2008-09-19 Cracovia - Legia Warszawa 0:3
|
Ekstraklasa , 6 kolejka Kraków, piątek, 19 września 2008, 20:00
(0:1)
|
|
Skład: Cabaj Wasiluk Milosevic (44' Karwan) Polczak Kulig Nowak Baran (46' Dudzic, 82' Snadny) Kłus Szeliga Pawlusiński Krzywicki Ustawienie: 4-4-2 |
Sędzia: Mariusz Żak z Sosnowca
|
Skład: Mucha Szala Choto Astiz Wawrzyniak Radovič Borysiuk (55' Edson) Iwański Roger (84' Vukovič) Szałachowski (75' Giza) Chinyama Ustawienie: 4-4-2 |
Mecz następnego dnia: | ||
Mecz następnego dnia
Opis meczu
Teraz Pasy!
W porównaniu z poprzednim meczem ligowym z Ruchem Chorzów w wyjściowym składzie Cracovii zaszła tylko jedna zmiana – Dariusz Pawlusiński zastąpił Bartłomieja Dudzica.
Mecz toczył się w przenikliwym zimnie i przy padającym deszczu. Piłkarze obu drużyn rozpoczęły mecz w dobrym tempie. Mało było gry w środku boiska, a akcje przenosiły się raz pod jedną, a raz pod drugą bramkę. Przez kilkanaście minut mimo licznych spięć pod bramkami niewiele było strzałów na bramki.
Dopiero w 18 minucie piłkarze Legii dwa razy sprawdzili dyspozycję Marcina Cabaja. Najpierw Roger uderzył mocno z 16 metrów, ale bramkarz Cracovii zdołał odbić piłkę, która moment później uderzyła w słupek. Kilkadziesiąt sekund później z ostrego kąta strzelał Radović, ale i tym razem Marcin Cabaj udanie interweniował.
W kolejnych minutach mecz stracił na atrakcyjności. Mniej było podbramkowych spięć a gra toczyła się głównie w środku boiska. Częściej pod bramką rywala gościli legioniści, którzy próbowali zaskoczyć Marcina Cabaja pod strzałach Radovicia i Chinyamy.
Cracovia najlepszą sytuację miała w 35 minucie, gdy Marcin Krzywicki wrzucił piłkę wzdłuż bramki do nadbiegającego Dariusza Pawlusińskiego, ale napastnik Pasów mocno naciskany przez obrońcę nie zdołał sięgnąć piłki.
W końcówce pierwszej połowy Legia osiągnęła znaczną przewagę. W 40 minucie "setki" nie wykorzystał Iwański, który po dośrodkowaniu Wawrzyniaka z lewej strony w doskonałej sytuacji z 6 metrów strzelił głową tuż obok słupka.
Dwie minuty przed przerwą boisko opuścił kontuzjowany Semjon Milosević, którego zastąpił Michał Karwan.
Tuż przed gwizdkiem na przerwę Cracovia straciła bramkę, którą zwykło się określać jako "gol do szatni". Maciej Iwański posłał prostopadłą piłkę do Rogera, który w polu bramkowym wyłuskał piłkę z rąk Marcina Cabaja i z 3 metrów wbił ją do siatki. Do przerwy 0:1.
W przerwie meczu trener Stefan Majewski dokonał jednej zmiany. Kapitana drużyny Arkadiusza Barana zastąpił Bartłomiej Dudzic.
Po tej zmianie piłkarze Legii opanowali środek boiska i Cracovii bardzo rzadko udawało się wyprowadzić piłkę z własnej połowy boiska, a kolejna bramka dla gości wydawał się być tylko kwestią czasu.
W 53 minucie bliski zdobycia bramki był Chinyama, który sprytnie wywalczył piłkę w polu karnym, ale fatalnie spudłował z 8 metrów. Reprezentant Zimbabwe wpisał się na listę strzelców pięć minut później dobijając piłkę na linii bramkowej po strzale Rogera z którym w dwójkowej akcji wręcz zdemolowali obronę Cracovii. 0:2...
Cracovia była na boisku całkowicie bezradna z grającą coraz bardziej swobodnie Legią. Zmarznięci i zniechęceni kibice urządzili spontaniczny koncert, którego głównym adresatem był trener Cracovii Stefan Majewski.
"Panie Trenerze, w Pana taktykę nie wierzę!", "Stefan, Stefan - Auf wiedersehen", "Każdy to powie, Majewski niszczy Cracovię!", "Jutro sobota, Majewski pakuj laptopa!" – to tylko te które nadają się do zacytowania.
W 75 minucie kibice Cracovii wydali głośne okrzyki radości serdecznie witając na boisku byłego piłkarza Pasów Piotra Gizę, który zastąpił Szałachowskiego.
Na boisku nadal dominowała Legia, a Chinyama w 76 minucie zmusił do dużego wysiłku Marcina Cabaja strzelając z 12 metrów.
W 81 minucie boisko opuścił wprowadzony po przerwie Bartłomiej Dudzic, a jego miejsce zajął Jakub Snadny.
Kibice nadal szydzili z trenera wypominając mu nawet jego grę w pamiętnym meczu Polska – Anglia 0:3 na Mistrzostwach Świata w 1986 roku: "Powiedz nam Stefek, kto to jest Gary Lineker!"
Fani wyrażali też życzenia wobec Prezesa Janusza Filipiaka: "Panie Januszu! Wyślij Stefana do buszu!"
Gdy zegar wskazywał 90 minutę piłkę przed polem karnym otrzymał Piotr Giza i pięknym strzałem zdobył trzecią bramkę dla swojej drużyny. Kibice wstali z miejsc i brawami na stojąco wyrazili swoją radość ze zdobycia bramki przez piłkarza dla którego nie było miejsca w Cracovii Stefana Majewskiego...
Źródło: Teraz Pasy! [1]
Interia.pl
Nic nie wskazywało na to, że Legia będzie prowadzić po I połowie. Owszem, ekipa Jana Urbana miała lekką przewagę, ale prawie wcale nie zagrażał bramce gospodarzy. Wyjątkiem była akcja z 40. min pięknie rozprowadzona przez Rogera: do przodu zapędził się Jakub Wawrzyniak, dośrodkował na głowę Macieja Iwańskiego, który minimalnie chybił.
Tuż przed przerwą Iwański zagrał prostopadle do wbiegającego w pole karne Rogera. Spolonizowanego Brazylijczyka uprzedził Marcin Cabaj, ale niespodziewanie wypuścił piłkę z rąk. Roger skorzystał z tego prezentu - wpakował piłkę do pustej bramki. To już drugi z rzędu poważny błąd "Wąskiego". Tydzień temu sprezentował gola Ruchowi Chorzów.
"Pasom" nie udało się stworzyć czystej okazji strzeleckiej.
Po przerwie Cracovia nie istniała. Miała kłopoty z wyjściem własnej połowy, nie wiedziała co się dzieje na boisku. A Legia rozkręcała się z minuty na minutę. Po znakomitej, koronkowej akcji opartej na zagraniach z pierwszej piłki strzeliła drugiego gola. Reżyserem był jak zwykle Roger, który wymienił klepkę z Iwańskim i w ten sposób zgubił całą obronę. "Rogerowski" sam strzeliłby bramkę lobem nad Cabajem, ale dla pewności tuż przed linią wpakował piłkę do siatki Takesure Chinyama. Akcja rodem z Primera Division. Właśnie w tym kierunku zmierza Jan Urban i jego załoga.
A Cracovia? Żal było patrzyć. W slangu kibiców nazywana jest "Craxą". Dzisiaj to była jednak kraksa.
Kibice mają dość trenera Majewskiego. Zaczęli skandować niewinnie: "Panie trenerze, w Pana taktykę nie wierzę!". Później było już ostrzej: "Każdy to powie, Filipiak niszczy Cracovię" [w rzeczywistości śpiewano "Każdy to powie, Majewski niszczy Cracovię" - przyp.], "Stefan Aufviedersehen!", "Kto nie skacze, jest z Majewskim! Hop! Hop! Hop!", "Panie Januszu wyślij Stefana do buszu!" (to do współwłaściciela i prezesa klubu - prof. Janusza Filipiaka), a także: "Dwójka do zera! Cracovio zmieńcie trenera!"
Fani biało-czerwonych zorganizowali też manifestację poparcia dla pomocnika Legii Piotra Gizy, którego Majewski pozbył się z ul. Kałuży. Cały stadion miał chwilę radości po ładnym golu "Gizmo".
Źródło: Interia.pl [2]
Wirtualna Polska
Cracovia poniosła pierwszą porażkę w tym sezonie na swoim boisku. Nie może ona jednak dziwić, gdyż "Pasy" od początku sezonu nie grają dobrze i już trzy razy przegrały na wyjazdach. Jedyne punkty krakowianie zdobyli pokonując u siebie ŁKS i remisując z Wisłą.
Podobnie jak poprzednim meczu Cracovii - z Ruchem Chorzów - i tym razem nie popisał się bramkarz "Pasów". Pierwszą bramkę warszawianie zawdzięczają... właśnie Marcinowie Cabajowi. Tuż przed przerwą Maciej Iwański zagrał do Rogera Geuerreiro. Piłka w polu karnym odskoczyła piłkarzowi Legii i wydawało się, że złapie ją bramkarz Cracovii. Ku zaskoczeniu kibiców odbił ją wprost pod nogi wspomnianego Rogera, który bez problemów umieścił ją w siatce.
Wcześniej Cracovia grała z Legią jak równy z równym, chociaż i w pierwszej połowie to goście stworzyli sobie więcej sytuacji strzeleckich.
W 15. min. Marek Wasiluk popisał się świetnym, kilkudziesięciometrowym podaniem do wybiegającego na dobra pozycję Dariusza Pawlusińskiego. Ten jednak - będąc już w polu karnym - miał problemy z przyjęciem piłki i łatwo odebrał mu ją Jan Mucha.
W 18. min. bardzo bliski strzelenia gola był Roger Guerreiro - po jego strzale Marcin Cabaj tak wybił piłkę, że ta odbiła się od słupka i wyszła w pole. Nie opuściła ona jednak połowy Cracovii i po chwili bardzo groźnie uderzał Miroslav Radovic.
W 41. min wydawało się, że będzie 0:1. Po akcji lewej skrzydłem Jakub Wawrzyniaka i jego dośrodkowaniu "główkował" z bliska Iwański (miał przed sobą tylko Cabaja) jednak niecelnie.
"Bramka do szatni" najwyraźniej podłamała miejscowych, którzy po przerwie oddali inicjatywę Legii. Inna sprawa, że trener miejscowych Stefan Majewski ściągnął z boisku środkowego pomocnika Arkadiusza Barana. Wydaje się, że w miejscowych zespole przez to brakowało reżysera gry, jak wyjaśnił jednak po meczu trener Cracovii zmiana ta, jak i pozostałe dwie były podyktowane urazami zawodników.
W 53. min świetną okazję do podwyższenia prowadzenia miał Takesure Chinyama. Nie wykorzystał jednak błędu Michała Karwana, który zgubił piłkę blisko krakowskiej bramki, i mając przed sobą tylko Cabaja przestrzelił.
Trzy minuty później ładnie z dystansu uderzał Sebastian Sałachowski, a bramkarz "Pasów" na raty łapał piłkę.
Jednak w 60. min. było 0:2. Po "rozklepaniu" defensywy Cracovii strzał Rogera dobił z najbliższej odległości Chinyama. W 77. min pięknie strzelał Chinyama, ale Cabaj sparował piłkę.
Bramkarz Cracovii zrehabilitował się częściowo gdy - w 82. min. - instynktownie odbił nogą strzał z bliska Miroslava Radovicia. W doliczonym czasie gry Piotr Giza efektownym strzałem z ok. 20 metrów zdobył trzeciego gola dla Legii.
Zdenerwowani kibice "Pasów" skandowali pod koniec meczu pod adresem szkoleniowca miejscowych piłkarzy: "Panie trenerze, w pana taktykę nie wierzę" i "Każdy to powie Majewski - niszczy Cracovię", "Auf wiedersehen" oraz "Jutro sobota - Majewski pakuj laptopa".
Z kolei burzą braw i skandowaniem nazwiska przywitano Piotra Gizę, który wszedł na murawę w 76. min. (odszedł w trakcie rundy jesiennej sezonu 2007/2008 do Legii, gdy nie znalazł uznania u trenera Majewskiego). Krakowska publiczność owacyjnie przyjęła zdobytą przez niego bramkę.
Źródło: Wirtualna Polska [3]
Dziennik Polski
Niebo płakało nad „Pasami”
Upokorzona Cracovia, upokorzony trener Stefan Majewski
Niebo płakało wczoraj nad Cracovią. Krakowianie w deszczowych warunkach zostali upokorzeni w meczu z Legią, po jednostronnym przebiegu meczu goście wygrali 3-0, a wynik mógł być dwukrotnie wyższy. Kryzys w Cracovii trwa...
Skład Legii nie był zaskoczeniem, do gry zgodnie z zapowiedziami wrócił po kontuzji Choto. Trener Stefan Majewski postawił w obronie na wysokiego Wasiluka (Radwański usiadł na ławce rezerwowych), przesunął do ataku Pawlusińskiego, a na prawym skrzydle postawił na Szeligę. Jak się potem okazało, były to chybione roszady personalne.
Grano podczas mżawki, boisko było śliskie, co na pewno utrudniało grę obu zespołom. Gospodarze od pierwszych minut walczyli z ogromnym poświęceniem, nie było dla nich straconych piłek, wiele przechwytów miał w środku pola Baran. Ale grę prowadziła Legia, większość akcji zaczynała się od Rogera, który mądrze rozdzielał piłki. Warszawianie grali jednak trochę za wolno, toteż obrońcy gospodarzy przez długie minuty na czas zażegnywali niebezpieczeństwu. Cracovia nastawiła się na grę z kontry, ale większość podań do napastników była niedokładna.
W 18 min Roger mocno uderzył z 20 metrów, Cabaj zdążył jednak wybić piłkę, która odbiła się od słupka i poleciała w bok. Za moment krakowski bramkarz wybił futbolówkę na róg po kąśliwym uderzeniu Szali. W 21 min w polu karnym błąd przydarzył się Choto, lecz Nowak poślizgnął się i szansa przepadła. Największe zagrożenie pod bramką Legii było po wolnym bitym przez Nowaka, obrońcy gości byli jednak szybsi od graczy Cracovii.
Ciekawie zrobiło się w końcówce I połowy. W 36 min po centrze Krzywickiego Pawlusiński nie sięgnął piłki na 10 metrze. W 41 min świetną akcję przeprowadziła Legia. Roger podał na lewo do Wawrzyniaka, ten dośrodkował, a Iwański z paru metrów strzelił głową obok słupka. Za moment Pawlusiński uderzył przewrotką z 16 metrów, ale także niecelnie.
W ostatniej minucie I połowy Legia zdobyła gola po błędzie Cabaja. Cracovia do przerwy nie miała ani jednej pozycji bramkowej.
Na drugą połowę nie wyszedł najlepszy gracz "Pasów" w tym spotkaniu Baran (kontuzje mięśnia dwugłowego), zastąpił go Dudzic przesunięty na prawe skrzydło, a w linii środkowej grał Szeliga.
Przemeblowana Cracovia spisywała się z minuty na minutę coraz gorzej, nie miał kto rozegrać piłki, mnóstwo było niecelnych podań. A Legia rządziła na boisku. W 53 min Chinyama wpadł w pole karne, strzelił z 10 metrów, z kąta, ale obok słupka. Trzy minuty później po rzucie rożnym uderzył z 10 metrów Astiz, lecz trafił piłką w jednego z graczy Cracovii. W 57 min Szałachowski zdecydował się na mocny strzał z 25 metrów, jednak Cabaj złapał piłkę. Chwilę potem po świetnej, zespołowej akcji Legii Chinyama strzelił głową z 10 metrów, tuż nad poprzeczką.
Ta zdecydowana przewaga Legii - Cracovia nie była w stanie podejść pod pole karne gości - podkreślona została drugim golem. Ponownie akcję zainicjował Roger, a wykończył ją Chinyama. W 75 min na boisku pojawił się w miejsce kontuzjowanego Szałachowskiego (trafił do szpitala ze złamaną nogą) Giza, owacyjnie przywitany przez fanów Cracovii.
W końcówce Legia mogła zdobyć jeszcze kilka bramek, ale dwa razy bardzo dobrze interweniował Cabaj, broniąc "bombę" Chinyamy z 20 metrów i uderzenie Radovicia z 8 metrów. W 84 min Roger z 6 metrów strzelił nad poprzeczką. W doliczonym czasie gry Cracovię pogrążył jej były gracz Piotr Giza.
0-3 to najniższy wymiar kary dla Cracovii. "Pasy" zostały wczoraj upokorzone, tak źle nie grały jeszcze tej jesieni. Upokorzony został trener Stefan Majewski, który przed meczem zapowiadał, że Cracovia zagra na poziomie z derbowego meczu z Wisłą. Rzeczywistość była okrutna. Majewski fatalnie zestawił skład, posadził na ławce rezerwowych Radwańskiego, wystawił do obrony niezwrotnego Wasiluka, po raz kolejny postawił na Szeligę, najsłabszego gracza na boisku.
Jak padły bramki
0-1 Po prostopadłym podaniu Iwańskiego w pole karne wpadł Roger. Z bramki wybiegł Cabaj, wydawało się, że uprzedzi zawodnika Legii, ale piłka przeleciała mu rękach i Roger strzelał do pustej bramki.
0-2 Roger, po indywidualnej akcji wbiegł w pole karne, strzelił do bramki, piłkę na linii dobił jeszcze Chinyama.
0-3 Piotr Giza zdecydował się na niesygnalizowany strzał z ponad 16 metrów, piłka wpadła do siatki tuż obok słupka.
Cytaty meczu
- Stefan Majewski - najlepszy trener groteski
- Panie trenerze, w Pana taktykę nie wierzę
- Każdy to powie, Majewski niszczy Cracovię
- Panie Januszu, wyślij Stefana do buszu (to do prezesa Filipiaka)
Tak kibice szydzili z trenera.
Źródło: Dziennik Polski [4]
Gazeta Krakowska
Kibice przeciw Majewskiemu
W Krakowie Legia zwyciężyła bez trudu. Cracovia grała tak słabo, że przez ostatni kwadrans meczu kibice prosili prezesa Janusza Filipiaka, żeby zmienił trenera.
Stefan Majewski z kamienną twarzą słuchał m.in., że: „Każdy to powie. Majewski niszczy Cracovię” i „Jutro sobota, Majewski pakuj laptopa”. Czy spakuje? Do tej pory Filipiak ufał mu niemal bezgraniczne. Wczorajszy mecz z trybun oglądał jednak Słowak Duszan Radolsky, który niedawno rozstał się z Ruchem Chorzów. Czy to tylko przypadek?
Przypadkowy na pewno nie był wynik meczu. Goście byli lepsi od początku. Szybciej oswoili śliską piłkę (przez cały mecz padał deszcz), więc nieśmiało ruszyli do ataku jako pierwsi. Jednak aby nastraszyć Cracovię, Legia nie musiała wcale wykorzystywać całej mocy. Wystarczał Miroslav Radović, który na prawym skrzydle nie miał litości dla niepewnie czującego się na mokrym boisku Marka Wasiluka (196 cm wzrostu).
Wysoki obrońca szybko jednak wziął się w garść, rozszyfrował sztuczki rywala i Radović zniknął na długie minuty. Przewaga Legii jednak wcale nie zmalała, bowiem efektowne akcje potrafi robić w niej nie tylko jeden zawodnik. Krakowską defensywę zamęczali więc na przemian Maciej Iwański, Roger Guerreiro, Sebastian Szałachowski i Takesure Chinyama. Najbardziej interesujące skutki ich starań to strzał Rogera, po którym piłka trafiła w słupek (18 min) i zmarnowana świetna okazja Iwańskiego (41).
Krakowianie odpowiadali akcjami, o których można powiedzieć tylko tyle, że obiecująco się zaczynały. Kilka razy wydawało się, że uda im się sforsować obronę przeciwnika, ale wszystko kończyło się z reguły na Dicksonie Choto i pobożnych życzeniach kibiców.
Na dodatek w chwili gdy wydawało się, że zejdą do szatni na przerwę z korzystnym dla siebie wynikiem, koszmarny błąd popełnił Marcin Cabaj. Bramkarz „Pasów” złapał w ręce turlającą się w polu karnym piłkę, by za moment ją... wypuścić tuż przed Rogerem. Brazylijczyk skorzystał z prezentu - 0:1.
W drugiej połowie na boisku istniała już tylko jedna drużyna. Legia bez trudu ogrywała krakowian i za niespodziankę trzeba uznać fakt, że strzeliła jeszcze tylko dwa gole. Po jednym z nich zerwał się... huragan braw. Krakowską publiczność bardzo ucieszyło trafienie Piotra Gizy, byłego piłkarza Cracovii, któremu z Majewskim nie było po drodze.
Źródło: Gazeta Krakowska [5]
Gazeta Wyborcza
Kibice spakowali trenera Majewskiego
Cracovia przegrała w kompromitującym stylu z Legią. Kolejny katastrofalny błąd popełnił Marcin Cabaj, a kibice nie szczędzili gorzkich słów trenerowi Stefanowi Majewskiemu.
W ubiegłym sezonie Cracovia przegrała obydwa mecze ligowe z Legią, a bramki strzelał tylko Takesure Chinyama. Kibice przeżyli wówczas nie tylko pierwszą porażkę z Legią na własnym stadionie od 37 lat, ale i powrót niechcianego przez trenera Majewskiego Piotra Gizy. Wtedy był na boisku przez 76 minut, a wyróżnił się tylko jednym strzałem.
Tym razem usiadł na ławce. Gdy wchodził na murawę na kwadrans przed końcem, spotkał się z aplauzem fanów Cracovii, którzy dali jasny znak, kogo popierali w dawnym sporze.
- Legia to poważny kandydat do mistrzostwa kraju - mówił dziennikarzom przed meczem trener krakowian. Bardziej szczegółową analizę przeciwnika zafundował swoim podopiecznym. W ataku trener postawił na osamotnionego Marcina Krzywickiego, którego wzrost miał być atutem w walce z rozsypaną obroną wicelidera ekstraklasy.
Do Krakowa nie przyjechali bowiem Jakub Rzeźniczak i Inaki Descarga, w ostatniej chwili do składu wskoczył Dickson Choto. Reprezentant Zimbabwe rozgrywał drugi mecz w tym sezonie. Wraz z biegiem czasu niezbyt pewny Choto, naciskany przez aktywnego Dariusza Pawlusińskiego, zaczynał ratować się wybiciami w aut. Tymczasem defensorzy gospodarzy tylko śledzili wzrokiem Chinyamę, który mijał ich niczym tyczki na śliskiej murawie.
Dużo miejsca zostawiali też Rogerowi. Brazylijczyk z polskim paszportem co chwilę zaskakiwał Marcina Cabaja kąśliwymi uderzeniami. Blisko gola był w 18. minucie, gdy bramkarz instynktownie odbił piłkę, a ta musnęła jeszcze słupek.
Później Cabaj marznął, a Legia atakowała jakby od niechcenia. W 43. minucie po fatalnym pudle Macieja Iwańskiego nawet się nie ruszył. Tuż przed ostatnim gwizdkiem rozgrywający Legii podawał do Rogera. Cabaj wyprzedził Brazylijczyka, ale wypuścił piłkę z rąk. Rywal skorzystał z prezentu i dał gościom prowadzenie.
- Znachor - krzyczeli co łagodniejsi kibice w stronę Majewskiego. Trener nie znalazł recepty na kompromitujących się podopiecznych. Rozbijającego większość ataków kapitana Arkadiusza Barana zmienił na zupełnie niewidocznego Bartłomieja Dudzica. Po przerwie atakowała już tylko Legia, na dobrą akcję krakowian trzeba było czekać niemal całą drugą połowę.
Tymczasem Chinyama potwierdził, że na stadionie przy Kałuży czuje się jak w domu. Co chwilę nękał obrońców, ale jego przewrotce i strzałom głową daleko było do celu. W 61. minucie warszawianie ośmieszyli defensywę Cracovii. Roger podciął piłkę nad interweniującym Cabajem, a futbolówkę musnął jeszcze przed linią bramki czarnoskóry napastnik. To był jego czwarty gol na pięć, które Legia wbiła Cracovii w ostatnim roku.
"Każdy to powie, Majewski niszczy Cracovię. Jutro sobota, Majewski pakuj laptopa" - śpiewał już cały stadion. Trener sam przyznał się do błędu i ściągnął Dudzica z boiska po zaledwie dwóch kwadransach.
Tymczasem w końcówce na boisku działo się coraz mniej. Legia oszczędzała siły, krakowianie nawet nie kwapili się, by zaatakować. Najlepszą okazję mieli w 88. minucie, gdy pierwszy raz zawędrowali pod pole karne przyjezdnych. Z rzutu wolnego strzelał Paweł Nowak, a fatalnie spudłował Przemysław Kulig.
W doliczonym czasie gry do piłki dopadł Giza i uderzył bez namysłu z 25 metrów. Piłka wpadła do siatki tuż koło słupka. Cabaj znów nie drgnął, a zachwyceni kibice jeszcze raz skandowali nazwisko dawnego pupila. Cracovia odpowiedziała pierwszym rzutem rożnym w 93. minucie spotkania.
Źródło: Gazeta Wyborcza [6]
Przegląd Sportowy
Wyleczyli Doktora z piłki
Cracovia - Legia Warszawa 0:3. Kolejny mecz, kolejne zwycięstwo, kolejny raz bez straty gola. Legia nie tylko pokonała Cracovię, ale po prostu ją zdeklasowała.
Kontrolowała grę od pierwszej do ostatniej minuty spotkania. Wszystko byłoby dla niej pięknie, gdyby nie ciężka kontuzja Sebastiana Szałachowskiego. Pomocnik stołecznej drużyny został w 55. minucie brzydko sfaulowany przez Pawła Nowaka i musiał opuścić boisko. Został odwieziony do szpitala, gdzie po prześwietleniu okazało się, że ma złamaną kość podudzia. Od razu został przetransportowany do szpitala w Warszawie. To ogromny dramat tego zawodnika. Wiadomo, że czeka go kolejna długa przerwa. Jesienią już go na boisku nie zobaczymy.
Kluczowa dla losów wczorajszego spotkania była sytuacja z końcówki pierwszej połowy. Roger Guerreiro szybko wymienił piłkę z Maciejem Iwańskim, wychodzący Marcin Cabaj popełnił błąd i reprezentant Polski z najbliższej odległości zdobył gola.
Od tego momentu na boisku istniała tylko jedna drużyna. Jednak problemem Pasów jest nie tylko Cabaj. Ta drużyna nie ma żadnego stylu, zawodnicy bez ładu i składu biegają po boisku. Patrząc, na to co Miroslav Radović robił z Markiem Wasilukiem można było dojść do wniosku, że to jakaś gierka treningowa i były piłkarz Jagiellonii ma nakazane nie atakować Serba.
Przesądzony wydaje się także los Stefana Majewskiego, przynajmniej wśród kibiców Cracovii, którzy w dosadny sposób przez dobre pół godziny krzyczeli, co o nim myślą. „Doktor” stopniowo odsuwa od składu zasłużonych i lubianych na Kałuży zawodników, forując młodych piłkarzy, których sam wskazał - Marcina Krzywickiego czy Wasiluka. Kompletnie nie radzili sobie na śliskiej murawie, a na ławce rezerwowych pozostawał dynamiczny Tomasz Moskala. Jednak szansę otrzymali inni.
Legia strzeliła jeszcze dwa gole, choć mogła i pięć. Najpierw po zagraniu Rogera z bliska piłkę dobił Takesure Chinyama, a już w doliczonym czasie gry swojego pierwszego od dawna gola strzelił były zawodnik Cracovii, Piotr Giza.
Fani gospodarzy przywitali go rzęsistymi oklaskami. - Bardzo im za to dziękuję. Cieszę się, że o mnie pamiętają. Mam nadzieję, że to gol na przełamanie, bo wiadomo, iż miałem problemy ze skutecznością. Przegrać rywalizację z Rogerem i Maćkiem, to nie wstyd. Czekam na swoje kolejne szanse - stwierdził. „Gizmo” uderzył zza pola karnego, praktycznie nie do obrony. Kiedy piłka wpadła do siatki, nie manifestował swojej radości, a publiczność w przypływie rozpaczy pomieszanej z sarkazmem zaczęła bić brawo piłkarzowi, dla którego zabrakło na Kałuży miejsca.
Wcześniej bramki dla gości mogli zdobyć Chinyama i Radović, ale obaj uparli się, aby uczynić to przewrotką. Nie udało się, ale przy takim wyniku nikt o to do nich nie będzie miał pretensji. A w Cracovii zanosi się na bardzo gorący tydzień.
Źródło: Przegląd Sportowy [7]
Trenerzy o meczu
Stefan Majewski (trener Cracovii)
Gratuluję Legii, która była zespołem lepszym i zasłużenie wygrała. Milosevič ma kontuzję stawu skokowego, z kolei Baran i Dudzic naciągnęli mięśnie dwugłowe. Chciałem, żebyśmy zagrali podobnie jak z Wisłą, a nawet troszeczkę lepiej i wtedy bylibyśmy zadowoleni. Niestety nie udało się, bo na pewno to nie był taki mecz. Boli to, że tracimy bramkę w 45. minucie. Nie zamierzam krytykować zawodników. Bramka Piotrka Gizy była po naprawdę ładnym uderzeniu i za to trzeba mu pogratulować. Szkoda, że żaden z naszych zawodników tak nie strzelał.
Jan Urban (trener Legii)
Nie ukrywam, że jesteśmy bardzo zadowoleni, bo to był zawsze trudny teren dla Legii. Dziś jednak odnieśliśmy przekonywujące zwycięstwo, na które zasłużyliśmy w pierwszej i drugiej połowie. Mimo to uważam, że powinniśmy wcześniej rozstrzygnąć wynik na swoją korzyść, bo nawet przy stanie 2:0 zawsze coś może się wydarzyć. A sytuacji do zdobycia kolejnych goli mieliśmy bardzo dużo. Na pierwszy rzut oka kontuzja Sebastiana Szałachowskiego wygląda na poważną – pierwsze oględziny wskazują, że ma złamaną nogę, ale mam nadzieję, że to się nie potwierdzi.
Źródło: Cracovia.pl [8]
Wywiady
Arkadiusz Baran
- Zawsze kiedy oglądasz poczynania drużyny z boku strasznie się denerwujesz. Dzisiaj to chyba musiałeś potwornie to przeżywać, bo Cracovia w drugiej połowie grała po prostu dramatycznie słabo.
- Myślę, że w pierwszej połowie też graliśmy bardzo słabo. Jeśli się przez 90 minut nie oddaje strzału – bo w pierwszej też chyba żadnego strzału nie mieliśmy – to w zasadzie taki fakt może zastąpić cały komentarz. Graliśmy cały mecz bardzo słabo.
- W czym upatrujesz przyczyny takiego stanu rzeczy? Bo to już nie pierwszy taki bardzo słaby mecz w tym sezonie…
- Nie wiem, może nam teraz brakuje umiejętności? Nie mam pojęcia. Wiem tylko, że gramy źle, wręcz fatalnie.
- Nie brakowało Wam umiejętności dwa, trzy lata temu, a teraz brakuje?
- No nie, ta drużyna jest w przebudowie, ona się zmieniała… Ja się nie mogę wypowiadać o nowych zawodnikach, którzy się w zespół dopiero wkomponowują no i… oby jak najszybciej się wkomponowali - żeby ta Cracovia zaczęła grać lepiej, bo inaczej będzie ciężko.
- Wybierasz się z teraz Piotrkiem Gizą na piwo?
- Nie, ale z Piotrkiem może z piętnaście, dwadzieścia minut uda nam się porozmawiać. Na piwo chyba umówimy się po sezonie – mieszkamy blisko siebie, tak że na pewno będziemy się widywać.
Źródło: Teraz Pasy! [9]
Paweł Nowak
- Nie było widać dzisiaj, że to Cracovia gra na własnym boisku…
- Było za to widać to, że Legia dobrze gra piłką, że cieszy ich gra, a z naszej strony widać było tylko bieganie bez sensu. Dzisiejszy mecz to kompletne nieporozumienie. Kibice są źli na nas ponieważ gramy beznadziejnie.
- A będzie lepiej?
- Miejmy nadzieję, bo chyba gorzej już być nie może. Po tym co dzisiaj widzieliśmy może być tylko poprawa. Nie wyobrażam sobie, że mogłoby być jeszcze gorzej.
- Analizujecie wszystkie mecze. Dlaczego jest aż tak źle?
- Nie wiem… Po prostu gramy słabo w piłkę. Przegrywamy mecze, nie strzelamy bramek, nie stwarzamy sytuacji, a poza tym nie utrzymujemy się przy piłce. A o grze defensywnej to już w ogóle nie będę mówił…
- Docierały do Was okrzyki kibiców?
- Tak, dociera do nas to co dzieje się na trybunach. Ale dzisiaj byliśmy bezradni, bo to co prezentowaliśmy na boisku woła o pomstę do nieba.
- W takich sytuacjach często potrzebny jest wstrząs, jakaś zmiana…
- Trzeba zmienić styl gry, trzeba się wziąć do kupy, bo będziemy najprawdopodobniej na ostatnim miejscu w tabeli. Teraz każdy mecz będzie dla nas szansą, żeby poprawić swoją grę.
- Widać, że biegacie po boisku bez sensu. Jesteście chociaż odpowiednio fizycznie do tego przygotowani?
- Pytania o przygotowanie fizyczne drużyny powinny być raczej kierowane do trenera. Co ja mogę powiedzieć? W drugiej połowie w prawie w każdym meczu nie istniejemy. Nie wiem czy tak się dzieje dlatego, że brakuje nam sił. Nie wiem. Proszę zapytać trenera czy jesteśmy dobrze przygotowani... My dajemy z siebie wszystko. A jeśli my dajemy na boisku z siebie wszystko, a wygląda to tak jak wygląda to może nas to tylko przerażać. A co dopiero kibiców?!
- Jesteś doświadczonym zawodnikiem. Czy przychodzi Ci do głowy jakiś szybki, doraźny środek który może ten beznadziejny stan zmienić?
- Wiem, że zawsze są do nas uwagi. Na pewno będziemy analizować ten mecz i każdą sytuację. Myślę, że coś w końcu zrobimy, żeby w końcu poprawić naszą grę.
- Trener chciał, żebyście zagrali tak jak w pierwszej połowie meczu z Wisłą, albo jeszcze lepiej. Nie zagraliście. Dlaczego?
- Dzisiaj przyjechała do Krakowa bardzo dobra drużyna, świetnie ustawiona, grająca świetnie ofensywnie i pokazała nam nasze miejsce w szyku.
- Jakie mieliście przed tym meczem założenia? Jak kazał Wam grać trener Majewski?
- Mieliśmy grać przede wszystkim agresywnie i atakować rywala. Takie były założenia...
- W ostatnich sekundach meczu byliśmy świadkami niecodziennego zdarzenia. Piotrek Giza – dzisiaj piłkarz Legii – strzelił bramkę i kibice Cracovii bili mu brawo. Na stojąco!
- Myślę, że kibice w ten sposób podziękowali Piotrkowi za to, że zostawił tutaj wiele serca, dużo dobrej gry, że zdobył dla Cracovii wiele ważnych bramek.
- Ten mecz się skończył. Przed Wami kolejne, wcale nie łatwiejsze. Jak się czujecie?
- Czujemy się tragicznie. W szatni panowała totalna cisza. Nikt się nie odzywał, bo naprawdę nie wiadomo co w takich chwilach powiedzieć. Wcześniej tłumaczyliśmy porażki tym, że gorzej gramy na wyjazdach i tak dalej. Dzisiaj Legia pokazała nam w jakim miejscu jesteśmy i ile nam brakuje.
Źródło: Teraz Pasy! [10]