2008-09-07 Cracovia - Śląsk Wrocław 0:1

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Herb_Cracovia

Trener:
Stefan Majewski
pilka_ico
Puchar Ekstraklasy , 2 kolejka
Kraków, niedziela, 7 września 2008, 17:00

Cracovia - Śląsk Wrocław

0
:
1



Herb_Śląsk Wrocław

Trener:
Ryszard Tarasiewicz
Skład:
Olszewski
Radwański (62' Krzywicki)
Karwan
Milosevic
Kulig
Wasiluk
Baran (46' Snadny)
Kłus (68' Tupalski)
Szeliga
Pawlusiński
Dudzic (85' Baliga)

Ustawienie:
4-4-2

Sędzia: Marcin Szulc
Widzów: 1500

bramki Bramki
0:1 Szewczuk (79' k.)
zolte_kartki Żółte kartki
Szeliga
Skład:
Kaczmarek
Wójcik (46' Socha)
Pokorny
Sztylka (46' Celeban)
Ćap
Ostrowski
Tymiński (46' Łukasiewicz)
Górski
Gancarczyk
Ulatowski
Sotirović (46' Szewczuk)

Ustawienie:
4-4-2



Opis meczu

Teraz Pasy!

W bardzo różnych nastrojach po meczu byli trenerzy obu drużyn. Trenera tegorocznego beniaminka Ekstraklasy Ryszarda Tarasiewicza cieszyło zwycięstwo i styl w jakim zagrała jego drużyna.

Zespół trenera Stefana Majewskiego nie tylko przegrał mecz, ale uczynił to w najgorszym z możliwych stylu. Dość powiedzieć, że Cracovia w ciągu 90 minut praktycznie ani raz poważniej nie zagroziła bramce Śląska oddając tylko jeden celny strzał! Gdyby nie znakomita gra najlepszego w drużynie Cracovii bramkarza Sławomira Olszewskiego zwycięstwo gości mogło być o wiele bardziej okazałe.

Obaj trenerzy bardzo poważnie potraktowali rozgrywki o Puchar Ekstraklasy wystawiając składy, które zapewne niewiele różniłyby się, gdyby w niedzielne popołudnie przyszło im grać o ligowe punkty.

Mecz od początku toczył się w wolnym tempie. Goście częściej przebywali na połowie Cracovii i to oni przez większą część pierwszej połowy byli zespołem lepszym.

W 8 minucie tylko Sławomirowi Olszewskiemu piłkarze Cracovii zawdzięczają, że nie stracili bramki. Lewą stroną boiska przedarł się Gancarczyk i z kilku metrów uderzył silnie, ale bramkarz Cracovii wykazał się dużym refleksem i zdołał odbić piłkę.

Przez kolejne minuty z boiska wiało nudą. Akcje gości najczęściej kończyły się na wysokości pola karnego Cracovii, a podopieczni trenera Stefana Majewskiego tylko sporadycznie przedostawali się pod bramkę rywali.

W 27 minucie po efektownej akcji Ostrowskiego i Sotirovicia ten ostatni strzelił w dogodnej sytuacji ale piłka nieznacznie minęła bramkę Sławomira Olszewskiego.

W ostatnim kwadransie pierwszej połowy Cracovia dwa razy przeprowadziła szybkie kontrataki, ale żaden z nich nie zakończył się strzałem na bramkę. W 30 minucie Bartłomiej Dudzic po akcji lewą stroną wrzucał piłkę w pole karne do Dariusza Pawlusińskiego, ale bramkarz Śląska zdołał przeciąć podanie. Trzy minuty później Pawlusiński otrzymał prostopadłe podanie ze środka boiska, zdecydował się na indywidualny rajd, ale w polu karnym został zatrzymany przez zdecydowanie interweniującego Kaczmarka.

Tuż przed przerwą Śląsk przeprowadził składną akcję środkiem boiska, ale strzał Krzysztofa Ulatowskiego w ostatniej chwili zablokował Michał Karwan.

W przerwie meczu trener Stefan Majewski przeprowadził tylko jedną zmianę - w miejsce Arkadiusza Barana wprowadził Jakuba Snadnego. Po tej zmianie Dariusz Pawlusiński przeszedł z ataku na prawą pomoc, a Sławomir Szeliga z prawej strony do środka boiska.

Poprawnie spisująca się do przerwy defensywa Cracovii przeżywała ciężkie chwile po zmianie stron i tylko znakomitej dyspozycji Sławomira Olszewskiego piłkarze Pasów zawdzięczają, że długo utrzymywał się wynik bezbramkowy.

W 49 bramkarz Cracovii świetnie obronił potężne uderzenie Ostrowskiego z 20 metrów. W 51 i 57 minucie goście dwukrotnie "rozklepali" prawą stronę krakowskiej obrony i po efektownych akcjach Śląska Sławomir Olszewski nie mniej efektownie bronił dwa strzały Szewczuka z kilku metrów.

W 61 minucie kontuzji mięśnia czworogłowego doznał Krzysztof Radwański i w jego miejsce trener Majewski wprowadził napastnika Marcina Krzywickiego, który wrócił na boisko po kilkutygodniowej przerwie spowodowanej kontuzją. Po tej zmianie Wasiluk zajął miejsce na lewej obronie, a Dudzic ustąpił miejsca w ataku Krzywickiemu i został przesunięty na bok pomocy.

Pięć minut później trener Cracovii przeprowadził kolejna zmianę i kolejne roszady w ustawieniu Cracovii. Na boisko wszedł Łukasz Tupalski, który zastąpił Dariusza Kłusa. Tupalski zajął miejsce na środku obrony obok Milosevicia, a Michał Karwan przeszedł do środka boiska.

W 67 minucie podopieczni trenera Majewskiego przeprowadzili jedną z nielicznych składnych akcji w tym meczu. Jakub Snadny zagrał do Marcina Krzywickiego, a ten przerzucił piłkę na przeciwległą stronę do Dariusza Pawlusińskiego, ale piłka po strzale "Plastika" minęła bramkę.

Minutę później Cracovia oddała pierwszy i jak się później okazało ostatni celny strzał w tym spotkaniu. Po rzucie wolnym wykonywanym przez Wasiluka spod linii końcowej boiska piłkę na 10 metrze otrzymał Krzywicki, ale strzelił zbyt lekko by móc zaskoczyć bramkarza gości.

Goście nie rezygnowali z prób zdobycia bramki i w 72 minucie dwukrotnie Cap i Szewczuk strzałami z dystansu zmusili do interwencji Sławomira Olszewskiego.

Mecz rozstrzygnął się w 79 minucie. Krzysztof Ulatowski minął na linii pola karnego debiutującego w oficjalnym meczu Cracovii Semjona Milosevicia. Bośniak próbował jeszcze rozpaczliwie zatrzymać piłkarza Śląska, ale uczynił to nieprzepisowo i sędzia podyktował rzut karny, który pewnie wykorzystał Szewczuk zapewniając Ślskowi w pełni zasłużone zwycięstwo.

Źródło: Teraz Pasy! [1]

Dziennik Polski

"Pasy" zawiodły na całej linii

Bardzo słaby występ Cracovii w Pucharze Ekstraklasy, która zasłużenie przegrała ze Śląskiem Wrocław 0-1 po bramce z karnego Szewczuka.

Oba zespoły wystąpiły w mocnych składach, w Cracovii brakowało tylko Cabaja, Polczaka i Nowaka, w Śląsku Mili, Wołczuka, Pawelca.

Od początku meczu lepiej prezentowali się goście, mieli jakiś pomysł na grę, grali szybciej, dynamiczniej. Gdyby nie bardzo dobrze broniący Sławomir Olszewski, "Pasy" mogły przegrać wyżej.

Bramkarz krakowski w 9 min okazał się lepszym od J. Gancarczyka, który strzelał z kąta, z 8 metrów. W 49 min mocno uderzał z dystansu Ostrowski, znowu dobrze interweniował Olszewski. W 51 i 58 minucie nie dał się zaskoczyć uderzeniom Szewczuka z paru metrów. Skapitulował tylko przy rzucie karnym, ale Szewczuk, po zwodzie, uderzył precyzyjnie w lewy róg.

W Cracovii nie było żadnego pomysłu na grę. To jest mankament tej drużyny od dłuższego czasu. Statyczni obaj skrajni pomocnicy Szeliga i Wasiluk, nie od dziś wiadomo, że Baran i Kłus mają przede wszystkim walory defensywne, w ofensywie sa znacznie słabi. Kto w tej sytuacji miał organizować akcje zaczepne?

Nic dziwnego, że pierwszą składną akcję Cracovii kibice zobaczyli dopiero w 29 min, po zagraniu Kłusa, centrował Dudzic, piłkę z nóg Pawlusińskiego zdjął bramkarz.

Po przerwie na boisku pojawił się Snadny i trzeba powiedzieć, że prezentował się najlepiej z napastników. To on w 54 min efektownie ograł obronę gości podał do Pawlusińskiego, ale ten huknął daleko od bramki. W 66 min Snadny dograł dobrze piłkę do Krzywickiego (pojawił się w 60 min na boisku po ponad 2-miesiecznej kontuzji), ta trafiła do Pawlusińskiego, który przy próbie strzału skiksował. Jedyną sytuację bramkową miała Cracovia w 68 min, po rzucie wolnym, piłka trafiła na 12 m do Krzywickiego, ten strzelił od razu, ale trochę mało precyzyjnie i Kaczmarek piłkę złapał.

W 78 min na rajd zdecydował się Ulatowski, ograł w polu karnym Milosevicia, ten faulował go. Był karny, z którego Szewczuk zdobył jedynego gola.

Cracovia nie miała już żadnego pomysłu na grę i do końca meczu nie stworzyła żadnej groźnej sytuacji.

W tym meczu w zespole Cracovii nie zawiódł tylko Olszewski. Na brawa zasłużyli jeszcze tylko... kibice, którzy cały czas kulturalnie dopingowali swój zespół. Kilku graczy w zespole "Pasów" było w wyjątkowo słabej dyspozycji. Nie ma formy Kulig, Szeliga, zastracił swoje walory Dudzic.

Ale najbardziej zaskakuje trener Majewski. Przykro było patrzyć, jak Marek Wasiluk męczył się na pozycji lewego, skrajnego pomocnika. Psuł niemal każdą piłkę. Przesunięty z konieczności na obronę (kontuzji doznał Radwański) radził sobie znacznie lepiej. Michał Karwan dawał sobie dobrze radę na pozycji stopera, ale od 65 min musiał grać jako pomocnik. To też pozycja nie dla niego, traci co najmniej 50 procent swojej wartości. - Nie wiem co trener chce osiągnąć przez to mieszanie pozycjami, dlaczego za Kłusa nie wprowadził od razu młodego Baligi? - komentował jeden z kibiców.

Źródło: Dziennik Polski [2]

Gazeta Krakowska

Majewski też chciałby mieć u siebie sarenki

Cracovia - Śląsk Wrocław 0:1 (0:0). W Cracovii nikt jeszcze nie wpadł na pomysł, żeby płacić ludziom za przyjście na stadion, ale zwrot pieniędzy za bilet na mecz Pucharu Ekstraklasy ze Śląskiem Wrocław byłby w dobrym tonie.

Fatalny poziom, mnóstwo błędów i jeden gol (dla rywala) - zastanawiające, że nikt nie krzyczał "litości!".

Co ciekawe, mecz był mały, a słowa trenerów bardzo duże. - Moi piłkarze wiedzą, że nie znoszę minimalizmu. Na boisku mają orać, orać i jeszcze raz orać - przedstawił w skrócie swoją wizję futbolu trener Śląska Ryszard Tarasiewicz. - Mam satysfakcję, że nigdy tego nie zakwestionowali.

Stefan Majewski, szkoleniowiec Cracovii, który wymagania ma podobne, ale efekty gorsze, zerkał na niego z zazdrością. - Mam pretensje do swoich zawodników, bo zabrakło im dzisiaj motywacji - oświadczył.

Obaj operowali skrajnościami, choć mecz sunął środkowym pasem zarezerwowanym dla nijakiej, charakterystycznej dla polskiego futbolu kopaniny. Zdaniem Tarasiewicza, jego piłkarze zwyciężyli, bo " biegali jak sarenki", ale za daleko zapędził się z tym porównaniem.

Pierwsza połowa mogłaby być nieco przydługim teledyskiem do starego przeboju Grzegorza Turnaua, w którym śpiewał on, że "naprawdę nie dzieje się nic i nie stanie się nic aż do końca". Wprawdzie krakowski artysta mógłby psioczyć - nie bez powodu - na kiepską scenografię (pustawe trybuny) oraz pozbawioną wyrazu grę aktorów, ale mimo wszystko piłkarzom obu ekip całkiem nieźle udało się oddać senny i leniwy klimat utworu. Bez wątpienia spełnili najważniejszy warunek: zgodnie z intencją autora, nic się nie działo. Nie licząc kilku kuriozalnych błędów, które na widowni wywoływały na przemian salwy śmiechu i pomruki złości.

Cracovia i Śląsk zagrały w prawie najsilniejszych składach, ale doprawdy trudno byłoby obronić wczoraj nawet tezę, że Puchar Ekstraklasy to lepsza wersja sparingów. Przez długi czas wydawało się wręcz, że spotkanie zorganizowano tylko po to, aby przed krakowską publicznością mógł pokazać bośniacki obrońca Semjon Milosević.

Debiut 29-letniego stopera na początku wyglądał bardzo obiecująco, bo nie wpisał się on w ogólny trend biegania na pół gwizdka. Milosević, który nie jest demonem szybkości, dobrze się ustawiał, interweniował spokojnie i z reguły skutecznie. Potknął się dopiero w 79 minucie, gdy w polu karnym sfaulował Krzysztofa Ulatowskiego. Rzut karny zamienił na gola Tomasz Szewczuk, który pojawił się na boisku po przerwie i wyraźnie wyrósł ponad poziom tego wątpliwej jakości spektaklu. Bohaterem zostałby już wcześniej, lecz jego strzały efektownie bronił Sławomir Olszewski. Jedyny piłkarz Cracovii, który wczoraj nie odwalił fuszerki.

Zostaje tylko pytanie, czy kłopoty z wytrzymałością i szybkością to skutek lenistwa piłkarzy czy metod pracy trenera.

Źródło: Gazeta Krakowska [3]

Gazeta Wyborcza

Cracovia bez motywacji

W drugim meczu Pucharu Ekstraklasy Cracovia uległa Śląskowi Wrocław 0:1. Mimo porażki niezły debiut zaliczył Semjon Milosević.

Oba zespoły potraktowały PE bardzo poważnie i przystąpiły do meczu w składach zbliżonych do występów w ekstraklasie.

W Cracovii zabrakło Marcina Cabaja, Pawła Nowaka oraz Piotra Polczaka, którzy przebywają na zgrupowaniu reprezentacji Polski. Za to Śląsk zagrał bez Sebastiana Mili, Krzysztofa Wołczka i Mariusza Pawelca.

W Cracovii zadebiutował Semjon Milosević. Bośniacki stoper wypadł całkiem przyzwoicie w pierwszej połowie, gdy dwukrotnie wybijał piłkę w groźnych sytuacjach. Jednak do miana lidera zespołu - jak chciałby trener Stefan Majewski - jeszcze sporo mu brakuje. Ocenę obniża sytuacja z końca meczu, gdy Milosević sfaulował rozpędzonego Tomasza Ulatowskiego i sędzia odgwizdał rzut karny, który zdecydował o zwycięstwie Śląska.

Mimo kłopotów z kręgosłupem na boisku pojawił się Arkadiusz Baran. - Gra, bo chce - wyjaśniał trener Majewski. Dopiero po zmianie stron kapitana Cracovii zmienił Jakub Snadny.

Po raz kolejny słabo zaprezentował się Marek Wasiluk. Grał ospale, wolno i ślamazarnie, narażając się na gwizdy i śmiechy z trybun. - Będziemy inwestować, kilku moich piłkarzy zagrało podobnie - tłumaczył krakowski szkoleniowiec.

Na ostatnie pół godziny zgodnie z zapowiedzią Majewskiego na boisko wybiegł Marcin Krzywicki. Piłkarz miał dwa miesiące przerwy spowodowane kontuzją nogi. Mimo tego zagrał bardzo poprawnie. Najpierw po jego dokładnym dośrodkowaniu Dariusz Pawlusiński nie trafił w piłkę, a chwilę później sam Krzywicki mógł zdobyć gola, ale uderzenie złapał Wojciech Kaczmarek. Bilans meczu po stronie Cracovii zamyka kontuzja Krzysztofa Radwańskiego, który nabawił się urazu mięśnia czworogłowego.

W pierwszej połowie spotkanie było przeraźliwie słabe, a jedyny, słaby i sygnalizowany strzał oddał Janusz Gancarczyk. W drugiej części najwięcej zamieszania pod bramką Sławomira Olszewskiego robił Tomasz Szewczuk, który dwa razy próbował zaskoczyć bramkarza Cracovii strzałem z ostrego kąta. W 79. min Szewczuk bez problemu pokonał bramkarza Cracovii z rzutu karnego i ustalił wynik meczu.

Majewski: - Dziś moi piłkarze nie mieli motywacji, choć są profesjonalistami.

Za to Ryszard Tarasiewicz, trener Śląska, chwalił swoich zawodników za styl. - Zwycięstwo było zasłużone, byliśmy bardziej dynamiczni i szybsi. Moi piłkarze biegali jak sarenki.

Nic dziwnego, skoro szkoleniowiec Śląska traktuje PE niezwykle poważnie. - Nie gramy 70 meczów jak w lidze angielskiej, tylko połowę mniej. Zawodnicy mają orać na boisku. Chcę w tym roku wygrać mistrzostwo i Puchar Ekstraklasy, bo nie lubię minimalistów - podkreślił wrocławski szkoleniowiec.

Źródło: Gazeta Wyborcza [4]