1996-10-26 Cracovia - Petrochemia Płock 0:4
|
II liga grupa wschodnia , 15 kolejka Kraków, sobota, 26 października 1996
(0:2)
|
|
Skład: Paluch Góra Mróz Szymiński Kowalik (55' Powroźnik) Ziółkowski Sosin (78' Depa) Kubik Bernas Martyniuk (70' Siemieniec) Zegarek |
|
Opis meczu
Trudno się dziwić totalnej frustracji, jaka zapanowała po tym meczu wśród sympatyków âPasówâ. Porażki z Petrochemią, która w tym składzie zdolna była âzamieszaćâ w pierwszej lidze â należało oczekiwać. Rzecz jednak w cyfrowych rozmiarach niepowodzenia, a także w stylu, w jakim Cracovia przegrała. To nie była ta sama drużyna, która przez z górą tygodniem zebrała wiele pochwał za występ na stadionie Wawelu. Wówczas biało-czerwoni byli waleczni, zadziorni, a krótko kryjąc i grając agresywnie w środku pola â dyktowali warunki. Przedwczoraj nic z tych rzeczy, można by nawet powiedzieć, iż âPasyâ oddały ten mecz bez walki. Inna sprawa, że bardzo szybko ułożyło się po myśli gości z Płocka. Nie dobiegła końca 6 minuta, a Petrochemia prowadziła 1-0, nie upłynęło pół godziny â a było już2:0. Owszem, nagrzeszył przy drugim golu (niobliczalny wybieg) bramkarz Paluch, ale czyż jego i wciąż jego â a są takie głosy â winić za ostatnie niepowodzenia Cracovii? Owszem, bronił niepewnie, jest najwyraźniej stremowany, ale też przez wiele, wiele miesięcy był rezerwowym, a między słupkami stanął wówczas, kiedy kontuzja wyeliminowała z gry Kwedyczenkę. Paluch ma prawo czuć się niepewnie, nie dano mu szansy ogrania. Rzecz jednak również w tym, iż postawa krakowian w defensywie â i w tym meczu, a także w kilku poprzednich â była, eufemistycznie określając, niefrasobliwa, by nie rzec po prostu, iż żałosna. A przecież taki zawodnik, jak na przykład stoper Mróz, nie może się tłumaczyć brakiem doświadczenia.
Przedwczorajszy mecz nie miał historii. Goście â lepiej wybiegani, grający z dużą swobodą â ârządziliâ niepodzielnie, chociaż widać było, że stać ich na jeszcze więcej. Dość powiedzieć, że najgroźniejszą sytuację pod bramką Sejuda stworzył... Witkowski, który w 28 minucie tak niefortunnie wybijał piłkę, iż trafiła ona w słupek bramki Petrochemii.
Po meczu trener Cracovii, Alojzy Łysko, komplementował gości, mówiąc o ich pewnym awansie do ekstraklasy. Miał rację, ale czy to jakaś pociecha dla kibiców krakowskiej drużyny, która na własnym boisku przegrała czwarte z kolei spotkanie?
Źródło" Tempo