1945-07-15 Wisła Kraków - Cracovia 1:2
|
mecz towarzyski Kraków, niedziela, 15 lipca 1945
(1:2)
|
|
Skład: Jurowicz M. Filek W. Filek Kubik Legutko Wapiennik Cisowski Artur Woźniak Gracz Cholewa Giergiel |
|
Skład: Hymczak Gędłek Górecki Jabłoński I Parpan II Jabłoński II Pawlik Biernacik Korbas (Zbroja) Szeliga Bobula Ustawienie: 2-3-5 |
Mecze tego dnia: | ||
1945-07-15 Cracovia II - Wisła II Kraków 1:3 |
Opis meczu
Niepokonana dotąd Wisła ulega na własnym boisku, wspaniale grającej Cracovii 1:2. Pomoc biało-czerwonych z doskonałym środkowym, Parpanem, decyduje o zwycięstwie. Bramki strzelili: Pawlik i Korbas dla Cracovii, a Cholewa dla Wisły. Mecz oglądało 18.000 widzów.
Okazało się, że stadion Wisły, może pomieścić jeszcze więcej widzów, aniżeli zebrało się ich na finałowym meczu pucharowym Wisła-Garbarnia. Tym razem bowiem wchłonął on w siebie ponad 18.000 zwolenników footballu, dla których mecz Cracovia—Wisła, uświęcony tradycją czterdziestu lat. Jest przeżyciem, o jakim myśli się i mówi na długo przed — jak i po zawodach. I bez względu na to, jakie będzie oblicze drużyn, jaką będzie ich forma i o jaką stawkę będzie szła gra — „święta wojna" starych rywali rozpali do białości temperaturę widowni wśród której nie ma wtedy „neutralnych". Są zwolennicy jednej czy drugiej drużyny, dający znać o sobie głośnym wiwatowaniem w chwili zdobycia bramki przez ich „pupilów" i z dumną wyniosłością spoglądający wówczas na obóz przeciwny. W meczu dzisiejszym wiwatować zaczęli zwolennicy Wisły — a rozpromienieni' triumfem białoczerwonych opuścili boisko zwolennicy Cracovii.
Triumf Cracovii Jest w istocie wielkim, jeśli się zważy, jaki respekt u przeciwnika wzbudzić musiała Wisła, która nie przegrała w bieżącym sezonie żadnego spotkania, wykazała na poprzednich zawodach wspaniałą formę, stanowiła trzon reprezentacji Krakowa we wszystkich rozegranych w bieżącym roku spotkaniach międzymiastowych i... miała wielki handicap w postaci własnego boiska.
Cracovia udowodniła znów dziś, że poziom, jaki zademonstrowała na meczu przeciw.by tomskiej Polonii, nie był dziełem przypadku, lecz wynikiem zespolenia drużyny, w której młodzi, ambitni, a utalentowani zawodnicy u boku rutynowanych kolegów wnoszą do gry te elementy, które zadecydować mogą o klasie. Mecz dzisiejszy jako jeden z najpiękniejszych rozdziałów, które przejdą do historii Cracovii, stanowił będzie słuszny powód do dumy zarówno dla drużyny jak i kierownictwa klubu, a potwierdził przytym słuszność starej maksymy, że piłka jest okrągła i nie ma w niej „pewniaków". Ambicję, ofiarnością i zdecydowaną wolę zwycięstwa pokonała dziś Cracovia przeciwnika, którego „hegemonia" w piłce nożnej w ostatnich sześciu latach zdawała się być bezsporną.
Białoczerwoni dwoili się dziś i troili na boisku; nie było dla nich straconych, beznadziejnych piłek, nie było przeciwników, przed którymi respekt mógłby odebrać wiarę we własne siły. To oni raczej zmusili do respektu i zepchnęli — zwłaszcza w drugiej połowie zawodów — gospodarzy do defensywy, zjednując sobie podziw i uznanie widowni. I — o ile Cracovia oczarowała publiczność — o tyle Wisła rozczarowała. Jak u białoczerwonych wszystko się zazębiało — tak w drużynie Wisły wszystko nagle się rozkleiło. Bo też jak z jednej strony duszą drużyny byl najlepszy zawodnik na boisku, środkowy pomocnik Cracovii, Parpan — tak z drugiej strony w środkowym pomocniku Wisła miała najsłabszego gracza. „Wszędobylski" Parpan wiązał w harmonijną całość wszystkie, zarówno ofensywne, jak i defensywne poczynania swego zespołu; szybki, zdecydowany doskonale plasujący do ataku, grający głową i z głowę, był zawsze na czas na własnym polu karnym jak i przed polem karnym przeciwnika. Jego vis a vis nie tylko jemu, ale i pozostałym ustępował o klasę; dopóki boczni mieli na tyle sił, by pomóc mu w środku, luka, stworzona b. słabą grą Legutki nie była widoczną — kiedy jednak i skrajnym sił zabrakło, mogło ławtwo skończyć się katastrofą. W porę jednali „rozkręcił się" Filek I — a i Jurowicz nie popełnił w drugiej połowie żadnego błędu, mimo że trening, jaki podyktowali mu w tym czasie napastnicy Cracovii, według sposobności do interwencji z dotychczasowych zawodów, wystarczyć może za kilka meczów.
Drugim najjaśniejszym punktem Cracovii był Gędłek; dawał on sobie łatwo radę z napastnikami Wisły, a sposób, w jaki „zablokował" najgroźniejszego napastnika Wisły, Gracza, zasługuje na najwyższą pochwałę. Poza tym na pochwałę zasługuje cała, bez wyjątku drużyna Cracovii i wymienić któregoś przed innymi byłoby niesprawiedliwością wobec drugich. Stwierdzić tylko trzeba, że najgroźniejsza dwójka; Szellga-Bobula ma obecnie poważnych konkurentów w dwójce Biernacik-Pawlik po przeciwnej stronie napadu, — a zarówno Korbas jak i Zbroja wiązali poczynania całej piątki w mądrą, skuteczne i b. często piękne dla oka całość, me zapominając nigdy o celu tych poczynań: o celnym — choćby nawet i zdaleka strzale. Młodszy Jabłoński dorównuje już niemal bratu, a partner Gędłka w obronie poprawia się z meczu na mecz. Hymczak bronił doskonale i z pełnym poświęceniem.
Aby wyczerpać sumę pochwał pod adresem Cracovii z wielkim uznaniem i radością trzeba podnieść, niestety tak rzadko na naszych boiskach spotykany fakt, zarówno sportowego, jak i dżentelmeńskiego zachowania się kapitana Cracovii, Szeligi: oto, kiedy w 22 minucie po przerwie sędzia mylnie zasądził rzut wolny przeciw Cracovii i zawodnicy tajże remonstrowali przeciw zarządzeniu sędziego, wówczas Szeliga ruchem ręki nakazał partnerom powrót na stanowiska, a skłoniwszy się przed sędzią - uznał słuszność jego decyzji.
Drużyna Cracovii może być dumną z wyboru kapitana.
Ocenę zawodników Wisły zawiera już jedno powiedziane poprzednio słowo: rozczarowali. Jurowicz ma właściwie obie bramki na sumieniu: przy pierwszej robinsonował prostopadle do kierunku biegu piłki — przy drugiej wypuścił piłkę z rąk. Obronił jednak szereg groźnych strzałów, a parada strzału Zbroji na słupek była pierwszorzędnej marki.
Obaj bracia Filkowie popełniali tak rażąco błędy taktyczne, jakich wstydzić mogą się nowicjusze. Młodszy "skiksował" przytym parę razy, niebezpiecznie.
Skrajni pomocnicy, gdyż o środkowym już pisałem, — mieli bardzo „ciężki żywot", mając przeciw sobie zdecydowanie szybszych napastników Cracovii.
O grze napadu Wisły powiedzieć można krótko, że poza kilkoma minutami, w których padła bramka, napastnicy czerwonych nie tylko nie uzyskali drugiej bramki, lecz nie stworzyli nawet szans na jej uzyskanie. Oczywiście najsłabszym był tu — jak zwykle, Cisowski — a reszta... dostroiła do niego.
Przebieg gry:
Po ceremoniach powitalnych, w czasie których przemawiali kpt Bober im. Wisły i dr Moroz im. .Cracoyii oraz kpt P. Z. P. N., H. Reyman — i po wręczeniu sobie nawzajem kwiatów przez kierowników sekcyj obu klubów, drużyny ustawiły się w następujących składach: Cracovia: Hymczak; Gędłek, Górecki; Jabłoński 1, Parpan, Jabłoński II, Bobuła, Szeliga, Korbas, (po przerwie Zbroja), Biernacik, Pawlik. Wista: Jurowicz; Filek I, Filek II, Kubik, Lęgutko, Wapienniki Cisowski, Artur, Gracz, Cholewa, Giergiel
Grę rozpoczyna Wisła (przeciw słońcu) | przeprowadza atak prawą stroną; centrę Giergiela przejmuje jednak Gędłek i odbija piłkę w polej następny atak Wisły lewą stroną kończy się złym podaniem Artura do Cisowskiego. Trzeci [...]
Źródło: Start