Zapowiedź meczu
Opis meczu
Przeworski odbija pięścią w chaotycznej sytuacji podbramkowej. Na planie od lewej Strychacz, Przeworski, Chruściński, Synowiec.
Przegląd Sportowy
Relacja z meczu w tygodniku
Przegląd Sportowy cz.1
Relacja z meczu w tygodniku
Przegląd Sportowy cz.2
Ubiegłej soboty i niedzieli mieliśmy sposobność oglądać naszych dawnych znajomych, bo zarówno Eintracht z Lipska, jak i D. S. V. z Opawy to drużyny, które gościły u nas parokrotnie przed wojną, a pierwsza z nich nawet i po wojnie, w czerwcu ubiegłego roku. Nie wiele się też w zespole z Liska od tego czasu zmieniło. Gracze fizycznie dobrze rozwinięci, zwinni i ruchliwi, prowadzą walkę stylem typowo niemieckim, polegającym na długiem podawaniu, ostrym starcie do piłki i szybkim biegu. Ataki przeprowadzają najczęściej skrzydłami, a wypady są dla przeciwnika często bardzo niebezpieczne, bo napad strzela dużo i zazwyczaj skutecznie. Brak było jednak gościom wyrobienia technicznego, a nadewszystko taktycznego, szczególnie u napastników. Korzystała z tego obrona Cracovii, ustawiając ich ciągle na pozycjach spalonych. W pierwszym dniu zawodów szeregi Cracovii były pozbawione większych gwiazd, jak Kałuży, Cikowskiego i Sperlinga, oraz Zimowskiego, a w miejsce ich zajęli rezerwowi, Limanowski, Ciszewski, Łańko i Węglowski. Zawody te miały zatem charakter próby młodych sił, które dbała o swe rezerwy Cracovia wprowadza w ten sposób na szerszą arenę piłkarską. System to rozumny i racjonalny, bo bogaci ilościowo szeregi drużyny i chroni ją od ciężkich kryzysów następujących wtedy, gdy przyjdzie zmienić któregokolwiek ze zwykłych graczy. Rzecz jednak naturalna, że takie odmładzanie drużyny odbija się ujemnie na jednolitości jej pracy. Miało to miejsce i w sobotę, gdy osłabiona rezerwą Cracovia, nie mogła wykazać swej zwykłej formy i choć posiadała nad przeciwnikiem lekką przewagę, nie umiała wypracować zasłużonego zwycięstwa. Winien temu atak, złożony z samych młodych graczy, którzy czuli respekt przed przewyższającymi ich pod względem fizycznym niemcami. Najsłabszy w napadzie Cracovii był Limanowski, a następnie Węglowski, co jest zresztą zrozumiałe, gdyż gracz ten debjutował jako prawy skrzydłowy, które to stanowisko zupełnie mu nie odpowiada. Reyman III. na środku ataku spełniał swe zadanie sumiennie, ale nie mógł ożywić współtowarzyszy, którym brak było serca do gry. Łańko, dobry technik i strzelec, nie posiada zupełnie startu do piłki ani biegu, przez co, mimo dużego talentu piłkarskiego, nie może się wybić. Pomoc Cracovii, w której brakowało Cikowskiego, grała nieźle, bo Chruściński pracował jak mógł, chcąc się możliwie najlepiej z zastępstwa wywiązać, niezmordowany zaś Synowiec grał bardzo produktywnie i naprawiał błędy swych współkolegów, podczas gdy Strycharz z całym zaparciem się siebie unieszkodliwiał przeciwnika. Obrona Cracovii znakomita. Fryc doprowadził system ustawiania przeciwnika na pozycji spalonej do doskonałości, czem popsuł wiele krwi gościom, a sędziemu przysporzył dużo pracy. Gintel wykazał wysoką klasę czystym wykopem, świetnym mijaniem przeciwnika i odbieraniem mu piłki. Szkoda tylko, że często zapomina o tem, że jest obrońcą i wysuwa się nawet do linji ataku, przez co odsłania swą bramkę, gdzie Przeworski, który wszedł w miejsce kontuzjonowanego w obojczyk Popiela, pracował z dużem szczęściem i umiejętnością. Z gości najlepszy był bramkarz, któremu Eintracht może w dużej mierze zawdzięczać wynik nierozstrzygnięty. Reszta równa, ale i przeciętna, protestami przeciw słusznym orzeczeniom sędziego sprawiła gorsze wrażenie, aniżeli ubiegłego roku. Celował zaś w tem środkowy napastnik, który miast upomnieć resztę ataku, by unikała spalonych, ciągle zwracał się z pretensjami do sędziego.
Prowadził zawody bez zarzutu p. Mund.
Źródło: Przegląd Sportowy nr 18 z 7 maja 1924
W jaki sposób Popiel stłukł sobie obojczyk.
Tygodnik Sportowy
Relacja z meczu w
Tygodniku Sportowym
Czwarta z rzędu drużyna niemiecka gościła w Krakowie, tymrazem ze środkowych Niemiec. Acz geograficznie bardziej zbliżona do połudn. Niemiec, wykazała wybitny system gry półn. niemiecki z szybkim startem, silnym biegiem, ostrą grą górną, ale zupełnie chaotyczną, niecelową, bezkombinacyjną. Już Un. Obersch. i Berl. Sp. Ver. pod tym względem przewyższali Eintracht o klasę i choć z północy bardziej grali południowo. Toteż odbiło się to na grze w obydwa dni, które były ze sportowo-fachowego punktu widzenia zupełnie nieinteresującemi. Ponieważ w pierwszym dniu i Crac. wystawiła chaotyczny skład z Chruścińskim i Strycharzem w pomocy, z atakiem Ciszewski, Limanowski, Reyman III, Łańko, Węglowski, który zupełnie nie szedł i grał bez pojęcia i poniżej jakiejkolwiek formy, więc nic dziwnego, że bezbramkowy rezultat i bezcelowa kopanina mogły zanudzić liczną publikę w nieproporcjonalnej zupełnie mierze frekwentującą te zawody w stosunku do faktycznej ich wartości. Goście poza ambicją, staraniem i ostrem pójściem na gracza niczego nie pokazali, a ich ignorancja na punkcie of’side’ów była wprost zastraszającą. Wszelkie zaś usiłowania Gintla, Fryca i Synowca wobec miernoty reszty graczy Crac. pełzły na niczem. U gości dobrą była obrona i bramkarz oraz środkowy pomocnik. Sędzia p. Mund.
Źródło: Tygodnik Sportowy nr 19 z 7 maja 1924