Tadeusz Kucz
Tadeusz Kucz | |||
Informacje ogólne | |||
---|---|---|---|
Imię i nazwisko | Tadeusz Karol Kucz | ||
Kraj | Polska | ||
Urodzony | 22 lipca 1886, Kraków, Galicja | ||
Zmarły | 16 marca 1965, Kraków | ||
Pozycja | prawy pomocnik | ||
Kariera w pierwszej drużynie Cracovii | |||
Sezon | Rozgrywki - występy (gole) | ||
1906 | b.d. | ||
↑ 1906-1919 oficjalne i towarzyskie, od 1920 tylko oficjalne mecze | |||
Debiut | 1906-06-04 "studenci" - Czarni Lwów 0:2 | ||
Kluby | |||
Lata | Klub | Występy (gole) | |
1906 1907 |
Biało-Czerwoni Kraków Wisła Kraków |
||
↑ liczba występów i goli w ekstraklasie i mistrzostwach kraju | |||
j - jesień, w - wiosna |
Tadeusz Kucz - w 1906 w drużynie Biało-Czerwonych. Uczestnik meczów 4 czerwca 1906 roku. Absolwent C.K. II Wyższej Szkoły Realnej w Krakowie w roku szkolnym 1907/08. Doktor weterynarii, pułkownik Wojska Polskiego.
Grał w meczu z Czarnymi we Lwowie. Pierwszy piłkarz, który przeszedł z Cracovii do Wisły K.
W 1933 wiceprezes Wisły Kraków.
Pochowany na cmentarzu Rakowickim Kwatera: PAS 53 Rząd: płd Miejsce: po lewej Beisterów.
Wspomnienia Kucza[1]
Wspomnienia Tadeusza Kucza z albumów Kukulskiego:
Podczas ćwiczeń w Parku Jordana zostałem wybrany do pierwszej jedynastki piłki nożnej „Klubu studenckiego”, który w czerwcu 1906 r. rozegrał słynny mecz z „Czarnymi” ze Lwowa w.g. systemu angielskiego. Był to okres przełomowy w grze piłki nożnej w Krakowie.
Dotychczas, mimo, że znaliśmy ogólne przepisy systemu angielskiego, odpowiadał nam sposób rozgrywki swobodny (kto świetnie „wózkował” i miał dobry szpurt, gnał naprzód, a za nim cała chmara rozkrzyczanych kolegów).
Groza przyszłego meczu z „Czarnymi” zorganizowała nas. Na gwałt szyto koszulki‚ kostiumy, trzewiki własne zabezpieczyliśmy wycinkami skóry przed poślizgiem na boisku trawiastym (dotychczas graliśmy na największym boisku nr. XII lecz trawa dawno znikła, a tumany kurzu ulatniały się w powietrzu podczas rozgrywających się meczy).
W pierwszej 11-tce grałem jako prawy pomocnik. Przez kilkanaście dni treningu opanowaliśmy zasadę gry nowym systemem. Z ciężkim bólem ambicje indywidualne zostały w pewnym stopniu ukrócone na korzyść gry zespołowej. Była to drużyna złożona ze studentów wyższych klas i Kolegów z Seminarium nauczycielskiego, a więc zespół ambitny, inteligentny, mający najwyższe zalety sportowe i technikę gry w piłkę nożną. Na treningi przychodził dr. Jordan, twórca idei sportu młodzieżowego, przychodzili profesorowie szkół zainteresowani naszymi postępami.
Trawiaste boisko (na prawo od głównego wejścia do Parku dr Jordana), było za małe w stosunku do wymaganych przepisów. Z góry przygotowani byliśmy na przegraną, wszak „Czarni” obok „Pogoni” byli najsilniejszym zespołem, zgranym od paru lat. Nic więc dziwnego, że pierwsze minuty gry należały do „Czarnych”. Uważaliśmy ich grę główką za coś nadzwyczajnego-rewelację. Potem i my próbowaliśmy wychwytywać głową górne piłki i przekonaliśmy się, że to wcale nie boli, nie jest niebezpieczne.
W pierwszej połowie gry „Czarni” zdobyli jedną bramkę, a druga połowa była już bezbramkową. Rewanż miał być we wrześniu tego samego roku tj. 1906-go. Następne boisko byłe już przepisowej wielkości na Błoniach trochę nierówne, ale nie mieliśmy pozwolenia na niwelowanie terenu, niszczenia darni trawiastej, cennej dla setki pasących się koni i krów. Ułożyliśmy program treningów (3 razy w tygodniu). Polegał on na punktualnej zbiórce na dawnej rogatce i wolnym biegu do małych Błoń i zpowrotem do Parku Jordana. Następnie po ochłodzeniu był prysznic.
Mieliśmy sprzęt tj. liny na otoczenie boiska, przepisowe buty futbolowe, i parę piłek, kostiumy klubowe no i zapał. W okresie wakacyjnym trenowaliśmy intensywnie zwłaszcza wytrzymałość w biegach, dokładność w podawaniu w czasie gry. Każdy musiał współpracować z prowadzącym grę w ataku, stale szukać dogodnego stanowiska do przyjęcia piłki. Ruch, szybkość, decyzji, zmiana systemu gry – „nie w koło Macieju” (te same zagrania oriętujące przeciwnika), strzały zaskakujące z każdej pozycji to walory dobrego zgranego zespołu.
Jeszcze we wakacje mieliśmy możnó6 zagrania z amatorskim Klubem Cyrku amerykańskiego (Cyrk zatonął na statku podczas zderzenia z górą lodową). Wygrana nasza 1-0 była dobrą prognozą na Lwów. Któregoś dnia września ta sama drużyna krakowskich studentów zmierzyła się poraz drugi z „Czarnymi”. Wygraliśmy ten mecz 1-0 byliśmy równorzędną drużyną.
„Czarni” – bogaty w zasoby Klub sportowy – przyjął nas serdecznie zapraszając na obiad, kolację i do teatru.
W Krakowie ze studenckiego Klubu wyłoniła się „CRACOWIA”, później powstał „Klub różowych WISŁA”. Ja grałem w „Cracowi” jednak niedługo bo już wiosna, 1907 r. na skutek interwencji Prof. Łopuszańskiego, cała pomoc „Cracowi” przeszła do „Wisły”, w której liczbowo przeważali studenci z II Szkoły Realnej.