1995-05-07 Garbarnia Kraków - Cracovia 0:0

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Herb_Garbarnia Kraków

Trener:
Andrzej Kucharczyk
pilka_ico
III liga grupa VIII , 26 kolejka
Kraków, niedziela, 7 maja 1995

Garbarnia Kraków - Cracovia

0
:
0



Herb_Cracovia

Trener:
Ireneusz Adamus
Skład:
Dębosz
Kazimierski
Jeziorek
Madaj
Rożek
Jamróz
Lament
Szewczyk (86' Słupski)
Poskrobko
Sippelius
Górecki (68' Prządo)

Ustawienie:
3-5-2

Sędzia: Z.Kulaszka z Przemyśla
Widzów: 2 500

Skład:
Kwedyczenko
Zając
Mróz
Duda
Kowalik
Siemieniec (46' Powroźnik)
Wrześniak
Depa
Węgiel
Hermaniuk
Zegarek



Opis meczu

Tempo

Liczni kibice Cracovii byli po spotkaniu ogromnie rozczarowani - z jednej strony słusznie, bo „Pasy" rozegrały z pewnością najgorszy mecz w tym sezonie i straciły bezcenny punkt, z drugiej jednak mogło być jeszcze gorzej, gdyż zbierająca ostatnio fatalne recenzje Garbarnia mogła przy nieco większej dozie szczęścia odnieść zwycięstwo.
Zagrali „garbarze" w niedzielę ogromnie walecznie, z powodzeniem stosując krótkie krycie, co udawało im się nadzwyczajnie, gdyż zawsze byli o pół kroku szybsi. W 62. minucie widownia zamarła, gdy piłka po dalekim strzale Sippeliusa minęła wyciągniętego jak struna Kwedyczenkę i trafiła w słupek. 3 minuty wcześniej bardzo aktywny Szewczyk dokładnie podał do Sippeliusa, któremu jednak brakło centymetrów, by dojść do piłki i znaleźć się samemu przed bramkarzem Cracovii. „Pasy" nie stworzyły w zasadzie ani jednej sytuacji, z której mogłaby paść bramka; jedynie w 42. minucie, gdy Madaj zagrał piłkę ręką na polu karnym, a sędzia nie zareagował, mieli prawo czuć się pokrzywdzeni. Nieskoordynowane ataki, ślimacza szybkość, żadnej próby zaskoczenia Dębosza strzałami z dystansu to podstawowe grzechy lidera. Aż dziw, że piłkarze grający z sobą od lat, zdolni do ładnej i skutecznej gry - jak choćby w środę przeciw Igloopolowi - potrafili momentami zachowywać się tak, jakby nie wiedzieli do czego służy piłka. Schodząc do szatni pocieszali siebie i kolegów, że tak słabo już nie zagrają, bo niepodobna...
Źródło: Tempo 9 maja 1995


b.d.

Gdzie się dwóch cieszy, tam 2,5 tysiąca szlag trafia

Garbarbia—Cracovia O-O. Sędziował: Zygmunt Kulaszka (Przemyśl). Widzów: ok. 2,5 tys.

Garbarnia: Dębosz — Kazimierski, Jeziorek, Madaj — Rożek, Jamróz, Szewczyk (85 Słucki), Lament, Poskrobko — Sippelius. Górecki (68 Prządo). Cracovia: Kwedyczenko — Zając, Mróz; Duda — Kowalik, Wrześniak, Siemieniec (46 Powroźnik), Depa, Węgiel — Hermaniuk, Zegarek.

W pomeczowej wypowiedzi dla Radia Kraków kapitan Cracovii Rafał Wrześniak mówił coś o zażartej walce i o tym, że „Garbarnia też chciała pokazać, że potrafi grać w piłkę” (w domyśle — Cracovia umie grać). Natomiast Jerzy Sippelius z Garbami powiedział krótko: „Cieszymy się z jednego punktu. Zagraliśmy dobry mecz.” Być może Wrześniak i Sippelius zrobili żart i opowiedzieli o zażartym pojedynku w cymbergaja jaki stoczyli między sobą przed wyjściem na boisko. Być może były w tamtej grze emocje, spocone ręce i grzebienie. Jeżeli jednak komentowali mecz jaki rozegrały ich drużyny, to pletli bzdury. Na boisku Garbami nie wydarzyło się w niedzielę nic, z wyjątkiem przypadkowego kopnięcia piłki w słupek przez Sippeliusa. A gdyby wpadł gol? Byli tacy, którzy chcieli się zakładać, że Cracovia wyrównałaby natychmiast. Istnieją tylko dwie możliwości: piłkarze umówili się na remis albo są kompletnymi partaczami.

Na pierwszą z tych interpretacji wskazuje kibicowski nos. Trudno przypadkowo psuć grę tak, by każda akcja skrzydłem kończyła się wybiciem piłki przez obrońcę a każdy spośród 4 strzałów wyglądał na zmaganie anemika z własną niemocą. Kibice uznali, że żenada powstała nieprzypadkowo i skandowali „złodzieje!”. Za drugą interpelacją wydarzeń przemawia wielokrotnie potwierdzony fakt, że piłkarze obu drożyn potrafią grać koszmarnie. Może postanowili pobić rekord beznadziejności? O grze naprawdę nie da się nic napisać. Bo o czym? O tym, że Kowalikowi rozwiązał się but w 60 minucie; że Poskrobko przy teatralnych „padach” wrzeszczał wniebogłosy; że Węgiel przeprowadzał rajdy w tempie maluchów podrygujących w korku przy Matecznym; że Sippelius trafił piłką między sterczące ponad trybunami maszty? Kogo to obchodzi?!

Wyjątkowo i jednorazowo można tylko pochwalić szalikowców Cracovii, którzy po zakończonym meczu skandowali w rozpaczliwej złości „trzecia liga, trzecia liga, Cra-co-via!”.
Paweł Misior
Źródło: b.d.


Mecze sezonu 1994/95