1931-10-12 Liege - Kraków 3:3

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Herb_Liege


pilka_ico
mecze towarzyskie Kraków
Liege, poniedziałek, 12 października 1931

Reprezentacja Liege - Reprezentacja Krakowa

3
:
3

(0:1)



Herb_Kraków


Skład:
Bollen (Cramers)
Waroux
Chantraine
Wouters
Macherott
Collard
Houben
Olles
Capelle
Secretm
Jamers

Sędzia: Delchevalerie
Widzów: 25000

bramki Bramki

Capelle
Capelle
Capelle
0:1
1:1
2:1
3:1
3:2
3:3
Garbarnia Kraków herb.png Maurer



Garbarnia Kraków herb.png Nawrot
Garbarnia Kraków herb.png Pazurek
Skład:
Wisła Kraków herb.pngKoźmin
Garbarnia Kraków herb.png Konkiewicz
Cracovia herb.pngLasota
Wisła Kraków herb.png Kotlarczyk II
Wisła Kraków herb.png Kotlarczyk I
Cracovia herb.png Mysiak
Garbarnia Kraków herb.png Riesner
Garbarnia Kraków herb.png Maurer
Garbarnia Kraków herb.png Smoczek(Nawrot)
Garbarnia Kraków herb.png Pazurek
Garbarnia Kraków herb.png Bator
Mecz poprzedniego dnia:

1931-10-11 RKS Czechowice - Cracovia 1:7



Opis meczu

"Kraków - Leodjum 3:3 (1:0)" -
Przegląd Sportowy

Kraków - Leodjum 3:3 (1:0)

Relacja z meczu w tygodniku Przegląd Sportowy cz.1
Relacja z meczu w tygodniku Przegląd Sportowy cz.2
Relacja z meczu w tygodniku Przegląd Sportowy cz.3
Relacja z meczu w tygodniku Przegląd Sportowy cz.4
). Nowe relacje naszego specjalnego wysłannika o walkach w Belgii.

Po dwu występach reprezentacyj Polski ub. niedzieli w Brukseli, zwycięstwie naszych lekkoatletów 38:28 i porażce piłkarzy 1:2, rozegrano w poniedziałek dn. 12 b. m. w Liege mecz międzypaństwowy Kraków — Liege, zakończony wynikiem nierozstrzygniętym 3:3 (1:0).

Oto co donosi o tem spotkaniu specjalny wysłannik „Przeglądu oponowego", red. Jan Erdman. W myśl programu ustalonego w ub. poniedziałek graliśmy w Liege. Reklama (olbrzymie, 3-metrowej długości plakaty) zapowiadała mecz pomiędzy reprezentacja Polski a Liege i w taki sam sposób po traktowała to spotkanie prasa miejscowa. Jedynie dzienniki sportowe zdobyły się na obiektywizm i stwierdzały, że zespół polski występuje w zupełnie zmienionym składzie i że jest to mecz międzymiastowy, a nie żadna „poprawka" wyniku 1:2 w Brukseli.

Stadion Sclessin w Liege (dla uniknięcia nieporozumień zaznaczamy że nazwy Liege - Leodjum -Luik - Lűttich dotyczą tego samego miasta) niema nic wspólnego ze wspaniałością i wielkością boiska Haysel. Krótka, 60-metrowa trybuna dziwacznie sklecona z żelaznych prętów. Wały otaczała plac ze wszystkich stron. Boisko trawiaste .dość dobre, ale bez porównania gorsze od niepokalanej murawy brukselskiej.

Liege wystawiło drużynę, w której zaledwie trzech graczy należało do zespołów pierwszej ligi. Reszta została wygrzebana z drugoklasowych klubów, przyczem kryterium stanowiła forma wykazana na ostatnich kilku meczach. Jedynie środek ataku obsadzono renomowanym graczem Capelle ze Standard C. L. Zawodnik ten pałał żądzą zemsty... nad belgijskim kapitanem związkowym. Chodziło o to, że Capelle miał dotychczas niejako w abonamencie stano wisko centra ataku. Pozycja jego była uważana za dożywotnią. I oto przed meczem z Polską kapitan związkowy zignorował jego umiejętności, w niepamięć puścił wielkie zasługi położone dla sławy Czerwonych Diabłów — i wysławił jako eksperyment Augusta Hellemansa.

Hellemans w niedzielę zawiódł. Nie strzelił ani jednego gola, beznadziejnie kierował napadem. Capelle miał piękne pole do popisu i jak za chwile zobaczymy, rzeczywiście dobrze zalał biednemu eksperymentatorowi ze związku piłkarskiego sadła za skóre.

Oto skład Krakowa: Koźmin; Konkiewicz, Lasota; Kotlarczyk II, Kotlarczyk I, Mysiak; Riesner, Maurer, Smoczek, (Nawrot), Pazurek i Bator.

Liege: Bollen, (Cramers), Waroux, Chantraine; Wouters, Macherott, Collard; Houben, Olles, Capelle, Secretm, Jamers.

Zawody prowadził miejscowy sędzia p. M. Delchevalerie.

Przedewszystkiem trzeba powiedzieć jedno: o ile mecz brukselski był poprawną grą dwu przeciętnych zespołów reprezentacyjnych i nie obfitował w emocjonujące sytuacje podbramkowe, o tyle spotka nic poniedziałkowe potrafiło rozpalić publiczność belgijską do białości i dało jej widowisko chwilami pełne dramatycznego napięcia. Publiczności było 25.000.

Na marginesie tej cyfry widzów zaznaczyć należy, że spotkanie od bywało się w dzień powszedni i w godzinach pracy fabrycznej (15, 20). Prasa belgijska słusznie zwróciła uwagę związkowi, że wizyta Polaków okazała się niezwykle skutecznym magnesem dla publiczności — i to zarówno w stolicy, jak w Liege. Hałdy węglowe, o toczą ją ce niemal ze wszystkich stron boisko, zaroiły się bezpłatnymi widzami. Za specjalnem ogrodzeniem stały opar te o siebie motocykle, których było ponad 800.

Każde udatniejsze posunięcie Belgów, a często nawet i Polaków, znajdowało gorący poklask wśród zebranych tłumów; każdy kiks, głupie podanie lub nieudany strzał był odprowadzany głośnem „aaaaa“ widzów.

Osobną grupę stanowili na trybunach Polacy, przeważnie studenci politechniki miejscowej, którzy przez megafony dyktowali na boisko wyrazy otuchy i podniety do walki. Wynik remisowy uważać należy za szczęśliwy dla Polaków. Jeżeli chodzi o przebieg gry, to przewagę dogodnych sytuacyj posiadali niewątpliwie Belgowie. Strzelali oni dużo, ale — na szczęście — pudłowali w straszny sposób, no — i Koźmin przecież stał w bramce. Reprezentacja Liege zaprezentowała się bardzo pochlebnie. Nie było tam może zbyt dużo myśli, nie było precyzji w grze, ale zato mógł imponować entuzjazm z jakim walczyli o każdą piłkę, umiejętność błyskawicznego przenoszenia gry z pod bramki do ataku, brak niepotrzebnego kunktatorstwa i ilość strzałów. Specjalną -klasę stanowił zdobywca hat-trick Capelle, który strzelał z każdej sytuacji niezwykle silnie, a niejednokrotnie i celnie. Atak pod jego kierownictwem nie bawił się w żadne zawiłe kombinacje, ale naj krótszą drogą walił prosto na bramkę. Gdyby Capelle grał w niedzielę przeciwko reprezentacji Belgji — zwycięstwo Belgów byłoby znacznie wyższe. Pozatem z drużyny Liege podobał się nam lewy bok Chantraine oraz skrzydłowy Houben. Zresztą ten jegomość znarowił się po przerwie i całe 45 minut polował na Lasotę za jakiś faul przed zmianą stron.

Wśród Polaków zawiódł całkowicie Smoczek, jako kierownik ataku. Ten słaby fizycznie .gracz zapomniał pewnie tego dnia w hotelu swój stos pacierzowy i ruszał się. jak połamany. To też sympatycy Polski z radością powitali w 70 minucie zmianę Smoczka przez Nawrota. Jeżeli wogóle reprezentacji Krakowa udało się wyciągnąć z grzęzawiska klęski (1:3) na bitą drogę remisu, to przedewszystkiem zawdzięczać to należy Nawrotowi! W ciągu 20 minut Nawrot wprowadził organizację w linję napadu, ożywił graczy nowym duchem walki i doprowadził do wyrównania. Działo się to wszystko przy grze w dziesiątkę, ponieważ Konkiewicz został przez sędziego usunięty z boiska. Na pozycji łącznika Maurer lepiej wypad! od Pazurka. Pazurek widząc impotencję Smoczka próbował solowych przebojów, ale szybszym Belgom zawsze udawało się na czas zastąpić mu drogę do bramki.

Po wejściu na boisko Nawrota, Pazurek znacznie się poprawił. O-t rżymy wał lepsze piłki i lepiej je wykorzystywał. Wolny, z którego pa dla wyrównywująca bramka wykonany był po mistrzowsku. Oczywiście o produktywnej grze naszego ataku przy niedysponowanych skrzydłach, nie mogło być mowy. Bator w ogóle nic nie pokazał, a Riesner na upartego chciał sam strzelać gole, zamiast współpracować z kolegami. Zresztą biegi wyjątkowo mu się nie udawały. Ciężar meczu wzięła na swoje barki pomoc. Było to obciążenie tem większe, że atak nie potrafił zatrzymać dłużej piłki, trzeba więc i było przez 90 minut walczyć bez i przerwy z naporem przeciwnika. Mysiak i Kotlarczykowie byli znakomici. Również słowa pochwały należą się przytomnemu i spokojnemu Konkiewiczowi, który ratował naszą bramkę w najgorszej opresji. W drugiej połowie gry został on przez nieporozumienie usunięty z boiska, zostawiając Koźmina na łasce niepewnego i ciągle kiksującego Lasoty. Koźmin miał dużo momentów wspaniałych i kilka — słabych. W jednej z takich słabych chwil puścił pierwszą bramkę przy robinzonadzie. Sędzia p. Delchevalerie pełnił swe funkcje obiektywnie i stał na poziomie naszych sędziów ligowych.

Gra rozpoczęła się dość nieszczególnie. Po anemicznych atakach początkowych w 10-ej minucie następuje groźna sytuacja pod bramką polską. Do sunącego ataku wyskakuje Koźmin piąstkuje piłkę w pole, prosto pod nogi prawego łącznika. Strzał idzie w publiczność. Kraków przeprowadza większość swych ataków prawa stroną, ale Riesner nie może poradzić i sobie z pomocnikiem. Daleki strzał Pazurka idzie o 50 cm. nad sztangą. Wreszcie po okresie nieznacznej przewagi Bator strzela korner. Piłka szwenda się kilka sekund po boisku, aż wreszcie z głębi boiska Maurer kieruje ją w róg siatki. Podnieceni golem Belgowie gra ją jeszcze szybciej i strzelają jeszcze więcej. Ale to nie jest groźne! W tej fazie gry wyczuwa się, że Polacy są lepsi o klasę, że grają z myślą, z przewodnią ideą, że przewaga techniczna jest wyraźnie po ich stronie. Kilka strzałów Riesnera i Maurera idzie obok bramki. Koźmin jest niepokojony rzadko, ale zato niebezpiecznie. Po jednym z kiksów Lasoty pod ostrym kątem strzela lewy łącznik wzdłuż bramki. Bardzo trudny do obrony strzał, udało się Koźminowi przedłużyć na korner.

Po zmian e stron już w 2-giej minucie Capelle wyrównuje. Wspaniały strzał z lewej nogi grzęźnie w rogu. Koźmin robinsonuje i przepuszcza piłkę pod ręką. W czasie jednego z wypadów Pazurka zostaje kontuzjowany bramkarz Liege. Kulejąc schodzi z boiska. Zastępuję go Cremers i zaraz ma do obrony długi szczur naszego łącznika. Odległość jest zbyt wielka — nie wszedł. W 20-ej minucie pada druga bramka. Oczywiście znowu Capelle i bodaj nie do obrony. Drużynę polską ogarnia widoczna depresja. Belgowie siedzą na naszem polu, a polskie ataki są prawdziwą rzadkością. Z pewności siebie i spokojnych kombinacyj nie pozostało śladu. Belgowie, gdyby strzelali celniej, mogliby teraz podwyższyć score o pół tuzina punktów. Sytuacja trochę poprawia się, kiedy schodzi z boiska Smoczek, a zastępuje go Nawrot.

Koźmin jest najwidoczniej speszony. W pewnym momencie wyskakuje do piłki, dokonywującej kozła. Nie jest zdecydowany, czy brać ja przed, czy po odbiciu i w rezultacie o mało nie puszcza bramki. Końcami palców łapie wreszcie balon, kiedy już gol zdawał się być nieunikniony. Konkiewicz ma drobne starcie z łącznikiem. Sędzia zarządza rzut wolny w stronę Polaków. Konkiewicz reklamuje żywo gestykulując, a sędzia uderza go po ręce. Na to Konkiewicz odkopuje piłkę o kilka metrów, usuwając ją na miejsce rzekomego przestępstwa. Gest ten rozumie sędzia, jako wymierzony przeciw jego decyzji i wśród głośnych oklasków publiczności usuwa naszego najlepszego beka z boiska. Niepotrzebny incydent! Sytuacja wygląda beznadziejnie, kiedy w 32 minucie Capelle głową z centry lewego skrzydła zdobywa jeszcze jedną bramkę. 1:3. Ale ostatnie 10 minut należy niepodzielnie do Polaków. Końcówkę zagrali oni wspaniale. W 38 minucie Bator centruje, bramkarz niepotrzebnie wybiega do piłki, a Nawrot główką „lobuje” nad goal - keeperem i jest 2:3.

— Kraków wyrównać! — krzyczą studenci przez megafony. Konsul i sfery oficjalne zdradzają wyraźne zdenerwowanie. I oto w 42 minucie Pazurek egzekwuje rzut wolny, za faul na jego korpulentnej osobie. Z 25 mtr. Pazurek strzela — 3:3.

To już jest możliwy rezultat! Pod koniec Belgowie wypompowali się i gdyby gra trwała nie 90 a 100 minut — zwycięstwo Krakowa byłoby zrealizowane.
Źródło: Przegląd Sportowy nr 83 z 17 października 1931



Mecze sezonu 1931 (Kraków)