1926-10-31 Pogoń Lwów - Cracovia 2:2
|
![]() Lwów, Stadion w Cytadeli, niedziela, 31 października 1926
(1:2)
|
|
Skład: Lachowicz Mauer Olearczyk Deutschmann Fichtel Malinka Szabakiewicz Garbień Wacek Batsch Łysyk Ustawienie: 2-3-5 |
Sędzia: Schargel
|
Skład: M. Wiśniewski F. Zastawniak T. Zastawniak Ptak Chruściński Strycharz Kubiński Nawrot Kałuża Gintel Sperling Ustawienie: 2-3-5 |
Mecze tego dnia: | Mecz następnego dnia: | |
|
Opis meczu
Przegląd Sportowy
(...)
Gra nieciekawa, na niewysokim poziomie i co gorsza zbyt brutalna, by przodującym drużynom można ją było lekko wybaczyć.
Pogoń bez Hankego i Giebartowskiego, o którym mówiono, że nie chce grać przeciw Nawrotowi (!).
Do przerwy nieznaczna przewaga gości, którzy zdobywają dwie bramki przez Gintla i Szperlinga. Pogoń zapisuje na swoje konto jeden punkt zdobyty przez Bacza z karnego.
Po przerwie wyrównuje niestrudzony Kuchar, tytan drużyny. W 25-ej minucie sędzia Szargel usuwa z boiska Fichtla, który ze Szperlingiem "stoczył wojnę" - wysoce niebohaterską.
Ogólne wrażenie: niedosyt i rozczarowanie. Poza wszystkiem innem zabrakło elementu zwycięstwa, który nawet grze niezdecydowanej daje jakiś dosadny rys.
Wynik remisowy nie wyraża znacznej przewagi "Cracovii", która powinna zejść z boiska, zwyciężając ze znaczną nawet różnicą bramek. Rogów 7:2 dla gości.
Kałuża zapytany o wrażenia odpowiedział:
- W piłkę gram 15 lat, dużo w życiu widziałem, ale takiej brutalności u drużyny, jak dziś u Pogoni, nie zdarzyło mi się spotkać.
Ilustrowany Kuryer Codzienny
W każdym razie żądanie Pogoni nie można nazwać uzasadnionem, bo skoro Nawrot nie został do tej pory ani zasuspendowany, ani też ukarany przez wydział gier i dyscypliny Polskiego Związku Piłki Nożnej (a co do tej pory winno było już nastąpić) to w takim razie Cracovia zupełnie była w prawie wystawić Nawrota do drużyny.
Jeśli idzie o ocenę drużyn, to niewątpliwie ofiarniejszą i ambitniejszą grę pokazała Cracovia, na usprawiedliwienie Pogoni zapisać można tylko fakty, iż wystąpiła ona z dwoma graczami rezerwowymi Maurerem (w miejsce Giebartowskiego) i Malinką (w miejsce Hankego), a ponadto w drugiej połowie przez dłuższy czas grała w dziesiątkę od chwili usunięcia z boiska Richtla. W ogólności była to gra brutalna i stojąca na niskim poziomie; był nawet moment, iż drużyna biało-czerwonych chciała zejść z boiska, jednak na skutek polecenia kierownictwu wstrzymała się ona od tego kroku nierozważnego.
Najlepszą częścią drużyny Cracovii był napad, z Kałużą na czele. Doskonalą była para Sperling-Gintel, która miała łatwo zadanie, mając przed sobą rezerwowego Malinkę. Zarzucić można tylko atakowi Cracovii -zbytnie marudzenie pod bramką i brak decyzji. W pomocy, zresztą wcale dobrej, słaby Chruściński, który nie umie podać dobrze piłki dołem atakowi. Trio obronne Cracovii przeciętne. W Pogoni natomiast najlejpsi: Wacek Kuchar i Szabakiewicz. Batsch wykazuje zupełny spadek w formie, dr. Garbi eń nie był zdolny do żadnego wysiłku, gdyż odnowiła się mu kontuzja, odniesiona na poprzednich zawodach. Łysyk nie nadaje się na skrzydło. W pomocy grał ordynarnie Fichel, za co spotkała go kara wydalenia przez sędziego z boiska. Rezerwowy Malinka nie odpowiedział swemu zadaniu, najlepiej trzymał się jeszcze Deutschmann. Obrońcy Pogoni bez zarzutu, za to bramkarz Lachowicz interweniował z powodzeniem w kilku groźnych momentach, puścił zaś bramki bardzo łatwe do obrony.
Przebieg gry przedstawiał się w ten sposób, iż pierwszy kwadrans należał do Pogoni, mimo to udaje się Cracovii zdobyć w 13 min. pierwszą bramkę przez Gintla. W kilkanaście minut potem para Gintla Sperling wyzyskuje brak orientacji u Malinki, strzela Sperling, a Lachowicz puszcza piłkę przez ręce. Pogoń speszona, zaczyna grać chaotycznie. tymczasem w 36 min. sędzia dyktuje rzut kamy przeciw Cracovii, który pewnie zamienia Batsch w pierwszą bramkę dla Pogoni. To doda je animuszu Pogoni, która aż do końca pierwszej połowy naciska Cracovię.
Stadjon
Spotkanie między temi drużynami, będącemi przecież najwyższym wyrazem techniki i stylu wśród drużyn polskich, prowadzone by¬wały kiedyś fair i w sympatycznym nastroju, cechującem szlachetną rywalizację. Od pewnego czasu jednak nawet mecze towarzyskie Cracovii z Pogonią noszą charakter nieprzyjaznej, zaciętej walki, która często ucieka się do zabronionych i niegentlemańskich sposobów. Taka właśnie, brutalna i nieładna, była ostatnia ich gra we Lwowie. Gdyby to jeszcze brutalność ta wynikała z ambicji i woli zwycięstwa, — ale tym razem ten czynnik nie odgrywał żadnej prawie roli. Mecz w stosunku do umiejętności obu zespołów był zwykłą kopaniną, nie mogącą zaimponować nawet u zespołów dużo gorszych od Cracovii i Pogoni.
Cracovia wystąpiła w najlepszym składzie, jedynie, z Zastawniakiem II w obronie, którego miejsce na pomocy zajął Ptak. W Pogoni Hankego zastąpił Malinka, Maurer zaś — Giebartowskiego, o którym opowiadali złośliwi, że obawia się... Nawrota, on bowiem rozbił Giebartowskiego w Krakowie. Nie wydaje to się jednak prawdopodobne w stosunku do tak ambitnego i pracowitego gracza, jakim jest lewy obrońca Pogoni.
Do przerwy przewagę, dość zresztą nieznaczną, ma Cracovia, i zdobywa 2 punkty przez Szperlinga i Gintla, który już na dobre zainstalował się na pozycji lewego łącznika.
Pogoń uzyskuje bramkę z karnego, strzelonego bezapelacyjnie przez Bacza. Po pauzie Kuchar wyrównywa, mimo to, że lepiej gra Cracovia, nie może jednak wywalczyć zwycięstwa i mecz kończy się wynikiem nierozstrzygniętym. Przewagę uwydatniła Cracovia jedynie w stosunku kornerów 7:2 na swą korzyść.