2008-03-22 Groclin Grodzisk Wielkopolski - Cracovia 0:0
|
Orange Ekstraklasa , 22 kolejka Grodzisk Wielkopolski, sobota, 22 marca 2008, 16:00
(0:0)
|
|
Skład: Przyrowski Mynar Jodłowiec Kumbev Sokołowski Piechniak Świerczewski Majewski Lato Sikora Ivanovski (69' Rocki) Ustawienie: 4-4-2 |
Sędzia: Robert Małek z Katowic
|
Skład: Cabaj Kulig Polczak Tupalski Radwański Pawlusiński Baran (64' Kostrubała) Kłus Nowak Moskała Dudzic (68' Gregorek) Ustawienie: 4-4-2 |
Opis meczu
Gazeta.pl
Koniec zwycięskiej passy Groclinu. Grodziszczanie tylko zremisowali z Cracovią 0:0. Dyskobolia dotychczas wygrała nie tylko cztery wiosenne mecze ligowe, ale też dwa z rundy wiosennej rozegrane jesienią. Dopiero defensywnie nastawiona przez trenera Stefana Majewskiego Cracovia była w stanie odebrać jej punkty. I dodatkowo strącić z fotela wicelidera.
Przewaga Dyskobolii przez niemal całe 90 minut była wręcz przygniatająca, dość powiedzieć że goście tylko raz zdecydowali się na strzał <na bramkę Sebastiana Przyrowskiego. Gospodarze strzelali znacznie częściej, a najbliższy gola był Macedończyk Filip Ivanovski, który w 13. min strzelał głową i trafił piłką w słupek.
Potem Cracovia broniła się już bardziej umiejętnie i piłkarze Dyskobolii mieli problem ze stworzeniem sobie klarownej sytuacji bramkowej. Zwłaszcza, że tym razem słabiej zagrali świetni tej wiosny Radosław Majewski i Adrian Sikora. - Apeluję, by z Radka nie robić jeszcze super gwiazdy. On ma dopiero 21 lat i nie jest jeszcze w stanie rozegrać dziesięciu kolejnych meczów na doskonałym poziomie. Ale nie mam pretensji. Kiedyś musiał przyjść jego słabszy mecz, i przyszedł akurat teraz - mówił po meczu trener Groclinu Jacek Zieliński.
- Cracovia przyjechała się tylko bronić, a ciężko gra się z zespołem, który w zasadzie w ogóle nie myśli o ataku - komentował Adrian Sikora. Napastnik Groclinu musiał toczyć ciężkie boje z Łukaszem Tupalskim, który jeszcze jesienią grał w Dyskobolii. - Cieszę się, że udało mi się powstrzymać Adriana, który ostatni gra naprawdę imponująco - mówił Tupalski.
Mecz był nieciekawy, zamiast ciekawych sytuacji podbramkowych mnóstwo było w nim walki w środku pola. W jednym ze starć ucierpiał Tomasz Jodłowiec. Skacząc do główki zderzył się z jednym z rywali i... stracił ząb.
Po ostatnim gwizdku sędziego na ławce rezerwowych Cracovii nastąpiła eksplozja radości. - Ten punkt jest dla nas cenny - mówił trener krakowian Stefan Majewski. - Ale to nie jest tak, że nie chcieliśmy wygrać. Ustawić zespół na remis jest szalenie trudno. Ja ustawiłem na zwycięstwo, ale udało się tylko zremisować. I z gry, i z wyniku jestem zadowolony - dodał.
Źródło: Gazeta.pl [1]
TerazPasy.pl
Cracovia swój cel osiągnęła i z bardzo trudnego terenu nieoczekiwanie przywiozła jeden punkt. Rywale, choć mieli zdecydowaną przewagę i kilka wyśmienitych sytuacji bramkowych nie potrafili ani raz pokonać Marcina Cabaja, który zbliża się do życiowego rekordu w ilości minut bez straconej bramki w pierwszej lidze.
W porównaniu z poprzednnim meczem Cracovii z Górnikiem Zabrze w wyjściowym składzie zaszła tylko jedna zmiana - miejsce Karola Kostrubały zajął wracający po pauzie za żółte kartki kapitan zespołu Arkadiusz Baran.
Pierwsze minuty meczu toczyły się głównie w środkowej strefie boiska, a lekką przewagę uzyskali miejscowi. W 12 minucie grodziszczanie mogli zdobyć prowadzenie, gdy Piechniak wrzucił piłkę na 8 metr do Ivanovskiego po którego strzale głową piłka trafiła w słupek.
W kolejnej akcji Cracovia wywalczyła rzut rożny, po którym Sebastian Przyrowski wypuścił piłkę z rąk jednak żaden z piłkarzy Cracovii nie zdołał wykorzystać błędu bramkarza gospodarzy.
Gospodarze nadal przeważali jednak ich akcje nie kończyły się celnym strzałami. Cracovia starała się wyprowadzać, bez widocznego skutku, szybkie kontrataki.
W ostatnim kwadransie ataki Groclinu stawały się coraz groźniejsze. Najpierw Ivanovski nie zdołał oddać strzału z kilku metrów po płaskim dośrodkowaniu Piechniaka, a chwilę później Adrian Sikora strzelił głową obok bramki. W 35 minucie potężnym uderzeniem z 25 metrów popisał się Piotr Piechniak, ale Marcin Cabaj zdołał odbić piłkę.
Tuż przed przerwą Arkadiusz Baran wyprowadził szybką kontrę, podał na lewą stronę do Pawła Nowaka, a ten po krótkim rajdzie wrzucił piłkę wzdłuż bramki przyrowskiego do nadbiegającego Dudzica, który jednak nie zdołał dojść do piłki.
Już w doliczonym czasie gry Adrian Sikora po rzucie rożnym po raz trzeci w tym meczu strzelał głową i tylko dzięki wspaniałej interwencji Marcina Cabaja piłka nie trafiła do bramki Cracovii.
Na drugą połowę Cracovia wyszła w niezmienionym składzie. Nie zmienił się również obraz gry - gospodarze zdecydowanie przeważali, a Cracovia czyhała na swoją szansę w szybkim kontrataku.
W 57 minucie Mynar dokładnym podaniem uruchomił na prawej stronie Adriana Sikorę, który wrzucił piłkę w pole bramkowe, ale żaden z jego partnerów nie zdołał wepchnąć piłki do siatki.
Pięć minut później bosko opuścił Arkadiusz Baran, którego zastąpił Karol Kostrubała, a chwilę później Karol Gregorek zastąpił Bartłomieja Dudzica.
W 80 minucie meczu po rzucie rożnym pod bramką Cracovii powstało ogromne zamieszanie, goście za wszelką cenę próbowali skierować piłkę do bramki i mocno poturbowali interweniującego ofiarnie Marcina Cabaja.
Dwie minuty później z dystansu tuż obok słupka groźnie uderzył Piotr Rocki, który kilkanaście minut wcześniej zastąpił Ivanowskiego.
W doliczonym czasie gry Karol Gregorek z linii pola karnego dograł na prawą stronę do Dariusza Pawlusińskiego, ale strzał pomocnika Pasów minął bramkę Przyrowskiego.
* * *
- Serie są po to, żeby je przerywać. Każda seria ma swój początek i koniec - mówił przed meczem z Groclinem trener Stefan Majewski. Wspomniana seria, którą należało przerwać to sześć kolejnych ligowych zwycięstw podopiecznych trenera Jacka Zielińskiego.
Mimo nutki optymizmu jaki wlał się w serca kibiców Cracovii po meczu z Górnikiem Zabrze (3:0) - który zakończył koszmarną serię blisko pół roku bez zwycięstwa na własnym stadionie - mało kto w Krakowie liczył choćby na remis w konfrontacji z wiceliderem tabeli.
Cracovia swój cel osiągnęła i z bardzo trudnego terenu nieoczekiwanie przywiozła jeden punkt. Rywale, choć mieli zdecydowaną przewagę i kilka wyśmienitych sytuacji bramkowych nie potrafili ani raz pokonać Marcina Cabaja, który zbliża się do życiowego rekordu w ilości minut bez straconej bramki w pierwszej lidze.
Zespół trenera Stefana Majewskiego przez całe spotkanie koncentrował się głównie na obronie własnej bramki i tym co wydaje się być znakiem szczególnym tej drużyny - przeszkadzaniu rywalom w konstruowaniu akcji ofensywnych.
O grze ofensywnej Cracovii w tym meczu niewiele można powiedzieć. Ograniczała się ona jedynie do bardzo ostrożnych i niezbyt udanych prób wyprowadzenia kontrataków, które - obok stałych fragmentów gry - miały być szansą na bramkową zdobycz.
Po 22. kolejce Orange Ekstraklasy Cracovia nadal zajmuje 12 miejsce w tabeli powiększając do siedmiu punktów przewagę nad zagrożoną barażami Polonią Bytom.
W siedmiu meczach rundy rewanżowej (dwa mecze rozegrano w ubiegłym roku) Cracovia zdobyła 9 punktów (wszystkie wiosną) czyli o jeden punkt mniej niż w siedmiu pierwszych meczach rundy jesiennej.
Jeśli druga połowa rundy rewanżowej będzie bardziej udana niż jesienią zespół trenera Stefana Majewskiego ma szansę włączyć się do walki o miejsce w środku ligowej tabeli, bowiem strata do zajmującego 8. miejsce Bełchatowa wynosi obecnie zaledwie dwa punkty.
Źródło: TerazPasy.pl [2]
Trenerzy o meczu
Stefan Majewski, Cracovia
- Biorąc pod uwagę, że Groclin wygrał 6 meczów w lidze z rzędu, to remis wywalczony tutaj jest cenny. Potwierdzam to, co powiedziałem przed meczem, że chcieliśmy tutaj wygrać, bo "ustawić" zespół na remis jest wielką sztuką. Baran i Dudzic opuścili boisko z powodu stłuczeń, ale mam nadzieję, że w środę będę miał ich do dyspozycji na treningu.
Jacek Zieliński, Groclin
- W poprzednich meczach wszystko nam wpadało do bramki rywali, dzisiaj akurat nie chciało. Liczyliśmy na 3 punkty, ale ten jeden przyjmuję ze spokojem. Cracovia to solidny zespół, dobrze grający w defensywie i umiejący wyprowadzać szybkie kontry. U nas słabiej zagrali dwaj kluczowi piłkarze Adrian Sikora i Radek Majewski. Ten drugi będzie pauzował za żółte kartki, może to i dobrze, bo był mocno eksploatowany w kadrze i klubie.
Piłkarze o meczu
Dariusz Pawlusiński: Passa podtrzymana
- Wcale nie jechaliśmy do Grodziska Wielkopolskiego, aby grać tylko na remis. Chcieliśmy wygrać. Ale wyszło tak jak wyszło, rywale mieli przewagę w polu, częściej byli przy piłce, stworzyli wiele sytuacji bramkowych, więc z tego remisu jesteśmy zadowoleni. Podtrzymaliśmy dobrą passę, nie przegraliśmy jeszcze meczu tej wiosny, a równocześnie, jako pierwsza drużyna w tej rundzie, zabraliśmy punkty Groclinowi - powiedział po meczu Dariusz Pawlusiński.
- Patrząc na przebieg meczu, odnosiło się jednak wrażenie, że satysfakcjonuje was punkt...
- Bo w pierwszej kolejności mieliśmy zabezpieczyć tyły. Wiadomo, jak groźny i niebezpieczny atak ma Grodzisk, Adrian Sikora strzelał do tej pory bramki na zawołanie. Nasza defensywa zagrała jednak bardzo dobrze i Groclin nic nie strzelił.
- W ataku zrobiliście jednak za mało, by ukąsić rywala...
- Rzeczywiście. Zbyt wielu pozycji nie było. Jedną z nich miałem ja w 90 minucie, dostałem piłkę na 16 metrze. Zdecydowałem się strzelać od razu, bez przyjęcia piłki. Może trzeba było to rozegrać inaczej, przytrzymać piłkę, wtedy dopiero strzelać. Ale to ja mogę sobie teraz gdybać.
- Przez święta nie mieliście treningów. Był jakiś spacerek?
- Nie, bo nasza 6-miesięczna córeczka Vanesa troszkę przeziębiła się, brała antybiotyki.
- Ale świąteczne łakocie Pan jadł?
- Nie jestem zwolennikiem słodyczy, spróbowałem trochę sernika.
Łukasz Tupalski - Po meczu wymienili koszulki
To był szczególny mecz dla obrońcy Cracovii Łukasza Tupalskiego. Przez kilka sezonów grał w Grodzisku Wielkopolskim, jego serdecznym kolegą jest Adrian Sikora. Wszyscy zadawali sobie pytanie - kto kogo w tym meczu przechytrzy?
- Można powiedzieć, że Pan był górą. Adrian Sikora nie strzelił gola, nie dochodził do pozycji strzeleckich, z tyłu znowu zagraliście na zero - pytamy Łukasza Tupalskiego.
- Bardzo cieszy nas ten remis, jakby nie było, graliśmy z niepokonanym tej wiosny wiceliderem i to na jego boisku. Myślę, że nasz zespół dobrze wywiązał się z zadań defensywnych.
- Przed meczem nie chciał Pan rozmawiać o Groclinie, Sikorze. Teraz może Pan zdradzić, co radził kolegom, aby zatrzymać najlepszego strzelca rywali?
- Wiadomo, co jest atutem Adriana - szybkość. On pod tym względem w Polsce nie ma sobie równych, na pięciu metrach potrafi odskoczyć o dwa metry. Trzeba więc było odciąć go od podań, uważać szczególnie na Majewskiego, który w "ciemno" rzuca mu piłki na dobieg. A więc przewidywanie i asekuracja. To się nam udało w pełni zrealizować.
- W ataku było już znacznie gorzej...
- Tak, nie potrafiliśmy przez długie minuty przetrzymać piłki z przodu.
- Dlaczego?
- To już nie jest pytanie do mnie, bardziej do trenerów.
- Wiem, że utrzymuje Pan dobre stosunki z Adrianem Sikorą...
- Tak, kiedy grałem w Grodzisku mieszkaliśmy przez półtora roku w jednym domu, ja na górze, on na dole.
- Jak pożegnaliście się po meczu? Może Panu gratulował jednego punktu?
- Wymieniliśmy się koszulkami, to było ustalone już przed spotkaniem.
- Były życzenia świąteczne?
- Nie, oczywiście złożyliśmy je sobie telefonicznie, ale w pierwszy dzień świąt.
- Sikora nie zdobył w tym meczu bramki, nie dochodził do pozycji strzeleckich, to woda na młyn tych, którzy mówią, że nie nadaje się do reprezentacji Polski...
- Ja na to patrzę inaczej. Jeśli ktoś zdobywa w sezonie, w lidze, w pucharach 28 bramek, a tyle strzelił ich Adrian Sikora w poprzednim sezonie, to umie grać w piłkę. Uważam, że powinien dostać szansę od trenera Beenkahhera. Dostają ją inni, moim zdaniem, słabsi piłkarze.
- Rozstawał się Pan z Groclinem w niezbyt miłych okolicznościach. Jak Pana powitano teraz w Grodzisku?
- Chyba normalnie, parę razy słyszałem gwizdy, jak byłem przy piłce.
- Rozmawiał Pan z działaczami, z prezesem Drzymałą?
- Prezes nie wchodzi do szatni, ale rozmawiałem z jego córką. Myślę, że stosunki są teraz poprawne, choć jakaś zadra w sercu została.
Marcina Cabaja rekordy nie interesują: Siatkarska interwencja
- Marcin Cabaj już przez 392 minuty w tej rundzie nie puścił gola. Ostatni raz skapitulował w pierwszym meczu tej wiosny z Polonią Bytom w Krakowie (było 1-1). Potem zachował czyste konto w Białymstoku, w Łodzi w meczu z ŁKS, w Krakowie z Górnikiem Zabrze i teraz w Grodzisku.
- Groclin stworzył więcej sytuacji podbramkowych, częściej posiadał piłkę, ale na szczęście dla nas nie przełożył tego na bramki. U nas dobrze zagrał blok defensywny, pomocnicy wspomagający kolegów w obronie - mówi Marcin Cabaj.
- Groclin miał przewagę, ale zbytnio się Pan nie napracował...
- Rzeczywiście, za wiele pracy nie miałem. Raz dopisało mi szczęście, kiedy po strzale głową Ivanovskiego piłka trafiła w słupek.
- Potem z dystansu mocno uderzał Piechniak, Pan odbił piłkę piersiami. Dlaczego Pan jej nie łapał?
- Bo uderzenie było bardzo mocne, a piłka podkręcana. Wolałem jej nie łapać, zdecydowałem się ją odbić. Taka siatkarska interwencja. Potem jeszcze kilka razy interweniowałem na przedpolu bramkowym.
- Sami też nie stworzyliście wielu sytuacji, statystyki podają, że nie było ani jednego celnego strzału na bramkę Przyrowskiego...
- W ataku nie wyglądało to najlepiej. Ale w drugiej połowie było kilka niezłych akcji z naszej strony, była pozycja Darka Pawlusińskiego w 90 minucie, wcześniej zablokowany strzał Pawła Nowaka na linii pola karnego, raz piłka nie dotarła do będącego przed bramką Bartka Dudzica. Ale faktem jest, że tych sytuacji było za mało, aby wygrać mecz.
- 392 minuty bez straconej bramki. Liczy Pan na bieżąco?
- Nie, rekordy mnie nie interesują. Ważne są punkty drużyny. Oczywiście cieszę się z tego, że kolejny mecz gramy na zero z tyłu. Ale ważne jest to, iż przekłada się to na punkty.
- Miał Pan już kiedyś tak dobrą serię?
- Tuż po wejściu do I ligi nie puściłem gola w pięciu kolejnych meczach.
Źródło: Dziennik Polski