1982-09-11 Wisła Kraków - Cracovia 0:0
150. Święta Wojna
|
I liga , 6 kolejka Kraków, sobota, 11 września 1982
(0:0)
|
|
Skład: Adamczyk Motyka Nawrocki Gorgoń Jałocha Sysło Lipka Kapka Nawałka Kmiecik Wróbel (46' Szulżycki) |
Sędzia: Lech Paprocki z Poznania |
Skład: Koczwara Surowiec Dybczak Turecki Marek Podsiadło Konieczny Stokłosa Karaś (57' Nazimek) Tobollik Błachno Gacek (82' Liszka) |
Mecz następnego dnia: | ||
Opis meczu
Czterdziesty siódmy raz walczyły o mistrzowskie punkty odwieczne rywalki: Wisła i Cracovia (łącznie z towarzyskimi był to 148 mecz). Dwunasty raz pojedynek określany pod Wawelem „świętą wojną” zakończył się... krakowskim targiem – remisem.
Prognozy faworyzowały młody zespół „Pasiaków”, który od powrotu do ekstraklasy wykazywał ofensywny styl gry, poparty szybkością. Tym bardziej, że „Biała Gwiazda” boryka się z ogromnymi kłopotami kadrowymi. Wystarczy wspomnieć, że z podstawowej jedenastki, ze względu na kontuzje i choroby brakowało Skrobowskiego, Iwana, Budki, Krupińskiego, Kowalika i H. Szymanowskiego, który wziął kurs na Belgię.
Wiślacy zaskoczyli rywala w momencie wybiegnięcia obu drużyn na boisko, kiedy z nr 10 na koszulce pojawił się czterokrotny „król strzelców” naszej ligi, występujący w ubiegłym sezonie w Belgii, Kazimierz Kmiecik. Czy ten fakt sparaliżował „Pasiaków”, trudno przesądzać, ale... faktem jest, że wiślacy dyktowali warunki gry, a „Pasiaki” ograniczały się do elastycznej obrony, z której próbowali wyprowadzać szybkie kontry. Mecz był – jak zwykle w derbach – niezwykle zacięty, walczono nieustępliwie, czasem nawet zbyt ostro, jednak efekty okazały się mizerne. W tej „świętej wojnie” więcej więc było dymu, niż ognia!
Owszem, w trakcie 90 minut naliczyliśmy kilka nieźle, nawet dość pomysłowo rozpoczętych akcji, ale w pobliżu jednej czy drugiej bramki, żaden piłkarz – poza bramkarzami Adamczykiem i Koczwarą – nie wykazał zdecydowania i skuteczności. Pierwszym groźnym strzałem popisał się Gacek (7 min), ale Adamczyk nie dał się zaskoczyć. W 15 min nieuważnie prowadzący ten mecz arbiter poznański przepuścił zagranie ręką Wróbla i po jego centrze Koczwara uratował Cracovię przed ewentualną utratą bramki. Co by jednak było, gdyby piłka ugrzęzła w siatce? W chwilę później po jednej z szybszych akcji Lipka wyłożył piłkę Kapce, lecz ten trafił nią jak z armaty w środek bramki. W 17 i 19 min. oglądaliśmy dwie następne akcje, najpierw w wydaniu Gorgonia (udany debiut) i Kmiecika, a później Stokłosy i Koniecznego, obydwie jednak nie wykończone.
Po dłuższym przestoju w grze, w 41 min Karaś fatalnie spudłował po kontrze w wykonaniu Surowca i Tobollik (kiedy piłkę stracił Lipka), a Wróbel znów próbował „sztuczki” przy pomocy rąk. Tym razem sędzia zauważył przewinienie. Tuż przed przerwą Stokłosa w idealnej pozycji zwlekał ze strzałem na bramkę.
Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie, jednak częściej mnożyły się faule, które sędzia częściej przepuszcał na „Pasiakach”, a Kmiecika i Gacka łapały skurcze. Dwukrotnie w polu karnym Wisły, a raz na linii pola karnego Cracovii, padał „trup”, lecz sędzia nie dopatrzył się faulów, co z oburzeniem przyjmowali kibice obu zespołów. W 72 min. Adamczyk uratował wiślaków od utraty gola po akcji: Gacek – Błachno, a w 83 min Koczwara o ułamek sekundy uprzedził strzał Kmiecika.
Ostatni kwadrans obfitował w momenty grozy pod bramką beniaminka ligi, ale skończyło się na strachu. Odniosłęm jednak wrażenie, że i zawodnicy Wisły z ulgą przyjęli końcowy gwizdek arbitra. A co najważniejsze, schodzący z boiska zowdnicy obu druzyn gratulowali sobie... połowicznego sukcesu.
Źródło: Tempo