1933-10-29 Cracovia - ŁKS Łódź 3:2

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Wersja z dnia 15:51, 30 gru 2008 autorstwa COCO (Dyskusja | edycje) (1 wersja)
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

Herb_Cracovia

Trener:
Gerhard Fleischmann
pilka_ico
Liga grupa mistrzowska , 8 kolejka
Kraków, niedziela, 29 października 1933

Cracovia - ŁKS Łódź

3
:
2

(1:0)



Herb_ŁKS Łódź


Skład:
Szumiec
Lasota
Pająk
Seichter
Chruściński
Żiżka
Kubiński
Mysiak
S. Malczyk
Ciszewski
Zembaczyński

Ustawienie:
2-3-5

Sędzia: Karol Wieczysty ze Lwowa
Widzów: ok. 5 000 „ok.” nie może być przypisane do zadeklarowanego typu liczbowego o wartości 5000.

bramki Bramki
Kubiński (10'-karny)
S. Malczyk (60')
Mysiak (71'-głową)
1:0
2:0
3:0
3:1
3:2



Król (73')
Koprowski (75')
Skład:
Piasecki
Karasiak
Fliegel
Pegza
Welnic
Jańczyk
Koprowski
Miller
Sowiak
Feja
Król

Ustawienie:
2-3-5

Opis meczu

Dwa sukcesy Krakowa
Z dwu meczów ligowych, jakie ubiegłej niedzieli rozegrano w Krakowie, jeden miał decydujące znaczenie dla układu tabeli u jej szarego końca, drugi zaś niewiele mniejszą odgrywał rolę przy ustosunkowaniu się sił na czele Ligi. Podobnie, jak to bywa zwykle w meczach "decydujących", i tym razem trudno było się doszukać wyższych wartości w obu imprezach. I tu i tam większą rolę odgrywały nerwy i przypadkowość.
Mniejszą rolę odgrywały oba te czynniki w meczu Cracovii z łodzianami. Obie drużyny należą bądź co bądź do grupy wyższej, a więc i poziom spotkania chwilami zbliżał się ku górze. Były więc momenty gdy silne tempo oraz liczne sytuacje podbramkowe zapalały umysły widzów. Pozatem jednak sam sposób "wykonania" oraz środki wiodące do celu pozostawiały dużo do życzenia.
Cracovia była zdecydowanie lepszym zespołem. Przez cały prawie czas meczu była groźniejsza od przecinika, a jeśli wynik mówi o nieznacznej jej przewadze, to jest to raczej dziełem przypadkowości, no i nieumiejętności wykorzystywania szans , już bowiem wyzyskanie sytuacyj podbramkowych, jakie mieli gospodarze, wystarczyłoby na kilka bramek.
Tak się jednak nie stało. Gospodarze prowadzili już 3:0 i pozwolili sobie niepotrzebnie strzelić pierwszą bramkę, a gdy jeszcze po nieporozumieniu padła bramka druga, nie wiele brakowało, aby utrata punktu stała się faktem dokonanym.
Z pośród zespołu zwycięzców należy zaliczyć do lepszych w pierwszym rzędzie Malczyka, który szczególnie do przerwy bardzo dobrze zagrywał, oraz lewą stronę ataku, mającą dobre momenty. Natomiast nie wiodło się wyraźnie stronie prawej. Wprawdzie Mysiak grający na łączniku był lepszym od słabego ostatnio Zielińskiego, ale kontakt jego z Kubińskim nie kleił się i dlatego strona ta szwankowała.
Reszta graczy na poziomie przeciętnym. Ponad poziom wyrastał jedynie Żiżka, dzielnie spisujący się na lewej pomocy. Łodzianie nie mają jakoś szczęścia do Krakowa: i tym razem nie popisali się. Można bowiem dysponować zgrabnym i ruchliwym bramkarzem, dobrym Karasiakiem w obronie, dobrze zagrywającym Welnicem na środku pomocy i Królem w ataku, ale wszystko to razem wziąwszy nie wystarczy do wygrania meczu.
Sam przebieg spotkania wykazał po kilku minutach szybkich obustronnych ataków coraz bardziej zarysowującą się przewagę gospodarzy. O prowadzeniu rozstrzyga sędzia, który dyktuje w 10 minucie rzut karny na foul na Mysiaku. Strzał Kubińskiego, lokuje piłkę w siatce.
Po okresie kilkunastominutowej przewagi Cracovii goście dochodzą do głosu, ale umieją doprowadzić piłkę tylko do pola karnego przeciwnika i na tem kończą się ich akcje.
Sytuacja po przerwie nie wiele się zmieniła . Cracovia demonstruje znów swym zwolennikom serce pozycyj podbramkowych, z których dopiero Malczyk w 15 minucie umie po przeboju uzyskać drugą bramkę. Reszty dopełnia Mysiak, strzelając główką po rzucie wolnym w 26 minucie.
Teraz kolej na gości, a więc w dwie minuty później przebija się bez przeszkody Król i strzela pierwszą bramkę, a już w 30 min. pada drugi punkt dla łodzian: po rzucie wolnym pod bramką Cracovii następuje nieporozumienie, gracze czekają gwizdka sędziego, który tymczasem już gwizdał; wyzyskuje to Koprowski i wynik jest ustalony.
Sędzia p. Wieczysty aż do ostatniej bramki sędziował wcale możliwie, potem jednak popadł w "depresję" i jakby wyprowadzony z równowagi rozstrzygał niezawsze trafnie.

Źródło: Przegląd Sportowy [1]