1995-09-24 Wisła Kraków - Cracovia 0:1
Opis meczu w Tempo
Kiedy przed meczem zapytałem Ireneusza Adamusa, trenera Cracovii, czy byłby usatysfakcjonowany remisem, odpowiedział twierdząco. - Bo też- dodał - Petrochemia to bodaj najlepszy zeÂspół tej grupy drugiej ligi... Po ostatnim gwizdku arbitra krakowÂski szkoleniowiec nie krył jednakże niedosytu. Owszem, cieszył go punkt zdobyty z rywalem, mającym ekstraklasowe ogranie, z drugiej jednakże strony - nieoczekiwanie - to właśnie âPasyâ przez większą część meczu nadawały ton grze i były bliżÂsze wygranej. Zaczęło się wszakże zgodnie z przewidywaniami - grający z większą swobodą goście opanowali środek pola i dość często gościli na przedpolu bramki Kwedyczenki. Bramkarz Cracovii nie został jednak w pierwszych minutach poważnie przeegÂzaminowany, natomiast gospodarze - z minuty na minutę - graÂli składniej i bardziej pomysłowo. Oskrzydlające akcje krakoÂwian były groźne, w 20. min świetną okazję miał Kowalik, ale co się odwlecze... Cracovia nadal miała więcej z gry i wreszcie w 32. min właśnie Kowalik - âobsłużonyâ przez Gruchałę świetÂnym podaniem z rzutu wolnego - z kilku metrów pewnie strzeÂlił. Zatem po pierwszej połowie, dla wielu trochę nieoczekiwane, w pełni zasłużone prowadzenie gospodarzy. Nie upłynęły dwie minuty gry po zmianie stron i publiczność wiwatowała po raz drugi. Popisowa akcja Hajduka i Hrapkowicza - w tym meczu najefektowniejsza - ostry strzał w pełnym biegu drugiego z wymieÂnionych i 2-0. Co prawda teraz do ofensywy przeszła Petrochemia, goście uzyskali optyczną przewagę w polu, ale âPasyâ groźnie kontrowały i nadal sprawiały korzystniejsze wrażenie. Na trybunach mówiono o âodwróceniu rólâ ( bo też rzeczywiście, jeśli ktoś na boisku profesorował - to właśnie Cracovia... ] Okazało się wszakże, że kraÂkowscy futboliści jeszcze nie wszystkie rozumy zjedli. RozÂluźnili się, jakby poczuli się już zwycięzcami, za co zostali barÂdzo srodze skarceni. Najpierw Gocejna, w 62. min, uderzył z linii pola karnego, niezbyt silÂnie wprawdzie, ale piłka âpo drodzeâ otarła się o nogę GruÂchały, zmieniła kierunek i wpaÂdła do siatki obok zdezorientoÂwanego Kwedyczenki. Goście poczuli wiatr w plecy, gospodaÂrze natomiast jakby się zagubiÂli i w trzy minuty później Małocha ograł Górę, po czym z kąta sprytnie strzelił na 2-2. Potem atakowały obie drużyny, a bliżÂsza gola była Cracovia (sytuÂacja Węgla w 85. min). Goście - w drugiej połowie - potwierdzili swe nietuzinkowe umiejętności. âPasomâ wytknęliśmy już okres słabości, rozluźÂnienia - poza tym należy im się pochwała, gdyż przez większą część meczu poczynały sobie naprawdę dobrze.