1998-10-14 Cracovia - GKS Katowice 2:3
|
Puchar Polski, 1/16 finału Kraków, środa, 14 października 1998
(0:1)
|
|
Skład: Kwiatkowski Siemieniec (18' Powroźnik Walankiewicz Mróz Węgiel Depa Kowalik (75' Djabong) Hrapkowicz Baster Zegarek Kmak |
Sędzia: K. Słupik z Tarnowa
|
Skład: Luncik Adamus Widuch Szymczyk Szala (57' Florek) Olczak Pęczak (67' Kucz) Miąszkiewicz Bała Kubisz (46' Andruszczak) Muszalik |
Opis meczu Tempo
Wydawało się, że będzie to dla I-ligowców spacerek, a tymczasem na stadionie Cracovii odbył się mecz z gatunku tych, o których się przez jakiś czas pamięta. Z obu stron było bardzo wiele waleczności, niekiedy nawet przekraczającej dozwolone ramy, nie brakło dramaturgii, a katowiczanie do samego końca nie mogli być pewni swego. Szkoda tylko, że w końcowej fazie spotkanie toczyło się w złej atmosferze, kibice Cracovii nie szczędzili wyzwisk arbitrowi, na boisko rzucono kilka kamieni, a po meczu doszło - niestety - do starć z bezwzględnie interweniującą policją.
Pierwsza połowa nie zapowiadała jednak wielkich emocji, a tym bardziej ekscesów. Zaczęło się, rzec można planowo, swobodnie grający goście zepchnęli krakowian do defensywy. W 5 minucie Kwiatkowski wykazał się refleksem, broniąc groźną "główkę" Pęczaka. W 30 minucie sparował wprawdzie strzał tegoż zawodnika, ale przy dobitce Adamusa był bezradny. Po utracie gola "Pasy" próbowały trochę atakować, ale wyższość katowiczan była w tej części spotkania bezsporna.
Po zmianie stron - nieoczekiwanie - jakże inne spotkanie! Cracovia, całkowicie odmieniona, nastawiona bojowo, przeszła do ofensywy, atakowała z inwencją i z kolei do groźnych spięć dochodziło pod bramką katowiczan. W 54 minucie z kilku metrów trafił Walankiewicz, w 63 minucie znów na trybunach było radośnie, a gratulacje przyjmował Baster, który minął trzech obrońców, położył Luncika i spokojnie skierował piłkę do bramki. To była indywidualna akcja przedniej urody, ale radość gospodarzy nie trwała długo. W 65 minucie Krzysztof Słupik - notabene nie mający wczoraj dobrego dnia - podyktował bardzo problematyczny karny i było 2-2. W 75 minucie kolejne wzburzenie na widowni, gdyż Miąższkiewicz zdobył piłkę faulując Hrapkowicza, po czym znalazł się sam na sam z Kwiatkowskim i nie zaprzepaścił okazji.
Krakowianie walczyli do końca, przegrali honorowo, wykazując sportowy charakter. Tym bardziej godne to uznania, że klub wciąż nie jest w stanie wywiązać się z płacowych powinności wobec futblolistów, wśród których panuje coś w rodzaju pogotowia strajkowego.