1997-03-02 Podhale Nowy Targ - Cracovia 4:3
|
![]() niedziela, 2 marca 1997
(2:0; 0:2; 2:1) |
|
|
Opis meczu
Dziennik Polski
PODHALE: Butkiewicz - Puławski. Paweł Gil - Aniemienko, Smreczyński - Smiełowski, Piotr Gil - Z. Podlipni, Kubowicz, Łyszczarczyk - Karata-jew, Koszowski, Snodarenko -Gusow. Copija. ćwikła - T. podlipnl. Sclega, Słowakiewicz
CRACOViA: Fatikow - Wieczorkiewicz, Gąsienica - Salamon. Urbańczyk - P. Kozendra. Musiał - Siemieniec - Prima. Podsiadło - Matczak, Pawlju-czenko, R. Radzki - Mucha. R. Radzki, Zieliński - Laszkiewicz. Cieślak, Urban
Sędziowali: K. Zawadzki oraz W. Zaródkiewicz i P. Moszyński. Kary: 12 i 10 minut. Widzów 5000.
- Bóg lubi Podhale - to były pierwsze słowa trenera Ewalda Grabowskiego wypowiedziane bezpośrednio po zakończeniu meczu jego drużyny z Cracovią. To niezwykle zacięte I emocjonujące spotkanie, którego stawką był awans do półfinału mistrzostw Polski, omal nie zakończyło się klęską Podhala broniącego złotego medalu. Ostatecznie do kompromitacji gospodarzy nie doszło, w końcówce wykazali oni większą odporność psychiczną i zdołali odnieść zwycięstwo. Takiego najazdu kibiców sportowych Nowy Targ chyba jeszcze nie przeżył. W sobotnie popołudnie rynek oraz uliczki prowadzące do lodowiska zapełnione były kolorowo ubranymi kibicami Cracovii. Do Nowego Targu przyjechało ich około tysiąca, a fatalna reputacja fanów tego klubu nakazy wała żywić uzasadnioną obawę czy Nowy Targ po ich wyjeździć będzie wyglądał tak samo. Generalnie krakowscy kibice zachowywali się w miarę poprawnie. jedynie po meczu część z nich wtargnęła na lód i zaczęła z miejscowymi fanami obrzucać się puszkami i butelkami. Po kilku minutach krakowianie opuścili jednak halę i Nowy Targ, co mieszkańcy tego miasta przyjęli z ulgą.
Z ulgą też miejscowi kibice przyjęli wynik meczu. W takich opałach, na tym szczeblu rozgrywek. Podhale nie było jeszcze nigdy. I tercja nie wskazywała, że nowotarżanie mogą mieć tyle problemów. Gospodarze uzyskali znaczną przewagę zdobywając dwa gole. Strzelili je Jacek Kubowicz i Marek Koszowski. Emocje opadły. Początek następnej tercji zdumiał jednak wszystkich. Imponujący ogromną ambicją krakowianie po golach Białorusina Arkadija Pawljuczenki oraz Krzysztofa Podsiadły szybko odrobili straty. Emocje rosły z każdą minutą. Skazani na porażkę krakowianie grali coraz lepiej, umiejętnie rozbijali nieco chaotyczne ataki gospodarzy. W 47 minucie sektory zajmowane przez przyjezdnych kibiców eksplodowały radością. Roman Steblecki znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem gospodarzy Markiem Batkiewiczem, który ratując się z opresji rzucił swój kij, czym przeszkodził napastnikowi Cracovii w oddaniu celnego strzału. Za takie wykroczenie w hokeju dyktuje się rzut karny. Tak więc za moment naprzeciwko Marka Batkiewicza stanął Andriej Prima. Białoruski napastnik Cracovii wygrał ten pojedynek. Goście objęli prowadzenie 3-2, sensacja stawała się faktem. Jednak 2 minuty później był już remis. A to za sprawą Andrieja Gusowa.
Najlepszy hokeista Podhala tuż przed końcem spotkania jeszcze raz wystąpił w głównej roli. Tym razem gola wprawdzie nie zdobył, ale po jego precyzyjnym podaniu do bramki Cracovii trafił Tadeusz Puławski. W ostatnich minutach trener Cracovii za bramkarza Leonida Fatikowa wprowadził dodatkowego napastnika, ale do remisu gościom nie udało się już doprowadzić.
Zaraz po meczu trener Podhala Ewald Grabowski uciekł do szatni, natomiast opiekun Cracovii - Ryszard Bialik długo siedział w boksie swej drużyny ukrywając twarz w dłoniach. - Wierzyłem, że pokonamy Podhale - powiedział potem opiekun Cracovii. - Zabrakło trochę szczęścia. Dziękuję wszystkim zawodnikom, bo walczyli wspaniale. Zagrali na 100. nawet 120 procent możliwości. Na brak szczęścia nie narzekał natomiast trener Podhala Ewald Grabowski, który -jak już wspominano na wstępie - przyczyn sukcesu swojej drużyny doszukiwał się w ingerencji boskiej. - Bóg lubi Podhale, bo my ciężko pracujemy - to zdanie często powtarzam moim zawodnikom - dodał Grabowski. - A poza tym chciałbym pogratulować Cracovii, która rozegrała z nami wspaniałe mecze.
Już jutro Podhale rozegra pierwszy mecz półfinałowy. Przeciwnikiem nowotarżan będzie STS Autosan Sanok. Do finału awansuje zespół, który odniesie trzy zwycięstwa. Cracovii pozostała walka o miejsca 5-8 i wspomnienia o wspaniałych meczach z mistrzami Polski, w których byli tak blisko sprawienia ogromnej sensacji. W pozostałych sobotnich meczach: STS Autosan Sanok - TTH Metron Toruń -1-2, KKH Katowice - Stoczniowiec Gdańsk 5-2.
Drugą parę półfinałową tworzą zespoły Unii Oświęcim i KKH Katowice.
Gazeta Krakowska
Podhale: Batkiewicz — Paweł Gil. Puławski. Łyszczarczyk,Kubowicz. Z. Podlipni - Smreczyński. Krtiemienko. Spodurenko, Koszowski, Karatajew Piotr Gil. śmielowski, Ćwikła, Copija, Gusow Słowakiewicz. Selega. T. Podlipni.
Cracovia: Fatikow - Gąsienica, Wieczorkiewicz, Steblecki. Podsiadło. Prima - Urbańczyk. Salamon. P. Radzki, Pawljuczenko, Matczak Mu siał. P. Kozendra, Zieliński, R. Radzki. Mucha - Siemieniec, Iwaszkiewicz. Cieślak. Urban.
Tak dramatycznego meczu dawno w Nowym Targu nie oglądano. Wystarczy powiedzieć, że w 47 min to Cracovia była w Ii rundzie play off, a decydującą bramkę, „szarotki” zdobyły na 2 min i 42 sek przed końcową syreną. Nareszcie Podhale grało przy głośnym aplauzie swoich fanów. Cracovię dopingowała niezbyt kulturalnie liczniejsza niż we wtorek grupa „szalikowców”. Początek spotkania był zgodny ze scenariuszem z dwóch poprzednich. Szalona walka i nieszanowanie kości rywali. przewaga gospodarzy i umiejętna destrukcja Cracovii z groźnymi kontrami. Batkiewicz kilkoma pierwszymi, niepewnymi interwencjami wprowadził nerwowość w boksie Podhala. W końcówce tercji najpierw nic obstawiony Kubowicz, po podaniu Łyszczarczyka, a 3 min później Koszewski zdobywają gole i wydaje się. że sprawa awansu została rozstrzygnięta. Gospodarzy na początku drugiej części czeka mały szok. W odstępie 3 min Cracovia. po bramkach Pawljuczenki i Podsiadły, wyrównuje.
Kiedy w 47 min Batkiewicz rzuca kij przed szarżującego Stobieckiego. a karnego wykorzystuje Prima, na trybunach robi się nerwowo. Krakowianie jednak opadają nieco z sil, a gospodarze - mając widmo porażki przed oczyma rzucają się do szalonych ataków. Za niecałe 2 min Gusow pięknym uderzeniem wyrównuje, a w 58 min pięknie podaje do Puławskiego, którego atomowy strzał decyduje o zwycięstwie miejscowych. Na minutę i 20 sek przed końcem Ryszard Bialik decyduje się wycofać bramkarza, ale strzał Stebleckiego jest niecelny. Gospodarze bronią się umiejętnie do syreny końcowej i awansują do II rundy. Jeszcze tylko taniec radości’ w Podhalu i łzy rozpaczy w Cracovii.