2008-06-21 Cracovia - Szachtior Soligorsk 1:2

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Wersja z dnia 21:54, 6 sty 2009 autorstwa Dinth (Dyskusja | edycje) (youtube)
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Herb_Cracovia

Trener:
Stefan Majewski
pilka_ico
Puchar Intertoto, I runda
Kraków, sobota, 21 czerwca 2008, 18:00

Cracovia - Szachtior Soligorsk

1
:
2

(1:0)



Herb_Szachtior Soligorsk

Trener:
Jurij Wiergiejczik
Skład:
Cabaj
Kulig
Polczak
Tupalski
Wasiluk
Pawlusiński (73' Majoros)
Baran (62' Karwan)
Kłus (75' Kostrubała)
Nowak
Witkowski
Krzywicki

Sędzia: Joseph Attard z Malty
Widzów: ok. 4 500 „ok.” nie może być przypisane do zadeklarowanego typu liczbowego o wartości 4500.

bramki Bramki
Nowak (26') 1:0
1:1
1:2

Leonczik (69')
Byczenok (73')
zolte_kartki Żółte kartki
Polczak
Witkowski
Żukowski
czerwone_kartki Czerwone kartki
Witkowski (30')
Skład:
Makawczik
Czalej
Gukajło
Branfiłow
Kowalczuk
Bałanowicz
Leonczik
Bukatkin (60' Byczenok)
Żukowski
Rios (41' Nikiforienko)
Ziulew (61' Martinowicz)
Zobacz również: Informacje przedmeczowe Zdjęcia z meczu




Opisy meczu

Sport.onet.pl

Nie udał się piłkarzom Cracovii powrót pod 25 latach do europejskich pucharów. W spotkaniu pierwszej rundy Pucharu Intertoto "Pasy" przegrały na własnym boisku z białoruskim Szachtiorem Soligorsk 1:2 (1:0). Rewanż odbędzie się za tydzień. Drużyna Stefana Majewskiego objęła prowadzenie w 26. minucie. Zamieszanie w polu karnym Szachtiora wykorzystał Paweł Nowak i strzałem z kilku metrów pokonał białoruskiego bramkarza.

Cztery minuty później piłka znów wpadła do bramki gości. Jednak Kamil Witkowski skierował ją do siatki ręką, za co zobaczył żółtą kartkę. Ponieważ było to już drugie upomnienie napastnika "Pasów" gospodarze musieli grać w dziesiątkę.

Sportowefakty.pl

Cracovia Kraków przegrała mecz Pucharu Intertoto z białoruskim Szachtiorem Soligorsk. Piłkarze Pasów spotkanie rozpoczęli dobrze i w 26. minucie objęli prowadzenie po bramce Nowaka. Jednak w 30. minucie czerwoną kartkę ujrzał Witkowski. Od tego momentu Cracovia została zepchnięta na własną połowę i rzadko zagrażała bramce rywali. Porażka byłaby znacznie wyższa gdyby nie kapitalna postawa w całym meczu bramkarza gospodarzy, Cabaja.

Sport.pl

Piłkarze z Białorusi zasłużenie wygrali w Krakowie, a ich zwycięstwo byłoby na pewno okazalsze, gdyby nie dobra postawa Marcina Cabaja.

Jednak to piłkarze "Pasów" objęli prowadzenie. Po pierwszej groźnej akcji gospodarzy, która miała miejsce dosyć późno, padł gol dla Carcovii. W 25. minucie, po strzale Marcina Krzywickiego, bramkarz Szachtiora z wielkim trudem wybił piłkę na róg. Po rozegraniu kornera, na polu karnym gości powstało olbrzymie zamieszanie, w końcu do piłki dopadł Paweł Nowak i z ok. 10 metrów uderzył pod poprzeczkę.

Już w 27. minucie był mogło być 1:1, ale w sytuacji sam na sam z Aleksiejem Riosem górą był Marcin Cabaj.

Od 30. minuty krakowianie musieli grać w dziesiątkę. Kamil Witkowski wepchnął piłkę do bramki gości ręką za co sędzia pokazał mu żółtą kartkę. Polak miał już jedną na swoim koncie (dostał ją w 15. minucie za uderzenie łokciem Siarheja Kowalczuka), więc zobaczył też zaraz czerwony kartonik i musiał opuścić plac gry.

W 38. minucie, po strzale Dariusza Pawlusińskiego z ok. 25 m i w 43. minucie, po uderzeniu Siarheja Nikifarenki, piłka odbijała się od poprzeczki.

W drugiej połowie goście raz po raz mieli okazje do zdobycia wyrównującego gola, ale ten padł dopiero w 69. minucie. Wtedy to Andrei Liawonczyk ograł trzech obrońców "Pasów" i z bliska pokonał miejscowego bramkarza. Trzy minuty później, po rogu dla zespołu z Białorusi, zamieszanie i błędy krakowskiej defensywy wykorzystał Aliaksandr Byczanok.

W zespole Cracovii zadebiutowali w oficjalnym meczu Marcin Krzywicki, który przybył o "Pasów" z Victorii Koronowo i i Marek Wasiluk (ostatnio Jagiellonia Białystok).

Dziennik Polski

Po 25 latach piłkarze Cracovii znowu zagrali w europejskich pucharach. Szanse na dobry wynik w pierwszej rundzie Pucharu Intertoto przekreśliło nieodpowiedzialne zachowanie Kamila Witkowskiego, który w 30 minucie, mając już na swoim koncie jedną żółtą kartkę, strzelił bramkę ręką, za co jak najbardziej słusznie sędzia z Malty pokazał mu drugi żółty kartonik, a to oznaczało wykluczenie z gry. Przez pełną godzinę "Pasy" musiały więc grać w dziesiątkę. To było zadanie ponad ich siły, tym bardziej że zespól trenuje dopiero od tygodnia.

Przed meczem trenerowi Majewskiemu ze składu wypadli dwaj napastnicy chory: Moskała i narzekający na uraz mięśnia Dudzic. W tej sytuacji obok Witkowskiego w ataku zagrał debiutant, liczący 200 cm wzrostu Marcin Krzywicki z III-ligowej Victorii Koronowo.

Przez 25 minut na boisku nie działo się nic godnego uwagi, ale potem, jak to w piłce bywa, zaczęły się duże emocje. Sygnałem był mocny strzał Krzywickiego z 20 metrów z trudem obroniony przez bramkarza na róg. Po dośrodkowaniu z kornera strzelał głową Polczak, obrońca wybił piłkę z linii bramkowej, ta spadła na 14. metr, gdzie doskoczył do niej Nowak i potężnie kopnął. Piłka odbiła się od poprzeczki i wpadła do siatki. Za moment goście mogli wyrównać, z bliska strzelał Rios, ale Cabaj, nie po raz pierwszy w tym meczu, wykazał się świetnym refleksem.

W 30 min, po prostopadłym podaniu, Krzywicki znalazł się sam przed bramkarzem, ten jednak zdołał wybić piłkę w bok, Krzywicki dośrodkował na 4 metr do Witkowskiego, który trafił do siatki, ale przy pomocy ręki. Czerwona kartka dla napastnika Cracovii. - Na takie zachowanie zawodnika nie ma słów - mówił po meczu trener Majewski.

Czy niedotrenowana Cracovia dotrzyma kroku rywalowi? Ostatnie 15 minut pierwszej połowy nie wyglądało jeszcze źle. Ba w 30 min mogło być 2-0, ale piłka po atomowym strzale Pawlusińskiego z 30 metrów odbiła się od poprzeczki. W końcówce tej połowy goście mieli dwie okazje, najlepszą wprowadzony na boisko Nikiforienko, po jego uderzeniu piłka odbiła się od poprzeczki.

W pierwszych 15 minutach drugiej połowy krakowianie potrafili jeszcze powstrzymywać ataki rywali. Ale potem, kiedy zaczęło brakować sił, uwidoczniała się z każdą minutą przewaga Białorusinów. Wzrosła ona jeszcze bardziej, kiedy boisko w 63 minucie musiał opuścić poturbowany Arkadiusz Barana, wyróżniający się gracz Cracovii, który wykonywał ogromne prace w środku boiska.

Ostatnie pół godziny to było umieranie piłkarzy Cracovii na boisku. Nic nie dały trzy zmiany w składzie, bo zmiennicy byli słabsi. Trzykrotnie bliski zdobycia gola był bardzo aktywny Żukowski, ale świetnie w bramce "Pasów" spisywał się Cabaj, w 64 min nie dał się zaskoczyć strzałowi Żukowskiego z paru metrów.

W 69 min bramkarz Cracovii był jednak bezradny, kapitan gości Liawonczik wymanewrował defensorów Cracovii i z bliska strzelił do siatki. W 72 min Cabaj sparował na róg piłkę po mocnym strzale Balanowicza, ale w tej samej minucie skapitulował po raz drugi, po rzucie rożnym źle zachowali się piłkarze Cracovii i Byczenok nie miał problemów, by z paru metrów posłać piłkę do siatki.

Cracovia nie miała już sił, by odwrócić losy meczu, goście mogli podwyższyć wynik, ale w 90 min Cabaj jakimś cudem obronił uderzenie Balanowicza z 6 metrów.

Trudno wygrać mecz, jeśli drużyna nie jest na 100 procent przygotowana fizycznie do spotkania, a na dodatek przez godzinę musi grać w osłabieniu. Białorusini, nieźli technicznie, wybiegani (widać, że są w trakcie sezonu) byli na pewno w zasięgu Cracovii, choć ta nie prezentowała się jeszcze formy w końca poprzedniej rundy.

Sporo błędów popełniali zazwyczaj pewnie grający obrońcy, dobrze, że Marcin Cabaj, niczym Artur Boruc w mistrzostwach Europy, był w wysokiej formie. W pomocy graczem numer jeden był Arkadiusz Baran, wielka szkoda, że wcześniej musiał opuścić boisko. Sporo dobrych momentów miał Paweł Nowak.

W Cracovii zadebiutowało dwóch piłkarzy, na obronie Marek Wasiluk, a w ataku Marcin Krzywicki. Trudno po jednym meczu, tak nietypowym, wystawiać im cenzurki. Ale na pewno lepiej zaprezentował się Krzywicki, grający dopóki miał siły, odważnie, bez kompleksów. Chwalił go nawet trener gości Wiergiejczyk, mówiąc, że chciałby mieć u siebie takiego zawodnika.

Czy po tej porażce Cracovia straciła całkowicie szanse na awans do drugiej rundy pucharu (rewanż w niedzielę, 29 bm. w Soligorsku, o godz. 16). Trener gości mówi, że awans swojej drużyny ocenia na 60 procent, Majewski dodaje, że piłka jest nieprzewidywalna. Bo kto mógł przewidzieć, że "Pasom" od 30 minuty przyjdzie grać w dziesiątkę.

Źródło: Dziennik Polski [1]

Gazeta Krakowska

Nie tak to sobie wyobrażałem - nie potrafił ukryć rozczarowania prezes Cracovii Janusz Filipiak po porażce z Szachtiorem Soligorsk w I rundzie Pucharu Intertoto.

Wcześniej ekscytował się myślą, że dzięki tym rozgrywkom zespół dostanie się do Pucharu UEFA, teraz musi uwierzyć, że „Pasy" są w stanie wygrać za tydzień w rewanżu na Białorusi 2:0.

- Piłka nożna jest nieprzewidywalna - rzucił koło ratunkowe nadziejom szefa trener Stefan Majewski. - No bo czy ktoś był w stanie przewidzieć przed tym meczem, że od 30 minuty będziemy grali w dziesięciu?

Szkoleniowiec nie wytknął winnego wpadki palcem, ale znaleźć go nietrudno. Kamila Witkowskiego chwalił niedawno selekcjoner „biało-czerwonych" Leo Beenhakker, ale komplementy Holendra nie uskrzydliły 23-latka. Wręcz przeciwnie, napastnik zagrał przeciwko Szachtiorowi jak Polacy na Euro - bez sensu. Nie zdążył się nawet porządnie spocić, a po dwóch kwadransach już siedział w szatni. Wcześniej pięć razy kopnął piłkę i zarobił dwie żółte kartki; jedną za uderzenie rywala w powietrznym starciu, drugą za próbę strzelenia gola ręką.

- Piłka przez przypadek trafiła mnie w dłoń, ale niech będzie, że w tej sytuacji zasłużyłem na kartkę. Za to pierwszą sędzia pokazał mi niesłusznie - próbował tłumaczyć się Witkowski, ale niewiele osób uznało jego argumenty za warte uwagi.

- Nie mam słów - rozkładał ręce Majewski, pytany o ocenę zachowania podopiecznego.

- Szkoda, że Kamil szybko wyszedł z szatni, bo chciałem mu powiedzieć parę ostrych zdań - denerwował się kapitan „Pasów" Arkadiusz Baran. - Jakich? On usłyszy je pierwszy. Na pewno nie uniknie rozmowy ze mną.

Jego złość i frustracja była zrozumiała. W sytuacji gdy w przerwie między ciężkimi treningami trzeba pokonać solidnego, będącego w meczowym rytmie rywala, każda para nóg jest na wagę złota. Tymczasem osłabieni krakowianie wytrzymali kondycyjnie tylko godzinę. Potem Białorusini zaczęli demolować ich obronę i jednobramkowa przewaga gospodarzy (strzał Pawła Nowaka pod poprzeczkę w 25 min) zniknęła w mgnieniu oka.

- Szachtior jest na naszym poziomie. W polskiej ekstraklasie bujaliby się tak jak my: od baraży do pucharów - oceniał Baran.

Wbrew pozorom, oderwanie oczu od mistrzostw Europy i przeniesienie wzroku na stadion Cracovii nie było wcale bolesne. Wprawdzie nikt nie wspiął się w sobotę na poziom Andrieja Arszawina czy Lukasa Podolskiego - i szans, że rychło się to zmieni nie ma, niestety, żadnych - ale wartość rozrywkowa widowiska była całkiem, całkiem. Może dlatego, że tym razem Intertoto zostało poważnie potraktowane i przez klub, i przez publiczność, co w ostatnich latach w Polsce raczej się nie zdarzało. Były więc emocje, efektowne strzały, parady bramkarzy, szybkie akcje, kontrowersyjne decyzje sędziego i niezła atmosfera na trybunach.

Zastanawiająca była jedynie reakcja krakowskiej widowni pod koniec spotkania. Dla kibiców ani gra w osłabieniu, ani fakt, że drużyna dopiero zaczęła przygotowania do nowego sezonu, nie były wystarczającymi okolicznościami łagodzącymi, by rozgrzeszyć ją z błędów. Gołym okiem było widać, że zawodnicy słaniają się ze zmęczenia, ale fani nie podarowali sobie nijak nie pasującego do rzeczywistości hasła „Cracovio, nie róbcie wstydu".

Z niewiadomych przyczyn oberwało się też nowemu napastnikowi Marcinowi Krzywickiemu, który na przekór krytycznym recenzjom kibiców pokazał się - zwłaszcza w I połowie - z bardzo dobrej strony. Dwa metry wzrostu, które sprawiają, że jest łatwym celem dla złośliwych fanów, w niczym mu nie przeszkadzają; jest sprawny, szybki i pomysłowy.

- Chciałbym go mieć w swojej drużynie - potwierdzał walory 21-letniego napastnika trener Szachtiora.

Trudniej ocenić drugiego z nowych piłkarzy „Pasów" - Marka Wasiluka. Widać było, że treningi wytrzymałościowe dały mu się we znaki. - Dziś żaden z obrońców nie zagrał dobrze - skwitował Majewski.

Co racja, to racja - gdyby nie Marcin Cabaj, który w stylu Artura Boruca wygrał kilka pojedynków z białoruskimi napastnikami, gospodarze polecieliby do Soligorska tylko na wycieczkę. A tak wsiądą do samolotu z tlącą się nadzieją na awans.

- Na pewno nie lecimy tam na zakupy - uśmiechał się Baran. - Szansa ciągle jest i tego się trzymajmy.

Źródło: Gazeta Krakowska [2]

Gazeta Wyborcza

Cracovia przegrała w pierwszym spotkaniu Pucharu Intertoto, choć po niespełna półgodzinie prowadziła. Nieodpowiedzialne zachowanie Kamila Witkowskiego sprawiło, że to Szachtior jest bliżej drugiej rundy.

Europejskie puchary zawitały na stadion przy ul. Kałuży po 25 latach. Wzbudziły spore zainteresowanie kibiców. Doping rozpoczął się od olbrzymiego transparentu, którym fani podziękowali Marcinowi Bojarskiemu za cztery i pół roku spędzone w Cracovii.

Zupełnie niezauważalny był brak Tomasza Moskały i Bartłomieja Dudzica, bo w ataku bardzo dobrze spisywał się Marcin Krzywicki, który jeszcze kilka dni temu był zawodnikiem III-ligowej Victorii Koronowo. Niezłe wyszkolenie techniczne jak na dwumetrowy wzrost, dobry przegląd sytuacji na boisku i niezła motoryka rzucały się w oczy.

Walory 22-letniego napastnika próbowali dośrodkowaniami wykorzystać Przemysław Kulig i Paweł Nowak. Po kilku podaniach i strzale Krzywickiego z woleja na trybunach długo nie milkły brawa.

Wreszcie Cracovia wykonywała rzut rożny. Dośrodkowanie na drugim słupku zamknął Piotr Polczak, obrońcy Szachtiora zbyt krótko wybili piłkę, do której dopadł Nowak. Lewy pomocnik strzelił w stylu Zbigniewa Bońka z meczu Polska - Belgia w mistrzostwach świata w Hiszpanii w 1982 r. Piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do siatki.

Trzy minuty później rozpoczął się dramat Cracovii za sprawą Witkowskiego. W pole karne Szachtiora wpadł Krzywicki, jego strzał obroni! Witalij Makawczyk, ale najwyższy na boisku zawodnik pognał za piłką i sprytnie ją dośrodkował. Witkowski nie doszedł do główki, zamiast tego zagarnął piłkę ręką i dostał drugą żółtą kartkę.

Pierwsze upomnienie otrzymał kilka minut wcześniej za faul na Siergieju Kowalczuku. W tym starciu Witkowski rozciął białoruskiemu obrońcy czoło i Białorusin do końca zawodów biegał z opaską na głowie.

Najskuteczniejszy piłkarz poprzedniego sezonu próbował się bronić. - Przy pierwszej sytuacji była równorzędna walka i nie zasłużyłem na karę. Za drugim razem piłka odbiła mi się od ręki, choć za to sędziowie dają kartki.

Złości nie krył Arkadiusz Baran, kapitan zespołu. - Kamil zachował się nieodpowiedzialnie. Mam do niego kilka ostrych słów, ale uciekł z szatni, zanim weszliśmy do niej w przerwie. Trudno, poczekam do poniedziałku.

Osłabiona Cracovia straciła impet. Zaczął się pojedynek Marcin Cabaj kontra Szachtior. Groźnie strzelał Walery Żukowski, najlepszy wśród Białorusinów, a po chwili Siergiej Balanowicz, który jednak przegrał pojedynek sam na sam.

Na domiar złego zawodnicy zapomnieli na moment o zasadzie fair play. Po strzale Barana na murawę padł jeden z gości, ale Cracovia nie przerwała gry. W odpowiedzi Nikołaj Branfiłow w powietrznym pojedynku uderzył Krzywickiego w twarz i tym razem Szachtior ani myślał wybić piłkę na aut.

Jeszcze Dariusz Pawlusiński mocno huknął w swoim stylu z 30 m i rywali uratowała poprzeczka. Potem obrona „Pasów" całkiem się rozsypała.

Łukasz Tupalski zdążył z wślizgiem i zablokował uderzenie Bałanowicza, ale za chwilę prezent podarował rywalom Kulig. Zagrał piłkę wprost pod nogi Igora Ziulewa. Napastnika Szachtiora sfaulowal w polu karnym Piotr Polczak.

Sędzia z Malty tym razem okazał się wyjątkowo wyrozumiały, bo nie było ani rzutu karnego dla gości, ani czerwonej kartki dla środkowego obrońcy (miał już upomnienie za taktyczny faul na środku boiska) Cracovii.

W 56. min. w odstępie kilkudziesięciu sekund sędzia główny dwa razy nie podyktował rzutu karnego dla gospodarzy. Najpierw powalony został Krzywicki, a dośrodkowanie Nowaka zatrzymał ręką jeden z obrońców.

Zejście Barana z boiska ostatecznie dobiło Cracovię. - Byłem wypompowany, zupełnie bez sił. Liczyłem, że utrzymamy 1:0, bo drugiego gola nie byliśmy w stanie zdobyć - przyznał pomocnik gospodarzy.

Cabaj, niczym Artur Boruc na mistrzostwach Europy, bronił jak w transie. Nie dali mu rady Żukowski i Nikita Bakatkin. Uległ, gdy cała obrona na czele z Tupalskim dała się ograć Andriejowi Lieonczykowi.

180 sekund później pomylili się najlepsi w Cracovii: Nowak i Cabaj. Wprowadzony po przerwie Aleksander Byczanok z bliska ustalił wynik meczu.

Na nic zdał się dramatyczny apel kibiców: „Cracovio, nie róbcie wstydu". Gospodarze nie mieli już sił na odrobienie strat.

W kiepskim nastroju stadion opuszczał Janusz Filipiak, prezes „Pasów", który zapowiadał, że przez Puchar Intertoto jego drużyna dotrze do Pucharu UEFA. - Witkowski popełnił głupi błąd, choć przez 30 minut mieliśmy wyraźną przewagę. Prezentowaliśmy nowoczesny futbol, a przeciwnicy podwórkowy. Lecimy na Białoruś wygrać 2:0 - zapowiedział Filipiak.

Wiary nie stracił także Baran. - Szachtior jest jak Cracovia, balansuje od barażów do pucharu. Bez nadziei nie ma sensu lecieć do Soligorska, po zakupy tam nie jedziemy.

Źródło: Gazeta Wyborcza [3]

Konferencja prasowa trenerów po meczu

Trener Juri Vergheichik: Zaczęliśmy mecz kiepsko, straciliśmy bramkę. Później, gdy mieliśmy przewagę jednego zawodnika poszło nam lepiej. Trzeba powiedzieć, że nasi zawodnicy byli lepsi kondycyjnie, gdyż jesteśmy w trakcie sezonu.

Stefan Majewski: Wiedzieliśmy, że drużyna Shachtiora jest w trakcie sezonu, więc nie chcieliśmy stracić bramki, niestety nie udało nam się to. Na pewno duży wpływ na to miała czerwona kartka dla Witkowskiego, która odwróciła losy tego spotkania. Od tego momentu było widać, że Szachtior ma przewagę. Mieliśmy sytuację, gdzie mogliśmy zdobyć bramkę, ale w drugiej połowie przewagę uzyskał rywal. Cóż, w rozgrywkach międzynarodowych takich błędów nie należy robić.

- Co sądzi pan o opinii jednego z kibiców, że zamiast napastnika Cracovia kupiła siatkarza?
Stefan Majewski: Nie zgadzam się z tą opinią. Uważam, że Marcin (przyp. Krzywicki) sprowokował kilka groźnych sytuacji, musiał grać dzisiaj z konieczności, gdyż nie mieliśmy innego napastnika. Tomasz Moskała miał gorączkę, a także Dudzic nie mógł grać. Nie mam żadnych zastrzeżeń i on jeszcze pokaże, że potrafi grać w piłkę.

- Czy uważa pan, że Krzywicki może być odkryciem w tym sezonie, gdyż w pierwszej połowie pokazał parę dobrych zagrań?
Stefan Majewski: Jest to młody perspektywiczny zawodnik i naprawdę myślę, że jeszcze dużo dobrego zrobi dla Cracovii.

- Jak pan ocenia Piotra Polczaka, który dzisiaj zagrał słabo, a przyzwyczaił nas do czegoś innego?
Stefan Majewski: Cała nasza obrona zrobiła dużo błędów, które nie powinny się zdarzyć. Nie został stworzony monolit i moim zdaniem, żaden z zawodników tej formacji nie zagrał dobrze.

- Jak panowie oceniliby w procentach szanse na awans do następnej rundy?
Trener Juri Vergheichik: Oceniam szanse na 60 %. Teraz mamy trudny mecz z Dynamo, ale spodziewamy się, że awansujemy dalej.
Stefan Majewski: Piłka nożna jest nieprzewidywalna i oceniać w tej chwili nie sposób. Przed meczem nikt nie mógł przewidzieć, że będziemy grali od 30 minut w 10, dlatego nic jeszcze nie wiadomo.

- Czy zejście Barana było spowodowane kontuzją, bo gra pod jego nieobecność pogorszyła się?
Stefan Majewski: Wydaje się oczywiste. Miał zagrać tylko pięć minut w drugiej połowie, a przeciągnęło się to do 12.

- Jak ocenia pan poziom gry swojego zespołu i Cracovii?
Trener Juri Vergheichik: Nie mogę ocenić zespołu, który nie jest jeszcze przygotowany do gry. Mogę ocenić tylko własną drużynę, moi piłkarze byli zmęczeni, bo trzy doby temu grali mecz i to była jedyna gra, jaką mogliśmy pokazać.

- Czym różni się gra w lidze polskiej od spotkań w pucharze Intertoto.
Stefan Majewski: Gra w pucharze Intertoto jest innym rodzajem rozgrywek i zaczyna się w trakcie, gdy mamy jeszcze miesiąc do pierwszych meczów w lidze. Musieliśmy nasz okres przygotowawczy zmienić i dlatego gra z zespołem, który jest w środku sezonu jest dla nas niewygodna. Gdybyśmy grali mecz z zespołem tak samo przygotowującym się dopiero do sezonu, to być może mecz wyglądałby inaczej.

- Czy zauważył pan zmęczenie u swoich zawodników już w 60 minucie spotkania?
Stefan Majewski: Nie u wszystkich, to było zauważalne. Niektórzy zgłaszali taki problem, ale tez byli tacy co wytrzymali. Spodziewaliśmy się tego, że z czasem może brakować kondycji zawodnikom.

- Czy któryś z trenerów zobaczył w drużynie przeciwnej jakiegoś zawodnika, którego by chciał u siebie?
Trener Juri Vergheichik: Siatkarz. Dokładniej chodzi o wysokiego zawodnika, który 10 dni temu grał w Białymstoku w meczu młodzieżowych reprezentacji Polski i Białorusi, tam jego gra wyglądała dużo lepiej, tego zawodnika bym chciał.
Stefan Majewski: Trudno kogokolwiek wyróżnić.

- Czy może pan porównać zespół Shachtiora z jakąś polską drużyna ligową?
Stefan Majewski: Trudno wywnioskować, gdyż trzeba by było porównać do nas, a my nie byliśmy jeszcze dobrze przygotowani do sezonu, jednak tak jak już powiedziałem wcześniej zespół Shachtiora pewnie mieściłby się w środku tabeli.

Źródło: własne

Filmy