2017-12-28 Comarch Cracovia - GKS Tychy 5:6
|
etap Finał, Puchar Polski - hokej mężczyzn Kraków, ul. Siedleckiego 7, czwartek, 28 grudnia 2017, 17:30
(1:0; 1:0; 3:5; 0:1) |
|
Skład: Radziszewski (Łuba) Zíb Novajovsky Sýkora Šinagl Kalus Rompkowski Noworyta Urbanowicz Bryniczka Drzewiecki Kruczek Wajda Da Costa Dziubiński D. Kapica Dąbkowski Dutka Paczkowski Zygmunt Domogała |
|
Skład: Murray (Lewartowski) Pociecha Ciura Galant K. Kalinowski Witecki M.Bryk Górny Gościński Rzeszutko Bagiński Kolarz Kaznadziej Kolanos Cichy Szczechura Kotlorz Jeziorski Komorski Kogut Woźnica |
Opis meczu
Gazeta Krakowska
Od pierwszych minut oba zespoły podyktowały bardzo mocne tempo, akcje przenosiły się spod jednej bramki pod drugą. Obie drużyny grały agresywnie, wysoko atakowały rywala. W 8 min „Pasy” objęły prowadzenie, zza bramki strzelał Petr Sinagl, trafił w plecy bramkarza Johna Murraya i krążek znalazł się w siatce. – To była znakomita tercja, oba zespoły pokazały hokej na wysokim poziomie – komentował były reprezentant Polski Wojciech Tkacz.
W drugiej tercji nadal trwała uporczywa walka o każdy centymetr na lodzie. W połowie tercji doszło do wymiany na pięści między Michaelem Kolarzem i Filipem Drzewieckim. Gracz GKS był prowodyrem tej bójki, za co otrzymał podwójną karę. Kiedy do końca kary brakowało jednej sekundy, Damian Kapica wypatrzył nadjeżdżającego na bramkę Teddy’ego Da Costę, a ten wpakował krążek do siatki. To była akcja jak z NHL!
Pod koniec tercji przed wielką szansą stanął Bartłomiej Jeziorski, był sam przed bramką, ale jego strzał kapitalnie obronił Radziszewski.
Na początku trzeciej tercji GKS, wykorzystując przewagę, zdobył kontaktowego gola. Tychy natarły, ale dwa razy świetnie bronił Radziszewski. Ostatnie 12 minut to była szaleńcza wymiana ciosów.
Najpierw „Pasy” za sprawą Maciej Urbanowicza odskoczyła znowu na dwie bramki, potem w przeciągu pięciu minut Tychy zdobyły trzy gole. Cracovia odpowiedziała dwiema bramkami i znowu była na prowadzeniu. Ale na 69 sekund przed końcem meczu Bartłomiej Pociecha doprowadził do remisu i 20-minutowej dogrywki.
Rozstrzygnięcie padło w 76 minucie, po kontrze celnie strzelił Michel Cichy. W ten sposób GKS Tychy po raz ósmy zdobył Puchar PolskiŹródło: Gazeta Krakowska 28 grudnia 2017 [1]
Gazeta Krakowska
Takiego meczu nie oglądaliśmy na polskich lodowiskach od wielu lat. Było w nim wszystko - zmienna dramaturgia, jedenaście bramek, o zdobyciu pucharu musiała rozstrzygnąć dogrywka.
A w 49 min po golu Macieja Urbanowicza, kiedy „Pasy” objęły prowadzenie 3:1, wydawało się, że nic nie odbierze wygranej krakowianom. Ale wtedy gospodarze podali rywalom rękę. Grając w przewadze, stracili gola i GKS Tychy odżył. Potem nastąpiło szalonych dwanaście minut. Bramka za bramkę. Po 60 minutach remis. W 16 minucie dogrywki krakowianie odkryli się, poszła kontra i Michael Cichy pokonał Rafała Radziszewskiego.
Trenerzy po meczu komplementowali swoje zespoły i rywali. – Obie drużyny rozegrały kapitalny pojedynek. Powiem szczerze, że jako trener nie uczestniczyłem jeszcze w tak dramatycznym spotkaniu. Chwała moim chłopakom, że nie załamali się prowadzeniem rywala, potrafili odrobić straty i wygrać w dogrywce – mówił na konferencji pomeczowej trener GKS Andriej Gusow.
- Mogę tylko podpisać się pod słowami trenera Gusowa. Mecz był wspaniały, to była znakomita wizytówka polskiego hokeja. Przypomniał mi się mecz w Sanoku, kiedy pokonaliśmy gospodarzy 8:7, aplikując im w trzeciej tercji pięć goli. Tylko, że teraz to rywal był górą. Owszem były w tym meczu błędy, ale było też ogromne zaangażowanie, wola walki z obu stron. Naszym hokeistom zabrakło chłodnej głowy w ostatniej tercji. Kiedy się prowadzi dwoma bramkami, nie można tak ryzykować, trzeba było szanować krążek – to komentarz trenera Cracovii Rudolfa Rohaczka.
- Taki jest hokej, często nieprzewidywalny. Mieliśmy już rywala na widelcu, a jednak wygrana wymknęła się nam z rąk. Przegraliśmy bitwę, ale nie wojnę, wierzę, że w finale mistrzostw Polski zrewanżujemy się zespołowi z Tych – mówił kapitan Cracovii Maciej Kruczek.
Wszyscy eksperci hokejowi w samych superlatywach mówili o poziomie spotkania. – Już dawno nie widziałem takiego meczu na naszych lodowiskach. Oby więcej było takich spotkań na co dzień w polskiej ekstraklasie. Nie ma w tym meczu pokonanego zespołu, wygrał polski hokej. Cracovia przegrała ten mecz na własne życzenie. Przez 49 minut była zespołem nieco lepszym, grającym bardziej dynamicznie, ale prowadząc 3:1 niepotrzebnie poszła na wymianę ciosów. I to ją zgubiło. Należało zagrać spokojnie, mądrze taktycznie – oto opinia trzykrotnego olimpijczyka Wiesława Jobczyka.Źródło: Gazeta Krakowska 29 grudnia 2017 [2]
Hokej.net
Tyszanie są specjalistami od zwycięstw w meczach finału Pucharu Polski. Znaleźli się w nim po raz ósmy i osiem razy to trofeum trafiło w ich ręce. Można śmiało powiedzieć, że tradycji stało się zadość.
Kibice, którzy oglądali starcie tyszan z krakowianami, nie mogli narzekać na nudę. Dobre tempo, sporo walki, kilka niezłych interwencji bramkarskich i aż 10 goli w regulaminowym czasie gry – tak to wyglądało w telegraficznym skrócie.
Zmysł Šinágla i genialny refleks Murraya
Jako pierwsi na prowadzenie wyszli krakowianie. Ogromnym sprytem wykazał się Petr Šinágl, który zdecydował się na strzał zza bramki. Było to na tyle precyzyjne uderzenie, bo krążek najpierw od pleców Johna Murraya, a następnie wpadł do siatki. Takich goli na polskich taflach nie oglądamy zbyt wiele.
Krakowianie chcieli szybko zdobyć kolejnego gola, który pozwoliłby im uspokoić grę. Idealną ku temu okazję miał w 16. minucie Adam Domogała, który znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Napastnik Cracovii zrobił niemal wszystko dobrze, bo serią zwodów położył na lodzie golkipera rywali i wydawało się, że oddał dobry strzał. Tymczasem „Jasiek Murarz” popisał się znakomitą interwencją i odbił krążek „skorpionem”.
Z minuty na minutę akcję tyszan były coraz groźniejsze, ale „Pasy” miały w swoim składzie świetnie interweniującego Rafała Radziszewskiego, który obronił kąśliwe uderzenia Bartłomieja Pociechy i Jakuba Witeckiego.
Tymczasem w 34. minucie kolejny cios zadali podopieczni Rudolfa Roháčka, wykorzystując okres gry w przewadze. Damian Kapica lewym skrzydłem wjechał do tyskiej tercji i zagrał wzdłuż bramki do Teddy'ego Da Costy, a ten znakomicie zamknął akcję. Było więc 2:0.
Cztery minuty później tyszanie powinni zdobyć kontaktowego gola. Świetnej okazji nie wykorzystał jednak Bartłomiej Jeziorski. 19-letni skrzydłowy po znakomitym podaniu Krysa Kolanosa miał już przed sobą tylko Rafała Radziszewskiego, jednak fatalnie przestrzelił.
Kalejdoskop
Strzelecki impas trójkolorowych przełamał w 42. minucie przełamał Adam Bagiński, który wykorzystał dobre dogranie zza bramki Krysa Kolanosa i okres gry swojego zespołu w przewadze. W 46. minucie ekipa z piwnego miasta była o krok od wyrównania. Gumę po strzale Filipa Komorskiego w sobie tylko znany sposób odbił Rafał Radziszewski.
Gdy w 48. minucie sytuację sam na sam z Johnem Murrayem wykorzystał Maciej Urbanowicz, wydawało się, że jest już po meczu. Później jednak stało się coś, co trudno wytłumaczyć. Tyszanie w ciągu pięciu minut zdobyli trzy bramki i po raz pierwszy w tym spotkaniu objęli prowadzenie!
„Pasy” nie dały za wygraną i w ciągu 66 sekund odpowiedziały dwoma golami. W ramionach swoich kolegów utonęli Petr Šinágl i Filip Drzewiecki. Było 5:4 dla krakowian.
Jednak przed końcem regulaminowych sześćdziesięciu minut piątego gola dla tyszan wicemistrzów Polski zdobył Bartłomiej Pociecha. Taki właśnie jest hokej. Emocjonujący, pełny zwrotów akcji, czasami nieprzewidywalny.
Byliśmy więc świadkami dogrywki, która zgodnie z najnowszym regulaminem miała zostać rozgrywana przez 20 minut systemem pięciu na pięciu przez 20 minut. W dodatkowym czasie gry akcje przenosiły się spod jednej bramki pod drugą.
Aż w końcu nastała 76. minuta. Mateusz Bryk dograł do Michaela Cichego, a ten zaskoczył Rafała Radziszewskiego strzałem w krótki róg. Tyska publiczność, zgromadzona w krakowskiej hali, oszalała ze szczęścia. Wicemistrzowie Polski rozpoczęli fetowanie sukcesu.Źródło: Hokej.net 28 grudnia 2017 [3]
Sportowe Tempo
Po raz ósmy w finale tych prestiżowych rozgrywek wystąpili hokeiści GKS-u Tychy i zanotowali ósmy triumf. Taką serią nie może pochwalić się żaden inny polski klub.
Obrońcy trofeum przegrywali w Krakowie już 0-2, ale ostatecznie pokonali Comarch Cracovię 6-5 po dogrywce. "Złotą bramkę" zdobył dla tyszan reprezentacyjny napastnik Michael Cichy.
Taki finał to doskonała reklama hokeja. Nikt na trybunach i spośród oglądających transmisję w TVP Sport w 49. minucie, gdy Maciej Urbanowicz strzelał gola na 3-1 dla gospodarzy, nie przypuszczał chyba, że czeka go jeszcze taki rollercoster. Wkrótce był remis, gdy Cracovia najpierw straciła gola podczas gry w przewadze, a później wstrzelony pod bramkę krążek odbił się od bandy i pleców Rafała Radziszewskiego a po chwili zatrzepotał w siatce.
Do końca regulaminowego czasu gry było tylko sześć minut, a padły cztery bramki. Najpierw na plusie byli tyszanie, potem Cracovia. Jednak na 69 sekund przed końcem III tercji Bartłomiej Pociecha huknął w „okienko” i znów był remis.
W dogrywce gra była bardziej ostrożna, ale szans nie brakowało. Gdy wydawało się, że zakończy się karnymi, Michael Cichy wjechał w tercję obronną krakowian i za moment utonął w ramionach kolegów.
Okazałe trofeum podczas ceremonii zamknięcia turnieju wręczyli zawodnikom GKS-u Tychy przedstawiciel LOTTO - Małgorzata Nowożeniuk i wiceminister energii - Grzegorz Tobiszowski.
Comarch Cracovia - GKS Tychy 5-6 (1-0, 1-0, 2-5 - 0-1)
1-0 Sinagl - Kalus - Sykora 7:29
2-0 Da Costa - Kapica - Kruczek 33:15 (w przewadze)
2-1 Bagiński - Kolanos - Kotlorz 41:33 (w przewadze)
3-1 Urbanowicz - Drzewiecki - Rompkowski 48:08
3-2 Galant - Witecki - Bryk 49:20 (w osłabieniu)
3-3 Witecki - Górny - Kalinowski 53:52
3-4 Gościński - Bagiński - Rzeszutko 54:36
4-4 Sinagl - Sykora - Kalus 56:20
5-4 Drzewiecki - Dąbkowski - Urbanowicz 57:26
5-5 Pociecha - Witecki 58:51
5-6 Cichy - Bryk 75:11
Sędziowali: Przemysław Kępa, Paweł Meszyński – Wojciech Moszczyński, Sławomir Szachniewicz. Widzów 2200.
CRACOVIA: Radziszewski - Zib, Novajovsky; Sykora, Sinagl, Kalus - Rompkowski, Noworyta; Urbanowicz, Bryniczka, Drzewiecki - Kruczek, Wajda; Da Costa, Dziubiński, Kapica - Dąbkowski, Dutka; Paczkowski, Zygmunt, Domogała. Trener: Rudolf Rohaček.
TYCHY: Murray - Pociecha, Ciura; Galant, Kalinowski, Witecki - Bryk, Górny; Gościński, Rzeszutko, Bagiński - Kolarz, Kaznadziej; Kolanos, Cichy, Szczechura - Kotlorz, Woźnica; Jeziorski, Komorski, Kogut. Trener: Andriej Gusow.
(ST, pzhl)
W finałowym spotkaniu, rozgrywanego w Krakowie, turnieju o Puchar Polski, Cracovia przegrała po dogrywce z GKS Tychy 5:6.