karny egzekwuje pewnie Stępień.
ŁKS. nie peszy się wcale utratą bramki, gra dalej z datą przewagą. Na kilka minut przed przerwą Stępień w zderzeniu się z bramkarzem ŁKS Andrzejewskim odnosi dotkliwą kontuzję, znoszą go z boiska, Cracovia gra odtąd w dziesiątkę.
Z tą chwilą rozpoczyna się renesans białoczerwonych. Atak Cracovii grający dotychczas w składzie Zęmbczyński Szeliga. Majeran. Stępień, Korbas, pozbawiony Stępienia, gra w czwórkę w zestawieniu Zębaczyński, Szeliga, Korbas, Majeran.
Jeżeli dotąd Cracovia grała ile, to od tej chwili, a zwłaszcza po przerwie, grała dobrze, niekiedy nawet porywająco. Korbas na środku ataku wykazał swe dole umiejętności, a przedewszystkiem okazał się groźnym strzelcem.
Gra ataku Cracovii, prowadzona odtąd wyłącznie niemal na lewej stronie boiska, na zmniejszo¬nej przestrzeni, jest przedewszystkiem skuteczna. Już w 2 minucie po przerwie Zębaczyński pi ładnej kombinacji całego ataku zdobywa celnvm strzałem drugą bramkę dla swych barw. Trzeba przyznać, że niemałą winę ponosi tu Andrzejewski. Do nisko Idącej piłki rzucił się piękną robinzonadą, piłkę schwytał jednak za słabo. Wysunąwszy mu się z rąk potoczyła się do siatki.
Nie upłynęło kilka minut, a już Korbas dalekim, pięknym strzałem uzyskuje trzecią bramkę. Tym razem Andrzejewski nie miał nic do powiedzenia. Pierwszy kwadrans po przerwie to kwadrans Cracovii. Tak, jak przed przerwą pa¬nem boiska był ŁKS, tak obecnie królują na nim niepodzielnie białoczerwoni.
ŁKS-owi nic się teraz nie wiedzie, W 20 minucie groźna sytuacja pod bramką ŁKS. Fliegel kopnął leżącego na ziemi Majerana, za co sędzia dyktuje rzut wolny pośredni Pająk strzela w ręce Andrzejewskiemu.
Tampo nadzwyczaj dotąd żywe, słabnie teraz nieco, aby na kilka minut przed końcem meczu wzmocnią znowu. Cracovia ciągle w ataku. W 40 minucie za przytrzymanie Szeligi na linji po¬la karnego sędzia dyktuje nut wolny, a którego Pająk silnym strzałem zdobywa czwartą bramkę dla białoczerwonych.
Publiczność syta emocji, jakie zgotowali jej pupile zupełnie niespodziewanie po przerwie, opuszcza już boisko, kiedy pa minutę przed końcem Zembaczyński z podania Góry strzela piątą bramkę dla Cracovii.
Reasumując przebieg gry trzeba stwierdzić, te każda z drużyn miała dwa różne okresy. ŁKS, przeważał zdecydowanie przed przerwą, nie umiał jednak zdobyć bramki, Cracovia była górą po przerwie i umiała zdobywać bramki. Słabą tej stroną był do przerwy atak, a zwłaszcza duże braki we współgraniu.
Jeśli idzie ocenę gry poszczególnych zawodników, to w Cracovii Pawłowski grał dobrze, kilka momentów groźnych wyjaśnił z zimną krwią. Obrońcy Pająk i Lasota wkraczali skutecznie i grali naogół pracz cały czai meczu równo. Pomoc i atak grały do przerwy bardzo słabo, po przerwie o klasą lepiej. Pracowity był Grűnberg, Żiżka i Góra na poziomie. W ataku najlepszy Korbas, niezły Zembaczyński.
W ŁKS. Andrzejewski obronił wiele groźnych sytuacyj, imponował przedewszystkiem brawurą. Zawinił właściwie tylko drugą bramką. Inne były nie do utrzymania.
Obrońcy Fliegel i Gałecki stanowili zwłaszcza do przerwy nieprzebity mur dla zawodników Cracovii. Z pomocy najlepszy środkowy Rudnicki, który popisywał się często efektownemi nożycami W ataku prawa strona lepsza od lewej, do¬bry Lewandowski na środku. Grzechem śmiertelnym napastników ŁKS był brak strzału.
Sędziował zupełnie poprawnie p. Kuchar.
Krakowski Kurier Wieczorny
Główną przyczyną nieporadności i słabej gry ataku gospodarzy upatrywać należy niewłaściwym obstawieniu pozycji środkowego napastnika. Majeran absolutnie nie posiada kwalifikacji na kierownika ataku, zwłaszcza w drużynie tego typu, która na tym stanowisku przywykła widzieć Kałużę. Najlepszym tego dowodem to fakt, że po zejściu Stępienia, gdy miejsce Majerana zajął Korbas, gra zupełnie się zmieniła. „Cracovia “ przyszła do siebie i zagrała bardzo dobrze. Bo, też były właściwie dwa okresy. Do zejścia z boiska Stępienia Ł. K. S. był lepszy, bardziej zgrany i zagrażający bramce „Cracovii„ w której tyłach w dodatku panowało wielkie nieporozumienie. Jeśli goście nie zdołali wykorzystać słabości białoczerwonych, to tylko z powodu braku decyzji strzałowej. Przyczem nie dużo brakowało, a Góra zrobiłby samobójczą bramkę. Obraz gry nieco się zmienił po wyzyskaniu przez „Cracovię“ rzutu karnego pewnie strzelonego przez Stępienia
Jeszcze wyraźniej zaznaczyła się przewaga miejscowych po z.mia nie pół i to właśnie wtedy, gdy się dawało, że „Cracovia“ grając w dziesiątkę, ulegnie ofiarnie i czasami brutalnie grającym Łodzianom. Tymczasem „zniknięcie” Majerami z pozycji, do której nie dorósł i objęcie „reżyserji” przez „koronkowego” Korbasa, natchnęło białoczerwonych do gry, która w efekcie musiała im przynieść zwycięstwo niesporne. Gospodarze przeprowadzają szereg niebezpiecznych a laków, przeważnie lewą stroną, gdzie Zembaczyński okazał się głównym egzekutorem potrzebnych punktów.
Goście jeszcze dalej nie rezygnują z walki, próbując za każdą cenę zdobyć przynajmniej honorowy punkt i dlatego widocznie uciekają się do brutalnej gry. której ofiarą staje się na krótki czas Majeran. Ale zwycięstwa „Cracovii„ wyrwać już nikt nie może. Stan bramek się powiększa.
Drugą bramkę zdobywa Zembaczyński, trzecią Korbas z pięknego strzału czwartą Pająk z wolnego, a ostatnią znowu Zembaczyński. Goście widocznie speszeni, natomiast zwolennicy „Cracovii“, którzy przybyli w ilości ponad 4.000. cieszyli się że jej pupilowi udało się uzyskać wynik dużo lepszy niż rywalce „Wiśle". która przy pomocy sędziego, pokonała LKS w stosunku 6 : 2.
Nowy Dziennik
Atoli pierwsza połowa meczu wcale nie zapowiadała zwycięstwa białoczerwonych. Byli oni bezbarwni i bladzi, podczas gdy Łodzianie okazali wielką ruchliwość, szybkość i ambicję. Zdawało się nawet, że Cracovia może zostać pokonaną, gdyż ŁKS miał przewagę w polu i wygrywał pojedynki, a nawet zespołowo był lepszym.
Dopiero w 20-tej min. odetchnęła widownia z ulgą, gdy na skutek zarządzonego rzutu karnego przez sędziego p. Wacka Kuchara Stępień zdobył dla gospodarzy prowadzenie 1:0. Nawiasem mówiąc rozstrzygnięcie to za nastrzeloną rękę nie było bardzo przekonywującem, skoro nawet fanatyczna publiczność przyjęła punkt ten chłodno i bez zwyczajnego entuzjazmu. W tej części gry atak Cracovii nie kleił się. Dopiero gdy z powodu kontuzji przypadkowej Stępienia kierownictwo ataku objął prawoskrzydłowy Korbas, zespół Cracovii odżył i mimo gry w 10-tkę do końca meczu nietylko nie osłabił swej ofenzywy, ale zwyciężył przekonywująco i zasłużenie.
Niezrozumiale to jest w kierownictwie sekcji piłkarskiej Cracovii, że mając tak świetnego technicznie kierownika napadu, jakim jest u- talentowany i doskonale się zapowiadający Korbas, marnotrawi go na skrzydłowej pozycji, osłabiają cały napad i drużynę przez to mylne pociągnięcie. Okazało się, że Korbas jako dyrygent potrafi zmienić cały nastrój i siłę drużyny. Toteż ŁKS, który de facto jest zespołem prymitywnym i surowym, mimo siły fizycznej i ambicji, nie mógł sprostać Cracovii, gdy tylko zerwała z jego górnym systemem i przeszła do akcji dolnej, precyzyjnej i przemyślanej taktyki kombinacyjnej.
W ten sposób zdobył Zembaczyński w 2 min. drugą bramkę, z pięknego przeboju, a już w 5-tej min. Korbas trzecią po ładnej kombinacji ze Szeligą, w 39-tej min. Pająk z rzutu wolnego podwyższa na 4:0, a wreszcie Zembaczyński w 43 min. w tłoku ustala wynik dnia.
Wynik 5:0 nad ŁKSem jest dla Cracovii wielkim sukcesem i pozwoli jej zająć czołowe miejsce w tabeli ligowej.
1937-02-14 Cracovia - Zwierzyniecki Kraków 5:1 1937-02-21 Cracovia - Wawel Kraków 4:4 1937-02-28 Cracovia - Naprzód Katowice 6:2 1937-03-07 Cracovia - Policyjny Katowice 8:0 1937-03-28 Cracovia - FC Wien 1:2 1937-03-29 Cracovia - FC Wien 1:3 1937-04-04 ŁKS Łódź - Cracovia 1:1 1937-04-11 Warszawianka Warszawa - Cracovia 2:2 1937-04-18 Cracovia - ŁKS Łódź 5:0 1937-04-25 AKS Chorzów - Cracovia 2:1 1937-05-02 Cracovia - Pogoń Lwów 5:1 1937-05-03 Cracovia - Floridsdorfer Wiedeń 4:1 1937-05-09 Cracovia - Warszawianka Warszawa 5:0 1937-05-17 Wysokie Tatry Zakopane - Cracovia 2:6 1937-05-23 Cracovia - Warta Poznań 2:0 1937-05-27 Wisła Kraków - Cracovia 1:1 1937-05-30 Ruch Wielkie Hajduki - Cracovia 1:1 1937-06-04 Cracovia - Bocskay Debreczyn 4:2 1937-06-06 Cracovia - Admira Wiedeń 0:1 1937-06-15 Cracovia - Szegedi AC 2:3 1937-06-29 Cracovia - Garbarnia Kraków 4:0 1937-07-11 Cracovia - AKS Chorzów 1:1 Plik:KS Wolbrom herb.png 1937-07-25 KS Wolbrom - Cracovia 3:7 1937-08-08 Hasmonea Lwów - Cracovia 1:4 1937-08-09 WKS Lublin - Cracovia 0:6 1937-08-15 Wawel Nowa Wieś - Cracovia 4:2 1937-08-22 Cracovia - Flota Gdynia 9:0 1937-08-29 Warta Poznań - Cracovia 3:3 1937-09-05 Cracovia - Wisła Kraków 1:0 1937-09-19 Cracovia - Wawel Nowa Wieś 3:1 1937-10-03 Garbarnia Kraków - Cracovia 0:1 1937-10-17 Pogoń Lwów - Cracovia 2:0 1937-10-24 Cracovia - Ruch Wielkie Hajduki 4:2 1937-11-11 Unia Sosnowiec - Cracovia 2:4 1937-11-21 Cracovia - AKS Chorzów 0:7 1937-11-28 AKS Chorzów - Cracovia 5:1
1937 Cracovia - Dąb Katowice 3:0 1937 Dąb Katowice - Cracovia 0:3