1996-11-17 Cracovia - Unia Tarnów 3:2
|
II liga grupa wschodnia , 18 kolejka niedziela, 17 listopada 1996
(2:1)
|
|
Skład: Kwedyczenko Góra Mróz Szymiński Kowalik (65' Siemieniec) Kubik Ziółkowski (72' Wielgus) Sosin Bernas Martyniuk (80' Hrapkowicz) Zegarek |
|
Opis meczu
Miała intuicję krakowska TV, decydując się na bezpośrednią transmisję z tego właśnie meczu. Było to bowiem - dość nieoczekiwanie - widowisko naprawdę dobre, zasobne w treści, o jakie kibic się dopomina. A zatem: mógł zadowolić poziom gry, nie brakło z obu stron waleczności, pod obydwoma bramkami raz po raz notowano groźne spięcia. No i dramaturgia - nie był to mecz dla ludzi o słabych nerwach! Szkoda tylko, iż nie dopisała frekwencja. Na trybunach zasiadło co najwyżej tysiąc osób, a zatem znacznie mniej, niż zwykle przybywa na drugoligowe spotkanie na stadionie âPasów". Ale tak to już bywa, jeśli mecz można obejrzeć na telewizyjnym ekranie, a poza tym gra się w âpracującą" sobotę o niekorzystnej dla ludzi porze.
W 5. min zadziorny Martyniuk ostro strzelił sprzed linii pola karnego, ale Olszewski wykazał się klasą, broniąc na róg. Z kolei w 17. min - Kwedyczenkę przeegzaminował Palej. W 25. min Kwedyczenko sfaulował szarżującego J. Popielę, a arbiter wskazał na punkt âjedenastki". Karnego egzekwował Jasiak, ale golkiper Cracovii w pełni się zrehabilitował. Po chwili Martyniuk, obsłużony znakomitym podaniem przez Bernasa znalazł się sam na sam z bramkarzem i szansę wykorzystał. Niedługo jednak gospodarze cieszyli się prowadzeniem. Tarnowianie âzamieszali" krakowską obroną, a Palej z odległości 3 metrów wyrównał. A propos napastnika âJaskółek": był pierwszoplanową postacią w swym zespole, dowiódł - nie po raz pierwszy zresztą - że wyśmienicie opanował futbolowy fach. Wytknąć mu wszakże trzeba maniery żałosne, prowincjonalne, bo tak właśnie określić należy prowokacyjne gesty pod adresem publiczności, na jakie pozwolił sobie po zdobyciu gola. Wracając wszakże do boiskowych wydarzeń: w 45. min defensorzy Unii najwyraźniej zagapili się, a Martyniuk, tym razem głową, zdobył gola - jak to się w piłkarskim żargonie określa - âdo szatni".
Po zmianie stron Unia przystąpiła oczywiście do ofensywy, natomiast miejscowi - próbując kryć krótko, agresywnie - uprzykrzali tarnowianom życie w środku pola. Jednocześnie âPasy" często inicjowały kontry, a po jednej z tego rodzaju akcji Bernas, po dobrym podaniu Sosina, strzałem z ostrego kąta podwyższył na 3-1. Wkrótce potem kolejną próbkę swych wielkich możliwości dał Palej, zaś âJaskółki" - po zdobyciu tej kontaktowej bramki - natarły z jeszcze większą werwą. Kilkakrotnie zakotłowało się pod bramką Kwedyczenki, kilkakrotnie cierpła skóra na kibicach âPasów", m.in. w 74. min po strzale Paleja w słupek.
Reasumując: bodaj najlepszy mecz, jaki rozegrano tej jesieni na stadionie Cracovii. Unia grała swobodnie, szybko, z inwencją zawiązując ofensywne akcje. W środku pola goście przewyższali gospodarzy, ci jednakże zaskakiwali rywali częstymi i groźnymi kontratakami. A nadto krakowianie zagrali z determinacją i ofiarnością, jaką nieczęsto prezentują ligowi futboliści.
Miał jednakże ten mecz także negatywnego bohatera, a był nim arbiter R. Rostkowski z Warszawy. Szafował on kartkami bez opamiętania chociaż mecz był w zasadzie prowadzony fair. Wyjmował żółty kartonik ni mniej ni więcej, ale 12 (sic!) razy, chociaż większość przewinień nie kwalifikowała się na taką karę. Nadto z sobie tylko wiadomych powodów przedłużył mecz o blisko 5 minut. Wyniku co prawda nie wypaczył, niemniej zastrzeżenia do sędziego mieli szkoleniowcy obydwu zespołów, Alojzy Łysko (Cracovia) i Zbigniew Kordela (Unia), a także piłkarze...
Źródło: Tempo