1911-04-17 Cracovia - DSB Praga 0:3

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Herb_Cracovia


pilka_ico
mecz towarzyski
Kraków, boisko pozlotowe, poniedziałek, 17 kwietnia 1911

Cracovia - DSB Praga

0
:
3



Herb_DSB Praga


Skład:
Lustgarten
Schwarzer
Pollak
Zabża
Owsionka
Synowiec
Poznański
Szeligowski
Singer
Traub I
Just

Ustawienie:
2-3-5

Sędzia: Vykonkal z Wiednia


Mecz poprzedniego dnia:

1911-04-16 Cracovia - DSB Praga 6:1


Zapowiedź meczu

Opis meczu

drużyna Deutsche Sportbrüder w tym dniu lub poprzednim

Czas

Relacja z meczu w dzienniku Czas cz.1
Relacja z meczu w dzienniku Czas cz.2
– Zawody piłką nożną między „Cracovią” a „Deutsche Sportbrüder” z Pragi zgromadziły przy prześlicznej pogodzie przez oba dni świąteczne tłumy wyborowej publiczności. Zawodów oczekiwano z zainteresowaniem; drużyna praska ma rangę i sławę pierwszoklasowej, a „Cracovia” okazała przed tygodniem, że znajduje się w doskonałej formie. – Publiczność nie zawiodła się: oba dni dały widzom szereg wrażeń, nieustannie utrzymujących ich w napięciu.

(...)

W drugim dniu, w poniedziałek, od samego początku drużyna praska zastosowała całkiem inną taktykę, niż poprzedniego dnia. Nietylko przejęła żywe tempo Krakowian, ale nadto, zamiast gry kombinacyjnej, stylowej, stosowała metodę niektórych drużyn wiedeńskich, metodę zwaną Gewaltspiel, w Krakowie słusznie niepopularną. To też nieustannie padał na ziemię to ten lub ów z „białoczerwonych”, obalony zbyt szorstkiem ramieniem przeciwnika, a piłka krążyła przeważnie w pobliżu bramki krakowskiej. Sędzia, p. Vykoukal, co chwila wymierzać musiał za karę „rzuty wolne” na korzyść „Cracovii”, ale na ogół nie okazywał zwykłej energii i nie umiał opanować nadmiernego rozmachu Prażan. „Cracovia, niezrażona, broniła się wybornie, a zwłaszcza jej bramkarz miał dzień prawdziwego sukcesu; wybornie sekundowała mu obrona, zwłaszcza p. S,. zastępczo zajmujący ten posterunek. Nie tracąc ani na chwilę ducha, drużyna krakowska od czasu do czasu przeprowadzała ataki kombinacyjne, wywołujące podziw u publiczności precyzyą i szybkością; na jej nieszczęście linia napadu poniosła decydujący uszczerbek zaraz na początku drugiej połowy, gdyż najwybitniejszy jej członek, kapitan drużyny krakowskiej, kopnięty boleśnie w kostkę, musiał zejść z boiska. Rezultat tego dnia 3:0 na korzyść D. Sportbrüder, rezultat sumaryczny 6:4 na korzyść „Cracovii”. – Drużyna praska – o ile się jej wybaczy rozpaczliwy sposób ratowania swej sławy w dniu drugim pozostawia wrażenie towarzysko i sportowo dodatnie. Jej kapitan, p. Kubik jest sportsmanem wysokiej klasy.
Źródło: Czas nr 175 z 18 kwietnia 1911


Ilustrowany Kuryer Codzienny

Relacja z meczu w Ilustrowanym Kuryerze Codziennym
Ze sportu.W niedzielę i poniedziałek odbyły się na Boisku pozlotowem na Błoniach zawody footballowe pierwszej drużyny „Cracovii” z niemieckim klubem „Sportbrüder” z Pragi. Match niedzielny przyniósł zwycięstwo „Cracovii” (6:1) natomiast poniedziałkowy zakończył się jej porażką w stosunku 3:0.
Źródło: Ilustrowany Kuryer Codzienny nr 89 z 19 kwietnia 1911


Nowiny

Relacja z meczu w dzienniku Nowiny cz.1
Relacja z meczu w dzienniku Nowiny cz.2
„Cracovia” - „Deutsche Sportbrüder” z Pragi. Niedziela 16 i poniedziałek 17.

Oba dni świąteczne bardzo dobitnie przekonały publiczność, że forma papierowa nie świadczy nigdy o rzetelnej wartości wyników sportowych i bynajmniej nie jest miarodajną dla oceny drużyn walczących ze sobą. Niedziela przyniosła bowiem dla „Cracovii” zwycięstwo 6:1, (3:0) poniedziałek przegraną 3:0, (3:0).

Same te cyfry ujrzane na papierze wywołałyby zdumienie, a gdyby nawet i u nas raczyła się pojawić konkurencya, wytwarzająca zawodowość i przekupstwo, możnaby sądzić, że między drużynami powstało jakieś porozumienie; o tem jednak nie ma mowy, podobna rzecz jest niemożliwą w tym wypadku, ale „forma papierowa” obu dni daje pole do najbardziej fantastycznych dociekań, o ile gry przez oba dni z pilną nie śledziło się bacznością. Dla widza bezstronnego, chociaż mógł on entuzyazmować się dniem pierwszym, dzień drugi związany był z niedzielą zupełnie organicznie. To też przejdziemy odrazu do rozpatrzenia poszczególnych matchów z zielonymi.

Dzień pierwszy daje odrazu „Cracovii” szansze strony, przypada im bowiem zachodnia bramka wraz z korzystnym wiatrem. Szansa ta zresztą przy obustronnej dobrej grze nie dająca się odczuć tak, jak zwykle, czego dowodem gra po pauzie.

W piątej minucie uzyskuje „Cracovia” punkt z rzutu karnego, bynajmniej nie dającego pojęcia o złej grze „Sportbrüderów”, którzy grali nadzwyczajnie fair i przyzwoicie. Szanse wiatru i strony, które zapewne podane będą przez niemieckie sprawozdania, jako decydujące, nie były niemi, jedyną szansą, jaką można brać w rachubę, było pewne niedomaganie wzroku bramkarza Sigurda, oraz zawodność strzałów środkowego napastnika, najmłodszego z wszystkich graczy obu drużyn. Rzeczywiście nie był on pewny swego strzału, co w dniu drugim okazało się w niewyzyskaniu karnego rzutu; podobno wykonuje go on zazwyczaj niezawodnie „plasując” go na poprzeczkę od strony przeciwnej, niż spodziewana przez bramkarza. Te szanse jednak byłyby bardzo wątpliwe przy formie „Cracovii”, a zwłaszcza p. Lustgartena, który w obu dniach dostał zaledwie 4 bramki, lecz te były rzeczywiście „niewstrzymalne”.

Gra „Sportbrüderów”, jakkolwiek obronna z wjątkiem pierwszego kwadransa, po pauzie była zawsze „otwarta” t.zn. nie ograniczali się oni do otoczenia nieprzebitym murem bramki, lecz ciągle ponawiali ataki i gry zaczepnej nie zaniechali z wyjątkiem ostatnich chwil, w których, jak sami przyznawali, rezygnacya nakazała im wyłączną obronę. Dzień pierwszy był dniem „Cracovii”; takiej gry z ich strony niewidziało się dotąd nigdy: forma, tempo i kombinacya były bez zarzutu. Zdaniem „Sportbrüderów” mogli oni śmiało stawić w tym dniu czoło całej pierwszej klasie austryackiej lub węgierskiej z obawą minimalnej przegranej lub nadzieją nierozegranej. - A zdanie to trzeba cenić, gdyż było ono zupelnie szczere; powiadają oni bowiem, że wygrana „Cracovii” w dniu pierwszym była jedynie wynikiem znakomitej formy, wykazującej materyały na graczy światowych. Cenną ich uwagą jest również powiedzenie, że mimo graczy obcych grających w „Cracovii” doszli oni do tych rezultatów jedynie swoim materyałem i zdolnościami. Zdanie to tembardziej jest cenne, że „Sportbrüderzy” odznaczają się nadzwyczajną czystością w przestrzeganiu formalnych i idealnych wymagań sportu, co o niewielu niemieckich drużynach powiedzieć można.

Dzień pierwszy mimo pewnych usterek u poszczególnych graczy był dniem tak pięknym, że widzieć go trzeba było i zachować w pamięci. Życzyć należy „Cracovii”, aby jej wszystkie dnie były takiemi. A jednak odrazu wytrawniejszy sportsman dostrzegał możliwość porażki w dniu następnym, widząc grę zielonych, wśród których na pierwszy plan wybijał się K. Kubik, kapitan drużyny, mający grać w Krakowie na meetingu trzydniowym z reprezentatywną drużyną austryacką. Tacy ludzie jak Lory i Kubik R., sportsmani w każdym calu, nie mogli nie wpaść w oko swą rutyną, a nawet imponujący wynik dnia pierwszego nie mylił co do wyniku na jutro.

Rutyna, lata, szkoła i kombinacya musiały znaleźć prawo odwetu. To też w drugim dniu wytężyli „Sportbrüderzy” swe siły i całe zapasy wiedzy dla gry zwycięzkiej. Obawa, że na wzór „Rudolfshügla” grać będą nadzwyczaj brutalnie, nie mając już nic do stracenia, okazała się poniekąd uzasadnioną; z powodu ostrej gry dopuszczano się nieraz „foulów”, jednakowoż znając drużyny niemieckie jeszcze podziwiać musimy ich poprawność. Drugi dzień przyniósł porażkę „Cracovii”; prawy łącznik, niemal bezczynny w porównaniu z samym sobą w pierwszym dniu, ustąpić musiał w końcu z placu. Prawe skrzydło, paraliżowane przez Lory’ego, było również zrezygnowane, kombinacya i forma „Cracovii”, wysilona w dniu poprzednim, nie mogła absolutnie dojść do wyrazu.

„Sportbrüderzy” są stosunkiem sportowym bardzo korzystnym dla „Cracovii”; jest to drużyna bardzo solidna i przesiąknięta duchem prawdziwie sportowym.

Dwa dni ściągnęły wiele publiczności, zauważyć jednak można było, że publiczność ta świąteczna nie była tak dokładnie, jak zazwyczaj, obznajomiona z arkanami gry.

Wśród gości z kół sportowych wymienić należy prezesa Tow. wyścig. warsz. p. Fryderyka Jurjewicza, tudzież sekretarza W.K.S. p. Lilpopa.
Źródło: Nowiny nr 89 z 19 kwietnia 1911


Naprzód

Relacja z meczu w dzienniku Naprzód cz.1
Relacja z meczu w dzienniku Naprzód cz.2
Ze sportu. Można śmiało powiedzieć, że gra w piłkę nożną przyjęła się w Krakowie. Najlepiej świadczą o tem tłumy publiczności na matchach K.S. „Cracovii” w oba dni świąteczne.

Z przykrością jednak trzeba zauważyć, że gra klubu „Sportbrüder” z Pragi, nie stała w żadnym stosunku do reklamy jaką go poprzedzono. Uderzał przedewszystkiem brak gry kombinacyjnej.

Dzień pierwszy przyniósł „Cracovii” zwycięstwo w stosunku 6:1. Na wzmiankę zasługuje przedewszystkiem bramkarz p. Lustgarten, który prawie wszystkie strzały łapał w ręce. Dzień drugi przyniósł „Cracovii” zupełnie niespodziewaną klęskę. Wynik tego matchu, wypadłego w stosunku 3:0 na korzyść „Sportbrüderów” daje się tylko wytłómaczyć niewidzianem dotychczas w Krakowie tempem, który rozwinęli goście. Grano z „ambicyą”, ale bez najmniejszego ładu i kombinacyi.

Uderzał przedewszystkiem brak dobrych strzałów do bramki ze strony „Sportbrüderów” do tego stopnia, że strzelono z rzutu karnego auta. Także bramkarz „Sportbrüderów” nie odpowiadał swemu zadaniu.

Czas już, by „Cracovia” zaczęła się mierzyć z klubami pierwszorzędnymi, gdyż inaczej w grze swej naprzód nie postąpi. (…)
J.W.M.
Źródło: Naprzód nr 89 z 19 kwietnia 1911


Nowości Ilustrowane

Relacja z meczu w tygodniku Nowości Ilustrowane cz.1
Relacja z meczu w tygodniku Nowości Ilustrowane cz.2
Relacja z meczu w tygodniku Nowości Ilustrowane cz.3
Ogromne zainteresowanie wywołały dwa ostatnie matche, urządzone przez „Cracovię” na boisku pozlotowem w czasie świąt wielkanocnych z praskim klubem „Deutsche Sportbrüder”. Klub ten należy do pierwszoklasowych, to też Krakowianie z niecierpliwością oczekiwali wyniku spotkania jego z klubem krakowskim. Istotnie matche te były niezmiernie interesujące, zwłaszcza match niedzielny, w którym „Cracovia” odniosła świetne zwycięstwo, bijąc „Sportbrüderów” w stosunku 6:1 (3:0). Zwycięstwo to było uwieńczeniem pięknej w całem słowa znaczeniu gry „Cracovii”, która atakowała przeciwników śmiało i energicznie a broniła się niemniej dobrze, wykorzystując wszystkie braki przeciwników.

Natomiast match poniedziałkowy przyniósł „Cracovii” fatalną porażkę, wyrażającą się w cyfrach 0:3. Z jednej strony „Sportbrüderzy” zapoznali się lepiej z terenem i z graczmi, mogli też rozwinąć swój kunszt cały i pokazać piękną zaprawdę grę, z drugiej za „Cracovia”, wyczerpana forsowną grą z dnia poprzedniego, grała znacznie gorzej a nawet broniła się słabiej. Widocznie gracze krakowscy mają jeszcze za mało treningu i dwudniowe zawody są ponad ich siły, jak zresztą wskazują wyniki wszystkich dotychczasowych dwudniowych matchów tego klubu.

W każdym razie na podstawie ostatnich matchów „Cracovii” należy stwierdzić, iż drużyna jej może się śmiało zaliczać do pierwszej klasy. Atak posiada zwinny i lotny, kombinujący bardzo dobrze, pomoc wzorową, tak samo obronę a przedewszystkim bramkarza w osobie p. Lustgartena, który ostatnio złożył nowy dowód, jak znakomitą jest siłą. Z tem większem zainteresowaniem oczekują sportowe koła krakowskie dalszych spotkań „Cracovii” z kilku pierwszorzędnemi drużynami z Wiednia, Pragi i Budapesztu.
Źródło: Nowości Ilustrowane nr 16 z 22 kwietnia 1911


"Match footballowy" -
Sport Powszechny

Match footballowy

Relacja z meczu w tygodnikuSport Powszechny
Match footballowy rozegrany pierwszego dnia Świąt na boiska pozlotowem wobec tłumów publiczności, między "Cracovią" a drużyną praskiego niemieckiego klubu„Sport-brüder" przyniósł zwycięstwo Krakowianom w stosunku 6: 1, nazajutrz jednak zrewanżowali się swoim przeciwnikom niemieccy „Bracia sportowi", zadając im porażkę 3 : 0.
Źródło: Sport Powszechny nr 9 z 30 kwietnia 1911


Nowa Reforma

Relacja z meczu w dzienniku Nowa Reforma
Matche świąteczne „Cracovii“ z klubem „Sport-brüder" z Pragi, drużyną bardzo dobrą ściągnęły tłumy publiczności. Na zawodach można było tak w niedzielę, jak poniedziałek zauważyć szereg wybitnych osobistości, przypatrujących się z zainteresowaniem żywej i pięknej grze obu klubów sportowych.

Dzień pierwszy rozpoczął się i skończył nadzwyczaj korzystnie dla „Cracovii“. „Napad" jej wraz z „pomocą" pracował nadzwyczaj dzielnie, kombinacje ataków przeprowadzone były z całą skrupulatnością i wyzyskane zręcznie. To też dzień pierwszy przyniósł „Cracovii“ poważne zwycięstwo, bo w stosunku 6:1 (do pauzy 3:0). W drugim dniu zawodów t. j. w poniedziałek zaczęły z początku obie strony grę z temperamentem i pewną zaciętością, górowali jednak zaraz z początku nad „Cracovią" goście prascy. Członkowie „Cracovii"- byli jakby wyczerpani, zawsze prawie atakowani, bronili się przed konsekwentną i zręczną grą „Sportbrüderów". Jeden z najlepszych „strzelców" Cracovii p. Szeligowski z powoda zwichnięcia nogi prawie zupełnie w pierwszej połowie gry udziału nie brał, a w drugiej części musiał zejść z boiska wskutek uderzenia go przez przeciwnika w bolejącą nogę. Brak normalnego zespołu, jak również wyczerpanie, spowodowało, że „Cracovia" w drugim dniu przegrała na korzyść „Sport-brüderów" w stosunku 3:0, co było niespodzianką do pewnego stopnia wobec niedzielnego zwycięstwa. Mimo przegranej na ogół jednak sumaryczny stosunek punktów przedstawia się dla Cracovii korzystnie, bo 6:4. „Sportbrüderzy" wykazali swoją grą, że stoją na wysokim stopniu zgrania i opanowania piłki, a ich metoda krótkiego „pasowania” zupełnie odpowiadała stylowi gry drożyn pierwszo-klasowycb. Pod względem jakości w pierwszy dzień grali goście nadzwyczaj „fair“, w dniu drogim natomiast charakter gry był czasami zbyt ostry, a sędzia za mało mitygował ich temperamenty. Na ogół biorąc, drużyna praska, składająca się ze studentów uniwersytetu niemieckiego i techniki, zostawiła po sobie bardzo korzystne wrażenie, szczególniej zaś odznaczyli się dwaj bracia Kubikowie, Stoklasa i obaj skrajni napastnicy.

Sędzia p. Vykonkal spełniał w pierwszym dniu swoją rolę bez zarzutu, natomiast wczoraj wiele momentów nie dowidział, jak na przykład pierwszej bramki, zrobionej jaskrawo z „of-site”.
Źródło: Nowa Reforma nr 175 z 18 kwietnia 1911


Głos Narodu

Relacja z meczu w dzienniku Głos Narodu cz.1
Relacja z meczu w dzienniku Głos Narodu cz.2
W drugim dniu obraz zmienił się gruntownie. „Cracovia“ była widocznie wyczerpana, podczas gdy Prażanie nie okazali żadnego zmęczenia. Tempo z ich strony było jeszcze szybsze, ale też gra znacznie brutalniej sza. Walka przeniosła się prawie zupełnie przed bramkę „Cracovii“,której obrona wogóle niedopisała. W drugiej połowie gry pan Szeligowski silnie kopnięty w kolano musiał zejść z boiska, co znacznie zmniejszyło szanse krakowskiej drużyny. Ora osłabła pod koniec zupełnie, a brak systematycznego treningu dawał się odczuwać coraz dotkliwiej. Było to już bezładne przerzucanie piłki. W rezultacie Prażanie zdobyli trzy bramki. "Cracovia" ani jednej. Może jednak bardziej miarodajnym jest wynik dnia pierwszego, kiedy „Cracovia" walczyła ze świeżemi siłami. Na ogół stoi ona wyżej od Prażan zwłaszcza pod względem gry Indywidualnej, — potrzebuje jednak lepszego zgrania się i więcej systematyczności.
Sędziował p. Vykoukal z Wiednia.
Źródło: Głos Narodu nr 89 z 19 kwietnia 1911