2007-03-04 Cracovia - Podhale Nowy Targ 6:1
|
5 kolejka, II runda, etap Play-off, Ekstraliga Kraków, niedziela, 4 marca 2007
(5:0; 1:1; 0:0) |
|
Skład: Radziszewski (Kachniarz) Piekarski Csorich L.Laszkiewicz Słaboń D.Laszkiewicz Cerny Gil Podlipni Hartmann Prokop Wajda Dulęba M. Piotrowski Pasiut Witowski Kozendra Galant Urban Cieślak Jastrzębski |
|
Skład: Rajski (Batkiewicz) Sroka Wilczek Różański Zapała Kacir Buril Jakes Baranyk Voznik Łyszczarczyk Zamojski B.Piotrowski Ł.Batkiewicz Koszarek Bakrlik Dutka Smreczyński Malasiński Sulka Malinowski |
Trenerzy o meczu
Wiktor Pysz (Podhale)
Gospodarze byli dziś drużyną zdecydowanie lepszą. To spotkanie rozpoczęło się dla nas niefortunnie, bo po błędzie Kacira szybko straciliśmy bramkę. Później te gole padały jeden za drugim. Nasz bramkarz nie miał dziś najlepszego dnia – to nie był ten sam Rajski, co w poprzednich spotkaniach. Nie mówię, że popełnił ogromne błędy, ale wydaje mi się, że mógł się lepiej zachować. To zwycięstwo Cracovii ma dla nich psychologiczne znaczenie, bo podejdą we wtorek do spotkania z nami bardziej rozluźnieni. Ale my nie składamy broni i będziemy walczyć o sukces.
Rudolf Rohaczek
Wydaje mi się, że pierwsza tercja tego spotkania była najlepsza z wszystkich w rozgrywkach play-off. Zagraliśmy ją bardzo dobrze i strzeliliśmy pięć bramek. W drugiej nieco oddaliśmy inicjatywę przeciwnikowi, ale kontrolowaliśmy sytuację. Co prawda Podhale stworzyło sobie kilka dogodnych okazji do zdobycia bramek, ale zdołali strzelić tylko jedną. Ostatnia tercja to typowa gra na utrzymanie wyniku. W stosunku do piątkowego meczu zrobiłem w składzie jedną zmianę – za Safarika, któremu dałem odpocząć zagrał Prokop i spisał się poprawnie. Bardzo dobrze zagrał Damian Słaboń. Co prawda ten sezon nie jest najlepszy w jego karierze, ale teraz pokazuje klasę.
Prasa
Mecz w kwadrans załatwiony - Gazeta Wyborcza 05.03.2007
"Pasy" o krok od wielkiego finału! Wczoraj rozgromiły w Krakowie "Szarotki" i potrzebują tylko jednego zwycięstwa, by grać o obronę mistrzostwa Polski.
"Nokaut", "Pogrom", "Tsunami" - takie słowa padały na lodowisku przy Siedleckiego po pierwszej tercji piątego meczu półfinałowego. Istotnie, "Pasy" w kwadrans posłały na deski rywala, aplikując mu cztery gole, a po kolejnych dwóch minutach dorzuciły piątego. Pierwsze skrzypce grał środkowy pierwszego ataku Damian Słaboń.
Tym razem podhalanie nie mieli prawa narzekać na sędziowanie. Co najwyżej na własne gapiostwo. Kluczowego pierwszego gola stracili, grając w przewadze. Marian Kacirz zgubił krążek, a Zbigniew Podlipni zamiast wybijać na oślep, popędził z krążkiem do tercji rywala. Kapitan "Pasów" wystawił gumę Richardowi Hartmannowi, a ten huknął z półdystansu.
Trzy minuty później do akcji wkroczył Słaboń. Najpierw przytomnie dobił krążek odbity przez Rajskiego po uderzeniu Leszka Laszkiewicza. Za moment Damian objechał bramkę i strzałem "od zachrystii" zaskoczył bramkarza i stojącego przy słupku Tomasza Jakesza. Później Słaboń idealnie obsłużył Daniela Laszkiewicza, a ten z nadgarstka spowodował znowu zapalenie czerwonej lampki nad bramką gości. Bramkarz "Szarotek" Tomasz Rajski nie miał swego dnia. Nie mógł się pochwalić interwencją, która uratowała zespół. A nie brakowało takich Rafałowi Radziszewskiemu. Przy stanie 2:0 "Radzik" wygrał pojedynek z Krzysztofem Zapałą.
W 9. min między słupkami bramki nowotarżan pojawił się rutynowany Marek Batkiewicz, ale i on nie był w stanie uchronić zespołu przed pogromem. W drugiej tercji do bramki wrócił Rajski. Mecz już wtedy zamienił się w ślizgawkę. Wysoko prowadząca Cracovia przestała walczyć - z wyjątkiem Radziszewskiego, który właściwie w pojedynkę odpierał ataki podłamanych podhalan.
"Radzika" pokonał dopiero Frantiszek Bakrlik, którego obrońcy dopuścili pod samą bramkę, więc z bekhendu wpakował "gumę" do siatki.
- Przed pierwszą tercją trener uczulał nas, by przede wszystkim nie stracić gola - zdradził Damian Słaboń.
- Ale nie zabroniłem im strzelać - mówił ze śmiechem Rudolf Rohaczek, który nazwał pierwszą część niedzielnego spotkania "najlepszą tercją w play-offach".
- Najważniejsze, że wreszcie wyszedł nam początek meczu, wpadło kilka goli. Pokazaliśmy serce do gry, choć i im tego nie można odmówić - analizował Leszek Laszkiewicz.
- To jedyny mecz w półfinałach, w którym Cracovia była od nas lepsza - komentował napastnik Podhala Martin Voznik, którego "piątka" była obecna na lodzie przy stracie pięciu goli.
- Przespaliśmy początek meczu. Po stracie pierwszej bramki za szybko chcieliśmy wyrównać, otworzyliśmy się i dostaliśmy kolejne gole - dodał kapitan gości Jarosław Różański.
- Teraz Cracovia jest faworytem awansu do finału, bo wygrała mecz o znaczeniu psychologicznym, ale walczymy dalej. Spróbujemy wygrać we wtorek u siebie - stwierdził szkoleniowiec podhalan Wiktor Pysz.