1922-04-02 Wisła Kraków - Cracovia 1:1
Pierwszy w historii remis Cracovii w klasie A.
|
krakowska Klasa A , 2 kolejka stadion Makkabi Kraków, niedziela, 2 kwietnia 1922
(0:0)
|
|
Sędzia: Obrubański
|
Skład: Popiel Gintel Fryc Styczeń Cikowski Synowiec Zimowski Kotapka Kałuża Kogut Sperling Ustawienie: 2-3-5 |
Opis meczu
Wynik Zdawałby się wskazywać, że "Wisła" staje się znowu groźnym przeciwnikiem naszego mistrza, że rok ubiegły, kiedy to biło się "Wisłe" łatwo w stosunku 3:0 i 5:0, należy do przeszłości, natomiast powróciły te dawne czasy, gdy to walczono ze zmiennym szczęściem, zwyciężając lub ulegając różnicą jednej bramki. Gdzie szukać przyczyn? Podług mnie przede wszystkim w grze Wiśniewskiego. Bramkarz ten wykazał tak wysoką klasę, tyle rutyny i przytomności umysłu, że zaliczyć go należy do naszych najlepszych i jemu w znacznej mierze zawdzięczać musi "Wisła" remisowy wynik. Gdyby miejsce Wiśniewskiego w bramce zajął był Szubert, "Wisła" musiałaby przegrać różnicą 4-6 bramek. Za drugą przyczynę uważam pewien defekt w ustawieniu napadu "Cracovii". Kogut od tak dawna wykazuje spadek formy, że dalsze uparte forsowanie go w składzie pierwszej drużyny jest dla mnie nie zrozumiałe. Gra jego w polu jest bez zarzutu i tłumaczy się rutyną i techniką, natomiast pod bramką gracz ten traci wszelką myśl, traci głowę, z odległości 1 do 2 kroków potrafi nie trafić w pustą bramkę, jak to miało miejsce z początkiem drugiej połowy niedzielnych zawodów. Sperling doskonały. Kałuża nie ten już genialny strzelec sprzed 4-5 lat, zawsze jednak pełen błyskawicznej orientacji, wielkiej rutyny i pierwszorzędnych zalet kierownik całej akcji zaczepnej. Kotapka do gry jak zwykle, musi jednak grać mniej na własną rękę i nauczyć się szybkiej decyzji w strzale, przez której brak traci mnóstwo doskonałych pozycji. Kotapka do gry jak zwykle, musi jednak grać mniej na własną rękę i nauczyć się szybkiej decyzji w strzale, przez której brak traci mnóstwo doskonałych pozycji. Zimowski wyjątkowo słabszy. Pomoc, ten niewzruszalny ośrodek siły "Cracovii", bez wyjątku doskonała. Gintel po dłuższym okresie czasu niepokojącej słabości znów po staremu dobry, choć przez pełne nonszalancji krótkie passy ze Styczniem lub Frycem w chwilach groźnych zdaje się niepotrzebnie wyzywać niebezpieczeństwo. Fryc jest graczem dziwnym. Tyle razy miał okazje przekonać się, że grając fair przysparza sobie sławy, a drużynie korzyści i mimo tego daje nosić się temperamentowi. Popiel jak na gracza, który miast treningu kraje zagon ojczysty, dobre, choć coprawda niewiele miał do roboty. "Wisła" w możliwie najlepszym składzie zmobilizowanym jak zwykle na match z Cracovią z całej Polski z "murowaną" obroną w osobach Cepurskiego i Bujaka, weteranów o ostrym systemie gry, lecz pewnej doświadczonej technice, z Gierasem w pomocy, który w szybkiem tempie dąży ku wyżynom...i Śliwą. Gracz ten ze swej prawdopodobnie ambicji pochodzącej gry "foul" jest już tak notorycznie znany, że niktby mi nawet nie uwierzył, gdybym twierdził, że w ubiegłą niedzielę grał "fair". Gorsze jest to, że przez swą drewnianą protezę może się mimo woli stać niebezpieczny dla zdrowia a nawet życia przeciwników. Napad stanowi najsłabszą stronę drużyny "Wisły". Z marną techniką, bez wszelkiej kombinacji, kopie piłkę byle naprzód. Marcinkowski nigdy już graczem nie będzie, Kowalski II zwykle dobry, choć trochę dziki, miał słaby dzień, Reyman, pełen rozumienia gry ociężał zdaje się już na stałe, Szpurna słaby, Danc, gracz chytry a jadowity, ma tyle zalet, że powinien ostatecznie pozbyć się tego brzydkiego a w nałóg wprowadzonego ustawienia się w pozycji spalonej.
Przebieg gry, prowadzonej pod znakiem przygniatającej przewagi "Cracovii" (stosunek rogów 11:1 na korzyść tejże) typowy, znany od lat całemu "sportowemu" Krakowowi z wszystkich gier (zwłaszcza o mistrzostwo) tych drużyn. A więc była niezliczona ilość faulów ze strony "Wisły", troche tychże dla rewanżu ze strony Fryca i innych, wynoszenie "ubitego" Kałuży z boiska i jak zwykle wspaniała, genjalna obrona "Wisły". Trzeba przyznać, że umiejętność tę doprowadziła "Wisła" do rzadko spotykanej doskonałości. Mnóstwo groźnych sytuacji pod bramką "Wisły" ratował wspaniale Wiśniewski. Dzięki jego grze wiele ślicznych kompinacji napadu białoczerwonych mineło bez efektu. Dopiero w 56 minucie Kotapka z podania Kałuży strzela pięknie obok wybiegającego Wiśniewskiego, poczem w niespełna minutę Danc lekkim przerzutowym strzałem wyrównuje.
Źródło: Przegląd Sportowy [1]