2008-10-03 Cracovia - GKS Tychy 4:6
|
2 kolejka, II runda, etap I, Ekstraliga Kraków, piątek, 3 października 2008, 17:00 (mecz rozpoczął się z 35 min. opóźnieniem)
(2:1; 1:2; 1:3) |
|
Skład: Radziszewski Csorich Wajda L.Laszkiewicz Słaboń D.Laszkiewicz Kłys Noworyta Mihalik BadĹžo Radwański DudaĹĄ Skinnari Drzewiecki Kowalówka Cieślicki Kozak Rutkowski |
|
Skład: Sobecki Gonera Śmiełowski Bacul Parzyszek Wołkowicz Mejka Majkowski Bagiński Garbocz Woźnica Kotlorz JakeĹĄ Salamon Proszkiewicz Sarnik Baranowski Maćkowiak Jakubik Banachewicz |
Opis meczu
Gazeta Wyborcza
Trzeci mecz z rzędu hokeiści Cracovii nie potrafili zdobyć kompletu punktów. W powtórce finałów play-off z ubiegłego sezonu krakowianie ulegli GKS Tychy. Pojedynek dwóch byłych współpracowników Rudolfa Rohaczka i Mieczysława Nahunko rozpoczął się z półgodzinnym opóźnieniem. Tyszanie wysiedli z autobusu i od razu wjechali na lód. Ospali i zdekoncentrowani dali się punktować zmotywowanej Cracovii. Już po kilkudziesięciu sekundach, świetną sytuację sam na sam zmarnował Marek Badżo.
Gospodarze rozpoczęli oblężenie bramki Arkadiusza Sobeckiego. W 6. minucie Mikko Skinnari uciekł prawą stroną, podał do Filipa Drzewieckiego, który dokończył dzieła. Nie minęły 3 minuty, a w hali rozległ się wielki huk. Szkło z pękniętego halogenu rozsypało się na taflę, co wymusiło interwencję ekipy sprzątającej.
Podwójny, zimny prysznic obudził gości. Krakowianie napierali tyszan, zapomnieli jednak o defensywie i nadziali się na szybką kontrę wykończoną przez Piotra Sarnika.
Wydawało się, że hokeiści czekają na przerwę, gdy widzów zaskoczył Patryk Noworyta. Huknął spod niebieskiej linii, a bramkarz nawet nie ruszył ręką.
W drugiej tercji w ekipie Cracovii dało o sobie znać zmęczenie. Gdy we wtorek krakowianie wygrywali w Sanoku w karnych, rywale odpoczywali. Dwie skuteczne kontry pozwoliły objąć szybszym tyszanom prowadzenie. Gospodarze robili, co mogli - Tomasz Cieślicki trafił w słupek, a dopiero w 34. minucie próba Michała Radwańskiego okazała się celna. Cracovia miała jeszcze okazje, kiedy przez 90 sekund grała w przewadze 5 na 3, ale raziła nieskutecznością.
Przed decydującą częścią spora część fanów ruszyła na stadion piłkarski. Mają czego żałować. Nie minęły 33 sekundy, a podbramkowe zamieszanie wykorzystał Robin Bacul. Kolejne 38 sekund przyniosły zmianę w bramce Cracovii oraz gola Martina Dudasa na 4:4.
To nie był koniec cierpień Cracovii. Po dwóch głupich faulach krakowianie bronili się w trójkę przez 110 sekund. GKS strzelił piątą bramkę, a na 7 minut przed końcem kropkę nad "i" postawił Adrian Parzyszek.
- Mamy za sobą najsłabszy mecz sezonu. Przez pięć minut graliśmy hokej na poziomie. Potem to już było gonienie z kijem za krążkiem - podsumował Rohaczek.
Źródło: Gazeta Wyborcza [1]