1982-11-14 Cracovia - Ruch Chorzów 0:1
|
![]() Kraków, niedziela, 14 listopada 1982
(0:0)
|
|
Skład: Koczwara Surowiec Dybczak A. Turecki Marek Podsiadło Kuć Stokłosa Błachno (78' Smoleń) Karaś Tobollik Gacek (60' Piskorz) |
Sędzia: Andrzej Ogorzewski z Łodzi
|
Skład: Wandzik E. Kamiński K. Gawara Walot Wrona Grzybowski (46' Jakubczyk) Nowak Lorens Szewczyk M. Bąk Mikulski (60' Benigier) |
Opis meczu
Piłkarze Cracovii doznali pierwszej po powrocie do ekstraklasy porażki na własnym boisku. Jednocześnie Ruch odnotował pierwsze zwycięstwo w meczu wyjazdowym. A doszło do tego na nadzwyczaj śliskim boisku, podczas nieustannie padającego deszczu. Trudne warunki wpłynęły na to, że gra się „nie kleiła” i więcej widzieliśmy twardej, nieustępliwej walki o piłkę niż płynnych akcji i celnych strzałów.
Gospodarze mieli praktycznie sporą przewagę, ale nie potrafili jej wykorzystać. Zasługa w tym doskonałej organizacji defensywy chorzowskiej. Dodam jednak, że goście nie ograniczali się do obrony, ale dzięki Szewczykowi i Lorensowi (z drugiej linii) przeprowadzili sporo groźnych kontr głównie w wykonaniu nieustępliwego i szybkiego Bąka.
Początek meczu zapowiadał sporo bramek, bo już w 2 min Błachno w pełnym biegu oddał niezwykle silny strzał, po którym Wandzik wybił piłkę na róg. Ale okazało się, że był to bodaj jedyny silny strzał w światło bramki w wykonaniu „Pasiaków”. Mimo to bramkarz Ruchu miał wiele okazji do zademonstrowania swego kunsztu, szczególnie przy wyłapywaniu dośrodkowań, kiedy zbierał piłki z głów rywali.
W 12 minucie gospodarze mogli uzyskać prowadzenie, kiedy to Gacek został brutalnie zatrzymany podczas biegu do piłki w polu karnym. Jednak arbiter nie przerwał gry... A w 36 min Szewczyk zmarnował idealną pozycję strzelecką w najbliższym sąsiedztwie bramki Koczwary.
Po zmianie stron znów mocno zaatakowali gospodarze. Tobollik minął trzech rywali, ale przewrócił się na następnym i nic z akcji nie wyszło. W 55 min po zagraniu Surowca „główka” Tobollika minęła cel. Ale skrzydłowy krakowian z minuty na minutę grał coraz słabiej. Czyżby dlatego, że zbytnio uprzykrzał mu życie ostry jak... brzytwa Kamiński?
Losy meczu przesądzone zostały w 71 minucie, kiedy to Kuć ułatwił Szewczykowi rajd po skrzydle, skąd nastąpiło dośrodkowanie. Sytuację próbował ratować Turecki, ale tak niefortunnie, że piłka „zawadzając” o jego nogę zmieniła kierunek prosto na nadbiegającego Benigiera, który bez zastanowienia strzelił w sam bramki Koczwary.
Po utracie gola krakowianie ambitnie atakowalil, ale bez zbytniej wiary w możliwość uzyskania wyrównania. Zresztą zaczęło im brakować świeżości i ich akcje były już łatwe do rozszyfrowania dla chorzowian. Tym bardziej, że po wejściu na boisko Jakubczyka goście grali już trójką w obrębie przedpola własnej bramki.
W sumie był to mecz nadzwyczaj zacięty, choć nie stał na zbyt wysokim poziomie. Należy odnotować, że w 56 min meczu kontuzji naderwania przyczepu mięśnia dwugłowego doznał Gacek. Na zbyt ostrą grę Kamińskiego i Podsiadły zupełnie nie reagował sędzia.
Źródło: Tempo