1924-10-12 Wisła Kraków - Cracovia 4:2
|
krakowska Klasa A , 6 kolejka stadion Wisły, niedziela, 12 października 1924
(2:2)
|
|
Skład: Kiliński Markiewicz Kaczor Krupa Gieras Wójcik Balcer Kowalski Reyman Czulak Adamek Ustawienie: 2-3-5 |
Sędzia: Mandl
|
Skład: Popiel Fryc Pychowski Zastawniak Cikowski Strycharz Sperling Ciszewski Kałuża Gintel Kubiński Ustawienie: 2-3-5 |
Opis meczu
Przegląd Sportowy
[...] Jeden jednak bardzo poważny zarzut zaciążył na drużynie czerwonych po meczu niedzielnym: zbyt brutalny sposób gry i to wobec słabszego fizycznie przeciwnika, który nie usiłował się nawet rewanżować. Złą drogę obiera drużyna Wisły do podbicia serc publiczności sportowej. [...]
Źródło: Przegląd Sportowy (fragment relacji)
Tygodnik Sportowy
Kurtyna zapadła. Dramat mistrzostwa K. Z. O. P. N-u skończony. Decydujące rewanżowe spotkanie lokalnych i okręgowych rywali dało zwycięstwo Wiśle i zapewniło jej powtórne mistrzostwo okręgu i uprawnienie do walki o mistrzostwo państwowe na wiosnę 1925 r. Jeszcze nie wszystkie rozgrywki się odbyły, ale już teraz ze stuprocentową prawdopodobnością i pewnością można przypuszczać, że nie wpłyną one na znaczną zmianę tabelarycznego układu w stanie obecnym.
Ostatnie zwycięstwo Cracovii nad Wisłą 2:0 uczyniło wynik rewanżowego spotkania mocno niepewnym. Nieprzejrzane tłumy publiczności (przeszło 5000) zaległy boisko. Napięcie i zdenerwowanie olbrzymie. Już od szeregu dni zwolennicy obu klubów drżeli z niepewności, neurastenicy loteryjni zaś z obawy przed utratę sumy zakładowej.
Kurtyna się otwiera. Na boisko wchodzą drużyny w następujących składach:
Wisła: Kiliński, Markiewicz, Kaczor, Krupa, Gieras, Wójcik, Balcer, Kowalski, Reyman, Czulak, Adamek.
Cracovia: Popiel, Fryc, Pychowski, Zastawniak, Cikowski, Strycharz, Sperling, Ciszewski, Kałuża, Gintel, Kubiński.
Składy zatem kompletne, zupełnie prawie identyczne, jak na pierwszym meczu.
Jeszcze przed meczem przypuszczaliśmy, te gra będzie albo bezbramkową, albo też padnie wielka ilość goli. Spełniło się to drugie. Że z początku gra będzie bardzo nerwowa, to było do przewidzenia, ale że właśnie ta pierwsza faza da najszybsze, zawrotne tempo, przy błyskawicznej akcji i kombinacji, to było emocją, to było niespodzianką. Zwykle bowiem ten pierwszy okres odznacza się chaotycznością. wprost nieprzytomnością.
Wisła zaczyna, grając przeciw słońcu. Wyzyskuje to natychmiast Cracovia i choć Wisła zdobywa z miejsca róg niewyzyskany, przerzuca lewą stroną odrazu akcję na połowę czerwonych i po niespełna kilku minutach z dalekiej centry Sperlinga wytwarza się sytuacja krytyczna. Kiliński niepotrzebnie wylatuje do górnego chwytu, mija, rażony słońcem, piłkę, która go przeskakuje, nadlatuje Gintel i w pustą bramkę plasuje lekko i pewnie. Szczęśliwym egzekutorem bramek jest Gintel. Sprytny, wprost wyrafinowany, znajdzie on się zawsze tam, gdzie wywęszy golową sytuację. Przychodzi on do gotowego prawie dzieła na to tylko, aby je wykończyć. Nie jest on typowym napastnikiem, nie posiada ruchliwości, obrotności i elastyczności napastnika, jednak jest on na miejscu w chwilach krytycznych i fabrykuje gole. Wnosi on humor i optymizm w atak, choć nie nadaje się do ataku. Szkoda tego bezkonkurencyjnego, jedynego naprawdę o międzynarodowej klasie backa polskiego, psuć i deklasować na pozycji, nie jemu właściwej, choć przynoszącej szczęśliwe sukcesy drużynie.
Jeszcze nie wierzono Cracovii. Uważano to za szczęście i było to szczęście Aliści atak za atakiem sunie na bramkę czerwonych i Kubiński kilka razy pięknie centruje. Jedna taka centra, dość sobie odległa, doszła aż Sperlinga. Niezrównany technik wziął ją voleyem lewonóż i bomba z 18-tu metrów przeszyła powietrze i momentalnie znalazła się w siatce tuż pod poprzeczką. Kiliński, choć dostatecznie wysoki, nie zdołał tak szybko podnieść rąk, jak szybko piłka minęła je, by ugrzęznąć w sanctuarjum.
Cracovia prowadzi w 10 minutach 2:0! Rzecz niebywała! Senzacja niezwykła! Publika szaleje z emocji! Co za porcja futballowa? Toż to zanosi się na pogrom Wisły! Co też to będzie? Huraganom oklasków i wiwatów na trybunie niema końca. Wszystko się śmieje, klaszcze i krzyczy.
Nie wszystko! Na górze w lotach widzę blade, zielone, żółte, fioletowe twarze działaczy z Wisły. Przestrach, panika, hańba, zamęt, w oczach ich. Patrzę w dół na boisko. Szukam wzrokiem Reymana. Widzę go — opokę i skałę Wisły. Gdy gracze Cracovii upojeni szaleją z radości i obcałowywują się — Wiślacy z pochmurną miną, ze zgrzytającymi zębami, ustawiają się.
Widziałem, że gra teraz dopiero się zaczyna. Mówię do mego kolegi futballowego z czasów jordanowskich z przed 23 laty, obecnego właściciela i dyrektora kinoteatru „Nowości”, p. Gawlikowskiego: „To się dopiero zacznie, będzie dużo goli, Cracovia nie utrzyma zwycięstwa”.
Znam drużyny i graczy od zaczątków ich istnienia i aktywności. Znam Wisłę i Cracovię. Bojowość Wisły była zawsze większa, ale grała ona bez metody. Dziś nabywa ona system. Przejściowy okres wyszkolenia powoli mija. Wisła stosuje już system i taktykę. Współgranie jej wszystkich linij było lepszem i jednolitszem, niż u Cracovii. Reyman był w nadzwyczajnej formie. Już dawno, może nigdy dotąd, nie widziałem go w tak dobrej kondycji. Jako kierownik ataku pracował on znakomicie. Widział on niezwykle słabe w tym dniu skrajne pomoce Cracovii i tam szły ciągle jego podania. Indywidualnie przebijał się spokojnie i pewnie, przeskakiwał zręcznie nogi przeciwników, wózkując śmiało i skutecznie. Nie strzelił on ani jednej bramki, wszystkie jednak przygotował.
Jak huragan ruszyła Wisła do ataku. Odwet — za wszelką ceną! Cracovia zaś zachwiała się w niepewności. Kapitana Jej brakło mądrego i przytomnego. Że po tych 2 bramkach przyjdzie silna reakcja, to było pewnem. Trzeba było zarządzić natychmiastowy system defensywny, aż minie ten szturm, ta burza odwetowa. Drużyna biało-czerwonych nie wiedziała, co robić. Niby grała defenzywnie, niby ofenzywnie. Lecz zanim się opamiętała Wisła wywołała swymi miażdżącymi atakami taki chaos i dezorientację w jej tylnych szeregach, że wszyscy potracili głowę i po szeregu strzałach, kopaninach, nieprzytomnem podbramkowem zmaganiu się, Strycharz popełnia samobójstwo i pakuje nieszczęśliwie piłkę do własnej bramki.
Wisła zmniejszyła handicap! 2 :1 dla Cracovii. Wzajemne ataki. Kilkakrotnie mogły siedzieć gole obustronnie. Gintel, Kałuża i Sperling strzelali kilka razy niebezpiecznie tuż nad poprzeczką. Rzuty, pełne finezji i tryku, nieco niższe, byłyby nie do obrony. Ale i Reyman przedarł się raz sam. Popiel z pod nóg odbiera mu piłkę śmiałym wylotem. Nieco wcześniejszy strzał Reymana byłby niechybnie siedział. I drugi, dolny, daleki, silny strzał Reymana w prawy róg, chwyta robinzonadą Popiel.
Były to jedyne 2 momenty, godne marki dawniejszej Popiela. Pozatem wszystkie strzały, zupełnie nie niebezpieczne, puścił. I pierwszą bramkę Wisły, zanim ją Strycharz nieszczęśliwie wpakował, mógł i powinien był mieć w rękach wcześniej.
A ta bramka była przełomową. Cracovia straciła pewność siebie. Wisła odzyskała nadzieję. A że Cikowski był do przerwy doskonały, więc akcje Wisły zaczęły chodzić skrzydłami, szczególnie Adamkiem, stojącym często na spalonym, a dla którego Zastawniak nie stanowił zapory. Tak nieprzytomnego i bez krzty rozumu grającego gracza, jak Zastawniak na tym meczu, jut dawno nie widziałem. A dziwne to, bo grał on wszak dobrze przeciw DFC i przeciw Wiśle na pierwszym meczu. Zamiast się ustawić i grać, chciał on trzymać Adamka i siedział, względnie leżał mu na piętach. Zawsze było tam zderzenie dwóch ciał, wywrócenie się Zastawniaka i przebój szybkonogiego Adamka. Ta „szybkonogość” zapędzała Adamka często aż pod bramkę Crac., gdzie upodobał on sobie djalog nożny z Popielem ku oburzeniu widzów, zmartwieniu współgraczy, bo tracono czas, ale stoicznemu spokojowi sędziego. Prawoskrzydłowy Crac., Kubiński, wziął na siebie tęsamą rolę w II poł. i urządzał sobie znów częste djalogi z Kilińskim. To już widocznie zależy od artystyczno-futballowego upodobania. Są gracze, co lubią „djalogi” sportowe, a są kibice, co lubią kata—logi sportowe.
Są jednak widzowie, co widzą w każdym sędziu — kata i chcieliby używać — logi dla obicia go. Przynajmniej tak się zachowują. Że sprowadzony specjalnie z Warszawy przez prezesa Krak. Kol. Sędz., p. Rutkowskiego, liczącego się z wybrednością Wisły na punkcie wyznaczania sędziów krakowskich, p. Mandl, brat reprezentatywnego gracza węgierskiego Mandla, nie widział wszystkiego, a szczególnie spalonych, że zbyt często zmuszony był dawać neutralne z powodu własnych pomyłek, do których się z całem dżentelmeństwem publicznie przyznawał, to ostatecznie jeszcze nie tragedja. Katastrofą i pechem zarazem było, że właśnie z takiej pozycji spalonej Adamka przed przerwą nastąpiła centra, z której Kowalski strzelił lekko wyrównującą bramkę. 2:2.
Widziałem już nerwowe mecze i nerwowych widzów. Słyszałem już muzykę i symfonję trybun i galerji futbal., byłem już nieraz świadkiem masowych protestów i demonstracyj przeciw sędziemu. Takiej jednak nerwowości, muzyki, demonstracji, żywiołowego protestu przeciw sędziemu, jeszcze nie widziałem i nie słyszałem. P. Mandl z Warszawy może być dumnym, iż odniósł pod tym względem rekord Polski.
Gol powstał rzeczywiście z sytuacji po of’side. Ale czy z tego wynika, że należy w tak niebywale krzykliwy sposób dać wyraz swemu oburzeniu? Nie pochwalam sędziego, który się zbyt często myli i mało widzi. Współczuję ze sędzią, z powodu pomyłki, czy niedopatrzenia, z którego powstaje następnie gol, a jeszcze bardziej żal mi drużyny pokrzywdzonej w takim wypadku. Ale sędzia jest tylko człowiekiem, a więc także omylnym. A nie odniosłem wrażenia, by p. Mandl był, lub chciał być stronniczym. Ciężkie było jego zadanie z powodu nastroju, naładowanego elektrycznością. Łatwem jednak ono było faktycznie, gdyż gra i jej przebieg nie dały trudnych i zawiłych dla sędziego momentów. Taka nerwowa interwencja publiczności często psuje całą pracę drużyn. Pomylił się sędzia - Wisła wyrównała. Cóż więc? Status quo ante! Gra jakgdyby od początku. Na tem skończyła się pierwsza połowa.
Dla fachowca jednak, znającego psychologię i dyspozycję obu powyższych drużyn, prawdopodobne zwycięstwo Wisły było niemożliwem do odwrócenia. Cracovia miała na początku meczu swój kwadrans. Ale ten kwadrans nietylko przyniósł jej 2 gole, ale ją także wyczerpał. Wisła ujmowała powoli, ale stale, inicjatywę w swoje ręce. Tyły Crac. były wyczerpane. Niewyczerpany natomiast zasób sił i wytrwałości posiada Wisła. Nie ulega też ona nastrojowi tak szybko. Cracovia walczyła z przeciwnikiem i czasem z nieumiejętnością sędziego. Wisła jednakże miała do zwalczenia czynnik poważniejszy i jeszcze potężniejszy. Wiała musiała walczyć przeciw 98% publiczności! Na swojem własnem boisku przeciwko całej publiczności! Cracovia była na cudzem boisku, ale cała prawie widownia była za nią!
Nie jestem zwolennikiem obecnego kierunku pracy kierownictwa i zarządu Wisły. Zwalczam go i będę go dalej coraz silniej i coraz energiczniej zwalczał z otwartą przyłbicą, prostą i uczciwą drogą i środkami, a nie dyplomacją zakulisową i podziemnemi drogami. Podjąłem rękawicę, rzuconą mi z niezrozumiałych i nieznanych mi przyczyn, przez długoletnich mych pseudoprzyjaciół, w czasie mej choroby i mogą być pewni, że dotrzymam im placu. Jeśli p. Dembiński zapowiada przez prywatne usta walkę na śmierć i życie, to będzie ją miał, na wszystkich frontach, w kraju i zagranicą. Nie zniesiemy absolutnie szowinistów i antysemitów w sporcie! Nie dla nich miejsce w aeropagu polskiego państwowego futballu. Burzyć i wichrzyć, niechaj sobie używają dowoli na innych arenach tycia społecznego, jeśli im na to bezkarnie państwo pozwoli, ale wara im od z trudem i mozołem zbudowanej państwowej organizacji sportu w Polsce, w ramach której mieścić się mają wedle statutów krajowych i międzynarodowych wszystkie sfery młodzieży i obywateli państwa polskiego. Panie Dembiński! Jestem gotów! Ale nie za kulisy! Na otwartą arenę!
Cóż jednak winna temu drużyna? Czegoż chce publiczność od drużyny Wisły, której gracze ciężko walczą na zielonej murawie od szeregu lat o najwyższą palmę i zaszczyty w sporcie, o tytuł mistrzowski? Czyż można co zarzucić drużynie, jako takiej? Cześć Wiśle - drużynie, co bojowością i animuszem w walce boiskowej służyć może za przykład innym drużynom! Cześć drużynie co umie stawić czoło przeciwnikowi, prowadzącemu 2:0, przeciwstawić się nastrojowi i antypatji całej publiczności, wyrównać i zwyciężyć! To jest kandydat na mistrza Polski!
Wyzyskując bezradność zmęczonego Strycharza wypuszcza Reyman Balcera. Lekkomyślny tackling Pychowskiego i słaby technik Balcer zdobywa pole i blisko linji kornerowej centruje. Centra szła jednak na bramkę, górą, tuż nad lewym rogiem Zbyt pewny siebie Popiel dotyka rękoma piłki, ale nie chwyta i wpada ona do siatki. Wiała prowadzi 3:2! Na trybunie cisza. Konsternacja zwolenników białoczerwonych miesza się z cynicznym tryumfem zwolenników czerwonych. Jeszcze jednak czasu dość. Wynik jeszcze niepewny. I Cracovia może wyrównać.
Lecz los sprzysiągł się snąć dziś przeciw Crac. Traci ona Fryca, którego, z powodu silnej kontuzji ze zderzenia, znoszą na noszach z boiska. Gintel zajmuje jego miejsce. Crac. gra w 10-tkę z 4-ma w ataku. Los jej jest przypieczętowany. Gra ona z rezygnacją. Wszystkie linje są złamane i załamane. Z centry dolnej Balcera zdobywa Czulak 4-tą bramkę. Dżentelmen-Reyman puszcza mu ją do strzału: „masz”.
Już raz podobne zjawisko zdarzyło się w historji naszego okręgu. Przed 2- ma laty prowadziła Makkabi na meczu z bielskim Sturmem w Krakowie 2:0 aż do 25' II połowy. Z winy obrońcy i bramkarza Sturm wyrównał, a gdy lewy obrońca wydalony został z boiska, Sturm zdobył dalsze 2 zwycięskie bramki. Mecz ten spowodował wówczas spadek Mak. do II. klasy.
I dziś prowadziła Crac. 2:0. Wisła 4 bramkami zapewniła sobie zwycięstwo. Crac. straciła z powodu tej klęski pierwsze miejsce w tabeli. Gdyby nie klęska Crac. z Jutrzenką i nierozstrzygnięta z BBSV, mogłaby Crac., mimo tej klęski, jeszcze zostać mistrzem.
Nie pomógł powrót Fryca na boisko. Kulejąc na prawem skrzydle, statystował. Wisła, zadawalając się wynikiem, gra spokojnie, celowo i cynicznie na czas. Kaczor i Markiewicz biją ciągle i rozmyślnie na aut. Brzydkie to, ale w mistrzostwie i przy takiej walce, skuteczne. Rozpaczliwie zrywa się Cracovia pod koniec do energicznych ataków. Sperling jest inicjatorem szeregu akcyj. Sam strzela pięknie i ostro — wszystko bez rezultatu. Rogów kilka też bezskutecznych. Zbliża się fatalny koniec zawodów. Cracovia straciła bezpowrotnie szanse mistrzostwa. Wisła utrzymała się przy zdobytym ub. r. tytule.
Sumienna i objektywna krytyka nakazuje nam stwierdzić zasłużone zwycięstwo drużyny tymrazem lepszej, jednolitej i silniejszej. Wisła stanowiła we wszystkich linjach całość wyrównaną, bojowo znakomicie dysponowaną, psychicznie i fizycznie niezłomną. Tylko Wójcik i Kiliński nie dorównują całkowicie reszcie, ale nie psują harmonji. Obrona pewna, spokojna i przytomna. Krupa i Gieras w pomocy mogli być wzorem dla pomocników. U nich widzę największy postęp. Zbliżają się oni coraz bardziej do typu pomocników zachodnich. Grają spokojnie, trzeźwo, mądrze, ekonomicznie i celowo. Każda piłka jest stoppowaną i podawaną. Czystość ich roboty, w stylu, technice i taktyce, jest naśladowania godną. Cały atak Wisły był dobry. Reyman pracował głównie skrzydłami. Robił to precezyjnie i skutecznie. Był on dziś skromnym. Ograniczył się do kierownictwa ataku. Wykonał też wyśmienicie swe zadanie. Łącznicy Wisły, Czulak i Kowalski, spełniali zadawalająco zadanie łączników. Stanowią oni rzeczywiście kontakt pomocy z atakiem. Podobni oni są do siebie elastycznością ruchów i opanowaniem tryków piłkarskich, oraz doborowością i rozmaitością finezyjnych, oryginalnych pomysłów. Całość ataku zyskała na współgraniu i w systemie.
Sprawiedliwość wymaga stwierdzenia, iż mistrzostwo okręgowe dostaje się w godne ręce. O mistrzostwo państwowe Wisła potrafi skutecznie i godnie walczyć. Przypuszczamy, że także w spotkaniach międzynarodowych również nas nie zblamuje.
Cracovia przedstawiała w I-szym okresie I. połowy zespół bardzo wybitny. Błyskotliwa praca kombinacyjna jej ataku przypominała najlepsze czasy biało-czerwonych. Także robota Cikowskiego była świetną. Po 1-szej, a szczególnie po 2-giej bramce Wisły, fizjognomja drużyny się zmieniła raptownie i całkowicie. I to jest właśnie charakterystyczną cechą Cracovii. Dopóki nie przegrywa, gra dobrze i pięknie, nawet walczy. Z niepowodzeniem maleje i niknie jej siła bojowa, gra z rezygnacją, bez ochoty. Podobna pod tym względem do Makkabi. To jest typ drużyny gry, nie walki, kombinacji, nie bojowości, gier towarzyskich, nie mistrzowskich. Defenzywa cała z Popielem na czele serdecznie słaba. Obrona i pomoc w II-giej połowie do niczego. W ataku tylko Sperling zadowolnil do końca. Reszta dobra z początku, następnie blada, anemiczna. Naogól miała Cracovia wspaniały kwadrans, ale kiepski i marny dzień. Zabłysła i zgasła — jak gwiazda. Ale gwiazdą być nie przestała.
Do tego opisu i krytyki jeszcze tylko kilka słów. Są w sporcie obok rzeczy pięknych i pożytecznych, rzeczy brzydkie, szkodliwe, smutne. Że płacąca publiczność, zwolennicy i sympatycy klubowi, dają w najrozmaitszy sposób i formie wyraz swemu zadowoleniu i niezadowoleniu, temu nie można i nie należy się dziwić. Że jednak w danem towarzystwie sportowem panuje kierunek pracy, oraz sposób pracy i sposób wyrażania zewnętrznego swego „światopoglądu" sportowego, sprzeczny z zasadami tolerancji sportowej, uszanowania przeciwnika i wyraźna tendencja, kolidująca z przepisami statutu PZPN., — to jest dziwne, szkodliwe i wymaga zajęcia wobec tego stanowiska.
Otóż do redakcji naszej zgłosiło się szereg świadków, gotowych stwierdzić, ze 1) dwóch wyższych oficerów majorów, oraz pewien kapitan, siedzący w lożach i pod lożami na środkowej trybunie Wisły, krzyczeli : „mieszańce, żydy, precz z żydami!”, 2) jeden p. major w loży głośno gwizdał, 3) przy znoszeniu Fryca z boiska śpiewano z bocznej trybuny nad bufetem „requiescat in pace", 4) po meczu wznoszono okrzyki: „niech żyje czysto polska drużyna”, 5) gracz Balcer powiedział do jednego z sędziów bocznych: „damy tu sobie radę ze żydami, precz z żydami. I z panem sobie poradzę”, 6) okrzyki na trybunie „bić żydów, na Kaźmierz etc.". — Nadmieniamy, że było to na meczu Wisły z Cracovią, a nie z jakąś drużyną żydowską.
Jest rzeczą władz sportowych zająć stanowisko odpowiednie wobec gospodarza boiska, który interwenjował kilkakrotnie przez swych funkcjonarjuszy, gdy publiczność demonstrowała gremjalnie przeciw sędziemu okrzykami „ofside”, „kalosz” i wzywał słusznie do uspokojenia się i przestrzegania porządku, — nie uważał jednak za stosowne wezwać swych własnych członków i zwolenników, a nawet przywódców, aby się zachowywali należycie, nikogo z publiczności i drużyny goszczącej nie obrażali, ani prowokowali.
My jednak uważamy, że wobec takiego wyraźnego antydemokratycznego i antysportowego postępowania członków, a nawet zarządu Wisły, oraz tendencji politycznej antysemickiej, powinni prawdziwi sportowcy — uznający wolność przekonań, przynależności religijnej, narodowej i rasowej, jako rzecz prywatną, nic ze sportem wspólnego nie mającą, jakiegokolwiek towarzystwa sportowego są zwolennikami, lub członkami — natychmiast gremjalnie zareagować. Nie moglibyśmy tego pojąć, aby członkowie, zwolennicy i sympatycy Cracovii, których przezwiskami obrażono, oraz członkowie, zwolennicy i sympatycy klubów sportowych żydowskich, których religię i narodowość na każdym kroku panowie z Wisły zniesławiają i obrażają uczucia i prawa najświętsze obywateli konstytucją państwową zagwarantowane — mogli jeszcze odwiedzać boisko Wisły, na którem gospodarz toleruje, a nawet zachęca do takich wybryków. Ciekawiśmy, kto zawita na mecze Wisły na jej boisko, jeśli towarzystwo to natychmiast nie przedsięweźmie energicznych i przekonywujących kroków, celem wyplenienia u siebie tych elementów, które są rozsadnikiem zgody i współżycia międzyklubowego.(hl)
Źródło: Tygodnik Sportowy nr 42 z 15 października 1924
Sport Ilustrowany
Drużyny występują w następujących składach:
Cracovia: Popiel; Pychowski, Fryc; Zastawniak, Cikowski, Strycharz; Kubiński, Gintel, Kałuża, Ciszewski, Szperling.
Wisła: Kiliński; Kaczor, Markiewicz; Krupa, Gieras, Wójcik; Adamek, Czulak, Reyman I, Kowalski, Balcer.
Grę zaczyna Wisła atakiem na bramkę Cracovii i zdobywa pierwszy róg niewykorzystany. Cracovia odwzajemnia się i już w 5 min. posyła Szperling daleką centrę pod bramkę Wisły, Kiliński wybiega źle oblicza odbicie piłki, która przechodzi ponad nim nadbiegający Gintel strzela do pustej bramki. Cracovia dalej atakuje i w dwie minuty później zdobywa Szperling ślicznym strzałem z rzutu Kubińskiego drugą bramkę. Wisła, mimo stracenia dwóch bramek w tak krótkim czasie, bo w 7-miu minutach, nie traci animuszu i bierze się rzetelnie do pracy. W 12 min. powstaje pod bramką Cracovii wielkie zamieszanie, efektem czego jest pierwsza bramka dla Wisły t. zw. samobójcza, wgnieciona przez Strycharza z pozycji bez wyjścia. Obustronne ataki nie przynoszą długi czas zmiany, przyczem Wisła atakuje niebezpieczniej, Reyman z pojedynku z Popielem wychodzi jako pokonany, a i Kowalski posyła jedną centrę zanadto do tyłu. Ataki Cracovii są być może efektowniejsze, jednakowoż napastnicy jej możliwej do strzału pozycji wyrobić sobie nie umieją. 39-ta minuta przynosi wyrównanie przez Kowalskiego z ładnego biegu i centry Adamka. Przerwa 2:2. Po pauzie atakuje Wisła żywiej, owocem czego jest trzecia bramka zdobyta w 4 min. z ładnego strzału (przerzut bramkarza) z dość wielkiej odległości przez Balcera. Po chwili Fryc kontuzjonowany schodzi na krótki czas z boiska, Gintel cofa się do obrony. Cracovia atakuje nic jednak wskórać nie może, dobrze dysponowany bramkarz Wisły broni kilka strzałów bardzo przytomnie.
Wisła również nie pozostaje w tyle i jeden z jej ataków w 14 min. kończy się bramką, a szczęśliwym zdobywcą jest Czulak. Cracovia, chcąc wyrównać, zaczyna grać nerwowo, ataki zaś Wisły cechuje spokój i zimna krew. Napastnicy Wisły nie wykorzystają szeregu dogodnych pozycyj pod bramką Cracovii, Popiel zaś broni bardzo szczęśliwie. Pod koniec gry Cracovia atakuje, jednakowoż bez efektu.
W Cracovii zawiodła linja pomocy, w której najlepszy, jeszcze Cikowski nie mógł sam wszystkiemu podołać.
W ataku najlepsza lewa strona: Ciszewski, Szperling wypadła jeszcze lepiej z powodu słabej gry Wójcika. Obrońcy i bramkarz spełnili swe zadanie całkiem dobrze.
Wisła - poza Wójcikiem, który się jednak w drugiej połowie znacznie poprawił - cała bardzo dobra tak, że trudno kogoś szczególnie wymieniać.
Sędzia p. Mandl z Warszawy dobry.
Publiczności przeszło 5000 osób.ka.
Źródło: Sport Ilustrowany nr 35 z 16 października 1924
1924-03-16 Cracovia - Olsza Kraków 5:1 1924-03-23 Cracovia - Schöneberger Kickers Berlin 7:3 1924-03-25 Cracovia - Schöneberger Kickers Berlin 2:1 1924-03-30 Polonia Warszawa - Cracovia 4:1 1924-04-06 Cracovia - Warta Poznań 4:2 1924-04-12 Cracovia - Union Berlin 4:4 1924-04-13 Cracovia - Union Berlin 1:1 1924-04-20 Cracovia - Vasas Budapeszt 1:3 1924-04-21 Cracovia - Vasas Budapeszt 0:0 1924-05-03 Cracovia - Eintracht Lipsk 0:0 1924-05-04 Cracovia - Eintracht Lipsk 4:0 1924-05-11 Cracovia - Wisła Kraków 0:2 1924-05-18 Cracovia - Jutrzenka Kraków 0:0 1924-05-24 Cracovia - III Kerület Budapeszt 1:1 1924-05-25 Cracovia - III Kerület Budapeszt 2:5 1924-06-08 ŁTS-G Łódź - Cracovia 0:3 1924-06-09 Union Łódź - Cracovia 1:3 1924-06-15 Cracovia - Makkabi Brno 1:1 1924-06-21 Cracovia - Ferencváros Budapeszt 1:2 1924-06-22 Cracovia - Viktoria Žižkov 3:1 1924-06-29 Cracovia - Törekvés Budapeszt 2:3 1924-07-08 Cracovia - Rudolfshügel Wiedeń 0:1 1924-07-12 Cracovia - WAC Wiedeń 2:3 1924-07-13 Cracovia - WAC Wiedeń 2:3 1924-08-03 Warta Poznań - Cracovia 4:1 1924-08-10 Cracovia - Nemzeti Budapeszt 3:0 1924-08-15 Cracovia - Sparta Praga 0:2 1924-08-17 Cracovia - Sparta Praga 0:0 1924-08-24 Cracovia - Jutrzenka Kraków 1:2 1924-08-31 BBSV Bielsko - Cracovia 2:2 1924-09-07 Cracovia - DFC Praga 0:4 1924-09-08 Cracovia - DFC Praga 2:3 1924-09-21 Cracovia - Wisła Kraków 2:0 1924-09-28 Cracovia - Olsza Kraków 5:1 1924-10-05 Cracovia - Wawel Kraków 2:0 1924-10-12 Wisła Kraków - Cracovia 4:2 1924-10-19 Jutrzenka Kraków - Cracovia 1:0 1924-10-26 Cracovia - BBSV Bielsko 1:3 1924-11-02 Cracovia - Meteor VIII Praga 0:1 1924-11-09 Wawel Kraków - Cracovia 0:4 1924-11-16 Olsza Kraków - Cracovia 0:5