1999-05-01 Wisłoka Dębica - Cracovia 1:1

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Wersja z dnia 23:30, 25 lis 2005 autorstwa Armata (Dyskusja | edycje)
(różn.) ← poprzednia wersja | przejdź do aktualnej wersji (różn.) | następna wersja → (różn.)
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
25 kolejka 1-2 V 99
Wisłoka Dębica - Cracovia 1-1 (1-1)



Bramki: Stalec (20) - Ziółkowski (14).
Sędziował M. Posuniak (Radom).
Widzów 1 000
Wisłoka: W. Piątek - Tomanek, Kukowski, Stawarz, Łukaczyński - Stach, Wolański, Kaczówka, Maik (81 Pszeniczny) - Kasprzyk (68 Alejred), Stalec (87 Gosek).
Cracovia: Kwiatkowski - Mróz, Walankiewicz, Ziółkowski - Kowalik (55 Depa), Fudali, Siemieniec, Hrapkowicz, Baster - Skrzyński, Hermaniuk.
Opis DP:
Spotkanie zespołów walczących o awans do II ligi przyniosło sporo emocji. Obie drużyny stworzyły wiele akcji bramkowych, z których jednak tylko dwie znalazły swój finał w siatce. Krakowianie jedynie na początku byli stroną optycznie przeważającą. Później do głosu doszli dębiczanie i, choć Cracovia częściej była w posiadaniu piłki, co rusz gościli na polu karnym gości. Rezultat tych wycieczek wprawdzie żaden, za to pozwalało to Cracovii wychodzić z szybkimi i groźnymi kontrami, również bez efektów bramkowych. W drugiej części spotkanie stało się bardziej brutalne, do czego zresztą dopuścił sędzia. Nie odgwizdywał ewidentnych fauli, przymykając oko na przewinienia, niemalże "sprawiedliwie", dla obu stron. Za to zdarzało mu się interweniować, kiedy sytuacja tego nie wymagała. Gorąco było także i na trybunach. W trakcie pierwszej części meczu kilkunastoosobowa "bojówka" Cracovii wdarła się na sektor Wisłoki, wywołując drobną rozróbę. Na szczęście zdecydowana interwencja policji zaprowadziła spokój.
Otwarcie należało do podopiecznych trenera Ryszarda Kuźmy. Dwukrotnie z rzutu wolnego straszył Kwiatkowskiego Tomanek, jednak golkiper gości był na posterunku. W 14 min rzut rożny egzekwował Skrzyński. Do wrzutki na pole karne, mimo asysty, doszedł Ziółkowski i mocnym, prostym strzałem z 4 metrów nie dał Piątkowi najmniejszych szans na obronę. Prowadzenie nieco uśpiło czujność krakowian. W 20 min po idealnym dośrodkowaniu Kaczówki piłkę przy końcowej linii przejął Stalec i strzałem tuż przy słupku z odległości 5 metrów umieścił futbolówkę w siatce gości. Wyrównanie jakby rozpoczęło mecz od nowa, widowisko nabrało rozmachu, szybkości, jedyne czego mu brakowało to bramek. Tuż przed przerwą dali znać o sobie Kaczówka i Tomanek. Ten pierwszy sprawił ostry test Kwiatkowskiemu, drugi z dębiczan w 44 min z 14 metrów trafił w słupek bramki Cracovii.
Po zmianie stron osłabienia doznała Wisłoka, gdyż w 51 min czerwony kartonik za starcie z Kowalikiem i uderzenie rywala ujrzał Kaczówka. Brak tego zawodnika wyraźnie odbił się na grze gospodarzy, którzy nie potrafili już więcej trafić do siatki. Byli w stanie jedynie straszyć defensywę przyjezdnych - w 80 min Maik z rzutu wolnego trafił w poprzeczkę, a dobitka Tomanka ugrzęzła w rękach Kwiatkowskiego.
Krakowianie groźniejsze kontry zaczęli przeprowadzać dopiero w końcówce. W 82 min po dokładnej wrzutce Hermaniuka, główką `a la Scholes z meczu Anglia - Polska na Wembley popisał się Skrzyński, lecz fatalnie przestrzelił nad poprzeczką. W jego ślady tuż przed końcowym gwizdkiem sędziego poszedł Baster po dośrodkowaniu Fudalego - również skończyło się tylko strachem na ławce Wisłoki.

Wywiady:
- Nie zdobyliśmy jednego punktu, lecz straciliśmy dwa - powiedział po spotkaniu w Dębicy szkoleniowiec Cracovii Ireneusz Adamus. - Remis z Wisłoką to wprawdzie nie porażka, lecz tak na dobrą sprawę pozbawia nas dwóch punktów potrzebnych, by dogonić liderów rozgrywek. Mecz na pewno mógł się podobać. Blisko czterdzieści minut graliśmy w przewadze, a stworzyliśmy raptem dwie doskonałe sytuacje bramkowe, niestety niewykorzystane. W meczach na szczycie trzeba wykorzystywać nadarzające się okazje, bo takowych może być niewiele. Wisłoka jest silnym zespołem, również pretenduje do awansu. Nie ma co rwać szat, lecz nie wykorzystaliśmy szansy na trzy punkty i tego możemy tylko żałować. Z drugiej strony wypada nam się cieszyć, gdyż tylko niesamowitym szczęściem udało się Kwiatkowskiemu wybronić dobitkę po rzucie wolnym i poprzeczce. De facto Wisłoka nie miała w drugiej części stuprocentowych sytuacji z gry, lecz po stałych fragmentach. Mam drobne pretensje do zespołu, bo zamiast przejąć inicjatywę przy przewadze, dali sobie narzucić chaos. Do tego sędzia stworzył nieco nerwową atmosferę, co udzieliło się i jednym, i drugim.

Trenera Wisłoki Ryszarda Kuźmę remis także nie zadowalał: - Uciekły nam dwa punkty. Grając w osłabieniu byliśmy bliscy strzelenia zwycięskiej bramki. Do finału brakowało niewiele, jednak piłka nie znalazła drogi do siatki przeciwnika. W drugiej połowie to my dominowaliśmy, a strzelony gol byłby wspaniałym uwieńczeniem zaangażowania drużyny. Remis praktycznie żadnej drużynie nic nie daje. Na pewno na końcowym wyniku zaważyła czerwona kartka, jaką dostał Janusz Kaczówka. Niestety, stało się jak się stało, w ferworze walki doszło do spięcia. Janusz zapomniał, jak powinien zachowywać się zawodnik, jego postawa była naganna. Wcześniej jednak był faul, sędzia to przeciągnął, tworząc w tym momencie bardzo nerwową sytuację.