Paweł Misior

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
Paweł Misior

Pawel Misior.jpg

Informacje ogólne
Imię i nazwisko Paweł Misior
Kraj Polska
Urodzony(a) 14 października 1968, Dobczyce, Polska
Wiek 56 l.


Paweł Misior urodził się 14 października 1968 w Dobczycach.

Absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego z roku 1992, historyk oraz dziennikarz w takich gazetach jak "Dziennik Polski", "Gazeta Krakowska" oraz "Tygodnik Powszechny". Był on również wydawcą między innymi klubowego magazynu "Pasy".

Był pomysłodawcą i twórcą Grupy 100, to on tchnął wiarę w grono sympatyków Cracovii, co przyczyniło się do powrotu Cracovii na zasłużone pierwszoligowe miejsce. Dzięki jego zabiegom prof. Filipiak zainwestował w Cracovii.

Od marca 2002r. do czerwca 2004r. był prezesem Cracovii. Potem do maja 2005r. jej wiceprezesem, aż końcu do października 2005r. był odpowiedzialny za jubileusz stulecia klubu. Obecnie pracuje jako redaktor naczelny miesięcznika "Derby".

Jest jedną z najbardziej zasłużonych postaci współczesnej Cracovii.

Wywiady

Nie nadaję się do stania na baczność. Rozmowa z Pawłem Misiorem - Gazeta Wyborcza 22.07.2005

Michał Białoński: Skończył się w Cracovii okres, w którym spory wpływ na losy klubu mieli ludzie związani z Grupą 100. Nie czuje się Pan odsunięty w cień?

Paweł Misior: Jak ktoś z prezesa Cracovii staje się wiceprezesem, a potem wypada poza zarząd klubu, trudno to nazwać karierą. Owszem, zdaję sobie sprawę, że moje wielkie chwile w Cracovii się kończą. Ale zgodziłem się podjąć pracę przewodniczącego obchodów stulecia - to niewątpliwie prestiżowe zajęcie, a czy ostatnie w "Pasach" - pokaże czas.

Żal utraconych wpływów?

- I tak, i nie. Nie jestem alfą i omegą i zdjęcie ze mnie niektórych obowiązków przyniosło nawet ulgę. Ale żal też paru spraw, szczególnie przyjemności pracy z drużyną i trenerem - żal tej wielkiej frajdy, jaką daje skuteczne budowanie ekipy, która ma odnieść sukces sportowy. I wszystko, co wokół tego - polityka kadrowa, chuchanie na odpowiednią atmosferę, planowanie przyszłych pociągnięć. Twierdzę, że w tym byłem dobry i tego wszystkiego mi brakuje, to fakt.

W klubie wprowadzono ten sam model zarządzania, który działa w firmie ComArch. Nie ma w nim miejsca na ludzi z Grupy 100?

- Myślę, że dla ludzi, którzy zabrali się za odbudowę Cracovii cztery lata temu, powinno znaleźć się miejsce w każdym modelu zarządzania. I nie chodzi tu o etaty, o wiązanie umowami o pracę. Chodzi raczej o włączenie grupy ludzi w dialog na temat ich ukochanego klubu - jego teraźniejszości i przyszłości. Bo przecież jeśli klub ma być przedsiębiorstwem, a powinien nim być, to musi to być specyficzne przedsiębiorstwo. Przecież fabryki gwoździ czy okien nie są i nie będą kochane przez obcych ludzi. A Cracovia jest i będzie kochana przez wielu zacnych, porządnych, mądrych ludzi. To przede wszystkim dzięki nim i dla nich istnieje ten klub, dla nich trzeba go budować i ich zdanie brać pod uwagę. Nigdy nie rozumiałem polskiej specyfiki robienia klubu gdzieś tam na wronieckiej puszczy, bez kibiców, bez przyszłości.

A w Cracovii drogie karnety, drogie bilety...

- Nie ukrywam, że jednym z powodów mojej rezygnacji z pracy w zarządzie był stosunek do kibiców. Moim zdaniem pod hasłem bezpieczeństwo na stadionie przeganiamy ze stadionu w większości porządnych, biedniejszych kibiców oraz ludzi chodzących na mecze od czasu do czasu. Jest we mnie silna niezgoda na to, żeby radykalnie utrudniać kibicom kupno biletu. Będziemy bodaj jedynym w Polsce klubem z zamkniętymi kasami stadionowymi! Przecież stadion będzie pustoszał, co ma wpływ na medialność, na sponsorów i ogólną atmosferę wokół klubu. Nie rozumiem tego...

Nie wierzy Pan w to, żeby sprawdziła się taktyka profesora Filipiaka, w myśl której zmniejszanie pojemności stadionu przyczyniało się do podniesienia bezpieczeństwa na nim? Prezes Filipiak jest zdesperowany, by poprawić bezpieczeństwo. Zapewniał nas, że jest gotów ograniczyć pojemność stadionu nawet do zera.

- Powiem tak: uważam, że można radykalnie poprawić bezpieczeństwo na stadionie, korygując i doprowadzając do perfekcji wszystkie dotąd stosowane metody, nie ograniczając przy tym frekwencji.

Wobec Pana słyszy się zarzuty o fanatyzm, że tak bardzo Pan kocha Cracovię, że nie ocenia trzeźwo sytuacji. Jak Pan na to reaguje?

- Nie widzę argumentów za tą tezą. Przecież odkąd jestem w Cracovii, idzie za mną sukces. Oczywiście, popełniałem błędy, ale nic poważnego. Które pociągnięcia miałyby być "nietrzeźwe", rażąco nietrafione...

A nadmierne hołubienie kibiców, w tym chuliganów?

- Jest przecież powszechnie znaną rzeczą, że ani nie wywodzę się ze środowiska "chuliganów", ani też nie mam żadnej więzi przyjacielskiej czy emocjonalnej z chuliganami, którzy identyfikują się jako kibice Cracovii. Przeciwnie, czyniłem wszystko, by stadion był bezpieczniejszy, by nie było na nim miejsca dla ludzi rozmyślających o zadymach. Jestem za tym, aby prawo wobec kiboli było bezwzględnie egzekwowane.

A nie zdarzały się zgniłe kompromisy na zasadzie: wy nie zrobicie zadymy, a my przymkniemy oko na jakiś kontrowersyjny transparent w stylu "Bóg wybacza - Cracovia nigdy!". Taka flaga wisiała jednak obok tej z pozdrowieniami dla Papieża.

- Trudno z tym walczyć. Wielką rolę ma tu PZPN. To przecież delegat PZPN decyduje, które flagi są obraźliwe. Jeśli każe je ściągać - klub interweniuje. W przypadku najbardziej skrajnych flag interweniowaliśmy nie raz wcześniej - od trzech lat na Cracovii nie wiszą już obrzydliwe transparenty, np. "Oczyścimy Kraków z wiślackiego ścierwa".

Był Pan za tym, żeby nazwać stadion imieniem Jana Pawła II?

- Przepraszam, ale nie chcę się wypowiadać na ten temat.

Cracovia chce rozbudować stadion do 15 tysięcy, a jednocześnie - przy obecnej polityce sprzedaży biletów i organizacji widowni - na jej mecze przychodzi ledwie 6 tysięcy ludzi. Jak rozwiązać ten problem?

- Będę się starał wpływać na politykę, jaką klub przyjmuje w stosunku do kibiców. Zrobię wszystko, żeby Cracovia grała przy pełnych, kolorowych i bezpiecznych trybunach.

Prezes Filipiak powie Panu przecież: "Chce Pan tańszych biletów, to proszę znaleźć pieniądze, by zapewnić budżet". To współwłaściciel klubu - firma ComArch - wykłada pieniądze i oczekuje choć w niewielkiej części rekompensaty.

- Ależ po ostatnich podwyżkach cen karnetów nie uzyskamy większych wpływów niż rok temu! Zresztą profesor nie zabiega o pieniądze, jest świadomy strat.

Pamięta Pan debiut Grupy 100 z czasopismem "Pasy"?

- Wspominam to z sentymentem. To piękny, heroiczny okres odbudowy klubu. Żeby ograniczyć koszty do minimum, sam z kolegami sprzedawałem kilka numerów "Pasów" na koronie stadionu. Cóż, zmiany w Cracovii to żywy dowód na to, że gołymi rękami i pomysłem można zmieniać rzeczywistość.

Rok temu, gdy profesor Filipiak zastąpił Pana na stanowisku prezesa Cracovii, rozważał Pan odejście z klubu. Postanowił jednak zostać. Minął rok i został Pan usunięty z zarządu. Nie żałuje Pan decyzji o pozostaniu?

- Oczywiście, że nie żałuję. Przecież to był kolejny dobry rok klubu. Cieszę się też, że przydałem się przy kilku przesileniach w klubie. Mam jakiś swój wkład choćby w to, że trenerem Cracovii jest nadal Wojciech Stawowy - zapracował swoimi sukcesami na długą pracę w klubie. Stawowy to kluczowa postać. Skład naszej drużyny nigdy przecież nie powalał z nóg. Jej sukces polega na silnym kolektywie, świetnej taktyce, charyzmie trenera. Stawowy to największa gwiazda Cracovii - nie wiem, czy bez niego bylibyśmy już w pierwszej lidze, nie mówiąc już nawet o piątym miejscu!

Najnowsze Pana obowiązki to zorganizowanie obchodów stulecia. W czerwcu 2006 r. będzie już po jubileuszu. Jaka wówczas będzie rola w klubie Pawła Misiora?

- Ten jubileusz, bardzo okrągły, to ciekawe wyzwanie i na nim się koncentruję. A potem? Cóż... Zdaję sobie sprawę z tego, że mnie może nie być w Cracovii. Zobaczę za rok...

Ostatnio prezes Filipiak zarzucił Panu w wywiadzie dla "Gazety Krakowskiej", że nie ma Pan przygotowania do zarządzania, że podejmował decyzje pod wpływem emocji.

- Profesor nie mówił o konkretnych przykładach, więc trudno mi się odnieść do zarzutu. Prosiłbym za to o przeanalizowanie wyników klubu oraz polityki kadrowej i jej skutków, także ekonomicznych, w czasach, gdy ja za nią odpowiadałem. Cały czas powtarzam, że najlepiej sprawdzałem się w zarządzaniu czysto sportowym segmentem klubu, w budowaniu ekipy podbijającej trzecią, a potem drugą ligę. Mogę się choćby pochwalić sprowadzeniem 8-9 piłkarzy za ok. 50 tys. zł. Wartość tych ludzi jest dziś wielomilionowa... Z drugiej strony, muszę powiedzieć, że po części profesor Filipiak ma rację i zgadzam się z nim w tym, że ja nie pasuję do systemu typowej korporacji. Jestem przyzwyczajony do realizacji własnych pomysłów, do dialogu, do wypracowywania puenty na drodze wymiany poglądów. Po prostu nie nadaję się do stania cały czas na baczność.

Zobacz też


Poprzednik
Janusz Winnicki
Prezes MKS Cracovia SSA
6 III 2002 - 28 VI 2004
Następca
Janusz Filipiak