1999-11-06 Tłoki Gorzyce - Cracovia 2:1
data kolejki
|
III liga grupa IV , 16 kolejka sobota, 6 listopada 1999
(2:1)
|
|
Skład: Bilski Murdza Baćmaga Syguła Rochecki Konopelski (90' Góreczny) Ławriszyn Szmuc Kusiek Tułacz Karasiński (84' Tarkowski) Ustawienie: 3-4-3 |
Sędzia: Robert Hyjek z Rzeszowa
|
Skład: Paluch Kowalik (74' Zięba) Walankiewicz Bagnicki Wacek Fudali Janik (84' Kmak) Ziółkowski Księżyc Baster Zegarek Ustawienie: 4-5-1 |
Opis meczu
Jak przystało na mecz na trzecioligowym szczycie, nie zabrakło w nim walki i emocji. Może tego wszystkiego było aż zanadto, gdyż arbiter nieraz musiał temperować waleczne zapędy piłkarzy obu drużyn. Lecz i tak gra toczyła się w gorącej atmosferze, podsycanej przez kibiców obu drużyn. O "wyczynach" szalikowców Cracovii będzie jednak później, gdyż nie one decydowały o zaciętości tego ciekawego spotkania.
Pierwsze minuty szczytowego meczu to wzajemne badanie możliwości przeciwnika i próby przechytrzenia "wrogiej" defensywy. Zakończyło się to chyba tylko wyciągnięciem wniosków na dalsze minuty gry, gdyż bramkarze nie mieli w tym czasie wiele zajęcia. Wreszcie w 11 minucie spotkania nerwy dały się we znaki gospodarzom, którzy grając pod psychiczną presją jako lider, nieco się odsłonili, dopuszczając na własne przedpole atak krakowian. Nie byłoby z tej sytuacji może i nic groźnego, gdyby do piłki nie dopadł Baster. Nie zastanawiając się długo prostym strzałem pomiędzy gorzycką obronę zaskoczył Bilskiego i piłka zatrzepotała w siatce gospodarzy. Ten zimny prysznic nie był na rękę zespołowi Tłoków, jednakże podziałał na jedenastkę trenera Antoniaka bardzo mobilizująco. Miejscowi w niedługim czasie uzyskali lekką przewagę na boisku, ale cóż z tego, skoro nie potrafili skutecznie wykończyć obiecująco zapowiadających się akcji zaczepnych.
Losy spotkania diametralnie się odmieniły w 25 min gry. Rzut rożny przyniósł gospodarzom wyrównanie. Za takie rozegranie stałego fragmentu gry miejscowym należą się spore brawa. Dośrodkowanie z prawego rogu Tułacza poszybowało na lewe skrzydło, do lecącej piłki wyskoczył Karasiński i - mimo asysty krakowskiej obrony - główkował w stronę bramki. To było idealne zagranie, bowiem lot piłki przytomnie mocnym uderzeniem z woleja przedłużył Rochecki i zmylony Paluch bezradnie patrzył, jak futbolówka wpada do siatki.
Nie upłynęły trzy minuty, a ponownie pod bramką Cracovii zrobiło się gorąco. W narożniku pola karnego doszło do starcia Kowalika z Kusiakiem, za co arbiter podyktował jedenastkę przeciwko krakowskiemu zespołowi. Na nic zdały się przekonywania zawodników Cracovii, iż ta decyzja jest niesłuszna. Po karnym, którego perfekcyjnym egzekutorem był Karasiński, Tłoki objęły prowadzenie. Wprawdzie Paluch wyczuł intencje gorzyckiego napastnika, jednakże piłka leciała zbyt blisko słupka, aby krakowski golkiper zdołał jej sięgnąć i sparować na róg.
W tym momencie mecz nabrał prawdziwych rumieńców. Krakowianie zaczęli powoli stawiać wszystko na jedną kartę, uparcie dążąc do wyrównania. Gospodarze zaś mieli świadomość, iż przewaga jednej bramki to niewiele i jeszcze różnie mogą potoczyć się losy tego spotkania. Trzecia bramka praktycznie ustawiłaby już mecz do końcowego gwizdka. Mając przed sobą takie cele, napastnicy uparcie gnali do przodu. W 38 min krakowianom przytrafiła się doskonała kontra, lecz jej zakończenie wypadło nadzwyczaj blado. Główkujący Fudali uderzył piłkę nie dość, że zbyt lekko, to jeszcze trafił wprost do rąk bramkarza Tłoków. Podobnym wyczynem mógł się pochwalić Księżyc, którego strzał z rzutu wolnego bezbłędnie wyczuł Bilski.
Tuż przed przerwą atak miejscowych o mały włos nie ograł defensywy krakowian. Dwójkowy atak Konopelski - Karasiński nieźle namieszał w polu karnym Cracovii, a ten ostatni chytrze odegrał piętą do tyłu, gdzie już nadbiegał Szmuc. Szczęśliwym dla krakowian trafem rozminął się on z piłką. Po tej akcji bojówki szalikowców Cracovii przedarły się na przeciwną stronę boiska, pod bramkę Tłoków i kilku krakowskich pseudokibiców usiłowało wszcząć burdy z policją. Tutaj szybko sytuacja została opanowana, lecz wtedy z głównego sektora przyjezdnych na boisko wpadł tłum szalikowców i rozpoczęły się trwające kilka minut walki z policją. Kiedy nastał porządek, na co wpływ miała również prośba piłkarzy Cracovii, którzy próbowali uspokoić i nakłonić awanturników do spokoju, arbiter nakazał dokończenie pierwszej połowy.
Po zmianie stron spotkanie w dalszym ciągu stało pod znakiem walki. Już praktycznie na otwarcie drugiej części meczu szybka akcja gości napędziła sporo strachu gorzyckiej obronie, a strzał Janika z 5 metrów Bilski z największym trudem zdołał sparować na róg. Sporo kontrowersji wzbudziła sytuacja z 53 min. W ostrym starciu na polu karnym Tłoków upadł Zegarek, jednakże sędzia nie zdecydował się pokazać na "wapno", choć mógł to uczynić.
Mimo tego krakowianie parli dalej. W 58 min szybki Baster uruchomił na środku pola karnego Ziółkowskiego i dopiero ofiarna interwencja Bilskiego, który rzucił się pod nogi krakowskiego napastnika, zapobiegła wyrównaniu na 2-2. Dla równowagi świetną sytuację także zmarnowali miejscowi. W 66 min praktycznie sam na sam z Paluchem znalazł się Kusiak, ale piłka podana mu przez Tułacza fatalnie skiksowała i z zapowiadającej się "setki" wyszły nici. Warto jeszcze wspomnieć o kilku rajdach Tułacza, któremu jednak w najważniejszych momentach zabrakło pomysłów na skuteczne wykończenie akcji, bądź celne odegranie do kolegów. Ze strony âPasów" bliski zdobycia wyrównującego gola był Księżyc w 77 min, kiedy to piłka po jego strzale z ostrego kąta odbiła się od Syguły i w minimalnej odległości minęła słupek bramki miejscowych.
W ostatnich minutach, choć obydwie jedenastki nieco opadły z sił, to i tak bramkarze nie mogli spać spokojnie. Jednakże te ataki nie były na tyle groźne (fatalne wykończenie!), by wynik miał ulec zmianie.
Wywiady
Józef Antoniak (Tłoki): - Był to mecz walki z różnymi okresami lepszej i gorszej gry. Jednak uważam, że byliśmy zespołem lepszym, stwarzającym więcej sytuacji bramkowych aniżeli Cracovia. Nie wiem, skąd biorą się teraz insynuacje - arbiter podjął słuszne decyzje. Nie rozumiem więc tych pretensji pod naszym adresem, że sędzia nam pomógł. Przed spotkaniem przyjęliśmy taktykę gry z kontry, a to nam dzisiaj kompletnie nie wychodziło. Utracona szybko i w głupi sposób bramka podrażniła chłopców. Kiedy więc ruszyliśmy frontalnie do przodu, zaowocowało to zdobyciem dwóch goli i taki rezultat dowieźliśmy do końcowego gwizdka.
Ireneusz Adamus (Cracovia): - Spotkanie, jak było to widać, okazało się wyrównanym widowiskiem, nawet z większą inicjatywą Cracovii. Przykro o tym mówić, ale wyszło na to, że nie zawsze to co na boisku, to w protokole. Moim zdaniem, przegraliśmy niezasłużenie. Pracę sędziego niech oceni kwalifikator, który jednak mile jest tutaj przyjmowany i nie sądzę, by coś złego napisał. Uważam, że rzut karny podyktowany został niesłusznie. Mało tego, Kowalika faulował przeciwnik, a kiedy później Zegarek był faulowany, arbiter nie zareagował.
Źródło: Dziennik Polski