2008-04-26 Cracovia - Lech Poznań 3:2
|
Orange Ekstraklasa , 27 kolejka Kraków, sobota, 26 kwietnia 2008, 18:15
(3:1)
|
|
Skład: Olszewski Kulig Polczak Urbański (46' Karwan) Radwański Pawlusiński Baran (84' Wacek) Kłus Nowak Dudzic Witkowski (88' Majoros) Ustawienie: 4-4-2 |
Sędzia: Tomasz Mikulski z Lublina
|
Skład: Kotorowski Kucharski (61' Cueto) Wojtkowiak Bosacki Henriquez Kikut (76' Pitry) Murawski Quinteros Bandrowski Zając (46' Reiss) Rengifo Ustawienie: 4-4-2 |
Mecz następnego dnia: | ||
Mecz następnego dnia
Opis meczu
TerazPasy.pl
W porównaniu z poprzednim meczem ligowym z Wisłą Kraków w wyjściowym składzie Cracovii zaszły dwie zmiany. Sławomir Olszewski zastąpił w bramce pauzującego za czerwoną kartkę Marcina Cabaja, a Kamil Witkowski zmienił kontuzjowanego Tomasza Moskałę.
W 17 minucie Lech objął prowadzenie. Henry Quinteros posłał prostopadłe podanie do Marcina Zająca, a ten będąc sam na sam ze Sławomirem Olszewskim bez problemu posłał piłkę do siatki.
Goście zaledwie sześć minut cieszyli się z prowadzenia. W 23 minucie Bartłomiej Dudzic dośrodkował z narożnika boiska, Kotorowski nie sięgnął piłka, a ustawiony na długim słupku Kamil Witkowski z najbliższej odległości wpakował ją do siatki.
W 44 minucie Cracovia miała znakomitą okazję do zdobycia drugiej bramki. Bartłomiej Dudzic popędził prawą stroną boiska, wrzucił piłkę do wbiegającego w pole karne Kamila Witkowskiego lecz ten mając przed sobą tylko Kotorowskiego trafił w bramkarza gości.
Kibice nie zdążyli jeszcze ochłonąć po niewykorzystaniu doskonałej sytuacji, gdy młody napastnik zrehabilitował się. I to jak!
W 45 minucie Paweł Nowak podał do ustawionego przed polem karnym Kamila Witkowskiego, ten na linii szesnastu metrów minął Bosackiego i płaskim strzałem po w długi róg posłał piłkę do siatki.
Okazało się, że to jeszcze nie koniec popisu strzeleckiego Kamila Witkowskiego. Już w doliczonym czasie gry Dariusz Pawlusiński posłał ponad 30 metrowe podanie w pole karne, a piłka trafiła do doskonale ustawionego Witkowskiego, który zdobył swoją trzecią bramkę w tym spotkaniu. 3:1 i przerwa!
W przerwie meczu w składzie Cracovii zaszła jedna zmiana – za Mateusza Urbańskiego na murawie pojawił się Michał Karwan. W zespole Lecha za Zająca wszedł Piotr Reiss.
Goście rozpoczęli drugą połowę z zamiarem jak najszybszego odrobienia strat. Lech częściej przebywał na połowie, ale poza groźnym strzałem Marcina Kikuta tuż obok słupka w 52 minucie nie stworzył większego zagrożenia pod bramką Sławomira Olszewskiego.
Po kwadransie mecz się wyrównał, a w 62 minucie piłka po strzale Dariusza Pawlusińskiego zza linii pola karnego nieznacznie minęła bramkę Kotorowskiego. W 70 minucie Dariusz Pawlusiński wykonywał rzut wolny z 40 metrów, piłka trafiła na głowę Kamila Witkowskiego, który był bliski zdobycia swojej czwartej bramki w tym meczu.
Goście starali się za wszelką cenę odrobić straty, atakowali dużą liczbą zawodników stwarzając tym samym okazję Cracovii na szybkie kontry.
W 77 minucie Pawlusiński rzucił prostopadłą piłkę do wychodzącego na czystą pozycję Bartłomieja Dudzica, ale Kotorowski błyskawicznym wybiegiem w ostatniej chwili zażegnał niebezpieczeństwo wykopując piłkę z linii pola karnego.
Na dziesięć minut przed końcem spotkania Lech zdobył kontaktową bramkę. Quinteros otrzymał piłkę na 25 metrze i nie zastanawiając się ani chwili posłał ją w samo okienko bramki Sławomira Olszewskiego. 3:2...
W 83 minucie boisko opuścił kapitan drużyny Arkadiusz Baran, którego zastąpił Tomasz Wacek. Trzy minuty przed końcem regulaminowego czasu na boisku pojawił się Arpad Majoros, zmieniając żegnanego rzęsistymi brawami strzelca trzech bramek Kamila Witkowskiego.
Źródło: TerazPasy.pl [1]
Interia.pl
Na stadionie przy ul. Kałuży lepiej rozpoczęli goście. W 17. minucie Piotr Polczak nie przejął podania Quinterosa do Marcin Zająca, a ten wykorzystał sytuację sam na sam ze Sławomirem Olszewskim.
Krakowianie nie musieli długo czekać na wyrównującą bramkę. W 23. minucie - po dośrodkowaniu z prawej strony Bartłomieja Dudzica - Kamil Witkowski z bliska wepchnął piłkę do siatki.
Końcówka pierwszej połowy w wykonaniu gospodarzy była piorunująca. W pierwszej minucie doliczonego czasu gry Paweł Nowak zagrał do Witkowskiego, który minął Bartosza Bosackiego, a potem nie miał kłopotów z pokonaniem Krzysztofa Kotorowskiego. Dwie minuty później Dariusz Pawlusiński popisał się długim zagraniem na pole karne. Po błędzie Bandrowskiego piłka trafiła do Witkowskiego, który strzelił swoją trzecią bramkę w tej połowie meczu!
Lech miał przewagę przez całą drugą połową, ale podopiecznych Franciszka Smudy stać było jedynie na kontaktową bramkę. W 78. minucie z ponad 20 m przepięknie uderzył Henry Quinteros.
Źródło: Interia.pl [2]
Gazeta Wyborcza
Cracovia rozbiła marzenia Lecha
Po najładniejszym meczu w tym sezonie Cracovia pokonała kandydata do tytułu wicemistrza Polski. Pierwszym ekstraklasowym hat-trickiem w karierze popisał się Kamil Witkowski.
Na spotkaniach Cracovii z Lechem nie sposób się nudzić. Można przeżyć wielkie uniesienie lub stracić nerwy. Już w 1961 r. w Krakowie padła rekordowa liczba ośmiu bramek, a "Pasy" wygrały 6:2. W czterech ostatnich meczach widzowie doczekali się aż 19 goli. Dwa lata temu było najbardziej dramatycznie. W Poznaniu Cracovia prowadziła 3:0, Lech wyrównał, a w doliczonym czasie gry Piotr Giza przypieczętował wygraną. Wcześniej jednak sędzia nie uznał prawidłowo zdobytej bramki dla Lecha.
Nieco senny początek sobotniego spotkania nie zwiastował dużych emocji. Po fatalnym błędzie Piotra Polczaka, który nie przeciął podania, Marcin Zając otworzył wynik. Nie bez winy przy golu kolejny raz był Krzysztof Radwański. To nie był dobry występ środkowego obrońcy. Kilkanaście minut później pozwolił uciec Zającowi, a sędzia nie dostrzegł faulu na poznaniaku w polu karnym.
Potem rozpoczął się show Kamila Witkowskiego. Napastnik Cracovii znalazł się na boisku nieco przypadkowo, bo kontuzji w ostatniej chwili doznał Tomasz Moskała. Witkowski strzelił trzy gole w 24 minuty. Tyle samo bramek zdobył w poprzednich 26 meczach.
Popis rozpoczął od wykorzystania dośrodkowania Bartłomieja Dudzica i błędu Krzysztofa Kotorowskiego, który minął się z piłką. W ostatniej minucie pierwszej połowy dynamiczną akcję prawym skrzydłem przeprowadził Dudzic i wyłożył piłkę Witkowskiemu. Strzał tego ostatniego wybronił jednak bramkarz Lecha. To nie był jednak koniec emocji w pierwszych 45. minutach.
Kibice nie zdążyli ochłonąć, gdy piłka po raz drugi zatrzepotała w siatce gości. Witkowski w łatwy sposób poradził sobie z Bartoszem Bosackim i ze spokojem przymierzył w długi róg bramki Kotorowskiego. Zaledwie minutę później wychowanek Motoru Lublin cieszył się z hat-tricka.
Janusz Filipiak, prezes Cracovii tak podsumował występ piłkarza, sprawiającego wrażenie wiecznie nieobecnego lub zaspanego. - Kamil objawił się specyficznym stylem gry. Ani przeciwnik, ani on sam nie wie, co chce zrobić - skomentował ze śmiechem.
Czapki z głów przed Witkowskim, który w pojedynkę oddał siedem strzałów na bramkę rywala. Gdy schodził z boiska w 88. minucie, widownia jak rzadko przy ul. Kałuży, zgotowała mu brawa na stojąco.
W drugiej połowie przypomniał o sobie pauzujący za czerwoną kartkę Marcin Cabaj. Gdy piłka niespodziewanie pofrunęła w trybuny, złapał ją najszybciej.
Kontaktowego gola dla Lecha mógł zdobyć Hernan Rengifo, gdyby wykorzystał złe wybicie Michała Karwana. Po minięciu Sławomira Olszewskiego Peruwiańczykowi zabrakło siły i precyzji. Ozdobą meczu był za to gol jego rodaka. Henry Quinteros huknął w nieprawdopodobny sposób z 20 m w samo okienko.
W końcówce sędzia dopatrzył się jeszcze spalonego przy golu Przemysława Kuliga.
Franciszek Smuda, trener Lecha wcale nie krył niezadowolenia. - Takich błędów nie można popełnić, gdy się walczy o wicemistrzostwo Polski. W ciągu kwadransa zrobiliśmy ich więcej niż od początku rundy.
Stefan Majewski, trener Cracovii jak zwykle był oszczędny w słowach. - Po ciężkim spotkaniu z Wisłą potrafiliśmy się zmobilizować, Kamil miał swój dzień i trzeba go chwalić. Ciężko będzie posadzić z powrotem na ławce takiego gracza.
Nie wszyscy piłkarze mieli tyle szczęścia, co Witkowski. Mateusz Urbański po uderzeniu w kręgosłup nie wrócił na boisko po przerwie. Arkadiusz Baran najpierw oberwał piłką w krocze, potem pod oko i też musiał zejść z murawy.
Widownia wiwatowała za to na cześć Filipiaka, który dwa tygodnie temu został zatrzymany przez prokuraturę i spędził kilka godzin w areszcie. - Trudno, żeby była to rekompensata, to są różne planety. Cieszę się jednak, że mogłem być na stadionie. Zawsze są nerwy, bo czuję się odpowiedzialny za drużynę. Było widowisko i bramki, które przyciągną więcej widzów - podkreślił prezes.
Szczęście Cracovii w meczach z Lechem próbował wytłumaczyć Bosacki. - Kilka lat temu w Hiszpanii Real Madryt regularnie przegrywał z Mallorcą i nic nie mógł na to poradzić - skwitował obrońca "Kolejorza".
Źródło: Gazeta Wyborcza [3]
Gazeta Krakowska
Zaspany snajper trzy razy trafił lokomotywę Franciszka Smudy
Poznańska lokomotywa rozkraczyła się pod Wawelem. Walczący o wicemistrzostwo kraju Lech przyjechał do Krakowa z lśniącym szyldem „pięć zwycięstw z rzędu", ale na szósty triumf się nie doczekał.
„Kolejorza" na boczny tor odstawił Kamil Witkowski. 23-letni napastnik, który przedwczoraj w 23 minuty zdobył tyle samo goli, ile we wszystkich poprzednich 26 kolejkach - trzy.
Publiczność zwariowała ze szczęścia. W tym sezonie takiego meczu i takiej atmosfery na „Pasach" jeszcze nie było.
Na trybunach świetnie bawili się również zaprzyjaźnieni z Cracovią kibice gości, ale ich piłkarze mieli po meczu kwaśne miny. Znów przegrali ze statystyką. Lech nie wygrał na Kałuży od 25 lat.
- Gdybym wiedział, dlaczego Cracovia jest dla nas takim niewygodnym rywalem, to może nie byłoby takiego wyniku - rozkładał ręce obrońca gości Bartosz Bosacki. – W każdej lidze zdarzają się sytuacje, że drużyna teoretycznie słabsza bruździ silniejszemu. Pamiętam, jak kilka lat temu Real Madryt notorycznie przegrywał z Majorką - zapędził się w porównaniach 32-letni zawodnik.
Jedyną bowiem rzeczą, która mogła w sobotę łączyć Lecha z hiszpańskimi zespołami była marka strojów i butów. A o tym, że nawet najbardziej kosmiczny sprzęt sam nie gra, Bosacki przekonał się na własnej skórze, gdy bezlitośnie ogrywali go młodzi i ciągle anonimowi dla ligi napastnicy „Pasów": Witkowski i 19-letni Bartłomiej Dudzic.
- Nie wsiedli mi na ambicję. Po czternastu latach grania, takie sytuacje mnie mobilizują, a nie wkurzają. Zresztą po to ci młodzi chłopcy wchodzą do ligi, żeby podnosić jej poziom - zauważył doświadczony stoper Lecha.
Po raz pierwszy Witkowski przedstawił się obrońcom gości w mało efektowny sposób, bo piłkę do bramki wcisnął... biodrem (asysta Dudzica).
Bardziej zapadł rywalom w pamięć przy dwóch następnych golach - efekt znakomitych kontr krakowian w końcówce I połowy - bo przewracali się przy jego zwodach jak tekturowe manekiny na wietrze.
- W całej rundzie nie popełniliśmy tyle błędów, co dzisiaj w jednym kwadransie - narzekał trener poznaniaków Franciszek Smuda.
Co ciekawe, w jego oczach i tak było więcej życia niż w smutnym spojrzeniu Witkowskiego. Napastnik „Pasów" bardziej przypominał człowieka, który właśnie wyszedł z całonocnego przeglądu filmów Ingmara Bergmana, niż autora dającego drużynie zwycięstwo hat tricka.
- Myślę, że to jeszcze do mnie nie dociera. Proszę jutro dzwonić do mnie w tej sprawie - na jego twarz przebił się ledwo widoczny uśmiech. - Zresztą ze swojej gry wcale nie jestem zadowolony - zaskakiwał dziennikarzy.
Entuzjazmem mógł za to wszystkich obdzielić prezes Cracovii Janusz Filipiak. Końcówkę meczu oglądał na stojąco, śpiewał i bawił się razem z kibicami. - Cieszę się bardzo, że mogłem być na stadionie - stwierdził, czyniąc czytelną aluzję do ostatnich wydarzeń i zatrzymania go dwa tygodnie temu przez krakowską prokuraturę (sprawa nieprawidłowości przy kontrakcie Pawła Drumlaka). W piątek sąd uznał jej działania - kajdanki, kilkunastogodzinny areszt, przesłuchanie o 3 w nocy - za nielegalne.
- Trudno mówić, że ten mecz był jakąś formą rekompensaty, bo to dwie różne planety. Ale widowisko było dobre - oceniał. - Nareszcie doczekaliśmy się na objawienie Kamila. On ma taki specyficzny styl gry, że przeciwnicy nie wiedzą, czego po nim się spodziewać. Zresztą chyba nawet on sam nie wie, co zrobi - żartował prezes.
Witkowski faktycznie jest dość osobliwym przypadkiem. Po boisku zawsze snuje się jak duch, sprawia wrażenie zaspanego i nieobecnego. W ułamku sekundy potrafi jednak się ocknąć i przebiera nogami jak sprinter. W sobotę pokazał również, że ma w sobie zimną krew egzekutora. Jak na ironię, w meczu z Lechem zagrał przez przypadek, bo kontuzji nabawił się Tomasz Moskała.
Show próbował skraść mu Henry Quinteros, który w 80 min zdobył obłędną bramkę strzałem z 20 m, ale Lecha nie było stać w tym spotkaniu na nic więcej. - Po strzeleniu pierwszego gola moi piłkarze uwierzyli, że rywal jest łatwy, a wcale nie był - ocenił chwilami frywolną i beztroską grę podopiecznych Smuda.
Źródło: Gazeta Krakowska [4]
Dziennik Polski
Kamil w krainie marzeń
"Kolejorz" od 25 lat nie zwyciężył w Krakowie z "Pasami", które zagrały w sobotę najlepszy mecz w rozgrywkach.
Od 25 lat Lech nie wygrał ligowego meczu w Krakowie z Cracovią. Ta zła passa została podtrzymana w sobotę, bowiem "Pasy" zagrały najlepszy mecz w tym sezonie, a bohaterem spotkania był rezerwowy ostatnio napastnik Kamil Witkowski, który ustrzelił klasycznego hat-tricka, zdobywając trzy gole w jednej połowie, w ciągu 23 minut!
Lech miał o co walczyć w Krakowie, w jego zasięgu jest wicemistrzostwo kraju i europejskie puchary. I wydawało się po 20 minutach, iż goście będą bliżsi wygranej. Atakowali częściej od gospodarzy, parę razy szybko wymienili piłkę i prostopadłymi podaniami zagrażali bramce Olszewskiego, który zastąpił zawieszonego za czerwoną kartkę Cabaja.
I po 16 minutach Lech prowadził 1-0, a trzy minuty później znowu było bardzo groźnie pod bramką "Pasów", ale z bliska nie trafił w piłkę Quinteros. Ale jak to w piłce - wystarczył jeden błąd (Kotorowskiego) i Witkowski zaczął swój popis strzelecki.
Ta bramka wyraźnie ożywiła krakowian, mecz stał się bardzo ciekawy. W 25 min, po błędzie defensywy Cracovii, Rengifo nie trafił do bramki z 12 m. W 35 min doszło do starcia w polu karnym Polczaka z Zającem, napastnik Lecha sugerował przewinienie, ale sędzia był innego zdania (powtórki telewizyjne nie rozwiewają wątpliwości).
Wielkie emocje były w ostatnich minutach pierwszej połowy. W 44 min Dudzic uciekł rutynowanemu Bosackiemu, idealnie zagrał do Witkowskiego na 9 metr, ale strzał napastnika Cracovii odbił ręką Kotorowski. Ale minutę później było już 2-1 po kapitalnym uderzeniu Witkowskiego w długi róg, a w doliczonym czasie gry ten sam gracz skompletował hat-tricka. Znakomite 45 minut Witkowskiego.
W drugiej połowie mecz przebiegał według scenariusza, atakował Lech, ale kontry krakowian były znacznie groźniejsze. Gracze z Poznania za wolno rozgrywali atak pozycyjny, toteż obrona Cracovii już z Karwanem (zmienił w przerwie kontuzjowanego Urbańskiego) potrafiła zażegnać niebezpieczeństwo. Goście nie dochodzili do pozycji strzeleckich. Tylko raz w 66 min, po nieporozumieniu między Olszewskim i Karwanem, było groźnie, ale nikt nie wykorzystał podania wzdłuż bramki Rengifo. A krakowianie nadspodziewanie łatwo wypracowali groźne sytuacje, najlepszą miał w 71 min Witkowski, główkował z 7 m, obok słupka. Duże emocje zrobiły się znowu w końcówce, po tym jak Quinteros atomowym strzałem zniżył na 2-3. Goście atakowali, ale nie potrafili rozerwać dobrze grającej obrony gospodarzy. W doliczonym czasie gry do siatki po rzucie rożnym trafił Kulig, ale sędzia odgwizdał spalonego.
W Cracovii nie było w sobotę słabych punktów. Tym razem na najwyższe noty zasłużyli napastnicy Witkowski i Dudzic. Ten pierwszy zagrał tylko dlatego, że w czwartek Moskała doznał kontuzji. I swoją szansę wykorzystał znakomicie, rozegrał w Cracovii życiowy mecz, miał wiele udanych akcji, zdobył trzy gole. Dudzic imponował dynamiką, rajdami.
Dobrze grała linia pomocy z heroicznym Arkadiuszem Baranem, który kilka razy mocno poturbowany, trafiony łokciem w głowę (kończył mecz z olbrzymią "śliwką" pod okiem) dotrwał do 83 minuty. Obrona w pierwszej połowie miała kilka potknięć, w drugiej było już dobrze, a liderem był wówczas Polczak.
Lech trochę zawiódł. Po pierwszej bramce jego gracze za bardzo uwierzyli, że łatwo rozprawią się z Cracovią. Kiedy w ostatnich dwóch minutach pierwszej połowy stracili dwa gole, nie potrafili odzyskać rytmu gry. Niepewnie bronił Kotorowski, błędy popełniali obrońcy nawet tak doświadczeni jak Bosacki, zupełnie niewidoczny był Reiss, który pojawił się na boisku w drugiej połowie. Najlepszym graczem gości był Quinteros.
Kibice "Pasów" żegnali swoich ulubieńców gromkimi brawami i okrzykami: "Dziękujemy, dziękujemy! Piłkarze Cracovii w pełni na to zasłużyli.
Jak padły bramki
0-1 Po prostopadłym podaniu Quinterosa piłki nie sięgnął Polczak, zza jego pleców wyskoczył Zając i wykorzystał sytuację sam na sam z Olszewskim.
1-1 Z prawej strony centrował Dudzic, Kotorowski atakowany przez Kłusa źle obliczył lot piłki, ta spadła przed Witkowskim, który biodrem wepchnął ją z jednego metra do siatki.
2-1 Po podaniu Nowaka Witkowski w narożniku pola karnego ograł Bosackiego, a potem z 14 metrów strzelił precyzyjnie, po ziemi, w długi róg.
3-1 Z prawej strony podawał Pawlusiński, Bandrowski nie dosięgnął piłki, Witkowski był szybszy od wybiegającego z bramki Kotorowskiego, ograł go i spokojnie trafił do siatki.
3-2 Rengifo wycofał piłkę na 20 metr do Quinterosa, ten nie zastanawiając się, strzelił natychmiast. Piłka odbiła się od prawego słupka i znalazła się w bramce.
Źródło: Dziennik Polski [5]
Przegląd Sportowy
Hat trick Witkowskiego!
Pędzący po pierwszy w historii klubu tytuł wicemistrzowski Kolejorz wyhamował! Seria pięciu kolejnych zwycięstw została przerwana w Krakowie. Stadion przy ul. Kałuży to wyjątkowo pechowe miejsce dla poznańskiej drużyny.
Od chwili powrotu Cracovii do ekstraklasy Lech przegrał tam wszystkie cztery mecze. Miał rację Franciszek Smuda, który przed spotkaniem mówił, że wolałby grać z Legią niż z Cracovią. - Miałem jakieś takie dziwne przeczucia - przyznał Franz.
Najpierw goście...
Przez wiele minut pierwszej połowy nic nie wskazywało na to, że Lech może wyjechać z Krakowa bez punktu. Goście nie grali może rewelacyjnie, ale kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku. Poza tym fatalnie spisywała się defensywa Pasów. Piotr Polczak, który był do tej pory jej mocnym punktem, tym razem popełniał błąd za błędem. Może zaszkodziła mu wypowiedź Stefana Majewskiego, który powiedział, że nie sprzedałby go nawet za pięć milionów.
Tymczasem reprezentant naszej młodzieżówki nie zdołał wybić toczącej się tuż obok jego nogi piłki i Marcin Zając znalazł się w sytuacji sam na sam ze Sławomirem Olszewskim. Bramkarz Cracovii był bez szans. Zając jeszcze raz uciekł Polczakowi, ale tym razem stoper gospodarzy zdołał powstrzymać skrzydłowego Lecha. Inna sprawa, że zrobił to w nieprzepisowy sposób i arbiter miał podstawy, aby podyktować „jedenastkę" oraz wykluczyć Polczaka z gry.
Potem Kamil
Tymczasem chwilę później swój popis rozpoczął Kamil Witkowski, a dodajmy, że zagrał od pierwszej minuty tylko dlatego, że kontuzji doznał Tomasz Moskała. Przy wyrównującym golu źle interweniował Krzysztof Kotorowski, który naciskany przez Dariusza Kłusa nie sięgnął dośrodkowanej przez Bartłomieja Dudzica piłki. A Witkowski stał tam, gdzie powinien...
Gdy dobiegała końca 45. minuta, rezerwowi piłkarze Lecha opuścili ławkę i udali się do szatni. Zawodnicy, którzy byli na boisku też najwidoczniej uznali, że czas już na przerwę. Tymczasem w trzech doliczonych minutach rozstrzygnęły się losy spotkania.
Pierwszym ostrzeżeniem była zmarnowana przez Witkowskiego okazja, po podaniu od Dudzica. Na ten alarmowy dzwonek lechici pozostali głusi i po chwili Witkowski celebrował skompletowanie hat tricka.
W drugiej połowie na boisku pojawił się Piotr Reiss, który w minionym tygodniu skrytykował trenera Smudę, że stawia na Hermana Rengifo, zamiast na niego. Przez 45 minut Reiss nie wykazał się niczym szczególnym. Trener Smuda nie chciał go krytykować ale widać, że relacje między nimi nie układają się zbyt dobrze.
Źródło: Przegląd Sportowy [6]
Fakt
Witkowski bohaterem meczu w Krakowie
Koniec zwycięskiej serii Lecha! Po pięciu wygranych z rzędu pogromcą Kolejorza okazała się Cracovia. Pasy wygrały przede wszystkim dlatego, że miały w swoim składzie zabójczo skutecznego Kamila Witkowskiego (24 l.), zdobywcę wszystkich bramek dla gospodarzy.
- Piłkarze Lecha nie wiedzieli, co zrobi Witkowski, bo on sam wyglądał, jakby nie wiedział, co chce zrobić - podsumował wyczyny bohatera meczu uradowany prezes Cracovii Janusz Filipiak (54 l.).
Poznańska lokomotywa w drodze po wicemistrzostwo poważnie wyhamowała na stacji Kraków. Trzy punkty stracone w sobotnim meczu bardzo pokrzyżowały plany Franciszkowi Smudzie (60 l.) i jego podopiecznym. - Jeśli chcemy stanąć na podium, musimy wygrać trzy kolejne mecze. Przegraliśmy, bo przez piętnaście minut popełniliśmy więcej błędów indywidualnych niż przez cały sezon - przyznał zmartwiony Franz. A mówiąc o błędach swoich graczy, miał na myśli przede wszystkim Krzysztofa Kotorowskiego (32 l.), Bartosza Bosackiego (33 l.) i Tomasza Bandrowskiego (24 l.).
Bramkarz Lecha miał udział przy pierwszej bramce dla gospodarzy, „Bosy" przy pierwszej i drugiej, a Bandrowski popełnił błąd przy trzecim trafieniu.
Wszystkie pomyłki wykorzystał świetnie dysponowany sobotniego wieczoru Kamil Witkowski. Najpierw po dośrodkowaniu Bartłomieja Dudzica (20 l.) wepchnął piłkę do siatki biodrem, potem po dograniu Pawła Nowaka (29 l.) kiwnął Bosackiego i strzelił nie do obrony w długi róg. A zaledwie kilkadziesiąt sekund później z prawego skrzydła dośrodkował Dariusz Pawlusiński (31 l.), a Wicio przyjął piłkę w polu karnym, minął bramkarza i trafił do pustej bramki.
- To mój pierwszy taki wyczyn w ekstraklasie. Mimo to nie jestem zadowolony ze swojej gry. W dziesięciostopniowej skali dałbym sobie najwyżej ósemkę - samokrytycznie przyznał Witkowski, który przez 23 minuty nastrzelał tyle goli, ile wcześniej przez... 1090 minut, jakie rozegrał w tym sezonie.
Źródło: Fakt [7]
Trenerzy o meczu
Stefan Majewski (trener Cracovii)
Bardzo się cieszę, że po trudnym spotkaniu z Wisłą drużyna potrafiła się zmobilizować. Chłopaki pokazali, że bardzo chcieli wygrać i cały zespół zagrał dobrze. Kamil Witkowski miał swój dzień i trzeba go za to pochwalić. Zmiany Mateusza Urbańskiego i Arkadiusza Barana spowodowane były drobnymi urazami.
Franciszek Smuda (trener Lecha)]
O naszej porażce zadecydowały ostatnie sekundy pierwszej połowie, gdy straciliśmy dwie bramki po indywidualnych błędach, których nie powinniśmy byli popełnić. Walczymy o wicemistrzostwo i nie możemy popełniać takich błędów. A było ich jeszcze więcej w całym spotkaniu. Tego we wcześniejszych meczach nie było.
Źródło: Cracovia.pl [8]