2005-08-28 Cracovia - Legia Warszawa 1:1
Cracovia - Legia 1:1 (1:0)
Bramki: Nowak (30 min.) - Włodarczyk (66 min.).
Sędziował Tomasz Pacuda z Częstochowy.
Żółte kartki: Giza - Quattara, Rzeźniczak, Włodarczyk, B. Karwan.
Widzów 3500.
Cracovia: Cabaj, Radwański, Skrzyński, Karwan, Baster (78. Piątek), Giza, Baran, Nowak (69. Szczoczarz), Bojarski, Bania, Pawlusiński (68. Moskała).
Legia: Fabiański, Sokołowski, Ouattara, Rzeźniczak, Kiełbowicz, B. Karwan, Surma, Burkhardt, Rosłoń, Szałachowski (62. Włodarczyk), Chmiest.
Opis meczu TP:
Wczorajsze starcie Cracovii z Legią przyciągnęło więcej kibiców niż poprzednie spotkanie przy ulicy Kałuży z Amicą Wronki. Czy magnesem była nowa murawa, czy też Legioniści, którzy wydawali się łatwym kąskiem do pożarcia po pucharowym blamażu â o to mniejsza. Magnesem nie była raczej na pewno dobra gra Pasów w nowym sezonie, bo tej jako żywo nie uświadczysz.
Początek meczu nie zapowiadał dramatu w końcówce. Cracovia âsiadłaâ na gościach z Warszawy; grając wysoko ustawionym pressingiem momentami zamykała Legionistów na własnej połówce, przechwytując wszystkie piłki i groźnie dośrodkowując. Po jednym z takich dośrodkowań jeden z zawodników nie trafił w futbolówkę przy próbie strzału z pierwszej piłki, zbyt krótkie wybicie obrońców wykorzystał jednak Paweł Nowak, który doskoczył momentalnie do piłki i huknął z 18 metrów; piłka po rykoszecie wpadła tuż przy słupku bramki Fabiańskiego. W pierwszej połowie Cracovia nadal dyktowała warunki, choć Legia dwukrotnie groźnie kontratakowała; raz kiedy Chmiest główkował tuż nad poprzeczką, drugi raz kiedy w sytuacji sama na sam z Cabajem napastnik Legii zbyt lekko strzelił w światło bramki i obrońcy zdołali zatrzymać piłkę przed linią bramkową.
Przerwa na stadionie Cracovii przebiegła w nastrojach zgoła sielskich. Z taką grą można było się spodziewać nie tylko wygranej, ale być może jeszcze powiększenia ubogiego w tym sezonie dorobku bramkowego (oczywiście kolejną bramkę musiałby strzelić nasz strzelec wyborowy Paweł Nowak; najlepszy i jedyny snajper Pasów). Nikomu nie przyszło do głowy, że po piętnastu minutach drugiej połowy skończy się gra ze strony zawodników trenera Stawowego.
Niestety, w drugiej połowie stało się właśnie tak, że to Legioniści przejęli inicjatywę. Pierwsze piętnaście minut drugiej odsłony było jeszcze w miarę wyrównane; Cracovia próbowała konstruować akcje ofensywne, jednak kontry wyprowadzane przez podopiecznych Jacka Zielińskiego wyglądały dużo bardziej niebezpiecznie. W 67 minucie jedną z kontr zwieńczył Piotr Włodarczyk, który główkując w długi róg bramki Cabaja po dośrodkowaniu Surmy uzyskał wyrównanie. Od tego momentu Pasy âprzestały graćâ, oddały inicjatywę w środku pola, brak było współpracy pomiędzy formacjami, w ataku zapanowała kompletna niemoc, którą tylko podkreślały strzały z daleka Arkadiusza Barana, Piotra Gizy i Krzysztofa Radwańskiego, oraz nietrafione zmiany (choć tu muszę oddać sprawiedliwość co do jednego: Darek Palusiński sam prosił trenera o zmianę). W końcówce przewaga Legii była tak przygniatająca, że za szczęśliwe rozstrzygnięcie uznać należy zdobyty przy Kałuży jeden punkt. Wśród dziennikarzy zgromadzonych na pomeczowej konferencji kręcono głowami śmiejąc się, że w ostatnich minutach Bartosz Karwan âuratowałâ kuzyna (grającego na środku obrony w Cracovii) nie strzelając z pięciu metrów na pustą bramkę. Na pewno gdyby Karwan trafił nikomu nie byłoby już do śmiechu.