2002-09-14 Sandecja Nowy Sącz - Cracovia 2:2

Z WikiPasy.pl - Encyklopedia KS Cracovia
Wersja z dnia 11:57, 24 maj 2006 autorstwa Armata (Dyskusja | edycje)
(różn.) ← poprzednia wersja | przejdź do aktualnej wersji (różn.) | następna wersja → (różn.)
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania

8 kolejka 14-15 IX 2002
Sandecja Nowy Sącz- Cracovia 2-2
Bramki: Policht (62), Ciastoń (73) - Giza (8), Ankowski (39)
Sędziował Damian Rachwalski (Częstochowa). Żółte kartki: Łukasik - Bania, Hajduk, Skrzyński.
Widzów 4 000, w tym ok. 700 z Krakowa.

Sandecja: Bodziony (46 Jachowicz), Mikołajczyk, Łukasik, Zagórski, Damasiewicz (60 Florian), Manelski, Szczepański, Ciastoń, Krupa, Świerad, Policht.

Cracovia: Skrzypek, Wacek, Ziółkowski, Skrzyński, Radwański, Piszczek, Hajduk (73 Hermaniuk), Giza, Nowak, Bania (68 Szwajdych), Ankowski.

Opis meczu DP:
Na ten mecz czekał bez przesady cały sportowy Nowy Sącz. Podsycana przez media gorączka narastała z dnia na dzień. Co bardziej niecierpliwi kibice na trybunach zasiedli już na półtorej godziny przed pierwszym gwizdkiem arbitra. I trzeba już na wstępnie jasno i wyraźnie powiedzieć, że aktorzy spotkania nie zawiedli miłośników futbolu. Stworzyli widowisko godne tradycji obydwu zespołów, a także zajmowanych obecnie miejsc w ligowej tabeli.
Cracovia, nie patyczkując się zbytnio, z miejsca przystąpiła do ofensywy. Obrona miejscowych momentami trzeszczała w szwach, ale pewnie wytrzymałaby ten początkowy napór gości. Tym prezent sprawił jednak roztrzęsiony nie wiedzieć czemu Bodziony, przepuszczając do siatki (właściwie nie do siatki, jako że piłka tylko przekroczyła linię bramkową) pozornie łatwy do obrony daleki strzał Gizy. Nie załamani takim obrotem wydarzeń miejscowi bliscy byli wyrównania w 12 min. Policht idealnie podał do Świerada, ale ten efektownym szczupakiem główkował tuż obok słupka. W 39 min "Pasy" otrzymały kolejny prezent od sądeckiego bramkarza. Tym razem skwapliwie skorzystał zeń Ankowski. Wydawało się, że ta bramka odbierze Sandecji ochotę do gry. Tym bardziej że z trybun coraz częściej zaczęły dolatywać gwizdy.
Tymczasem nie po raz pierwszy okazało się, że trener Ireneusz Adamus potrafi dotrzeć do psychiki swych zawodników. Pozostawił w szatni nieszczęsnego Bodzionego, któremu zresztą współczuła ta bardziej obiektywna część publiczności - każdy ma wszak prawo do słabszego dnia, przekonując podopiecznych, że mecz można jeszcze uratować. Tak też w istocie się stało. Niesiona dopingiem nawet tych statecznych kibiców Sandecja za sprawą niezawodnego Polichta i Ciastonia zdołała doprowadzić do wyrównania. Ba, gdyby w 81 min Florian przymierzył dokładniej, pewnie zeszłaby z boiska w glorii zwycięzcy. Na zmianę wyniku szansę mieli również z sympatią witani nad Dunajcem goście (od lat obydwa kluby słyną z wiążącej ich przyjaźni). Tuż przed końcem z 18 metrów jak z armaty huknął Wacek, ale Jachowicz w tylko sobie znany sposób przeniósł nad poprzeczkę zmierzającą w samo okienko piłkę. Skończyło się zatem na polubownym remisie. Nie był on jednak wynikiem "krakowskiego targu". Zarówno Sandecja, jak i Cracovia solidnie nań zapracowały.
Jak padły bramki
0-1
Po rzucie wolnym i odbiciu się piłki od muru zawodników Sandecji na strzał z ok. 20 metrów zdecydował się Giza. Ku zaskoczeniu pewnie i samego egzekutora piłka przełamała dłonie Bodzionego i przekroczyła linię bramkową.
0-2
Bodziony nie utrzymał piłki w rękach po oddanej z bliska, ale słabej "główce" Piszczek i Ankowski z najbliższej odległości nie miał problemów z podwyższeniem prowadzenia gości.
1-2
Krupa z rzutu wolnego dośrodkował w pole karne Cracovii, gdzie Policht sprytnym uderzeniem głową posłał piłkę do siatki.
2-2
Policht w karkołomnej pozycji uderzył z przewrotki. Piłka odbiła się od poprzeczki, trafiając pod nogi Ciastonia, który natychmiastowym strzałem nie dał szans Skrzypkowi na odpowiednio szybką reakcję.

Zdaniem trenerów
Ireneusz Adamus (Sandecja):
- Najkrócej mówiąc, zremisowaliśmy wygrany mecz. W przerwie nie musiałem specjalnie mobilizować chłopców do podjęcia walki. Sami pałali chęcią odrobienia w nieszczęśliwych okolicznościach poniesionych strat. O ile w pierwszej połowie stroną przeważającą była Cracovia, o tyle po przerwie nasza dominacja nie podlegała dyskusji. Goście w tym okresie oddali zaledwie jeden celny strzał na bramkę Jachowicza. Ten, na szczęście, spisał się bez zarzutu. Staszek Bodziony rewelacyjnie bronił przed tygodniem w Kielcach. Dzisiaj miał swój czarny dzień. Cóż, każdy ma do niego prawo.
Wojciech Stawowy (Cracovia):
- Chciałoby się wszystkie mecze rozgrywać w takiej atmosferze, przy tak licznych i kulturalnie reagujących kibicach. Myślę, że piłkarze stanęli na wysokości zadania, stwarzając efektowne widowisko. Moi zawodnicy nie zawiedli i wbrew pozorom na drugą połowę wcale nie wychodzili zbyt pewni siebie. Po zmianie stron mecz już nie miał dla nas tak pomyślnego przebiegu, jak pierwsze 45 minut. Punkt zdobyty na wyjeździe, zwłaszcza z doświadczonym rywalem, powinien cieszyć, tymczasem pozostaje uczucie lekkiego niedosytu. Ale remis uważam za sprawiedliwy. Spośród drużyn, z którymi graliśmy dotąd, Sandecja postawiła najtrudniejsze warunki. To dobry zespół, który będzie się liczył w walce o II ligę.