1926-09-26 Cracovia - Pogoń Lwów 1:3
Jedyna w historii porażka Cracovii u siebie w nieligowych Mistrzostwach Polski.
|
Mistrzostwa Polski grupa południowa Kraków, niedziela, 26 września 1926
(1:1)
|
|
Skład: Szumiec Gintel F. Zastawniak Strycharz Chruściński T. Zastawniak Kubiński Nawrot Kałuża S. Wójcik Sperling Ustawienie: 2-3-5 |
Sędzia: Loth
|
Skład: Lachowicz Olearczyk Giebratowski Hanke B. Fichtel Deutschmann Łysyk Batsch W. Kuchar Garbień Szabakiewicz Ustawienie: 2-3-5 |
Mecze tego dnia: | ||
1926-09-26 Cracovia - Pogoń Lwów 1:3 |
Opis meczu
Przegląd Sportowy (relacja)
DERBY PIŁKARSTWA POLSKIEGO
POGOŃ - CRACOVIA 3:1
To też nic dziwnego, że na godzinę przed rozpoczęciem zawodów śpieszyły dawno niespotykane tłumy publiczności w stronę boiska Cracovii. Napór widzów wzmógł się tak dalece na kilkanaście minut przed rozpoczęciem spotkania, że „wataha” licząca może z tysiąc osób, wysadziła poprostu potężną bramę, runąwszy na miejsca stojące.
Trybuny zabite dosłownie, zaś miejsca stojące czarne od licznych widzów, wśród których nie brakło kilkudziesięciu osób, przybyłych specjalnie ze Lwowa.
W pełnem napięciu nerwów 6-tysięcznej publiczności rozpoczyna się walka, dwu czołowych klubów o zaszczytny tytuł mistrza Polski, który trzykrotnie już zdobyli „poganiacze”.
Obie drużyny występują w swych najlepszych zespołach:
Cracovia: Mieczysławski, Gintel, Zastawniak I, Strycharz, Chruściński, Zastawniak II, Kubiński, Nawrot, Kałuża, Wójcik, Sperling.
Pogoń: Lachowicz, Olearczyk, Giebartowski, Hanke, Fichtel, Deutschman, Urich, Batsch, Wacek, Garbień, Szabakiewicz.
Pierwsze minuty upływają pod znakiem widocznego zdenerwowania obu drużyn, oraz przynoszą emocjonującą chwilę, w której Wójcik z dwu kroków przed bramką gości, przepuszcza dogodną sposobność do uzyskania gola.
Walka toczy się jednak ostro i zaciekle, jest prowadzona z obu stron.
Pogoń żywiołowo prze pod bramkę biało-czerwonych i już wówczas, dla objektywnego widza zarysowała się kolosalna różnica dwu tych zespołow.
Pogoń, pełna energji, inicjatywy, życia, usposobienia, zdrowia, nadaje mordercze tempo, otrzymując w ten sposób przewagę nad przeciwnikiem, który, straciwszy posiadaną swego czasu koronkową robotę, przez przerzedzenie się szeregów efektownych driblerow, nie prezentuje się jako całość jednolicie. Ani pięknej gry – ani przebojowości.
Dusza, nerw i serce Pogoni, Wacek Kuchar panuje na całym boisku – a praca ta uwieńczona jest pięknym rezultatem: w 6 minucie korzystając z niefortunnego wybiegu Mieczysławskiego, głową pakuje nad bramkarzem piłkę do siatki.
Publiczność złożona w 99% ze zwolenników Cracovii przyjmuje ten fakt milczeniem.
Za to w kilka minut później, entuzjazm i radość nie ma granic; Kubiński bowiem wyrównuje z rzutu karnego. Od tej chwili nie spoczywają przez półtorej godziny płuca sześciotysięcznej masy.
Jeśli do przerwy zawody stanowiły pokaz ładnej i emocjonującej gry, to po pauzie gra ta zmieniła się w kopaninę.
Pogoń, spokojnie broni swej barwy, grając widocznie defensywnie a dopingowana przez publiczność „Cracovia” atakuje z wściekłością. Nawet Gintel znalazł się w szeregach ataku – cóż kiedy był więcej zawadą, niźli pożytkiem.
Wykorzystują to goście, przypuszczają kilka groźnych szturmów, z których jeden, wieńczy Garbień – zwycięskim golem – uzyskując go strzałem wprost fenomenalnym.
Cracovia załamuje się widocznie...
Minutę przed końcem zawodów niezrównany talent sportowy i chluba Polski, Wacek, przeprowadziwszy piłkę przez połowę boiska uzyskuje trzecią i ostatnią bramkę.
Oceniając ogólnie przebieg zawodów, musimy podnieść, iż wynik jest w zupełności zasłużony.
Cracovia zaprezentowała bardzo kiepską grę, atak miernie pracujący, pomoc bardzo słabą, zaś obronę nie nadzwyczajną.
Z Pogoni wybijał się Wacek, niezmordowaną pracą, w pomocy, w obronie i w ataku, Garbień, Deutschman, oraz obrońcy, Lachowicz lepszy conamniej o klasę od swego vis-a-vis.
Sędzia kpt. Loth, bądźmy szczerzy, nie umiał utrzymać w karbach zbyt ostro grających zawodników; na wytłomaczenie niech jednak posłużą fakty, iż sędziował bardzo trudny mecz – oraz sprawował swój urząd wśród wrogiego mu nastroju.
Że jednak wynik rozgrywki był zasłużony, niech świadczy ciekawy ten szczegół, iż bohaterów dnia Wacka i Garbienia, znieśli entuzjaści na swych ramionach z boiska.Źródło: Przegląd Sportowy nr 39 (280) z 2 października 1926 [1]
Przegląd Sportowy (komentarz)
Po walce dwu tytanów
CIENIE I ŚWIATŁA MECZU POGOŃ - CRACOVIA
Pogoń, mistrz zeszłoroczny, wyeliminowała swego najgroźniejszego przeciwnika, mistrza okręgu krakowskiego, Cracovię, jedyną drużynę polską, która już, obok Pogoni, piastowała zaszczytny tytuł mistrzowskiej drużyny polskiej.
Dziś sprawa tego tytułu jest niemal że przesądzona, albowiem mało mamy nadziei, by Warta, a tembardziej Polonia, zdołały zmusić mistrza Lwowa do ciężkiej walki w rozgrywkach finałowych.
Mecz ten tak ważny, jak spotkanie w d. 26.9 Pogoń – Cracovia pozostawia po sobie silne wrażenia i jest polem do obserwacji czasem bardzo ciekawych.
I aczkolwiek wrażenia z meczu niedzielnego naogół nie były dodatnie, to jednak kilka obserwacyj, a raczej kilka uwag narzuca się samych przez się. A jedna przedewszystkiem.
Gdy po pierwszych dwu bramkach, jakie padły już w pierwszych 7 minutach gry, zaczęło się pełne zacięcia i napięcia nerwów zmaganie drużyn, wyraźnie, powoli, ale ciągle i coraz bardziej, poczęła się uwydatniać przewaga Pogoni. Bardzo trudno określić czy występowała ona na poszczególnych linjach drużyny, czy w samej grze, w jej przebojowym charakterze, w ofiarności graczy, w połączeniu nie gorszej od krakowian techniki z siłą i szybką decyzją, czy strzału, czy podania.
Drużynie krakowskiej brakowało czegoś nieuchwytnego, czegoś, czego brak nie pozwalał jej na osiągnięcie skutków i efektu nawet przy zupełnie poprawnie przeprowadzonych i dobrze rozwiązanych kombinacjach gry.
Przewaga Cracovii była widoczna przez całą pierwszą połowę spotkania – a jednak przewaga ta ani przez chwilę nie była groźna dla Lwowa, ani przez chwilę nie potrafiła wzbudzić u widowni przekonania, że drużyna krakowska wygra.
Dlaczego? Bo oto w momentach decydujących, w chwilach gdy jeden wysiłek, jedno poruszenie, małe zwiększenie szybkości lub siły wykopu miało decydować, jeśli nawet nie o bramce dającej wielkie definitywne zwycięstwo, ale o przewadze w małem, bezpośredniem spotkaniu dwu graczy, w tych niezliczonych pojedynkach, jakie w każdej sekundzie gry między przeciwnikami się zawiązują, - w tych wszystkich decydujących momentach drużynie krakowskiej brakowało stale tego wysiłku, który w zawodach kolarskich tak świetnie określa słowo „demarage”.
Owa sztuka skoncentrowania całego wysiłku w momencie najgorętszej walki, ów finisz w finiszu, owo zwiększenie pracy swych mięśni napiętych zdawałoby się do maximum – oto gdzie leży tajemnica świetnych wyników sportowych.
Tak jak na wysiłek taki zdobywa się dobry kolarz, biegacz, czy skoczek, zwiększający swój wynik za pomocą „nożyc”, robionych w powietrzu – tak samo zdobyć się nań musi umieć każda drużyna piłkarska.
Nie moją jest rzeczą, na marginesie meczu krakowskiego, szukać dróg do przyswojenia naszym sportowcom tej właściwości.
Sądzę jednak, że tylko usilny trening moralny może tu coś pomóc?
Jak go przeprowadzić?
Tylko przez szukanie takich sytuacyj, jak niedzielna, przez ćwiczenie woli w kierunku uczynienia jej wysiłku jaknajbardziej owocnym, w kierunku uzyskania takiego jej natężenia, aby w chwili decydującej, gdy pozornie uwaga, wysiłek fizyczny i intensywność myśli są napięte do maksimum zdobyć się jeszcze na ich spotęgowanie.
Tej siły wewnętrznej, której doskonałą lekcję dała nam na naszym terenie w niedzielę Pogoń, brakowało aż nadto wyraźnie drużynie Cracovii w rozgrywce niedzielnej.
Brakowało jej również i drużynie Krakowa w walce przeciwko Warszawie, a zdaniem mojem, brakuje jej od pewnego czasu przeważnej ilości sportowców krakowskich.
Jeszcze raz podkreślam, że nie tu miejsce na rozwodzenie się nad sposobami poprawy.
Jest to kwestja przygotowania, kwestja treningu, a najbardziej i przedewszystkiem kwestja zapatrywania się na sport i jego ideową stronę.
Z niedzielnego meczu wyniosłem wrażenie, że t. zw. morale krakowskiego piłkarstwa wykazuje braki zasadnicze, braki odbijające się dotkliwie na wynikach.D.
Źródło: Przegląd Sportowy nr 40 (281) z 9 października 1926 [2]
1926-02-14 Legia Kraków - Cracovia 2:9 1926-02-28 BBSV Bielsko - Cracovia 1:1 1926-03-07 Cracovia - Makkabi Kraków 10:0 1926-03-14 Cracovia - Wawel Kraków 5:0 1926-03-21 Wisła Kraków - Cracovia 1:2 1926-03-28 Cracovia - Jutrzenka Kraków 5:0 1926-04-04 Cracovia - Pogoń Lwów 3:1 1926-04-05 Pogoń Lwów - Cracovia 0:1 1926-04-11 Makkabi Kraków - Cracovia 4:6 1926-04-18 Cracovia - BBSV Bielsko 1:1 1926-04-25 Wawel Kraków - Cracovia 1:4 1926-05-03 Slawia Sofia - Cracovia 2:0 1926-05-04 Beogradski SK - Cracovia 2:1 1926-05-13 Cracovia - Makkabi Kraków 3:2 1926-05-16 Jutrzenka Kraków - Cracovia 1:6 1926-05-23 Cracovia - Vasas Budapeszt 3:6 1926-05-24 Cracovia - Vasas Budapeszt 0:2 1926-06-03 Cracovia - Wawel Kraków 3:3 1926-06-13 BBSV Bielsko - Cracovia 1:3 1926-06-20 Cracovia - Wisła Kraków 3:2 1926-06-27 Cracovia - Cracovia II 7:2 1926-07-04 Cracovia - BBSV Bielsko 5:0 1926-07-11 Cracovia - Makkabi Kraków 7:1 1926-08-08 Garbarnia Kraków - Cracovia 1:2 1926-08-15 Cracovia - ŁKS Łódź 5:1 1926-08-22 Cracovia - Zwierzyniecki Kraków 3:2 1926-08-22 Soła Oświęcim - Cracovia 1:6 1926-08-29 Pogoń Lwów - Cracovia 3:1 1926-09-05 Cracovia - Warta Poznań 2:2 1926-09-11 Cracovia - Lublinianka Lublin 9:1 1926-09-12 Cracovia - Lublinianka Lublin 12:0 1926-09-26 Cracovia - Pogoń Lwów 1:3 1926-10-03 ŁKS Łódź - Cracovia 0:2 1926-10-10 BBSV Bielsko - Cracovia 1:4 1926-10-17 Legia Warszawa - Cracovia 2:6 1926-10-31 Pogoń Lwów - Cracovia 2:2 1926-11-01 Hasmonea Lwów - Cracovia 3:5 1926-11-04 Cracovia - Uniwersytet Jagielloński 5:6 1926-11-07 Cracovia - Hasmonea Lwów 5:1 1926-11-14 Cracovia - Czarni Lwów 4:3 1926-11-21 Cracovia - AKS Królewska Huta 3:1 1926-11-28 Cracovia - Wawel Kraków 4:0 1926-12-05 Cracovia - Klub Turystów 7:1