1948-12-05 Cracovia - Wisła Kraków 3:1

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Wersja z dnia 10:31, 22 sty 2009 autorstwa Dinth (Dyskusja | edycje) (youtube)
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Najważniejszy mecz w historii obu klubów.


Herb_Cracovia

Trener:
Stanisław Malczyk
pilka_ico
mecz o Mistrzostwo Polski
stadion Garbarni, niedziela, 5 grudnia 1948, 11:00

Cracovia - Wisła Kraków

3
:
1

(2:1)



Herb_Wisła Kraków

Trener:
Josef Kuchynka
Skład:
Rybicki
Kaszuba
Gędłek
Glimas
Jabłoński I
Jabłoński II
L. Poświat
S. Różankowski
E. Różankowski
Radoń
Szeliga

Ustawienie:
3-2-5

Sędzia: Julian Brzuchowski z Warszawy
Widzów: około 20 000 „około” nie może być przypisane do zadeklarowanego typu liczbowego o wartości 20000.

bramki Bramki

S. Różankowski (44')
Szeliga (45')
S. Różankowski (74')
0:1
1:1
2:1
3:1
Legutko (1')
Skład:
Jurowicz
Kubik
Legutko
Flanek
M. Filek
A. Wapiennik
Cisowski
Rupa
Kohut
Gracz
Mamoń

Ustawienie:
3-2-5
Zobacz również: Zdjęcia z meczu



Sędziowie linowi: Felicjan Grabiec z Rybnika i Władysław Boski z Warszawy.

Mistrz ekstraklasy piłkarskiej Polski na rok 1948 na chwilę przed meczem z Wisłą na boisku Garbarni w Krakowie(...).
Źródło: Sport i Wczasy
Fot.K.Karabasz
Cała galeria ››

Statystyki meczowe

według "Piłkarza"

cały mecz I połowa II połowa
Cracovia Wisła Cracovia Wisła Cracovia Wisła
bramki 3 1 2 1 1 0
rzuty rożne 2 5 2 3 0 2
rzuty wolne 23 20 11 14 12 6
interwencje bramkarzy 27 20 13 10 14 10
wykopy od bramki 6 8 3 4 3 4
rzuty z autu (boczne) 16 39 10 15 6 24

według "Sportu"

cały mecz I połowa II połowa
Cracovia Wisła Cracovia Wisła Cracovia Wisła
bramki 3 1 2 1 1 0
rogi 7 4 4 3 3 1
rzuty wolne 25 23 13 12 12 11
strzały na bramkę 15 11 7 8 8 3
auty boczne 32 15 12 8 20 7
auty bramkowe 6 5 3 2 3 3
podania do bramkarza 2 4 1 2 1 2
spalone 4 2 3 1 1 1

Prawdopodobnie różnice w liczbie autów oraz być może rożnych i wolnych wynikają z odmiennej interpretacji zapisu - "auty wykonywane przez ...", "auty spowodowane przez ...". Redakcja "Piłkarza" przy rzutach wolnych zaznaczyła, że mowa o wykonywanych przez daną drużynę, takiej adnotacji nie ma przy innych pozycjach. - przyp. WikiPasy.pl

Opis meczu

Piłkarz

Piłkarz 1948-12-07 foto 1 (fragment).jpg
Cracovia mistrzem Polski

Tegoroczne rozgrywki ligowe zostały zakończone finałowym spotkaniem dwóch najlepszych zespołów Polski: Cracovii i Wisły, które przyniosło zasłużone i zdecydowane zwycięstwo Cracovii w stosunku 3:1.

Biało-czerwoni zwyciężając swojego najgroźniejszego rywala, zdobyli po raz piąty w historii piłkarskich rozgrywek o mistrzostwo Polski zaszczytny tytuł mistrza Polski.

Po warszawskiej Polonii pierwszym powojennym mistrzu Polski i Warcie, tym razem Kraków w trzecich po wojnie rozgrywkach o mistrzostwo Polski został siedzibą nie tylko pierwszej, lecz i drugiej najlepszej drużyny piłkarskiej.

Ten rzadki sukces zasługuje na specjalne podkreślenie i świadczy o tym, iż Kraków będący kolebką piłkarstwa polskiego, jest dziś bezsprzecznie najlepszym okręgiem w Polsce.

Okręg krakowski zdobył również po raz drugi cenne trofeum w postaci pucharu Kałuży, dzięki zwycięstwu Łodzi nad Śląskiem w ostatnim spotkaniu z cyklu rozgrywek pucharowych.

Sukces ten jeszcze bardziej podkreśla dominującą pozycję piłkarstwa krakowskiego, którą z pewnością w przyszłości utrzyma.


Niezłomna wola zwycięstwa i skrajne poświęcenie zadecydowały...

Już od tygodnia Kraków żył tym meczem. Zwycięstwo Cracovii nad Garbarnią i Wisłą nad Rymerem nie rozwiązało kwestii mistrzowskiej. Obie drużyny zdobyły po 38 punktów i o tytule mistrza Polski miał rozstrzygnąć trzeci decydujący mecz.

PZPN w porozumieniu z zainteresowanymi klubami wyznaczył boisko Garbarni na teren „świętej wojny” a dniem decydującej batalii miała być niedziela 5 grudnia.

Data ta przejdzie do historii piłkarstwa polskiego, jako dzień wyłonienia w bezpośrednim starciu pierwszego po wojnie mistrza Ligi, którym została jedenastka Cracovii, po zwycięstwie nad Wisłą 3:1.

Gorączka przedmeczowa opadła w przeddzień zawodów. Obie drużyny przygotowywały się starannie do tego wielkiego wydarzenia, kibice ufni w siły swoich zespołów rozważali na zimno szanse swej drużyny i siły przeciwnika.

Ale w niedzielę już od rana dwa słowa: Cracovia i Wisła były na ustach wszystkich.

Kilkunastotysięczny tłum sympatyków obu drużyn ciągnął od godziny ósmej na boisko Garbarni w Ludwinowie, które już na pół godziny przed meczem zapełnione było do ostatniego miejsca.

Uwagę widzów przykuła grupa kibiców Wisły z dużym sztandarem klubowym, stojąca po lewej stronie boiska i dająca znać o sobie hałaśliwym trąbieniem i dzwonieniem.

Punktualnie o godzinie 11-tej na lekko zamarznięte boisko wybiegła jedynastka Wisły, prowadzona przez kapitana drużyny – Jurowicza.

W trzy minuty potem wychodzi arbiter spotkania inż. Brzuchowski z Warszawy w asyście sędziów liniowych: p. Boskiego i Grabeca.

W minutę potem wybiega drużyna Cracovii z kapitanem zespołu – E. Jabłońskim na czele.

Krótkie przemówienie sędziego, po ceremonii losowania boisk i grę rozpoczyna Wisła.

W pierwszej minucie sensacja

Kilka krótkich zagrań obu ataków, dwa rzuty wolne, egzekwowane przez Wisłę, zamieszanie pod bramką Cracovii, ostry daleki strzał Legutki i... 1:0 dla Wisły!

Oto pion pierwszej minuty gry... Zanosi się na sensację. Przy stałym aplauzie swoich zwolenników, Wisła przeprowadza kilka ataków, lecz obrona Cracovii zaczyna powoli „rozkręcać się” stopując wypady napastników „czerwonych”.

Dopiero w 4-tej minucie nutujemy pierwszy groźny atak Cracovii. Kończy się on na przedpolu bramkowym Wisły.

Mamoń ładnie wypuszcza w 5-tej minucie Gracza lecz łącznik Wisły stał na pozycji „spalonej”.

Centra Cichowskiego w 8-mej minucie staje się łupem Rybickiego.

Od 10-tej minuty atak Cracovii wspierany dokładnymi piłkami rozpoczyna szereg akcji na bramkę Jurowicza.

Różankowki I grający na pozycji kierownika ataku, gubi na kilka kroków przed bramką piłkę, a w chwilę po ten sam zawodnik wypuszcza niefortunnie Szeligę, który nie dochodzi do piłki. Poświat i Szeliga w 14-tej i 16-tej minucie marnują dwie dogodne pozycje.

Do dalekiego strzału Poświata w 21-szej minucie wybiega Jurowicz, który pośliznąwszy się, omal nie przepuszcza piłki.

Dopingowana przez swoich zwolenników Wisła, otrząsa się z lekkiej przewagi Cracovii i inicjuje kilka ataków na bramkę biało-czerwonych. Kończą się one jednak na „żelaznym bloku” defensywy Cracovii, względnie kilka strzałów napastników Wisły wyłapuje Rybicki.

Kilkuminutowy okres przewagi Wisły przynosi jej jedynie dwa niewykorzystane rzuty rożne. Również i Cracovia uzyskuje dwa kornery w 26 i 29 minucie. Po tym drugim następuje groźny moment pod bramką Wisły, wyjaśniony przez przytomnie broniącego Jurowicza. W kontrataku „robi się gorąco” pod bramką Rybickiego, ale sytuację wyjaśnia Jabłoński I, odbijając piłkę na róg.

W 31-szej minucie piękne zagranie całej piątki ataku Cracovii kończy się wspaniałym woleyiem Poświata, który Jurowicz odbija z trudem ponad poprzeczkę.

Dwie bramki w jednej minucie

Nadchodzi 44-ta minuta pierwszej połowy. Minuta, która rozstrzygnęła spotkanie na korzyść Cracovii.

Jabłoński II przechodzi z piłką na prawą stronę boiska, mijając kilku zawodników, podaje prostopadle do Poświata, ten centruje, a nadbiegający Różankowski II lokuje piłkę główką w siatce.

Tuż po rozpoczęciu gry przez Wisłę przy piłce jest znów Różankowski II, który podchodzi z piłką do linii pola karnego Wisły, przytomnie podaje nieobstawionemu Szelidze, a ten z paru metrów płaskim, przyziemnym strzałem zdobywa drugą bramkę, powitaną przez sympatyków biało-czerwonych burzą oklasków.

Zryw Wisły na minutę przed przerwą kończy się strzałem Gracza głową tuż koło słupka.

Po przerwie

Wisła stawia wszystko na jedną kartę.

Pierwsze kilkanaście minut upływa na nerwowej grze ataku czerwonych, którzy nie mogą sforsować tyłów Cracovii próbuje pojedynczych wypadów.

Przedziera się z piłką Mamoń lub Gracz jednakowoż dochodzą oni tylko do linii pola karnego, gdzie obrońcy lub pomocnicy Cracovii oddalają niebezpieczeństwo.

15-ta minuta drugiej połowy przynosi daleki strzał Różankowskiego I, obroniony przez Jurowicza. Jabłoński II w 16-tej minucie rzucając się pod nogi będącemu w dogodnej pozycji Cisowskiemu, ratuje przed pewną bramką. Rzut wolny z połowy boiska egzekwowany przez Gędłka omal nie przynosi trzeciej bramki. Wysoki „kozioł” wyłapuje z trudem Jurowicz.

W chwili gdy cała niemal drużyna Wisły po jednym z ataków skoncentrowała się pod bramką Cracovii, wypad Różankowskiego II kończy się trzecią bramką, strzeloną przytomnie przez prawego łącznika Cracovii.

Wisła mimo porażki – nie daje za wygraną, jednak zbyt nerwowo grający napastnicy przestrzeliwują szereg dogodnych pozycji.

W 37-mej minucie Jabłoński I ratuje głową z samej linii bramkowej, uniemożliwiając zdobycie przez Wisłę drugiej bramki.

Po przeciwnej stronie boiska tuż przed końcem omal nie pada czwarta bramka. Radoń strzela z daleka ponad wybiegającym Jurowiczem, lecz piłka mija pustą bramkę i wychodzi na aut.

Jeszcze kilka zagrań obu zespołów i sędzia zawodów odgwizduje koniec meczu.

Jak grały drużyny?...

Mecz był ciekawy, żywy i stał okresami na bardzo dobrym poziomie, mimo ciężkiego terenu. Obie drużyny w walce o największą stawkę dały z siebie maksimum wysiłku. O ile jednaka ofiarności i ambicję Wisły oceniamy procentowo na 90 proc. to Cracovia wykonała plan "ponad normę" z dużą nadwyżką.

W drużynie zwycięzców nie było bodajże słabego punktu, a atak białoczerwonych, uchodzący dotychczas za najsłabszą linię Cracovii, rozegrał jedno z najlepszych spotkań w sezonie. Zadziwili zwłaszcza swą pracowitością i ambicją bracia Różankowscy, najlepsi w ofensywie zwycięzców.

Szeliga, Radoń i Poświat nie ustępowali wiele swym kolegom. Potrafili oni powiązać żywiołowe ataki braci Różankowskich w harmonijną całość, piękną dla oka - i co ważniejsze skuteczną.

O "żelaznym bloku ofensywy "białoczerwonych należałoby pisać w superlatywach. Linia pomocy i obrony potrafiła nie tylko rozbijać ataki Wisły, ale również wspomagać dokładnymi piłkami własny atak. B-cia Jabłońscy walczyli o lepsze z Gędtkiem i Glimasem tak, iż wyróżnienie któregokolwiek z tych zawodników byłoby krzywdzące dla pozostałych. Kaszuba dawał sobie skutecznie radę z szybkim Mamoniem. Rybicki nieco więcej nerwowy niż w meczu z Garbarnią, lecz na ogół wywiązywał się dobrze z trudnego zadania.

WISŁA - TO JEDYNIE POMOC

Linia ta ze środkowym Legutką na czele pracowała niestrudzenie przez cały przeciąg meczu i chociaż w sumie ustępowała pomocy Cracovii zasłużyła na dobrą notę. Obrona i atak zawiodły. Pierwsza ponosi winę za trzy stracone bramki, a atak - za opieszałość i brak zdecydowania. Strzelenie honorowej bramki przez pomocnika - dyskredytuje tę linię całkowicie. Niezłe momenty mieli tylko Mamoń w pierwszej i Gracz w drugiej połowie meczu. Natomiast Kohut i Cikowski całkowicie zawiedli.

Obrońcy nerwowością swa stwarzali groźne sytuacje pod własną bramką i wszystkie trzy bramki mogą sobie oni zapisać na swoje konto. Jurowicz przy górnych piłkach doskonały, natomiast przy obronie przyziemnych strzałów - mniej pewny.

Arbiter zawodów

inż. Brzuchowski z Warszawy nie miał swego dnia.

Cracovia jednak zapomni na pewno szereg krzywdzących decyzji sędziego tym bardziej, iż nie wypływały one ze złośliwości, ale raczej z niedopatrzenia.

Publiczności w tym ostatnim meczu sezonu ok. 20 tysięcy.

Źródło: Piłkarz 07.12.1948

Sport

Sport 1948-12-06 foto 1.jpg


90 min. film z boiska Garbarni

Punktualnie o godz. 11-ej na boisko wbiega drużyna Wisły, którą prowadzi Jurowicz. Publiczność wita ją silnymi oklaskami. W pięć minut później brawa wzmagają się wybiegła Cracovia. Z miejsca widać już, większość publiczności uczuciowo zaangażowana jest po stronie Cracovii. Obie drużyny ustawiają się naprzeciw siebie. Niezliczona ilość fotografów robi niezliczoną ilość zdjęć. Kapitanowie drużyn losują boisko i rozpoczyna się mecz.

Zaczyna Wisła. Już pierwsza minuta spotkania przynosi niecodzienne wydarzenie. Po faulu Kaszuby na Mamoniu poszkodowany egzekwuje rzut wolny, ładnie dośrodkowuje, pod bramką Cracovii wytwarza się tłok, wreszcie piłka wychodzi kilka metrów do tyłu i tam Legutko silnym strzałem w prawy róg zdobywa pierwszą bramkę dnia. Robinsonada Rybickiego była odrobinę spóźniona.

Na widowni duże poruszenie, kibice Wisły wymachują radośnie chorągiewkami i czekają na dalsze bramki, które ich zdaniem powinny się teraz do bramki Rybickiego posypać. Ale na próżno.

Upływają minuty, a bramek nie ma.

2-5 min. Gra toczy się po środku boiska, piłkę dostaje Cisowski, usiłuje przebić się lecz Gędłek jest na posterunku. W kontrataku Radoń centruje z prawego skrzydła jednak Flanek nie dopuszcza Różankowskiego I do strzału.

Śliskie boisko powoduje raz po raz upadki zawodników. Wisła jakoś lepiej daje sobie na tym terenie radę, podczas gdy białoczerwone postacie zawodników Cracovii często padają na murawę. Gracz i Rupa trzymają się daleko w tyle wzmacniając defensywę. Widać, że Wisła chciałaby już tylko grać na utrzymanie wyniku.

Przebój Cisowskiego kończy się sfaulowaniem go przez Glimasa, po wolnym Gracz nie dochodzi do główki. Kombinacja Mamonia z Graczem kończy się odgwizdaniem spalonego.

6-10 min. Ładna akcja Cracovii Jabłoński I - Różankowski I - Poświat kończy się wybiciem piłk przez Flanka. W chwilę później ten sam gracz popisuje się fatalnym kiksem. Gracz wypuszcza niedokładnie Cisowskiego, Kohuta z Rupą i Cisowskim - Rybicki wybiera po kombinacji jednak piłkę spod nóg Mamonia. Zamieszanie pod bramką Wisły, Szeliga nie trafia znajdując się w dogodnej sytuacji i piłka idzie w aut.

11-15 min. Kohut ucieka po prawym skrzydle. Piłka wychodzi w aut. Drugi kiks Flanka na szczęście Poświat strzela niecelnie. Nieudana kombinacja główkowa Gracza z Mamoniem.

16-20 min. Ostry strzał Szeligi przechodzi tuż nad poprzeczką. Glimas fauluje Cisowskiego, rzut wolny bije Legutko, piłkę otrzymuje Gracz i oddaje słaby strzał w aut. Gracz raz po raz wypuszcza Mamonia, który sieje pod bramką Cracovii duże zamieszanie. Słaby strzał Kohuta broni Rybicki. Daleki strzał Poświata o mały włos nie znalazłby drogi do siatki Wisły. Wybiegając z bramki Jurowicz poślizguje się, jednak w ostatniej chwili łapie równowagę i... piłkę.

21-25 min. Pierwszy korner dnia. Bije go Cisowski jednak Glimas posyła piłkę w pole. Po kiksie Kubika piłkę otrzymuje Szeliga i traci ją. Daleki strzał Jabłońskiego I broni łatwo Jurowicz. Za faul Jagłońskiego I na Graczu rzut wolny bije Mamoń. Rybicki z trudem wypiąstkowuje piłkę. Drugi róg dla Wisły, Piłkę centruje Mamoń jednak Cisowski nie trafia w nią. Cracovia zdobyła pierwszy rzut rożny. Poświat posyła piłkę w aut.

26-30 min. Drugi róg Cracovii centruje Poświat, wybija Jurowicz. Po solowym biegu Mamonia Kohut strzela w aut. Cisowski bije rzut rożny jednak Rybicki jest na posterunku.

31-35 min. Różankowski I podaje do Poświata, ten strzela silnie i Jurowicz z trudem przerzuca piłkę ponad poprzeczkę. Rzut rożny bity przez Szeligę kończy się tylko na zamieszaniu podbramkowym. Po sfaulowaniu Mamonia przez Kaszubę wolny Legutki łapie Rybicki. Radoń strzela daleko w aut.

36-40 min. Kohut atakowany przez 4 zawodników Cracovii traci piłkę na polu bramkowym. Faul Wapiennika na Poświacie. Gędłek coraz lepiej wywiązuje się z roli sztopera, opiekuje się b. pieczołowicie Kohutem, który rzadko tylko zdobywa się na przebój.

41-45 min. Cracovia zdobywa dużą przewagę, jej ataki raz po raz suną na bramkę Jurowicza. W 43 min. jeszcze jeden róg dla Wisły, a w minutę później pada rozstrzygnięcie całego meczu.

W "mickiewiczowskiej" 44-tej minucie Cracovia zdobywa dwie bramki. Pierwsza jest swego rodzaju majstersztykiem: piłkę wywalcza Jabłoński II, oddaje ją do Poświata, a ten bardzo ładnie centruje i Różankowski II, z 6 m. skierowuje piłkę głową nieuchronnie w prawy górny róg. Jurowicz nie miał tu nic do powiedzenia.

Zaraz po rozpoczęcziu gry piłke przejmuje Różankowski II wysuwa nieobstawionego Szeligę (Filek nie był na posterunku). Szeliga podciąga kilka metrów i obok wybiegającego Jurowicza skierowuje piłkę w prawy róg.

To co się działo na widowni w tej historycznej minucie prawdopodobnie nie miało w historii stadionu Garbarni nigdy miejsca. Publiczność po prostu oszalała z radości.

Wśród niemilknących braw gubi się gwizdek sędziego, obwieszczający koniec pierwszej połowy.

II połowa

1-5 min. Wisła wychodzi na boisko bez Mamonia, który z niewiadomych przyczyn dopiero po 3 min. zajmuje swoje stanowisko. Po pierwszych pociągnięciach Cracovii widać już wyraźnie, że nie pozwoli ona wyrwać sobie prowadzenia, i tym samym mistrzowskiego tytułu. Jej akcje są bardziej skonsolidowane, a napastnicy szczególnie bracia Różankowscy swoją ruchliwością i częstymi zmianami pozycji dezorientują tyły Wisły. Coraz lepiej gra Glimas, który kilka razy pod rząd popisuje się efektownymi nożycami.

6-10 min. Słaby strzał Cisowskiego broni Rybicki. Wolej Różankowskiego I ląduje w obłokach. Jabłoński I po prostu przykleja się do Gracza i nie zostawia łącznikowi Wisły, ani miejsca, ani czasu do zainicjowania jakiejkolwiek akcji. Rzut rożny dla Wisły bije Mamoń, jednak ostatecznie piłka wychodzi w pole.

11-15 min. Filek nie kryje należycie Szeligi, który często zupełnie nie obstawiony otrzymuje piłki. Poświat marnuje ogromną okazję. Daleki strzał Różankowskiego I chwyta niepewnie Jurowicz.

16-20 min. Cisowski w dogodnej pozycji nie dochodzi do strzału, interweniuje w ostatnim momencie przed Różankowskim II.

20-25 min. Defensywa Cracovii stanowi dla napastników Wisły zaporę wprost nie do przebycia. Rzut rożny bity przez Mamonia, kończy się autem bocznym. Zawodnicy Cracovii nie bawią się z piłka i w opresji ratują się wybijaniem na auty.

26-30 min. Pierwszy strzał oddaje Rupa. Piłka trafia w las nóg. Kohut fauluje Jabłońskiego II, gra toczy się po środku boiska, lecz niedługo. W 29 min. pada ostateczne rozstrzygnięcie spotkania. Po rzucie wolnym piłkę dostaje Różankowski II, mija Legutkę i Wapiennika i ostrym strzałem w lewy róg zdobywa trzecią bramkę dla Cracovii.

31-35 min. Wisła gra coraz bardziej nerwowo i nie potrafi zdobyć się na żaden skuteczny atak. Tymczasem Cracovia mając dwie bramki w zapasie może sobie pozwolić na zademonstrowanie dobrego footballu, i raz po raz zawodnicy jej oczarowują widownię efektownymi >fajerwerkami<. Graczowi nadal nic nie chce wychodzić. Tajemnica tego leży w troskliwej opiece obu braci Jabłońskich.

36-40 min. Gracz nareszcie przechodzi z piłką, jednak popchnięty z tyłu zdobywa się jedynie na strzał w aut. Desperackie ataki Wisły omal nie przynoszą jej bramki: Kohut oddaje silny górny strzał w lewy róg. Rybicki leży na ziemi jednak przezorny Jabłośki I ustawił się na linii bramkowej i głową chroni swą drużynę przed utratą gola.

41-45 min. Dzięki niefortunnemu zagraniu Jurowicza Cracovia omal nie zdobyła 4-tej bramki. Bramkarz Wisły wysunął się zbyt daleko od linii bramkowej, piłkę otrzymał Radoń i nie zwlekając strzelił obok Jurowicza. Niestety piłka o centymetry poszła w aut.

Ostatnie sekundy meczu upływają na grze po środku boiska. Wreszcie doskonale sędziujący te zawody arbiter odgwizduje koniec spotkania, które większości publiczności przyniosło w podarunku dużo radości, a mniejszości gorzkie rozczarowanie. Zawodnicy Cracovii całują się i ściskają, gracze Wisły z opuszczonymi nisko głowami kierują się w stronę szatni. Na trybunach publiczność odśpiewuje nowemu mistrzowi polski >sto lat...<.

Źródło: Sport

Podsumowanie

Dobrze się stało, że jednak wbrew zdenerwowanym kibicom tak Cracovii jak i Wisły, którzy z pewnością woleliby już tydzień wcześniej dowiedzieć się o zdobyciu mistrzowskiego tytułu przez "ich" drużynę, doszło do decydującej rozgrywki pomiędzy odwiecznymi rywalami.

17-tysięczna widownia (bo tyle tylko mogło pomieścić boisko Garbarni), z zadowoleniem opuszczała miejsca, na których przez 90 minut była świadkiem naprawdę dobrej gry. Sądzimy, że i obiektywni kibice Wisły uchylą kapelusza przed Cracovią, bo zwycięstwo białoczerwonych odniesione zostało w tak pięknym i przekonywującym stylu, że najbardziej zgorzkniałym malkontentom wybite zostały z ust takie argumenty, jak szczęście, zły sędzia, pech strzałowy itd.

Po pierwszej minucie spotkania, które przyniosło Wiśle niespodziewanie szybkie prowadzenie, zdawać by się mogło, że droga do mistrzowskiego tronu jest dla zespołu Gracza i kolegów szeroko otwarta. Tak też myśleli zapewne i zwolennicy Wisły. A kto wie, czy nawet w sercach kibiców Cracovii nie zrodził się poważny lęk.

W miarę jednak posuwających się wskazówek zegara widać było, że Cracovia bynajmniej nie załamała się, przeciwnie jej akcje stawały się coraz bardziej płynnymi i powiązanymi, wszystkich zawodników cechował rzadko spotykany w zawodach o tak poważną stawkę spokój i opanowanie nerwowe. Dużą zasługę ma w tym kpt. zespołu Jabłoński I, od którego pewność po prostu promieniowała i działała zarażająco na młodszych kolegów.

Wisła zastosowała z gruntu fałszywą taktykę. Mając jedną bramkę przewagi "wiślacy" zamiast w dalszym ciągu iść pełną parą naprzód i dążyć do powiększenia różnicy, chcieli po prostu zadowolić się wynikiem 1:0. Taktyka ta byłaby na pewno dobra, gdyby Wisła strzeliła bramkę gdzieś w 20 min. drugiej połowy, taka jednak przez 89 minut meczu gra na zwłokę, z cofniętymi daleko w tył łącznikami nie mogła przynieść szczęśliwego rozwiązania.

Po meczu w obozie Cracovii przeważało zdanie, że największą przysługą, jaką mogła oddać im Wisła - było strzelenie tej pierwszej bramki. To właśnie poderwało drużynę Cracovii do maksymalnego wysiłku, który też w końcowym efekcie uwidocznił się wynikiem 3:1.

Jako całość Cracovia przewyższała znacznie Wisłę. Wszystkie jej linie były lepszymi od identycznych formacji Wisły. Bramkarz Rybicki przewyższał Jurowicza. OBRONA początkowo niepewna stała się z czasem żelazo - betonowym murem, POMOC była najlepszą linią zespołu i głównym autorem zwycięstwa, wreszcie ATAK przez swoją lotność i nieszablonowość zagrań, zepchnął w cień najbardziej bramkostrzelną linię ofensywną Polski.

Spróbujmy sklasyfikować poszczególnych graczy obydwu zespołów.

CRACOVIA: Rybicki 4, Kaszuba 3 plus, Glimas 4, Jabłoński I 5, Gędłek 5, Jabłoński II 5, Poświat 3 plus, Różankowski II 5, Różankowski I 4 plus, Radoń 4, Szeliga 5

WISŁA: Jurowicz 3, Kubik 3, Flanek 5, Filek 2, Legutko 5, Wapiennik 3, Cisowski 2, Gracz 3 plus, Kohut 3, Rupa 4, Mamoń 3.

Najlepszym graczem na boisku był bezsprzecznie Jabłoński I.

Cóż jeszcze można dodać? Bramki, które widzieliśmy wczoraj na stadionie Garbarni były za wyjątkiem pierwszej uzyskanej przez Wisłę swego rodzaju majstersztykami i prosiły się o sfilmowanie ich przez kronikę filmową. Odnosi się to przede wszystkim do bramki Różankowskiego II strzelonej głową.

Arbiter zawodów p. Brzuchowski wywiązał się z trudnego należycie. Wszelkie próby ostrej gry stłumił w zarodku, a kilka niedopatrzeń na niekorzyść Cracovii należy przypisać zdenerwowaniu, które i jemu z pewnością się udzieliło. Sędziowie liniowi dzielnie mu sekundowali.

Pogoda była wymarzona, boisko pozornie idealne w rzeczywistości okazało się nie nadające się do rozegrania tak poważnego meczu. na śliskim i grząskim terenie gracze z wielkim trudem mogli panować nad piłką i często przewracali się toteż pod koniec zawodów kostiumy ich były koloru czarnego. Publiczność wiadomo krakowska zna się na piłce i nawet w krytycznych dla jej drużyny momentach potrafi pokazać sportowe wyrobienie. Było jej tylko 17 tys... ale to już tylko wina Wisły, która nie chciała się zgodzić na daleko idącą propozycję Cracovii rozegrania zawodów na boisku Wisły. Przegrała i tutaj.

Przez upór kierownictwa Wisły około 10 tys. chętnych oglądania tego historycznego spotkania widzów, musi zadowolić się transmisją radiową, lub też... przeczytaniem naszych skromnych sprawozdań.

Źródło: Sport

Dziennik Polski

Cracovia mistrzem Polski

Doczekaliśmy się wreszcie na zdobywcę tytułu mistrza Polski na rok 1948. Został nim Związkowy Klub Sportowy Cracovia. Zwyciężył on w decydującym spotkaniu, które odbyło się w niedzielę 5 grudnia br. Na neutralnym boisku Garbarni swego najgroźniejszego rywala Wisłę 3:1

Walka godna rywali

Cracovia – Wisła 3:1 (2:1)

Dzwonki, syreny automobilowe, a nawet proporce klubowe wśród 20 tysięcznej publiczności zebranej już na 15 minut przed rozpoczęciem meczu oddawały nastrój bardziej „mikołajowy” niż niepewność zagorzałych kibiców 2 najstarszych drużyn krakowskich, oczekujących w zdenerwowaniu na wynik spotkania, który miał decydować o tym kto będzie mistrzem piłkarskim Polski na rok 1948.

Mimo tak spóźnionego sezonu mecz nie był pokazem schyłkowej formy i dostarczył wiele emocji widzom. Gra była żywa zacięta a wszelkie (niestety i takie były) zakusy ostrej i brutalnej gry hamowane w porę przez sędziego Brzuchowskiego nie zaćmiły wrażenia spotkania o tytuł mistrzowski.

Zwolennicy obu drużyn przeżyli w czasie meczu chwile radości i trwogi o wynik bowiem już pierwsza minuta przyniosła prowadzenie dla Wisły ze strzału Legutki po podaniu Gracza do tyłu. Jak niemiłą niespodzianka była ta pierwsza minuta dla „Cracoviaków” o tym mogli się przekonać sympatycy Wisły na minutę przed końcem pierwszej połowy przeżywając podobnie ciężkie uczucie, gdy Rożankowski II piękną główką z centry Poświata uzyskał wyrównanie, a w kilkadziesiąt sekund później Szeląga prowadzenie.

Druga połowa meczu rozpoczynająca się zdecydowaną przewagą Wisły w rezultacie przynosi w 29 min utratę dalszej bramki po strzale Różankowskiego II i mimo największych usiłowań ataku Wisły kończy się bez zmiany wyniku.

Drużyna mistrza Polski Cracovii wystąpiła do tego emu w składzie silnie zmienionym o ile nie pod względem personalnym to pod względem zestawienia ataku. Tym razem na prawym skrzydle pokazał swe umiejętności Poświat, obok niego na łączniku grał Różankowski I na skrzydle Szeląga. W ten sposób zestawiony atak wykazał wiele przebojowości i nawet dość dużą ilość strzałów. Najlepszy był Różankowski II nie tylko jako zdobywca 2 bramek, lecz także jako gracz w polu, dobrze współdziałający z resztą napadu. Poświat jako skrzydłowy pokazał kilka ładnych dośrodkowań, niestety prócz przebojowości zdradza mimo młodego wieku skłonność do faulowania – nawet o zgrozo bez piłki. Szeląga wykazał dobrą kondycje do końca meczu natomiast Radoń częściej się przewracał niż by to usprawiedliwiał śliski zmarznięty teren, toteż rzadko wychodził z pojedynków górą. Pomoc Cracovii mimo braku Parpana działa doskonale. Należy podkreślić wielką pracowitość braci Jabłońskich ale zaciętość z jaką walczyli o piłkę nie zawsze była „fair” Jabłoński II dał co prawda po przerwie złośliwą „nauczkę” dobrego zachowania Graczowi, który go sfaulował podając mu pierwszy rękę na zgodę – czego sędzia skrupulatnie dopilnował – jednak dbając tak o dobre maniery powinien i spojrzeć na swego brata i po bratersku mu doradzić zaprzestania faulów. Liczymy na to, że w przyszłym sezonie będzie to mistrzów zobowiązywało. Gędłek w środku spisał się dobrze. W obronie Glimas pokazał doskonałą formę choć i Kaszuba nie zawiódł. W bramce Rybicki miał ładne momenty obrony, jednak ryzykowne wypady z bramki mogły przynieść w rezultacie więcej złego niż dobrego. Powinien też wyrazić podziękowanie za doskonałą obronę Jabłońskiego I – który uratował jedną bramkę broniąc ciałem celny strzał Koguta.

Drużyna wicemistrza Polski zagrała słabiej niż się tego ogólnie nawet w obozie Cracovii spodziewano. Zawiódł przede wszystkim atak, który mimo okresów silnej przewagi, zwłaszcza w drugiej połowie nie potrafił zdobyć bramki. – (Jedyna bramka padła ze strzału pomocnika Legutki). Największe okazje miał bardzo słabo grający Kogut. Gracz był zbyt troskliwie pilnowany a reszta ataku nie mogła się uporać z defensywą Cracovii. W drugiej połowie przejawiło się to w ostrzejszej grze Gracza i Mamonia Sędzia jednak wyprzedzał intencje zawodników. Legutko wykazał swe umiejętności nie tylko jako pomocnik, ale i – jako strzelec – decydując się przytomnie na daleki strzał, który przyniósł pierwszą bramkę. I Filek I i Wapiennik mieli ciężkie zadanie z lotnym atakiem Cracovii, zmieniającym pozycje w czasie gry flanek i Kubik dobrze ubezpieczali Jurowicza. Pierwsza bramka była nie do obrony , przy drugiej pomogło natomiast śliskie boisko ułatwiając zadanie Szelidze. Ostatnia bramka mimo, że strzał nie był ostry, padła w zamieszaniu. Natomiast tylko szczęście uratowało Jurowicza gdy Radoń strzelał w kierunku pustej bramki. Piłka poszła w aut, ale bramkarza nie było na miejscu.

Mecz należał do interesujących i należy życzyć obu drużynom by w przyszłym sezonie wykazały swe umiejętności, pogłębione wytrwałą zaprawą zimową, walcząc równie szlachetnie o prymat piłkarstwa.

Źródło: Nadzwyczajny Dziennik Krakowa (7 XII 1948)

Przegląd Sportowy

(red. Tadeusz Maliszewski)
Przegląd Sportowy 1948-12-06 (fragment).jpg

Decydujący, trzeci mecz o mistrzostwo Ligi Państwowej w piłce nożnej w r. 1948 Cracovia – Wisła 3:1 (2:1). Spotkanie rozegrano w Krakowie na boisku Garbarni wobec 20.000 widzów. Sędzia główny inż. Brzuchowski z Warszawy. Składy drużyn:

Cracovia – Rybicki, Kaszuba, Glimas, Jabłoński I, Gendłek, Jabłoński II, Poświat, Różankowski II, Różankowski I, Radoń, Szeliga.

Wisła – Jurowicz, Kubik, Flanek, Filek, Legutko, Wapiennik, Cisowski, Gracz, Kohut, Rupa, Mamoń.

Życie jest najlepszym reżyserem, nawet w meczach piłkarskich. Najbardziej pomysłowy inscenizator Filmu Polskiego nie wpadłby zapewne na fabułę, jaka w rzeczywistości rozwinęła się dnia 5 grudnia 1948 r. przed oczyma widzów, zgromadzonych na stadionie Garbarni w dostojnym Krakowie. Nie zdołaliśmy się jeszcze oswoić należycie z aktorami spotkania, a już dramatyczny dwugwizd sędziego obwieścił wszem wobec, że Wisła wyprzedziła swego rywala o jedną bramkę. Zanotowaliśmy pierwszą minutę gry! Wpadki takie chodzą jeszcze po ludziach, ale trudniej byłoby znaleźć w pamięci fakt, by na 60 sekund przed zakończeniem I-ej połowy nastąpiło wyrównanie i bezpośrednio po tym druga decydująca bramka dla Cracovii!

Nazywamy ją „decydującą”, gdyż nie ulega wątpliwości, że szok, który spotkał Wisłę, strąconą w najmniej oczekiwanym momencie ze zwycięskiego piedestału pozostawił ślady na dalszej jej grze, jak z drugiej strony miała wyraźny wpływ na nastrój Cracovii, przeobrażonej niby za dotknięciem czarodziejskiej różyczki ze sponiewieranego Kopciuszka w posażną królewnę. Tak przedstawiałoby się w grubych zarysach psychologiczne podłoże, z którego wyrosła jeszcze trzecia ramka i ostateczne zwycięstwo.

Nie ulega wątpliwości, że Krakowowi należał się finał, jak należy mu się słusznie pierwsze i drugie miejsce w polskim piłkarstwie. Należy mu się za kulturę gry, z jaką trudno spotkać się w którymkolwiek innym z naszych środowisk. Decydujący mecz o tytuł mistrza - to nie przelewki. W takim przypadku wolno zawodnikom nie panować całkowicie nad nerwami. Wolno im w ferworze dramatycznej walki obniżyć wartości stylowe. Jeśli mimo to mecz był nie tylko walką, ale i grą, to tym większa zasługa aktorów i tym większe należy się im uznanie.

Było to bezsprzecznie jedno z lepszych widowisk, z jakimi spotkaliśmy się w bieżącym roku, to też ci, którzy stali się jego świadkami, nie mieli powodów do narzekań.

Abstrahujemy naturalnie od osobistego ustosunkowania się do jednej, czy drugiej drużyny. Obiektywnie stwierdzić należy, że gra była interesująca i przeważnie na zadowalającym poziomie. Należy też stwierdzić, że zwycięstwo Cracovii było całkowicie zasłużone, ponieważ… wszystkie teoretyczne obliczenia nie wytrzymały konfrontacji z życiem.

ATAK WISŁY ZAWODZI

Bramkostrzelny atak Wisły, który miał odegrać decydująca rolę okazał się tym razem bronią mocno wyszczerbioną, to też nawet jedna bramka była dziełem pomocnika Legutki. Z drugiej strony napad białoczerwonych, o którym pisało się na podstawie dotychczasowych doświadczeń, że cierpi na anemię i brak temperamentu, tryskał zdrowiem i bojowością. A ponieważ formacje defensywne Cracovii, jak się spodziewano , były nie tylko dobre, ale znacznie lepsze, niż Wisły, więc też nikogo nie zdziwił ostateczny rezultat.

Nie należy jednak upraszczać sobie krytyki. To, co napisaliśmy powyżej, nie obowiązuje całego meczu. Były w nim bowiem okresy odbiegające od powyższych faktów, a to przede wszystkim w pierwszej części gry. W okresie tym napad Cracovii bynajmniej nie wzbudzał zaufania. Miał w prawdzie szereg pięknych zagrań, jednak nie zanosiło się na to, by z mąki tej był chleb. Grano więcej wszerz , niż do przodu, to też gdy zbliżał się moment, w którym należało gotować się do strzału, dobrze blokująca – w okresie tym – defensywa Wisły była niemal zawsze na miejscu i Jurowicz nie miał okazji do rozgrzewki.

Zaryzykujemy nawet stwierdzenie, że w czasie tym Cracovia była może w sumie więcej przy piłce, lecz lepiej prezentowała się Wisła. Słyszymy w tym momencie protesty widzów, którzy zazwyczaj pamiętają tylko końcówkę. Otóż prosimy uprzejmie przypomnieć pierwsze 30, a może i więcej minut, kiedy to Wiślacy operowali przeważnie prostopadłymi wystawieniami, tak, że każde podejście napadu do przodu wywoływało poważny stan zagrożenia, tym bardziej, że nie żałowano mocnych, dalekich strzałów. W okresie tym Wisła robiła wrażenie zespołu bardziej jednolitego, gdyż łącznicy szli głęboko w tył, tak, że między liniami istniała stała łączność, w przeciwieństwie do Cracovii, gdzie częstokroć zapominano o dokładnym kryciu, a panowie łącznicy nie bardzo mieli ochotę wspierać tylną straż. To też zaczęliśmy się już poważnie liczyć z tym, że Cracovia będzie grać – a wygra Wisła.

ZWROTNY MOMENT GRY

44-a minuta ze wspaniałą główką Różankowskiego II i kilkanaście następnych sekund, w których rozanimowany ten gracz wyprowadził piłkę do przodu, zmylił obrońcę, podał do Szeligi, który przytomnie płasko strzelił – zmieniły całkowicie sytuację. Nie tylko pod względem cyfrowym. Po przerwie były w prawdzie okresy martwe, kiedy to piłka wędrowała po autach, jednak Cracovia zmieniła się teraz całkowicie. Napastnicy nabrali wiary we własne siły i rozochocili się. Obok pięknych dla oka zagrań, widzieliśmy teraz zdecydowane solowe przeboje w momentach, w których zasady piłkarskie nakazują właśnie to, a nic innego.

Defensywa Wisły nie wytrzymała naporu, popełniała coraz więcej błędów, kruszyła się i w rezultacie padła trzecia bramka. Wprawdzie Wiślacy, nie mając nic do stracenia, rzucali się chwilami szaleńczo naprzód, odsłaniając własną bramkę, ale wobec skonsolidowanej gry przeciwnika, którego pomoc i obrona mogła już teraz liczyć na sukurs ze strony cofających się napastników, nie było szans na zmianę wyniku. Jedyną, bardzo realną unicestwił Jabłoński I, kiedy to przytomną główką wybił piłkę z linii bramkowej.

JABŁOŃSKI I-SZY NA PIĄTKĘ

Jabłoński I był pierwszym bohaterem spotkania. Walczył twardo, nieustępliwie, mądrze i w gorących momentach widzieliśmy go pod własną bramką, by za chwile znów ze środka pola dawać inicjatywę akcji ofensywnej. Młodszy jego brat był mniej błyskotliwy, jednak również wywiązał się dobrze ze swego zadania.

Pochwała należy się Glimasowi, który dobrze się ustawiał, dobrze chodził i miał ładny wykop. Gendłek początkowo jakby hamował się, ale po kilkunastu minutach widzieliśmy go coraz wyraźniej, zaczął wygrywać pojedynki głową i dłuższymi podaniami wspierać pierwszą linię. Kaszubie początkowo trudno było zaaklimatyzować się na ciężkim boisku. Stąd i kilka kiksów, które nie miały na szczęście przykrych konsekwencji. Później nie dawał powodów do narzekań. O dwóch obliczach napadów Cracovii pisaliśmy już. Początkowo miało się pretensje do Różankowskiego II, że nie przykłada się na 100 procent, nie idzie za każdą piłką i nie cofa się. Zasługi jego były jednak później tak wielkie, że zmazały one wszystkie grzechy.

WIELKI TALENT RÓŻANKOWSKIEGO II

Różankowski II jest bezsprzecznie wielkim talentem, posiada wszelkie dane, by znaleźć się w czołówce naszych piłkarzy. Główka była majstersztykiem, trzecia bramka była niemal jego indywidualną zasługą, gdyż otrzymawszy piłkę w tłoku, przejechał dwu przeciwników i przytomnie strzelił. Okazało się, że Różankowskiego stać na energię, której oczekujemy w przyszłości w pełnym wydaniu.

Kierownictwo napadu Cracovii spoczęło w ręku Różankowskiego I. Pociągnięcie było dobre. Jest to zawodnik o poważnych kwalifikacjach technicznych i wspaniałych warunkach fizycznych przy czym błyskawicznie orientuje się i jest dostatecznie szybki. Wraz z bratem był jednym z głównych współtwórców zwycięstwa.

Radoń dobrze się doń dostosował, to też trójka ta tworzyła najlepszą część napadu. Skrzydłowi prezentowali się słabiej, mimo to jednak mieli współudział w bramkach. Pierwsza padła z precyzyjnej centry Poświata, drugą zdobył osobiście Szeliga, który w polu nie zawsze był dostatecznie szybki, zarówno w ruchach, jak i w reakcji. Podobne błędy zdarzały się Poświatowi. Rybicki miał więcej trudnych interwencji, niż Jurowicz. Wywiązał się z zadania dobrze. Przy lepszym ustawieniu się, mógłby ewentualnie zapobiec bramce, być może jednak, że miał zasłoniętą widoczność. W sumie Cracovia była bez wyraźnie słabych punktów, szczególnie od czasu, gdy przyzwyczaiła się do trudnego boiska i zaczęła lepiej trzymać się na nogach.

JEDYNY NAPASTNIK WISŁY – GRACZ

Wisła postanowiła zaskoczyć Cracovię taktyką. Po pierwsze więc przerzucono Gracza na lewego łącznika chyba po to, by ścierał się w ciężkich pojedynkach z doskonale usposobionym jabłońskim I. Gracz był najlepszym i… jedynym napastnikiem Gwiaździstej. Pracował ze trzech. Czarną czuprynę widzieliśmy pod jedną i pod drugą bramką. Niestety, tym razem nie miał partnerów.

Kohut poza pierwszymi minutami, w których zademonstrował kilka niebezpiecznych ucieczek i ostrych, nie zawsze celnych strzałów, później całkowicie znikł. Trudno nam było również dostrzec Rupę. Cisowski był w I połowie nawet dość agresywny, nie czekał na piłkę, lecz sam po nią chodził, później jednak rzucał się mniej w oczy. Mamoniem początkowo mało grano, kładąc nacisk na prawą stronę. Gdy dostał piłkę, stwarzał niejednokrotnie zamieszanie. W sumie był jednak chaotyczny. Tak więc napad Wisły, operujący nieźle jeszcze w pierwszych 30 minutach, później jako całość niemal nie istniał.

ZŁE POCIĄGNIĘCIE TAKTYCZNE

Drugim pociągnięciem taktycznym było zablokowanie centrum pola. Polegało ono nie tylko na cofnięciu Legutki na trzeciego obrońcę, ale i ściągnięciu obu obrońców do środka z tym, że opiekę nad skrzydłowymi Cracovii zostawiono bocznym pomocnikom.

Była więc to kombinacja nowego systemu ze starym. Teoretycznie uzasadnienie miała ona w trafnej ocenie sił przeciwnika, gdzie najgroźniejszą mogła być trójka środkowa. Praktycznie nie dała efektu, ponieważ ani Legutko ani obydwaj obrońcy nie utrzymali powierzonych ich opiece zawodników Cracovii, na siebie obrońcę, Szeliga miał zupełnie wolne pole. Po przerwie Legutko przejął już w prawdzie na siebie obowiązki ofensywne, ale niewiele z tego wyszło, gdyż napad nie trzymał należycie piłek, a poza tym pomoc Cracovii była już wzmocniona cofającymi się napastnikami, co ułatwiało wprawdzie Wiśle przechodzenie do ofensywy, ale z minimalnymi szansami do strzałów.

LUKI W DEFENSYWIE

Jak wspomnieliśmy, blok defensywny Wisły działał właściwie do 44-ej minuty, później było coraz więcej luk zarówno z winy Filka i Wapiennika, jak i obrońców, a po części Legutki, który nie zawsze zdążał w porę do tyłu. Flanek wchodził energicznie, wykopy dobre, gdy piłka trafiła na właściwą nogę. Kubik niczym się nie wyróżniał. Obrońcy ustawiali się źle – w jednej linii. Do Jurowicza miano pretensje, bo wybiegł przy drugiej bramce. Jest to o tyle słuszne, że przy śliskim, ciężkim terenie każde wyjście z bramki było niebezpieczne. Być może, że pozostając w niej, obroniłby szanse, aczkolwiek niskie piłki nie są jego specjalnością. Zarówno przy pierwszej, jak i trzeciej bramce był bez winy.

Zawody prowadził inż. Brzuchowski z Warszawy, pod adresem którego skierowano parokrotnie protestujące okrzyki. Inż. Brzuchowski był drobiazgowy, jednak postawił sobie za zadanie absolutnie nie dopuścić do niebezpiecznej gry. Było to tym bardziej konieczne, że śliskie boisko i tak stwarzało niebezpieczeństwo kontuzji. W sumie wywiązał się dobrze ze swego zadania. W końcu należałoby jeszcze podkreślić sportowe stanowisko widowni KRAKOWSKIEJ, która wykazała, że zna się na piłce nożnej i umie właściwie określić wartość drużyn.

Źródło: Przegląd Sportowy [1]

(red. S. Habzda)

Biało – czerwoni i czerwoni w ostatnim tegorocznym wielkim boju

Pierwsze kopnięcie i pierwsza bramka należą do Wisły. Po rozpoczęciu gry atak „czerwonych” idzie lewą stroną i Mamoń „zarabia” rzut wolny za faul, popełniony na swojej osobie przez Kaszubę. Egzekutorem wolnego jest Rupa. Podaje on wysoko łukiem do środka. Obrońcy Cracovii, naciskani przez Gracza, wybijają piłkę za krótko, przejmuje ją stojący tuż za linią pola karnego Legutko i strzela z daleka wolejem do siatki Cracovii. Zasłonięty trochę Rybicki, interweniuje bezskutecznie.

WISŁA PROWADZI 1:0

Wisła prowadzi po 80 sek. Gry 1:0, a jaj zwolennicy dają znać o sobie dzwonkami, wiwatowaniem i wzniesieniem w górę sztandaru o barwach klubowych. Wraz z chóralnym okrzykiem „Wisła, tempo!” suną dwa następne ataki na bramkę Cracovii, po czym w kontrnatarciu znajduje się Cracovia. Dobra centra Radonia nie zastaje jednak środkowej trójki na miejscu.

Rajd Cisowskiego, przerwany przez Glimasa i spalony Mamonia po jednaj stronie, a próba „ucieczki” przez Poświata po drugiej stronie, poprzedzają dłuższy pobyt piłki za boiskiem, dokąd powędrowała po wykopie Flanka. Piłka wraca po 2-minutowym oczekiwaniu i z kolei głos mają bramkarze: Rybicki wyłapuje w pięknym stylu centrę Cisowskiego i bezpośrednio po tym ostry strzał Mamonia, a Jurowicz „zapoznaje” się z piłką po strzale Różankowskiego II. Kohut, pilnowany pieczołowicie w środku przez Gendłka i S-ka próbuje „solówek” wzdłuż linii bocznych i wychodzi z piłką na wolne pole, ale nie może dojść do strzału. Dochodzą natomiast do strzałów i Poświat i Szeliga, ale strzały idą obok, względnie ponad bramką. Słaby strzał Gracza staje się łupem Rybickiego, po czym znów następuje „odpoczynek dla bramkarzy”, a akcje toczą się w obrębie do pól karnych.

EMOCJONUJĄCE CHWILE

Piękną akcję środkowej trójki Wisły kończy w 20-ej min. Koowy napastnik Wisły w… dalszy korner, przy którym klasę pokazuje Rybicki. Jurowicz nie pozostaje mu dłużny: bombę Poświata po akcji braci Różankowskich wybija on na korner, zdobywając zasłużone oklaski widowni. Wisła zdobywa w dalszym ciągu przewagę je już 2:1, Oto autor wyrównania, zdobywszy piłkę na środku boiska, podprowadza ją – przy dość biernej postawie Wiślaczy – pod bramkę „czerwonych”, przerzuca na Szeligę, który strzela, a wybiegający ku lewoskrzydłowemu Cracovii Jurowicz nie jest już w stanie przeszkodzić, by piłka strzelona przez Szeligę, znalazła się po raz drugi w siatce Wisły. Jeszcze zryw Wisły, główka Gracza obok słupka i przerwa.

Po przerwie gra Wisła przez kilka chwil bez Mamonia. Cracovia z miejsca jest w natarciu, co powoduje, że Jurowicz jest dość często zatrudniony. Po wejściu Mamonia „czerwoni” są znów przy głosie i zdobywają następny rzut rożny, jednak żaden z napastników Wisły nie może dojść do swobodnego strzału. W 17-ej min. przebój Cisowskiego wstrzymuje dość obcesowo młodszy Jabłoński na polu karnym. Sędzia nie może jednak karać tego przewinienia aż rzutem karnym, toteż dyskretnie przymyka oczy.

LOS WISŁY PRZYPIECZĘTOWANY

Niedługo po tym piłka jest pod bramką Wisły, gdzie Różankowski II ubiega startujących „grupowo” bramkarza i obrońców przeciwnika, kierując piłkę do pustej bramki. 3:1. Do końca 17 minut. W tym czasie Cracovia wzmacnia swoją defensywę, ale mimo zmniejszonej liczby, na froncie jest ciągle groźna. Akcji podbramkowych jest jeszcze dość dużo. Bramkarz Cracovii wyłapuje strzały Gracza, Mamonia i Legutki – w obronie bomby Cisowskiego wyręcza go Jabłoński II, broniąc głowa już na linii bramkowej, Jurowicz zaś musi interweniować po akcjach Radonia i braci Różankowskich. Wisła zdobywa jeszcze jeden niewyzyskany korner, ale omal nie traci jeszcze jednaj bramki w przedostatniej minucie gry, gdy Radoń, korzystając ze zbyt dalekiego wyjścia Jurowicza, dopada przed nim piłki i strzela tuz obok słupka.

Źródło: Przegląd Sportowy [2]

Sport i Wczasy

Sport i Wczasy 1948-12-06 (fragment).jpg

KRAKÓW. 20 tysięcy widzów zebrało się na boisku Garbarni, by oglądać finał tegorocznych walk naszej ekstraklasy o tytuł mistrza Polski na rok 1948. Wytrwali oni do ostatniego gwizdka sędziego, a następnie uczestniczyli w uroczystości gratulacji PZPN dla zwycięskiego zespołu Cracovii. Był przy tym niezwykle wzniosły nastrój. Piłkarze Cracovii całowali się, publiczność wiwatowała, w szeregach Wisły nie było widać urazy do białoczerwonych, uznała ona tym razem wyższość Cracovii.

Mecz zaczął się sensacyjnie. W pierwszej minucie Wisła prowadziła już 1:0. Jak się później okazało była to jedyna bramka Wisły, podczas gdy Cracovia zdobyła ich 3.

Piłka przeszła na połowę Cracovii, wytworzyło się zamieszanie na linii pola karnego, Gracz przerzucił piłkę do tyłu Legutce i ten z woleja silną bombą sponad 20 m strzelił w róg. Rybicki rzucił się jak szczupak, jednak piłka przeszła mu ponad rękami. Na widowni radość -- odzywają się dzwonki, grzechotki, trąbki, na miejscach stojących powiewa wysoko flaga o barwach Wisły. - Okrzyki "Wisła tempo! Wisła tempo!" podniecają piłkarzy.

Cracovia kontratakuje. Radoń spóźnia się jednak do piłki i pierwsze szanse Cracovii stracone. Gra przerzuca się z jednej na drugą stronę boiska. Powoli jednak więcej przy głosie jest napad Cracovii. Jak nigdy - gra on kombinacyjnie. W 8 min. Cisowski przechodzi i nie bezpiecznie centruje, jednak Rybicki przed Mamoniem dosięga piłki. Różankowski I dwukrotnie jest blisko bramki Wisły, ma dobre pozycje, ale nie dochodzi do czystego strzału.

Ton grze nadaje teraw 17 min. strzela za wysoko, ale wprowadza w szeregi Wisły osłabienie wiary w zwycięstwo, którą dała pierwsza bramka. Widać to w rwących się atakach napastników Wisły. Gracz wykazuje olbrzymią pracowitość, jest wszędzie, natrafia jednak na mało zrozumienia u swoich partnerów. Jabłoński I strzela parokrotnie z daleka, Kohut bije wolnego sprzed linii pola karnego, jednak Rybicki broni.

Powtarzają się kornery, których do 31 min. notujemy 3:3, jednak z żadnej strony nie pada bramka. W 44 min. Jabłoński II "objeżdża" kilku piłkarzy Wisły, podaje do Różankowskiego II, ten przerzuca piłkę do Poświata - ostra centra, nadbiegający Różankowski II strzela w biegu główką, w górny róg. Jurowicz był bezradny, strzał był piękny i nie do obrony.

Nie upłynęło 15 sek. Gdy nowa błyskawiczna akcja Cracovii lewą stroną i naraz wzniosły się okrzyki na cześć Cracovii "100 lat, 100 lat". Różankowski II wykłada Szelidze piłkę na linii pola bramkowego, biegnie do niej Szeliga, Filek i Jurowicz. Szeliga jednak jest wcześniej, strzela i piłka wpada w róg. Tego się nikt nie spodziewał. 44 min. zaciętej walki a w 0,5 min. 2 bramki, które odwróciły zupełnie sytuację.

Pauza upływa szybko pod znakiem radości w szeregach sympatyków Cracovii.

Po przerwie Wisła zaczyna w 10, gdyż Mamoń, na którego sędzia czekał parę minut nie przyszedł na boisko. Lekka konsternacja, jednak po 2 min. Mamoń zjawił się. Już w 1 min. Jurowicz musi bronić, rzucając się pod nogi Różankowskiemu I. Gra upływa przy lekkiej przewadze Wisły, nie może ona jednak nic zrobić, ataki jej natrafiają na zacięty nadal opór defensywy Cracovii. Zyskuje wprawdzie dalsze kornery, tak iż w 11 min. wyrażają się one 5:3 na jej korzyść. Strzałowo jest coraz gorzej. Cracovia atakuje w tym okresie raczej wypadami, są one zawsze groźne, szczególnie, gdy przy piłce znajdują się bracia Różankowscy. Wisła uzyskuje w 17 min. jeszcze jeden korner zresztą ostatni. Napastnicy dwoją się i troją.

Trzecia bramka dla Cracovii pada znowu niespodziewanie w 29 min. Po lekkim zamieszaniu pod bramką Wisły piłkę dostaje Różankowski II, szybki obrót i strzał w róg. Jurowicz znowu wysunięty do przodu nie może dosięgnąć piłki. Sprawa zwycięstwa nie ulega już wątpliwości, obie strony walczą zacięcie. W 37 min. Wisła ma wspaniałe szanse obniżenia wyniku, zamieszanie pod bramką Cracovii kończy się ostrym strzałem Kohuta; Rybickiemu piłka przechodzi między rękami, za nim stoi jednak niezawodny Jabłoński I i główką wybija z linii bramkowej. Był to moment decydujący.

Ci sympatycy Wisły, którzy oczekiwali ewentualnej niespodzianki, jaką sprawiła przed przerwą Cracovia, obecnie ze strony Wisły nie mogli się już niczego doczekać.- Ostatnie minuty to utrzymywanie wyniku przez Cracovię przy lekkich atakach na bramkę Wisły.

Mecz stał na dobrym poziomie, mimo, iż dużą trudność sprawiało śliskie i nieco małe boisko Garbarni. Po przymrozku nocnym ocieplenie spowodowało odwilż i wielu piłkarzy o słabo okołkowanych butach padało często na boisko. Lepiej czuła się na tym terenie Cracovia, która nie tylko w całości przewyższała Wisłę ale i poszczególnymi liniami.

Z Cracovii może jedynie poza ociężałym i powolnym Radoniem zasłużyli wszyscy na wysokie noty. Rybicki bronił zdecydowanie, a puszczona bramka była dla niego trudna do obrony z powodu zaskoczenia. W obronie Glimas był w nadzwyczajnej formie, bardzo spokojny, opanowany i fair. Kaszuba chwilami słabszy. W pomocy obaj Jabłońscy, gdyby nie tendencje do ostrej gry mogliby się zaliczyć do najlepszych. Gędłek grał raczej jako trzeci obrońca, szybkość jego była wystarczająca na ataki Wisły. W napadzie najlepsi byli bracia Różankowscy oraz Poświat, Szeliga nie zawsze znajdował się w przodzie.

Nieoczekiwane było zestawienie ataku, w którym dotychczasowy kierownik Poświat znalazł się na prawym skrzydle, a prawoskrzydłowy Szeliga na lewym, Różankowski I zaś grał jako kierownik.

W Wiśle na wysoką notę zasłużyli: Gracz, Legutko i Flanek, reszta dużo słabsza. Obie drużyny wystąpiły w następujących składach:

CRACOVIA: Rybicki, Kaszuba, Glimas, Jabłoński I, Gędłek, Jabłoński II, Poświat, Różankowski II, Różankowski I, Radoń, Szeliga.

WISŁA: Jurowicz, Kubik, Flanek, Filek I, Wapiennik A., Cisowski, Rupa, Kohut, Gracz, Mamoń.

Sędziował inż. Brzuchowski z Warszawy, jako boczni: Grabica Śląsk, Boski Warszawa.

Widzów ponad 20.000.

Należy z uznaniem podkreślić doskonałą organizację i porządek.

Po meczu

Jeszcze tylko dwie minuty do końca, jeszcze tylko jedna... - i sędzia wśród szalonego entuzjazmu zwolenników Cracovii kończy emocjonujący mecz, który wyłonił nowego mistrza Polski, pierwszego mistrza powojennej ekstraklasy.

Idziemy wraz z zawodnikami do szatni. Towarzyszą im przedstawiciele zarządu Cracovii. Widzimy wytrawnych działaczy klubu, płk. dr Izdebskiego, dyr. Żura, prof. Bobulskiego i innych. Witam się z dr Żurem, gratulując mu serdecznie sukcesu, "Naprawdę miła niespodzianka - mówi - po cichu nawet liczyłem na sukces. Moi chłopcy zagrali jeden z najlepszych meczów w sezonie".

Wchodzimy do szatni. Tu radość olbrzymia. Zawodnicy gratulują sobie nawzajem. Podsłuchujemy, co mówią niektórzy autorzy dzisiejszego spotkania:

Zobacz więcej w sekcji Powiedzieli po meczu.

Nie można już nic więcej podsłuchać. Do szatni nadchodzą członkowie sekcji piłkarskiej, prasy, koledzy zawodników. Ogólna radość.

Antoni Targosz

Źródło: Sport i Wczasy

Uwagi i komentarze

Komentarz (Echo Krakowa)

Kiedy przed dwoma miesiącami napisałem, że mistrzem Polski może zostać Ruch albo Wisła – zaś Cracovia tytułu tego nie zdobędzie – konkludowałem słusznie. Opierałem swoje twierdzenie na tym, że Cracovię czekają najcięższe mecze na obcych boiskach z przeciwnikami poważnymi, zaś forma ataku białoczerwonych nie pozwalała przypuszczać na strzelenie dwóch lub trzech bramek, potrzebnych do zwycięstwa.

Artykuł mój wywołał – zwłaszcza w szeregach Cracovii, słuszne oburzenie, że jak to? Członek klubu nie powinien ani tak myśleć, ani dopiero pisać – że jeszcze nie koniec itd. Sama zaś drużyna piłkarska, zgrzytnęła tylko zębami i kapitan wraz z kilku innymi zawodnikami spotkawszy się ze mną, powiedział mi dosłownie:

- A my panu pokażemy, że mimo wszystko mistrzostwo zdobędziemy. Będziemy „trawę gryźli”, wydamy wszystko ze siebie, a mistrzostwo musimy zdobyć!

Cieszyłem się z w duchu, że chłopcy takiej są myśli, a głośno powiedziałem wówczas:

-Proszę bardzo, nie mam nic przeciwko temu, zróbcie mi na złość, zemścijcie się. Będzie to najpiękniejsza zemsta, jaką z radością przyjmę. Tylko boję się, że tego nie zrobicie!

Tygodnie mijały – Cracovia wygrywała i przegrywała. Jej groźny rywal Ruch, odpadł po kilku meczach, została tylko najgroźniejsza rywalka Wisła, która kroczyła od zwycięstwa do zwycięstwa, zbliżając się w szalonym tempie do czoła tabeli, aż w końcu zrównała się punktami i lepszymi stosunkami bramek, weszła na pierwsze miejsce w tabeli przed Cracovię.

I teraz rozgorzała szlachetna i piękna walka. Obie rywalki nie zetknęły się bezpośrednio, lecz walczyły na obcych boiskach o drogocenne punkty. Cracovia miała dużo cięższe zadanie, grała z poważniejszymi przeciwnikami..

Atak Cracovii – był jednak słabszą częścią drużyny. Starał się jak mógł najlepiej – ale nie wychodziło nic. Formacje defensywne dosłownie harowały jak lwy i oczekiwały an strzelenie bramek przez swój atak. Doszło wreszcie do trzeciego spotkania. Białoczerwoni przygotowali się bardzo starannie i pilnie. Byli spokojni i chcieli wygrać. Wyszli na boisko z silną wolą zwycięstwa, nie lekceważąc silnego przeciwnika ani na chwilę. Wiedzieli o co walczą. Złoty medal zdobyty na I. Igrzyskach Związków Zawodowych w Warszawie, obowiązywał do największego wysiłku.

Chodziło również o pewnego rodzaju zemstę za artykuł odmawiający im możliwości zdobycia tytułu mistrzowskiego.

I… wygrali! Wygrali w pięknym stylu – mszcząc się straszliwie na mnie. Zemścili się do tego stopnia, że z radością i wzruszeniem, nie mogłem słowa wypowiedzieć po skończonym meczu.

Gdy w szatni Cracovii gratulowałem zwycięstwa kapitanowi drużyny i poszczególnym zawodnikom, usłyszałem gdzieś z kąta zjadliwe powiedzonko:

- Aleśmy się na panu zemścili!!!

------
Radość z odniesionego zwycięstwa nie pozwala na tłumaczenie się. Jako dawny zawodnik Cracovii cieszę się, że klub mój znowu jest mistrzem Polski. Sposób dopingu drużyny, był może za bardzo przykry. Przyznaję i… biję się w piersi. Ale cel osiągnąłem – a to było dla mnie najważniejsze.
Zemścili się na mnie w sposób najszlachetniejszy, w sposób – w jaki może się mścić każdy prawdziwy sportowiec.

Źródło: Echo Krakowa - Z.Chruściński

Migawki "finałowe" (Piłkarz)

Niebo dostosowało się do klimatu finałowego. Początkowo było pochmurno, ale w miarę upływu czasu, chmury rozpędził lekki zefirek, aż w końcu słońce rozpostarło się w całej swej krasie nad Krakowem, w którym rozgrywano ostatni akt o tytuł mistrza.

*

PZPN względnie KOZPN postarał się o uzupełnienie oprawy tego meczu, którą zapoczątkowało niebo. Porządek doskonały (mówimy o wejściach na trybunę), wchodzących informowano już poza wejściem, gdzie należy kierować swe kroki z biletem na środkową lub boczną trybunę. Jako „porządkowych” widzieliśmy właśnie poważnych członków zarządu KOZPN, którzy nadzwyczaj uprzejmie i troskliwie dyrygowali porządkiem. Nawet członkowie PZPN „zniżyli się” o stopień i przypięli do klap surdutów emblematy KOZPN – by tylko porządek nie ucierpiał

*

Nawet największe boisko w Krakowie, jakiekolwiekby ono nie było, nie pomieściłoby tych mas, które pragnęły być świadkiem tego spotkania. Bilety począwszy od mostu dębnickiego podskakiwały w cenie w miarę zbliżania się na boisko. Trybuny dochodziły do „koła” za sztukę.

*

Nasze organa porządkowe z milicją i wojskiem na czele – zdały egzamin na plus bardzo dobrze. Ulice obstawione, wejścia pilnowane. Niesforni a młodzi widzowie już na sam widok eleganckich mundurów i energicznych skinięć stróżów bezpieczeństwa łagodnieli i trzymali porządek. Brawo milicja!

*

Sędziego inż. Brzuchowskiego z Warszawy obawiano się przed meczem w Krakowie. Po meczu jednak orzeczony zgodnym chórem, że poza drobnymi pomyłkami wywiązał się z zadania swego nieźle.

*

Mile rozczarował atak Cracovii, który dotychczas nie zasługiwał na miano „groźnego”. Na tym meczu atak Cracovii był nie tylko groźny, ale wprost niebezpieczny dla tyłów Wisły.

*

Młodość i żywiołowość w ataku biało czerwonych kierowana była na rutynę. Różankowscy, Radoń i Poświat grali właściwie pod batutą „starego” i rutynowego Szeligi, grającego na lewym skrzydle. Zawodnik ten wprowadzał spokój w grze, a swym taktycznym ustawianiem się stwarzał najlepsze pożycie strzałowe tak dla siebie, jak i dla reszty kolegów. Grał głową i z głową.

*

Bracia Różankowscy, ci do niedawna niedoceniani przez b. kpt. związkowego zawodnicy, udowodnili, że są rasowymi napastnikami. Tacy zawodnicy są nam potrzebni do obecnego systemy WM, stosowanego przez jedenastkę narodową. Ambicją wykazaną na tych zawodach, przeszli samych siebie.

*

Młody nabytek Cracovii to wielka pociecha na przyszłość. Uczniowie: Radoń, Kaszuba, Poświat to nie tylko dobrzy piłkarze, to również bardzo dobrzy uczniowie gimnazjalni, nie zapominając o tym, że prócz przyjemności, którą daje sport, istnieje obowiązek ukończenia szkoły.

*

Wisła już po słabsze grze z Rymerem wyrażała się, iż obawia się „końcówki”, w których zwykle nie ma szczęścia. To prawda! Szczęście upuściło Wisłę już od spotkania z Widzewem. W meczu z Cracovią też nie dopisało.

*

Nie wolno cieszyć się sukcesem zdobytym już w pierwszej minucie, a zwłaszcza „dogryzać” przeciwnikowi. Jeden z zawodników ironicznym uśmiechem chciał zirytować Jabłońskiego I, mówiąc: „no to macie Mikołaja już w pierwszej minucie”. Otrzymał na to odpowiedź: „i dlatego właśnie przegracie!” Po wyrównującej a zwłaszcza po drugiej bramce zawodnik ten przestał się uśmiechać.

*

Jurowiczowi „nie leży” Różankowski I. Jakiś nieokreślony bliżej lęk przed zawodnikiem Cracovii sprawia, że Jurowicz czuje się mniej pewny w bramce, kiedy w ataku pędzi z piłką Różankowski. Podświadomie czuje, że padnie bramka. Aczkolwiek w tym meczu Różankowski nie strzelił ani jednej bramki, był jednak postrachem Jurowicza.

*

Mamoń, dotychczas najniebezpieczniejszy napastnik Wisły, był dosłownie zastopowany przez młodego Kaszubę, który mu obrzydzał życie. Gdy nie mógł mu odebrać piłki – posyłał ją w aut. Też pewnego rodzaju prosta i taktyczna praca, polegająca na wytrącaniu z równowagi dobrego przeciwnika.

*

Zawodnicy Cracovii cieszyli się szczerze i serdecznie z odniesionego sukcesu. Porwali oni na ramiona swego kierownika sekcji dr Izdebskiego i wśród wiwatów trybuny oraz chóralnego śpiewu „sto lat, sto lat”, wynieśli go do szatni.

*

Przedstawiciele PZPN i KOZPN wręczyli wiązanki kwiatów obu drużynom jako nagrodę za całoroczne trudy i uzyskanie tytułu mistrza i wicemistrza.

*

Zawoe kluby krakowskie reprezentują jednak najwyższy poziom i gród podwawelski jest istotnie twierdzą piłkarstwa polskiego.

Na szczególne podkreślenie zasługuje SUKCES CRACOVII. Jak już niejednokrotnie podkreślaliśmy drużyna ta idąc równo przez całe rozgrywki rzetelnie zayle razy przywdziewali koszulkę z Białym Orłem. Tradycje te wskrzesili Gędłek, Parpan, Bobula, bracia Jabłońscy, a przede wszystkim młodzi juniorzy Poświat, Radoń, Kaszuba. Ci ostatni w najgorętszym okresie na samym finiszu dźwigali na swoich barkach ciężar gry i przyczynili się bezpośrednio do wspaniałego sukcesu. Doświadczone i mądre kierownictwo Cracovii umiejętnie włączało młody i obiecujący element do pierwszej drużyny. Droga kierownictwa okazała się słuszna i przyniosła wspaniałe owoce.

Cracovia jeden z najwszechstronniejszych w Polsce klubów sportowych ma duży wkład w odrodzeniu naszego demokratycznego sportu, jej sportowcy po wojnie niejednokrotnie tworzyli trzon szeregu reprezentacji, jej drużyny i poszczególni zawodnicy zdobyli wiele tytułów mistrzów Polski, a zdobycie tytułu najlepszego klubu piłkarskiego Polski na rb. jest osiągnięciem największym i najwartościowszym.

Rywalizacja między czołowymi klubami Krakowa niejednokrotnie doprowadzała do antagonizmów między Cracovią, Wisłą i Garbarnią. Gdy jednak chodziło o obronę barw okręgu, jeśli stawką było zwycięstwo Krakowa, to gracze tych trzech drużyn potrafili harmonijnie współpracować, wszyscy wydawali z siebie maksimum wysiłku i zarzucając wzajemne uprzedzenia walczyli dla Krakowa. Ta współpraca była naprawdę harmonijna i braterska. Świadczy o tym dwukrotne zdobycie pucharu im. śp. Józefa Kałuży. Rozgrywki odbywają się w bardzo silnej konkurencji, tak więc dwukrotny triumf świadczy o prawdziwie dużej wartości footbalu krakowskiego.

Redakcja naszego pisma w dniu tak uroczystym i radosnym dla okręgu krakowskiego i Cracovii składa piłkarzom grodu podwawelskiego najserdeczniejsze gratulacje i życzenia dalszej owocnej pracy dla dobra demokratycznego sportu polskiego.

Komitet Redakcyjny.

Źródło: Sport

Kraków po zwycięstwie Cracovii (Sport i Wczasy)

W obozie mistrzów i ich zwolenników.

Spotkaniem Cracovii z Wisła zakończone zostały tegoroczne boje o mistrzostwo ekstraklasy piłkarskiej, ale nie została zakończona bogata historia "Świętej wojny", która od ponad 40 lat pasjonuje kibiców obu drużyn. "Gorączka przedmeczowa" osiągać wiec będzie nadal t. zw. "punkty kulminacyjne" przy spotkaniach obu zespołów. Nadal toczyć się będą dyskusje, przypuszczenia, przyjdą nowe sukcesy i porażki. Mecz rozegrany w niedzielę przeszedł do historii. Wspominany on będzie przez zwolenników, dla których zwycięstwo Wisły nigdy nie ulega wątpliwości i przez tych, którzy tylko Cracovię chcą widzieć w woli triumfatorki.

*

Chociaż minęło już kilka dni od decydującego o tytule mistrza spotkania - jest ono jednak w dalszym ciągu w Krakowie głównym tematem rozmów. np wczoraj rozmawialiśmy ze zwolennikiem "białoczerwonych", który powiedział:

- Wie pan - nie mogę spotkać żadnego kibica Wisły. A tyle ich przecież było przed meczem.

Popularny "red. Bujdacki" znany ze szpalt 'Dziennika Polskiego" powiedział po ostatniej niedzieli ligowe, że "tabela ligowa na dole tak się wyjaśniła, że aż ciemno zrobiło się w oczach kibicom Tarnovii i Garbarni"

*

- Cracovia w bieżącym roku zdobyła dwukrotnie tytuł mistrza w piłce nożnej?

- ???

- Jest mistrzem Polski i mistrzem Związków Zawodowych w Polsce!!

*

Jedno z pism krakowskich podało, że "zawodnicy Cracovii otrzymali przed meczem polecenie od kierownictwa aby w przypadku przegranej pogratulowali zwycięskiemu przeciwnikowi".

Poniedziałkowa prasa sportowa była rozchwytywana. Z uśmiechem na ustach przez sympatyków Cracovii, "normalnie" zaś przez sympatyków Wisły. Obok jednego z kiosków w Rynku Głównym zauważyliśmy starszego, lekko siwego pana, któremu w oczach błyszczały szczere krople łez.

W kawiarni przy ul. Siennej dwóch kibiców z przeciwnych "obozów" prowadziło zaciekłą dyskusję. Usłyszeliśmy m. in. taki fragment:

- Cracovia grała ostro. Kohut i Gracz bali się Jabłońskich. Oni grali bardzo ostro, to największe "żyletki".

- A waszych - odparł drugi - musieli aż ponumerować, ł starszy pan, jak wywnioskowaliśmy po kilku minutach gry zwolennik Cracovii. Denerwował się prawie całe pierwsze 45 minut. Po pierwszej bramce Cracovii wreszcie przemówił:

- A jednak - gestykulował rękami - a jednak proszę panów jest nadzieja, jest nadzieja...

W kilka sekund później Cracovia uzyskała prowadzenie:

- A mówiłem, mówiłem - dodał - jest nadzieja.

*

Dużo osób przyjechało z innych dzielnic Polski: z Katowic, Łodzi, Częstochowy, Warszawy, nawet z Lublina i Gdyni.

- To jednak Cracovia strzeliła druga bramkę - zapytał nas młody facet, a cześć nowokreowanych mistrzów.

- A mówiłem - radował się Wiecheć - już po pierwszych meczach w lidze, że mistrzem mogą być ci, którym piorę koszulki i poprawiam kołki od butów.

*

[...] pominięto fragmenty o statystykach derbowych - WikiPasy.pl

Źródło: Sport i Wczasy

Tatuś był pewien... (Sport)

Rezonans zwycięstwa Cracovii

Katowice:
Nie było w Polsce zwolenników futbolu nie zainteresowanych decydującym bojem o mistrzostwo Polski na r. 1948.

Nie było również neutralnych. Opinia kibiców podzieliła się na 2 obozy. Z meldunków nadchodzących z całego kraju można wywnioskować, że zdecydowana większość opowiadała się za Cracovią, mimo iż ostatnie jej mecze nie uprawniały do takiego optymizmu.

Wieczorem korespondenci nasi przeprowadzili błyskawiczne wywiady na temat zwycięskiego meczu Cracovii.
Oto telefoniczne relacje głosów kibiców:

Warszawa:
Stefan Płatek – Elektromonter – Od 20 lat śledzę z największą uwagą mistrzostwa ligowe. Nie opuściłem ani jednego meczu w Warszawie. Widziałem Cracovię i Wisłę 2 razy. Moje sympatie były po stronie Cracovii, która zawsze grała fair a to dla mnie najważniejsze. Mistrzowski tytuł dostał się w dobre ręce.

Jerzy Zwietliński – Uczeń – Tatuś był pewien, że wygra Cracovia.
Na czym opierał tę pewność?
Bo też pracuje w samorządzie...

Sergiusz i – Nestor Łódzkich Kibiców – Trzy razy była Cracovia bliska zapewnienia sobie tytułu i trzy razy jakieś nadzwyczajne okoliczności przekreśliły zasłużone sukcesy: W Warszawie zdze zwycięstwa łodzian w Chorzowie.

Popularny piłkarz ŁKS-u – Patkolo, powiedział:
- Cracovia ma znakomitą defensywę, to w meczu z drużyną opierającą cały ciężar na napadzie, musiało przynieść sukces. Mistrzostwo zdobył zespół, który można pokazelki poniżej drugiego miejsca.

Tadeusz Piotrowski – Górnik – powiedział krótko:
- Zobaczymy w przyszłym roku! Jak tam nie Ruch, to już lepiej, że Cracovia jest mistrzem.

Źródło: Sport

W szatni zwycięzców i pokonanych (Przegląd Sportowy)

Na ramionach wiernych sympatyków wędrowała zwycięska drużyna Cracovii do szatni w domku klubowym Garbarni. Tuż za nią, w mniejszej już asyście postępowali pokonani; mieli oni po pokonania jeszcze jedną przeszkodę w postaci kilkunastu schodów, gdy ich rywal - dzisiejszy triumfator, a od kilkunastu minut również mistrz Polski na rok 1948, zajął szatnię na dole.

Wchodzimy najpierw do szatni zwycięzców. Ogólna eż zupełnie naturalne i zrozumiałe, że nastrój w szatni Wisły jest... "trochę" inny. Gdy u "biało-czerwonych" dominuje ochota wygadania się, w Wiśle jest wręcz odwrotnie. "Zasznurowane" usta trudno rozluźnić. Może oględność słowa powoduje m. in. obawa by przypadkiem nieopatrznym słowem nie zarzucić któremuś z kolegów przewinienia, co byłoby niesłychanie krzywdzące, gdyż wszyscy dali z siebie maksimum woli, ambicji i najlepszych chęci.

"Nie wyszło" - jak to się w takich razach mówi i tu rys, który świadczy jak najlepiej o piłkarzach Wisły:

- Przegraliśmy, bośmy dziś gorsi. Po prostu brakuje nam już tchu w ostatnich meczach. To przedzieranie się z 11-go miejsca do czoła tabeli nas wyczerpało. mecz z Widzewem i ciężka przeprawa w Rybniku wskazywały już na to. Po raz drugi musimy się zadowolić tylko wicemistrzostwem.

To jest taka zbiorowa wypowiedź, bo o pojedyncze trudno. W tej wypowiedzi podkreśla się również, że w ciągu długoletnich walk Cracovii i Wisły dwie bramki zdobywane bezpośrednio po sobie (czasem dla obu przeciwników) należą do bardzo częstych zjawisk.

- A przecież mówiło się o tym przed meczem i mieliśmy o tym pamiętać - dorzuca ktoś z piłkarzy zwyciężonych.

- Tak... wiele mieliśmy pamiętać, choćby nawet to, że nie wolno puszczać Różankowskiego do główkowania bo to już 90 procent bramki.

- Będziemy o tym pamiętać w roku przyszłym!

Źródło: Przegląd Sportowy [3]

Powiedzieli po meczu

Kazimierz Rusinek (minister pracy i opieki społecznej)

Przed pauzą Cracovia przypominała mi najlepsze lata przedwojenne. Zagrała wręcz koncertowo. Wynik remisowy do pauzy odpowiadałby bardziej przebiegowi gry. Cracovia zasłużenie wygrała. Nie żałuję, że przyjechałem na mecz.

gen. Władysław Bończa-Uzdowski (prezes PZPN)

Lepszy zasłużenie wygrał! Cieszę się, że finał o mistrzostwo Polski stał na dobrym poziomie.

Cracovia wygrała zasłużenie, gdyż była drużyna zespołowo lepszą. Był to najładniejszy mecz ligowy jaki widziałem w tym roku.

Glinka (prezes PKS)

Cracovia w pierwszej połowie była lepsza, wynik do przerwy zasłużony. Po przerwie drużyna Wisła załamała się psychicznie. Wynik zasłużony. Sędzia inż. Brzuchowski dostał specjalne instrukcje, żeby nie dopuścić do ostrej gry. Udało mu się to w zupełności.

Zasłużone zwycięstwo Cracovii, która grała ambitnie. Atak mile zadziwił. Widziałem kilka razy Cracovię, dzisiaj jednak grała najlepiej. Wisła rozczarowała.

Stanisław Żur (prezes Cracovii)

Spokojny byłem co do wyniku. Chłopcy przyrzekli mi, że zwycięstwo odniosą.

Przyrzekają również, że będą nadal pracować dla Związku Samorządowców, który z pewnością nie powstydzi się swego mistrza Zw. Zawodowych.

płk. dr Idebski (kierownik sekcji piłki nożnej Cracovii)

Jestem szczęśliwy, że Cracovia zdobyła mistrzostwo, na które zasłużyła, gdyż solidnie pracowała prze cały rok. Pech został w końcu przełamany i efekt końcowy osiągnięty.

Jestem dumny i szczęśliwy. Podkreślam niesłychaną ambicję całej jedenastki, silną wolę zwycięstwa - zadowolony jestem z poziomu i z gry fair, za co również pochwalić muszę przeciwnika. I winszuję zarazem... korespondentowi "Przeglądu Sportowego" (tu ukłon w moją [red S Habzdy - przyp. Wikipasy.pl] stronę), że już w lutym tego roku przepowiedział tak trafnie czołówkę końcowej tabeli mistrzostw Ligi "przeznaczając" Cracovii pierwsze, Wiśle drugie, a Ruchowi trzecie miejsce.

Wójcik (zastępca kierownika sekcji piłki nożnej Cracovii)

Przede wszystkim ambicja i poświęcenie, jakie drużyna włożyła w grę zdecydowały o sukcesie. Jestem zawodnikom wdzięczny i cieszę się bardzo, że mimo przepowiedni różnych kibiców i oficjeli, którzy typowali na Wisłę nie załamali się psychicznie i wygrali wielkim stylu. Zasadniczo moralnym mistrzem Polski byliśmy już po meczu z Legią warszawską. Dziękujemy redakcji "Sportu" za stale obiektywną ocenę naszej drużyny.

Łukiewicz (sekretarz Rady Sportowej Związku Samorządowców)

Związek Samorządowców jest dumny z mistrza Polski, który już w sierpniu br. przez zdobycie złotego medalu na Igrzyskach ZZ w Warszawie wykazał swoją wysoką klasę. Życzę dalszych sukcesów Cracovii dla dobra sportu robotniczego.

Józef Reichman (referent sportowy OKZZ)

Mecz stał na wysokim poziomie. Obie drużyny wydały z siebie maksimum wysiłku. Cracovia była zespołem lepszym, to też zwyciężyła zasłużenie. Zdobycie tytułu mistrzowskiego i wicemistrzowskiego przez kluby Krakowa, jest niezbitym dowodem, że w naszym podokręgu na kulturę fizyczną kładziemy odpowiedni nacisk.

Zapowiedź moja przed meczem, że Cracovia musi ten mecz wygrać była najzupełniej słuszną. Chodziło bowiem o to, aby nie stracić sympatii publiczności ludwinowskiej, która pokonana została przez mistrza Cracovię. Niestety na swej drodze do tytułu mistrza Cracovia musiała pokonać i Garbarnię, którą mimo woli zepchnęła o klasę niżej. Jestem zadowolony, że Cracovia jako drużyna związkowa, zdobyła mistrzostwo, a tym samym udowodniła, że złoty medal osiągnięty na Igrzyskach Zw. Zawodowych przypadł jej zasłużenie w udziale. Spotkała się ona tam z najsilniejszymi drużynami prócz Wisły, którą teraz pokonała. Życzę Cracovii dalszych sukcesów, a specjalnie jej kapitanowi Jabłońskiemu I, który jako związkowiec zapisał się dobrze na terenie sportu robotniczego.

Zbroja (zastępca referenta sportowego OKZZ)

Zwycięstwo Cracovii zasłużone miała ona 70 procent gry i taktycznie doskonale rozwiązała zawody. Cała drużyna grała b. ambitnie. Sukces końcowy z całego sezonu zasłużony.

Edward Jabłoński (pomocnik i kapitan drużyny Cracovii)

Cała drużyna dała z siebie wszystko. A najważniejsze, że panowaliśmy nad nerwami.

Mimo wszystkich przeciwności zdobyliśmy zasłużenie mistrzostwo. Drużyna Wisły będzie musiała długo czekać aż nas zwycięży. Mamy system na nią. Chcę podziękować trenerowi Malczykowi za dobre prowadzenie drużyny i proszę zarząd by nadal pozostał Malczyk naszym trenerem. Muszę podziękować prezesowi Żurowi , wiceprezesowi Kolakowskiemu, skarbnikowi Fusekowi i kierownictwu sekcji płk. Izdebskiemu i Wójcikowi za opiekę nad drużyną.

Chciałbym, aby w "Przeglądzie Sportowym" , najbardziej obiektywnym i najbardziej rzeczowym piśmie sportowym podkreślono, iż "skazana na niemożność zdobycia mistrzostwa" przez niektórych redaktorów, mieniących się znawcami piłkarstwa, drużyna nasza właśnie to mistrzostwo zdobyła.

Henryk Rybicki (bramkarz Cracovii)

Z wyniku jestem bardzo zadowolony, gdyż drużyna zagrała b. ambitnie. Moje ostatnie występy w drużynie to zasługa trenera Malczyka, który mnie odpowiednio nastawiał. Pierwszej bramki nie widziałem gdyż byłem zupełnie zasłonięty.

Poślizgnąłem się trochę przy piłce i wpadła do siatki. Ale mimo to nie zdenerwowałem się tym.

Byłem trochę stremowany po pierwszej bramce, ale wiedziałem, że pójdzie dobrze. Maniek (Jabłoński II) wyręczył mnie w obronie trudnego strzału Cisowskiego. W ogóle - jak mogliśmy, tak wyręczaliśmy się nawzajem. Graliśmy jeden dla wszystkich i wszyscy dla jednego tak, jak się powinno grać w zespole.

Władysław Gędłek (obrońca Cracovii)

A nie mówiłem w środę, że wygramy? Okazało się, że miałem rację.

Najlepiej według mnie zagrała pomoc. Atak również zagrał bardzo dobrze. Najlepszym był Różankowski I.

Cieszę się bardzo ze zdobycia mistrzostwa. Wysiłek całego zarządu z prezesem Żurem i kierownikiem sekcji na czele nie poszedł na marne. Pod adresem zarządu prośba, aby trener Malczyk nadal opiekował się nami.

Tadeusz Parpan (obrońca Cracovii)

Serce mi bije z radości, ale czułem, że tak będzie. Już po pięciu minutach wiedziałem na co stać Wisłę, na co moich kolegów. Cieszę się ze zdobycia tytułu, mimo, że nie brałem udziału w decydującej walce.

Cracovia odniosła zasłużone zwycięstwo i tytuł mistrza Polski. Była to najrówniejsza przez cały rok drużyna ligowa. Choć nie grałem (po operacji gardła) byłem całym sercem przy drużynie i cieszę się ogromnie z dobrej gry moich kolegów.

Eugeniusz Różankowski (napastnik Cracovii)

Wygraliśmy zasłużenie, dzięki taktyce, jaką nam zalecił kapitan drużyny Jabłoński.

Fatalny był dla nas początek: pierwsza stracona bramka i ciągłe poślizgnięcia się na ciężkim terenie. Ale rozkręciliśmy się i wygraliśmy z zawsze najtrudniejszym dla nas przeciwnikiem.

Stanisław Różankowski (napastnik Cracovii)

Grało nam się b. dobrze. Moralnym mistrzem Polski byliśmy już przed meczem po zawodach z Legią, kiedy nam sędzia odebrał bramkę. Będziemy się starać mistrzostwo utrzymać i w roku przyszłym.

Dobrze się stało, że graliśmy obok siebie z Geńkiem. Grało się nam bardzo dobrze i mecz dzisiejszy uważam za jeden z najlepszych, jakie dotąd rozegraliśmy.

Wisła była ciężkim przeciwnikiem. Zawiódł u niej atak. Właściwie nie przeprowadził żadnej groźnej akcji. Wszystko likwidowały nasze formacje obronne.

Czesław Szeliga (napastnik Cracovii)

To jest zasłużenie wywalczone zwycięstwo. "Harowaliśmy" na nie wszyscy i wszyscy jednakowo na nie zasłużyliśmy. Jako jeden z najstarszych piłkarzy mogę powiedzieć, że tak dobrego meczu nie zagraliśmy już dawno.

Drużyna zagrała ambitnie od pierwszej chwili i pokazała publiczności krakowskiej jak się powinno grać po dżentelmeńsku. Sędzia był sprawiedliwy i obiektywnie prowadził zawody.

Marian Jabłoński (pomocnik Cracovii)

Graliśmy jak z nut. Wszyscy grali tym razem doskonale i choć musieliśmy odrabiać jedną bramkę, to jednak nie traciliśmy animuszu. Bardzo lubię mecze o wysoką stawkę.

Zwycięstwo zasłużone ponieważ naszą ambicja było mimo dyskwalifikacji Bobuli i choroby Parpana jednak zdobyć mistrzostwo Polski. Okazało się, że odebranie mi koszulki reprezentacyjnej było niesłuszne.

Tadeusz Glimas (obrońca Cracovii)

Bardzo się cieszę, że zwyciężyła całoroczna nasza praca. Pokazaliśmy, że nie przechwałkami przed meczem, lecz ambitną gra na boisku można tylko wygrywać.

To był mecz wielkiego formatu Graliśmy tak, jak wymagała tego stawka zawodów. Ofiarnie, ambitnie, z sercem i z wolą zwycięstwa. No i - zwyciężyliśmy.

Władysław Szewczyk (napastnik Cracovii)

Drużyna zagrała b. dobrze. Na zwycięstwo zasłużyła. Była najrówniejszą ze wszystkich drużyn ligowych przez cały rok, to też zasłużenie zdobyła mistrzostwo. Sędzia był b. dobry.

Jan Hymczak (bramkarz Cracovii)

Szczęśliwy jestem, że moja drużyna zdobyła mistrzostwo. Przemęczony po 21 rozgrywkach ustapiłem miejsca wypoczętemu Rybickiemu i cieszę się, że się dzielnie spisał na dzisiejszych zawodach.

Kazimierz Kaszuba (obrońca Cracovii)

Bardzo się ciesze, że w roku mojego debiutu w pierwszej drużynie udało mi się choć w części przyczynić do zdobycia tak zaszczytnego tytułu. Moi starsi koledzy służą mi zawsze doskonałymi radami. Jeśli ich słucham to zawsze wychodzi mi to na dobre. Miałem dziś ciężką przeprawę, bo Gracz i Mamoń są doskonałymi piłkarzami, a przecież dałem sobie rade.

Ludwik Poświat (napastnik Cracovii)

Najważniejsze, że nie zdeprymowała nas bramka Wisły. Graliśmy spokojnie!

Cieszę się bardzo, że moi starsi koledzy są ze mnie dziś zadowoleni. Ciesze się również, że z mojego podania padła wyrównująca bramka.

Obecny przy tej wypowiedzi zastępca kierownika sekcji PN, Wójcik dodaje: - A ja się ciesze z twojego wspaniałego strzału, który o włos byłby siedział w bramce Jurowicza.

Julian Radoń (napastnik Cracovii)

Pamiętałem ciągle o wskazówkach taktycznych: jeśli będziemy prowadzić, to raczej grać w tyle. W drugiej połowie musiałem więc często wracać do tyłu. Ogromnie się cieszę, ze zdobycia mistrzostwa Polski.

Jan Wiecheć (szatny Cracovii)

wzruszony do głębi ze łzami w oczach wykrzyknął tylko - Niech żyje mistrz Polski Cracovia.

Źródło: Sport, Echo Krakowa, Przegląd Sportowy oraz Sport i Wczasy

Film - Maciej Madeja opowiada o Derbach w 1948 roku (YouTube)