2007-03-30 Cracovia - Lech Poznań 3:0
19 kolejka 30 III 2007
Cracovia - Lech Poznań 3:0
Bramki: Pawlusiński (22), Nowak (47), Bojarski (69)
Sędziował: Hubert Siejewicz z Białegostoku
Widzów: 6 000 (+ ok. 500 kibiców z Poznania
Cracovia: Cabaj - Wacek, Skrzyński, Radwański â Pawlusiński (90â Dudzic), Kłus, Giza, Wiśniewski (86â Szwajdych), Nowak â Bojarski, Bania (90' Wojciechowski)
Lech: Lech: Kotorowski â Kikut, Bosacki, Tanevski, Kucharski, Murawski, Injac, Zając, Reiss, Wilk, Zakrzewski.
Opis meczy TP!:
W czwartek, na ostatnim treningu przed meczem z Lechem okazało się, że trener Stefan Majewski nie będzie mógł skorzystać z kontuzjowanych Arkadiusza Barana i Tomasza Moskały.
Do gry wrócił po kontuzji Łukasz Skrzyński, a w wyjściowym składzie po raz pierwszy w rundzie wiosennej znalazło się miejsce dla kapitana Cracovii Piotra Bani.
Obie drużyny rozpoczęły mecz bardzo ostrożnie. W pierwszych dziesięciu minutach godne odnotowania były strzał z dystansu Dariusza Pawlusińskiego obroniony przez Kotorowskiego i zakończony strzałem rajd Kikuta po którym Marcin Cabaj wybił piłkę na rzut rożny.
W 12 minucie Cracovia mogła zdobyć prowadzenie. Piotr Bania zabrał piłkę Tanevskiemu na 30 metrze, dograł do Gizy, ten do Bojarskiego jednak w sytuacji sam na sam lepszy okazał się bramkarz gości.
Co nie udało się w 12 minucie udało się 10 minut później. Marcin Bojarski pięknie przerzucił piłkę na prawą stroną a nadbiegający Dariusz Pawlusiński z ostrego kąta, zza linii pola karnego pokonał Kotorowskiego. 1:0 dla Cracovii!
Cztery minuty po zdobyciu bramki Dariusz Pawlusiński ponownie mógł wpisać się na listę strzelców. Piotr Giza sprytnym podaniem wypuścił prawą stroną skrzydłowego Cracovii, a ten w pełnym biegu strzelił lecz piłka trafiła w słupek...
Od momentu zdobycia bramki Cracovia uzyskała wyraźną przewagę, a gra toczyła się głównie na połowie Lecha. Akcje Cracovii nie kończyły się jednak strzałami. Goście starali się kontratakować.
W 40 minucie zakotłowało się przed bramką Kotorowskiego. Strzał Bani z kilku metrów odbił bramkarz, a do odbitej piłki ruszył Bojarski padając w starciu z Kotorowskim...
Tylko Kotorowskiemu Lech zawdzięcza to, że niemal równo z gwizdkiem kończącym pierwszą połowę nie stracił bramki do szatni. Po akcji Piotra Gizy piłkę przejął Marcin Bojarski, wrzucił w pole karne do Piotra Bani, który natychmiast silnie i celnie strzelił jednak bramkarz gości instynktownie wybił piłkę nad poprzeczkę.
Druga połowa zaczęła się znakomicie dla podopiecznych trenera Stefana Majewskiego, którzy już w 47 minucie zdobyli drugą bramkę.
Po jednej z pierwszych akcji piłka w polu karnym trafiła na głowę Jacka Wiśniewskiego, który przerzucił ją na przeciwległy słupek, a nadbiegający Paweł Nowak umieścił piłkę w siatce. 2:0 i kołyska dla Karolinki Kasi i Tomka Wacków!
W 54 minucie Bojarski wrzucił piłkę w pole karne do Dariusza Kłusa, a silnie uderzona piłka przeszła tuż nad poprzeczką.
Cracovia kontrolowała przebieg gry, ale goście nie pogodzili się z porażką. W 64 minucie Injac potężnie uderzył z 20 metrów, jednak Marcin Cabaj we wspaniałym stylu wybił piłkę zmierzającą - wydawało się nieuchronnie - w okolice górnego rogu bramki Cracovii.
W 69 minucie było już 3:0, a głównym architektem trzeciego gola był Piotr Bania, który w polu karnym ośmieszył Tanevskiego, zabrał mu piłkę i wyłożył na piąty metr Bojarskiemu, który dopełnił formalności.
Dziesięć minut przed końcem spotkania Piotr Giza zdecydował się na strzał z około 30 metrów lecz Kotorowski â nie bez problemów â obronił.
Zwycięstwo Cracovii mogło, a nawet powinno, być jeszcze bardziej okazałe. W 85 minucie Piotr Giza świetnie zagrał w tempo do Marcina Bojarskiego, którego w polu karnym zahaczył Kotorowski, a sędzia pokazał na punkt oddalony o 11 metrów od bramki.
Do piłki podszedł sam poszkodowany jednak Kotorowski wyczuł intencje Bojarskiego odbijając piłkę, podobnie jak dobitkę Piotra Bani.
Trenerzy o meczu
Stefan Majewski
Muszę powiedzieć, że miałem obawy przed tym meczem. Zagraliśmy bardzo dobre spotkanie, stworzyliśmy sobie dużo sytuacji i co najważniejsze - wygraliśmy.
Franciszek Smuda
Mogę tylko powiedzieć, że zagraliśmy najsłabsze w tym sezonie spotkanie. Nie wiem, co się stało w przeciągu 10 dni od meczu z Kolporterem. Moja drużyna nie podjęła walki. Zachowywaliśmy się jakbyśmy przyjechali tu na wycieczkę, a w piłce, kto nie walczy jest praktycznie bez szans. Zasłużenie tutaj przegraliśmy.