1997-03-29 Cracovia - RKS Radomsko 1:0

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Wersja z dnia 22:24, 24 lis 2005 autorstwa Armata (Dyskusja | edycje)
(różn.) ← poprzednia wersja | przejdź do aktualnej wersji (różn.) | następna wersja → (różn.)
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
20 kolejka 29-30 III 97 Cracovia - RKS Radomsko 1-0



Bramki: Walankiewicz (70)
Sędziował
Widzów 1700

Cracovia: Matusiak, Szymiński, Walankiewicz, Mróz, Kowalik (46 Martyniuk), Sosin, Depa (79 Góra), Kubik, Bernas, Zegarek (73 Hrapkowicz), Dołęga

Opis meczu Tempo:
Markotne miny mieli sympatycy Cracovii w przerwie meczu. Ale też w pierwszej połowie futboliści w biało-czerwonych kostiumach poczynali sobie kiepsko, a lepsze wrażenie w tej części spotkania sprawiali goście. Byli lepiej zorganizowani w środku pola, z powodzeniem stosowali krótkie krycie, na co gospodarze nie potrafili znaleźć recepty. Więcej roboty miał zatem stojący między słupkami krakowskiej bramki Matusiak, niemniej w jakiejś wielkiej opresji się nie znalazł, gdyż zespół z Radomska nie potrafił wypracować sobie sytuacji, określanej w piłkarskim żargonie jako „setka”. Natomiast jego vis-a-vis, Bobrowicz, notabene dobrze znany krakowskim kibicom z występów w Wiśle, a także Hutniku – w pierwszej połowie był w zasadzie bezrobotny. Słowem, trzy kwadranse gry bez wyrazu.
Dużo ciekawiej było po zmianie stron – walka stała się jeszcze bardziej zażarta, a gospodarze jakby w przerwie zobowiązali się, że nie zepsują Świąt swym najwierniejszym zwolennikom, którzy marzli w sobotnie popołudnie na trybunach. Po kilku minutach wyrównanej gry – coraz wyraźniej zaczęła się uwidaczniać przewaga „Pasów”. Wprowadzenie do gry od 46 min. trzeciego napastnika, Martyniuka, okazało się trafiło posunięciem trenera Alojzego Łyski. Goście zepchnięci zostali do defensywy, a pod bramką przyjezdnych raz po raz było gorąco. W 57 min. dobra sytuacja golowa Cracovii, ale Zegarka zdołał ubiec obrońca Radomska. Napór biało-czerwonych trwał, w 66 min. goście mogli mówić o wielkim szczęściu – najpierw któryś z radomszczańskich graczy wybił piłkę z linii bramkowej (uderzenie Dołęgi), a po kilkunastu sekundach odbiła się ona od poprzeczki po ostrym strzale Dołęgi. Wreszcie 70 minuta: rosły stoper Cracovii, Walankiewicz, „zagłówkowałâ€ w podręcznikowy sposób i 1-0. Tym razem Bobrowicz był bezradny, ale dowiódł w tym meczu, iż zna swój fach.
Goście, po utracie gola, z determinacją zaatakowali, ale nie oni stwarzali znakomite do zdobycia bramki sytuacje. Boiskowa desperacja zespołu z Radomska przejawiła się m.in. w tym, że „Pasy” bez większych kłopotów wyprowadziły w końcowej fazie spotkania kilka groźnych kontr. I właśnie po takich akcjach krakowianie – w 82 min. Martyniuk, a w 88 Dołęga – znaleźli się w sytuacjach, jakie napastnik może sobie tylko wymarzyć. Szansy nie wykorzystał ani jeden, ani drugi, a jeśli przyśnią się im te okazje – nie będzie to sen miły. Drugiego z wymienionych należy jednak także i pochwalić – dowiódł w przedświątecznym meczu, że wie, o co w tej grze chodzi.
Reasumując: z porównania sytuacji golowych – zwycięstwo Cracovii jest bezsprzecznie zasłużone. Ale futboliści z ul. Kałuży winni pamiętać, iż gra się pełne 90 minut. Nadto „Pasom” należy wytknąć, że nie potrafią bronić się w sposób rozważny w okresie naporu przeciwnika. Goście? Grali twardo, motorycznie przygotowani są dobrze. Wygrali dwa pierwsze mecze rewanżowej rundy, przegrali dopiero w Krakowie. Raczej nie w nich upatrywać spadkowicza.